Słowo o Ameryce i Polsce na niedzielę
- Autor: Andrzej Turczyn
- 20 października 2019
- Brak komentarzy
“Spodziewam się że umrę w swoim łóżku, mój następca umrze w więzieniu, a jego następca umrze jako męczennik na miejskim placu”. To słowa kardynała Francis’a George’a wypowiedziane około dekady temu. Wypowiedź kardynała George’a stanowiła ostrzeżenie mówiące, że jeśli trajektoria kulturowa obrana w USA zostanie utrzymana to ten powtarzający się schemat historyczny może się w końcu spełnić. Krytycy twierdzą, że w miarę jak amerykańskie społeczeństwo sekularyzuje się, coraz większą rolę przewodnią zaczyna pełnić jedna główna partia: Demokraci.
Nie chodzi tylko o to, że wzmianka o Bogu została usunięta z platformy partii demokratycznej w 2012 roku. Nie chodzi też o to, że przywrócenie tego zapisu było tak kontrowersyjne, że kreatywne liczenie głosów które były do tego potrzebne wywołało “buczenie” wśród delegatów. Głównym problemem jest, że obecny cykl wyborczy coraz dobitniej pokazuje prawdziwe oblicze tej części sceny politycznej – ubolewa na łamach “American Thinker’s” Lathan Watts, pisząc o Partii Demokratycznej szukającej głosów poprzez sprzeciwianie się ortodoksyjnemu chrześcijaństwu i odrzucanie naszego rdzennego rozumienia wolności religijnej.
Watts pisze: “Na ostatnim letnim spotkaniu, Krajowy Komitet Demokratów jednogłośnie przyjął rezolucję krytykującą Podstawową Wolność Ameryki – wolność religijną, twierdząc, że jest ona wykorzystywana do usprawiedliwienia publicznej polityki, która zagraża prawom i wolnościom obywatelskim wielu Amerykanów, w tym, ale nie wyłącznie, społeczności LGBT, kobiet oraz mniejszości etnicznych i religijnych/niereligijnych”.
Były kongresmen Robert Francis O’Rourke poszedł o krok dalej, mówiąc 10 października w programie CNN – “Equality Townhall”, że instytucje religijne, takie jak kościoły, uczelnie teologiczne i organizacje charytatywne powinny stracić swój status organizacji zwolnionych z podatku jeśli sprzeciwiają się temu, czemu faktycznie sprzeciwia się większość ludzi na świecie, czyli małżeństwom jednopłciowym. Ponadto Beto obiecał , że zastosuje ten środek dyscyplinujący w drodze zarządzenia wykonawczego jeśli zostanie prezydentem.
W rzeczywistości, szybko gasnąca polityczna gwiazda – pan O’Rourke, powie wszystko aby wesprzeć swoją kampanię wyborczą (mycie zębów, streamowane na żywo w internecie, niestety nie zdało egzaminu…). Prawdziwym wyrazem panujących coraz bardziej lewicowych przekonań oraz anty-chrześcijańskich uprzedzeń jest fakt ,że O’Rourke czuł się komfortowo wyrażając taki radykalizm a jego propozycja wywołała aplauz i afirmację wśród słuchaczy.
Słuchając rzeczników wolności seksualnej narzekających na rzekomą “bigoterię” chrześcijan przeciwko “LGBTQ” można by pomyśleć, że chrześcijaństwo ma tylko jedną doktrynę, jedno nauczanie, jeden zakaz: ten dotyczący zachowań homoseksualnych. W końcu, gdzie są propozycje zniesienia zwolnień podatkowych dla kościołów z tytułu przeciwstawiania się poligamii, małżeństw “międzygatunkowych”, tak tak, niektórzy twierdzą, że są właśnie w takim typie związku – i “małżeństw” człowieka z robotem. To są “prawa”, prawda?
W rzeczywistości zakazy dotyczące homoseksualizmu są tylko częścią pełnego paradygmatu chrześcijaństwa dla seksualności człowieka, obok cudzołóstwa, zdrad pozamałżeńskich, autoerotyzmu, oglądania pornografii i innych zakazów. Chrześcijaństwo nie wyróżnia homoseksualizmu w celu jego stygmatyzacji, lecz lewicowcy wyróżniają homoseksualizm w celu jego społecznej egzaltacji.
Lewica wyróżnia też chrześcijaństwo jako takie. Ciekawe, że moderator CNN Don Lemon, który zadał panu O’Rourke pytanie o status podatkowy małżeństw jednopłciowych nie wspomniał wprost o meczetach, kiedy cytował listę instytucji które potencjalnie podlegałyby planowanym przez Beto karom. Tak zadane pytanie mogłoby pewnie okazać się niewygodne a odpowiedź na nie byłaby politycznie problematyczna.
To nie jest tak, że propozycja O’Rourke’a nie obejmuje meczetów (przynajmniej na papierze). Chodzi o to, że lewicowcy nie chcą, słowem lub czynem, pokazać się jako antyreligijni ciemiężcy równych szans.
Wystarczy przypomnieć niedawne prześladowania przez rząd przedsiębiorstw które w swoją działalność wplatały wątki religijne, takich jak piekarnie, kwiaciarnie, firmy organizujące wesela i fotografowie, za niechęć do obsługiwania “ślubów” jednopłciowych.
I nieważne, że taka ingerencja rządu jest bezprecedensowa, ponieważ rząd nigdy wcześniej nie karał przedsiębiorców za odmowę obsługiwania niektórych typów wydarzeń, karał tylko za odmowę obsługiwania niektórych typów ludzi. Jeśli spojrzeć na główne cele gospodarczego ataku lewicy można by pomyśleć, że w kraju istnieje tylko jedna religia: Chrześcijaństwo.
A co, na przykład, ze wszystkimi muzułmańskimi przedsiębiorstwami, które odmawiają udziału w “jednopłciowym” biznesie weselnym? Oni też istnieją, jak udowodnił to komentator Steven Crowder.
Lathan Watts ubolewa nad tym, że kandydaci na prezydenta nie otrzymują w debatach pytań w rodzaju: “Czy zgadzają się, że swoboda religijna nie jest już wolnością wartą ochrony, a w rzeczywistości stanowi zagrożenie dla praw obywatelskich, jak stwierdza rezolucja DNC?” Oczywiście, nie będą o to pytani z tego samego powodu, dla którego nie są już pytani o benefity dla nielegalnych imigrantów. Stawianie realnych pytań wystawia ich radykalizm na światło dzienne i szkodzi lewicowej agendzie. Moderatorzy debat starają się by poglądy lewicowych kandydatów wyglądały na umiarkowane.
Ale rzeczywistość jest taka, że lewicowcy, moralnie relatywistyczni i w głębi serca nihilistyczni, nie wierzą w zasadę wolności religijnej ponieważ oni nie mają zasad, a jedynie realizują preferencje. A przeważającą preferencją jest teraz piętnowanie chrześcijaństwa. Lewicowcy coraz częściej określają samą Biblię jako promującą “mowę nienawiści”, tak jak tego lata zrobił to kapitan australijskiej reprezentacji w rugby. Dlaczego tak szczególny nacisk kładzie się właśnie na chrześcijaństwo?
Oczywiście głównymi przyczynami jest poprawność polityczna, obawa przed przyklejeniem etykiety bigota oraz fakt, że muzułmanie i inne mniejszości religijne mają tendencję do głosowania na liberałów. W takim wypadku chrześcijanin twierdziłby, że jego wiara jest poniewierana ponieważ jest Prawdą, a Prawda jest czasem bolesna.
Jest jeszcze jeden powód: Ostryga może być podrażniona przez jedno ziarno piasku w skorupie, ale miliardy ziaren znajdujących się poza skorupą w żaden sposób na nią nie wpływa. Podobnie ludzie czują więcej antypatii wobec denerwującego sąsiada, który nieustannie zakłóca im sen niż wobec brutalnego tyrana po drugiej stronie morza, chociaż ten ostatni jest nieskończenie bardziej złośliwy. Bo sąsiad jest “w ich skorupie”. Ponieważ amerykańscy lewicowcy zostali wychowani w kulturze chrześcijańskiej wiara ta jest “w ich skorupie”, jest im bliska psychologicznie i emocjonalnie. Dla nich jest to takie ziarno piasku czy hałaśliwy sąsiad, bo islam jest w ich umysłach “po drugiej stronie morza”.
Poniżej kilka powodów dla których lewicowcy byli historycznie antychrześcijańscy (i antyreligijni w ogóle):
– Jeśli chodzi o poszukujących władzy lewicowców (głównie polityków), chrześcijaństwo jest konkurentem. Przecież ludzie nie będą stawiać praw państwowych na pierwszym miejscu jeśli uznają prawa Boże za nadrzędne. Miłość do Boga oznacza jednocześnie sprzeciw wobec bezbożnych rządów.
– W związku z powyższym, frekwencja w kościele jest jednym z najlepszych predyktorów wyników głosowania, przy czym zagorzali wierni tłumnie zwracają się w kierunku republikańskiej “Grand Old Party” a ateiści są w dużej mierze demokratami.
– Nikt nie lubi, gdy jego świat staje na głowie. Ludzie przywiązani do grzechu, seksualnego lub innego, będą nienawidzić tego co go potępia. To właśnie czyni chrześcijaństwo, a seksualnie otwarci wiedzą, że dopóki chrześcijaństwo będzie mogło skutecznie szerzyć cnotę dopóty ich wady będą piętnowane. Tak więc nie jest to żadna niespodzianka, że lewicowy komik-komentator Bill Maher powiedział kiedyś w swoim show “Pollitical Incorrect”: “Koncepcja Prawdy Absolutnej jest przerażająca” (a Prawda implikuje Boga). Tym czego się obawiał jest Sąd Boży.
– Jest też “ego” człowieka, dobrze odzwierciedlone w ateistycznej argumentacji Friedricha Nietzschego: “Teraz zaprzeczę istnieniu wszystkich bogów. Gdyby byli bogowie, jak mogłabym nie być bogiem? W konsekwencji, nie ma bogów”. “Wielkość” Boga objawia małość człowieka, nie możemy być szefami dopóki On jest w pobliżu. Jest to nie do przyjęcia dla tych, którzy mają głowy znacznie większe niż umysły.
A jeśli już o takich mowa, dzisiejsi Demokraci mogą nie znać Boga ani podstaw filozofii, ale znają swoje okręgi wyborcze. Tego lata DNC przyjęła rezolucję o której Watts pisze: “entuzjastycznie przyjęto bezstronność religijną jako symbol wartości partii i uznano ‘największą grupą wyznaniową Partii Demokratycznej”.
Ich nadzieja polega w istocie na tym, że z zastygającym ateizmem i słabnącą wiarą w dzisiejszej Ameryce Demokraci staną się partią jutra. Nie wróży to dobrze teistom, zwłaszcza chrześcijanom, i może sprawić, że zrozumiemy dlaczego kardynał George wypowiedział tę złowieszczą frazę o następcy umierającym publicznie jako męczennik.
Jednak nawiązania do słynnej wypowiedzi Kardynała George’a często pomijają dalszą jej część, ważniejszą i budzącą nadzieję: “Z kolei jego następca podniesie okruchy zrujnowanego społeczeństwa i będzie pomagał w powolnym procesie odbudowy cywilizacji, tak jak to się działo często w historii ludzkości”.
(źródło thenewamerican.com tłumaczenie Maciej Rozwadowski)
Można powiedzieć, że to słowo na niedzielę. Moim zdaniem bardzo ważny tekst. Uzupełnię go po swojemu.
Czytaliście kiedyś w Polsce podobne opinie o życiu publicznym? Jestem przekonany, że z odszukaniem podobnych tez byłoby niezwykle słabo. W Polsce dyskusja o sprawach społecznych jest inna. Nie jest oparta na sięganiu do źródła. Kto by tam się znał na duchowych sprawach, a przecież każde państwo musi opierać się o jakiś fundament wartości. Moja opinia o przyczynach tego jest mniej więcej taka:
W Polsce rząd dusz posiadania rzymski kościół, a ten jest strukturą feudalną, opartą o strach, system panów, pośredników i poddanych, a nie o osobistą relację człowieka bezpośrednio z Bogiem. Rzymski kościół to system wierzeń, obrzędów, nakazów i zakazów, które mają prowadzić człowieka do Boga. Bez tego kościoła nie ma ratunku, bez księdza – pośrednika nie ma odpuszczenia… Taki kościół doskonale współegzystuje z socjalistycznym państwem, które nakazuje, zakazuje, decyduje, wybiera, za człowieka. To dwie strony tego samego medalu. Jedna strona to system władzy wszechogarniającego jednostkę państwa, a druga to duchowa tresura, przemoc emocjonalna, która ma zapewnić pokorę przed ludzką władzą, najpierw hierarchicznego kościoła, później socjalistycznego państwa.
Niestety to wszystko lipa, bo chrześcijaństwo to nie system wartości, wierzeń, obrządków, moralnych nakazów i zakazów. Chrześcijaństwo ma strukturę płaską, indywidualną, a nie pionową, zhierarchizowaną, opartą o przeróżne podrzędności duchowej władzy. W chrześcijaństwie jest indywidualny człowiek i od razu naprzeciwko Boga – Jezusa Chrystusa. Chrześcijaństwo to osobista relacja człowieka z Chrystusem, który przyszedł na świat aby zapłacić za to co obciąża sumienie każdego człowieka. On zapłacił, a teraz stoi i kołacze do każdego człowieka i mówi zawrzyj ze mną pokój, uznaj swój grzech, swoją beznadziejną sytuację przed Bogiem i skorzystaj za darmo, nie w oparciu o swoje zasługi, z zapłaty za grzech, którą zapłaciłem – to mówi Jezus do każdego człowieka. To jest istota chrześcijaństwa to jego sens i treść. O tym właśnie mówi znienawidzona przez niektórych Biblia.
Chrześcijański system wartości, wierzeń, moralnych nakazów i zakazów, to naprawdę wtórna rzecz. To nie jest najważniejsze, to pochodna wdzięczności człowieka dla Boga. Najważniejsza w chrześcijaństwie jest oferta jaką Bóg, za pośrednictwem Jezusa skierował do każdego, bezpośrednio i indywidualnie człowieka, aby za darmo, bez starań, bez mozolnego dążenia do odpokutowania win, człowiek mógł skorzystać z przebaczenia wszystkiego – raz na zawsze. Jaki tego skutek? Osobista więź, oparta o niewypowiedzianą wdzięczność, pomiędzy Jezusem, a indywidualnym człowiekiem, który zobaczył w Nim tego kto za darmo wybacza bardzo wiele.
Jaki to ma skutek dla życia społecznego? No taki mniej więcej jaki widać w Ameryce. Społeczeństwo zbudowane na chrześcijanach jest obywatelskie w swojej strukturze. Miałem napisać płaskie, w odróżnienia od hierarchicznej struktury każdego socjalistycznego tworu. Tam nie ma ludzi – panów, ważniejszych, bardziej wtajemniczonych. Dla opiniotwórczej części Amerykanów Bóg jest Panem, jeden Pan wystarczy, nie potrzeba kolejnych, bo się będą spierać o pierwszeństwo w byciu panem. Tam większość póki co rozumie własną wartość, własne prawa naturalne nadane im przez Stwórcę. Tam nie potrzeba regulowania całego życia w przepisach prawa, Biblia w zupełności wystarcza. Tam złodziej jest nazwany złodziejem, niezależnie od tego czy swoje złodziejstwo uskutecznia na ulicy, czy tworząc niesprawiedliwe prawa.
Rozumiecie już z jakiego powodu w Polsce socjaliści nie walczą z uosobieniem chrześcijaństwa? Bo uosobienie chrześcijaństwa nie jest chrześcijaństwem, a duchowym uzupełnieniem socjalistycznego państwa. To koalicjanci w mówieniu co nam wolno, a co jest zakazane, komu się kłaniać, kto zasługuje na cześć i wierne mu poddanie. To nierozerwalni wspólnicy w tresowaniu Polaków w pańszczyźnianym poddaństwie. Jedni mówią Bóg, Bóg, Bóg, drudzy mówią socjalizm, solidarność, socjalizm – na przemian, w różnych odmianach. Nie ma między nimi zgrzytów, bo są wspólnikami w dysponowaniu owocami pracy swoich poddanych.
No i cóż można zrobić w Polsce, aby ją odmienić? Ano trzeba Polakom dać klucz do zrozumienia swego pańszczyźnianego losu. Tym kluczem jest prawda, wiedza, poznanie. Oczywiście po to wszystko Polacy muszą sami, osobiście i indywidualnie sięgnąć. Jak sięgać, gdy nie piszą po co? No więc napisałem, co moim zdaniem jest najważniejsze dla istnienia dobrego państwa.