Ziejący nienawiścią Demokraci w Izbie Reprezentantów USA przegłosowali postawienie w stan oskarżenia Prezydenta Trumpa

2019-12-19 04:14 (PAP) USA/ Izba Reprezentantów przegłosowała artykuły impeachmentu Trumpa (opis)

Po raz trzeci w historii USA Izba Reprezentantów przegłosowała w środę artykuły impeachmentu prezydenta Stanów Zjednoczonych. Tym samym Donald Trump został postawiony w stan oskarżenia; o jego usunięciu z urzędu decydować będzie Senat.

Po wielogodzinnej debacie pierwszy artykuł, zarzucający prezydentowi nadużycie władzy, poparło 230 kongresmenów. Drugi – oskarżający go o utrudnianie pracy Kongresu – o jeden mniej. Do ich przegłosowania potrzebna była zwykła większość w kontrolowanej przez Demokratów i liczącej 435 parlamentarzystów Izbie Reprezentantów.

Zgodnie z oczekiwaniami głosowania dotyczące impeachmentu przebiegły niemal idealnie wzdłuż linii partyjnych. Decyzję kongresmenów, podobnie jak podczas posiedzeń komisji parlamentarnych w Izbie Reprezentantów, poprzedziła gorąca partyjna dyskusja.

Otwierając debatę przewodnicząca Izby Reprezentantów Nancy Pelosi podkreśliła, że prezydent “nie pozostawił wyboru” w kwestii impeachmentu. “Wizja naszych (ojców) założycieli jest zagrożona przez działania w Białym Domu” – powiedziała ubrana na czarno Pelosi. Dodała, że kongresmeni zebrali się, by “bronić demokracji”.

Już po głosowaniach Pelosi, de facto szefowa Demokratów, oceniła, że 18 grudnia to “wielki dzień dla konstytucji USA, lecz smutny dla Ameryki”.

W minutowych przemówieniach podczas debaty Demokraci zarzucali prezydentowi złamanie prawa i oskarżali o nadużycie władzy. Republikanie konsekwentnie bronili Trumpa i zarzucali Demokratom, że ich działania motywowane są polityką oraz nienawiścią wobec przywódcy USA.

“Donald Trump jest i będzie prezydentem USA” – zapewniał lider Republikanów w Izbie Reprezentantów Kevin McCarthy.

Kongresmen Mike Kelly porównał procedurę impeachmentu wobec Trumpa do ataku na Pearl Harbour. W jednym z barwniejszych wystąpień republikański kongresmen Barry Loudermilk użył biblijnego porównania, by zobrazować nieuczciwe – w jego ocenie – traktowanie Trumpa przez Demokratów.

“Zanim weźmiecie udział w tym historycznym głosowaniu, na tydzień przed świętami Bożego Narodzenia, chcę, abyście o tym pamiętali: kiedy Jezus został fałszywie oskarżony o zdradę, Poncjusz Piłat dał mu możliwość zmierzenia się ze swoimi oskarżycielami” – mówił.

Demokratyczny przewodniczący komisji sprawiedliwości Jerrold Nadler odpowiedział, że prezydentowi zezwolono na złożenie zeznań czy też wysłanie swoich przedstawicieli do Kongresu, ale odmówił współpracy.

Do wydarzeń w Izbie Reprezentantów odniósł się na swoim wiecu wyborczym w Battle Creek w stanie Michigan Donald Trump. “Nie zrobiliśmy niczego złego i mamy tak niesamowite poparcie w Partii Republikańskiej jak nigdy wcześniej” – mówił w przemówieniu rozpoczętym jeszcze przed głosowaniami w Izbie.

W dalszej części swojego wystąpienia, już w kilkanaście minut po postawieniu go w stan oskarżenia, prezydent nazwał działania Partii Demokratycznej “bezprawnymi” i uznał je za “samobójczy marsz” tego ugrupowania.

Nie mają na mnie nic – podkreślił Trump. To oni (Demokraci) powinni być postawieni w stan oskarżenia; każdy z nich – dodał.

Stwierdził też, że Demokraci mówili o jego impeachmencie jeszcze przed wybraniem go na prezydenta USA i próbują zmienić wynik wyborów z 2016 roku.

W komunikacie po głosowaniach rzeczniczka Białego Domu Stephanie Grisham zapewniła, że prezydent jest “pewny uczciwego procesu w Senacie”, “gotowy na kolejne kroki” i “przekonany, że zostanie uniewinniony”. Decyzję Izby Reprezentantów nazwała “kulminacją jednego z najbardziej haniebnych epizodów w historii naszego kraju”.

Po Izbie Reprezentantów o losach prezydenta – zgodnie z procedurą – decydować będzie Senat, w którym proces rozpocznie się prawdopodobnie jeszcze w styczniu. Do usunięcia szefa państwa z urzędu potrzeba 67 głosów w 100-osobowej izbie wyższej. Przewagę mają w niej jednak Republikanie, co oznacza, że szansa na pozbawienie Trumpa urzędu jest minimalna.

Trump jest trzecim prezydentem w dziejach USA, o którego dalszym pozostawieniu na stanowisku zadecyduje Kongres. Senat USA uniewinnił w 1868 roku Andrew Johnsona i 131 lat później Billa Clintona. Artykuły impeachmentu tego drugiego Izba Reprezentantów przegłosowała 21 lat temu – dokładnie 19 grudnia 1998 roku.

2019-12-19 07:40 (PAP) Trump trzecim przywódcą USA, o którego dalszej prezydenturze zadecyduje Senat

Prezydent Donald Trump jest trzecim prezydentem w dziejach USA, o którego dalszym pozostaniu na stanowisku zadecyduje Senat. Izba wyższa amerykańskiego Kongresu uniewinniła Andrew Johnsona w 1868 roku i 131 lat później Billa Clintona.

Pierwszym prezydentem oskarżonym przez Kongres o wykroczenia uzasadniające odsunięcie od władzy był Johnson.

Andrew Johnson został prezydentem nie w wyniku wyborów, lecz automatycznie jako wiceprezydent USA, kiedy 15 kwietnia 1865 roku zamordowany został prezydent Abraham Lincoln. Prezydenturę Johnsona zdominował spór w kraju o kierunek amerykańskiej polityki po wojnie secesyjnej.

Dominujący wówczas w Kongresie Republikanie uważali Johnsona, Demokratę z południowego stanu Tennessee, za “zbyt miękkiego” wobec pokonanego Południa. W maju 1865 roku ogłosił on amnestię dla prawie wszystkich konfederatów, ale pod warunkiem, że uznają 13. poprawkę do konstytucji o zniesieniu niewolnictwa. Południowe stany, które ratyfikowały poprawkę, uchwaliły jednocześnie ustawy wymierzone w Afroamerykanów.

Kongres zarządził wówczas ponowną wojskową okupację Południa. W odpowiedzi Johnson odwołał ministra wojny Edwina M. Stantona i to bez pytania o zgodę Kongresu, choć uzyskanie takiej zgody nakazywała mu uchwalona wcześniej przez federalną legislaturę ustawa. Izba Reprezentantów uchwaliła więc głosami Republikanów jedenaście artykułów impeachmentu przeciw prezydentowi.

Proces Johnsona w Senacie rozpoczął się w lutym 1868 roku i trwał siedem tygodni. Publiczności rozdawano bilety na galerię. Wrogowie Johnsona z radykalnej frakcji Republikanów nazywali go “zdrajcą” i “brudnym gadem”. Znany z temperamentu prezydent odwzajemniał im się podobną retoryką.

Jeszcze na dzień przed głosowaniem w sprawie prezydentury Johnsona prasa przepowiadała, że jego odejście jest przesądzone. Mimo to został uniewinniony, o czym zadecydował jeden głos, oddany przez senatora Edmunda Rossa, Republikanina z Kansas. Za wyłamanie się z partyjnych szeregów senator zapłacił karierą – więcej nie został wybrany. Prasa nazwała go “Ross the Beast” – Ross bestia.

W 1974 roku komisja sprawiedliwości Izby Reprezentantów uchwaliła dwa artykuły impeachmentu przeciw prezydentowi Richardowi Nixonowi w związku z aferą Watergate. Zanim jednak Izba rozpoczęła nad nimi debatę, szef państwa sam zrezygnował ze stanowiska. Nixon jest jedynym prezydentem w historii Stanów Zjednoczonych, który złożył rezygnację z tego urzędu.

25 lat później Senat uniewinnił prezydenta Billa Clintona. Izba wyższa amerykańskiego Kongresu uznała, że nie jest on winien krzywoprzysięstwa i utrudniania śledztwa i w związku z tym nie należy usuwać go z urzędu.

W styczniu 1998 roku dziennik “Washington Post” opublikował wiadomość, że w latach 1995-1997 prezydent Clinton miał w Białym Domu romans ze stażystką Monicą Lewinsky. Sprawę zaczął badać specjalny prokurator Kenneth Starr, ponieważ zachodziło podejrzenie, że w składanych pod przysięgą zeznaniach w sprawie pozwu byłej pracownicy rządu stanowego Pauli Jones przeciwko Clintonowi o molestowanie seksualne, w okresie, gdy Clinton był gubernatorem stanu Arkansas, prezydent skłamał, nie przyznając się do romansu z Lewinsky.

W wystąpieniu transmitowanym przez telewizję Clinton oświadczył: “Nigdy nie miałem stosunków seksualnych z tą kobietą, panną Lewinsky. Nigdy też nie nakłaniałem nikogo do kłamstwa”.

Pod groźbą wezwania sądowego Clinton zgodził się na dobrowolne zeznania na temat romansu ze stażystką. Po ich zakończeniu, również w transmitowanym przez telewizję wystąpieniu prezydent przyznał, że “miał niewłaściwe stosunki” z Lewinsky i że “wprowadził w błąd” społeczeństwo i swoją rodzinę. Twierdził jednak, że “z prawnego punktu widzenia” nie popełnił krzywoprzysięstwa.

W listopadzie 1998 roku komisja sprawiedliwości Izby Reprezentantów rozpoczęła przesłuchania w sprawie Monicagate. W kolejny miesiącu uchwaliła cztery artykuły impeachmentu, w tym krzywoprzysięstwo.

19 grudnia 1998 roku Izba Reprezentantów zatwierdziła dwa artykuły impeachmentu Clintona: kłamstwo pod przysięgą i utrudnianie śledztwa. W styczniu 1999 roku ruszył proces parlamentarny prezydenta w Senacie. Clinton utrzymywał w nim, że zarzuty nie stanowią ciężkich przestępstw ani wykroczeń, więc nie powinny być podstawą impeachmentu. Po przesłuchaniach świadków Senat uniewinnił prezydenta.

Złożenie kwiatów od prezydenta Clintona na grobie prezydenta Johnsona w Greeneville w stanie Tennessee w 190. rocznicę jego urodzin stało się medialną sensacją dnia. Miało to miejsce 29 grudnia 1998 roku – w 10 dni po postawieniu Clintona w stan oskarżenia przez Izbę Reprezentantów USA.

Oczywiście nic z tego nie będzie a efekt tego seansu nienawiści będzie taki, że Demokraci przegrają wybory prezydenckie i do Kongresu. Jetem przekonany, że zwyczajni Amerykanie przecierają oczy ze zdziwienia co wyczyniają Demokraci w Waszyngtonie. Niższe podatki, mniejsza biurokracja, wzrost gospodarczy, wzrost miejsc pracy. Ameryka kwitnie pod rządami Trumpa – to widzą Amerykanie. Podziękują Demokratom przy wyborach w 2020 roku.

Pamiętacie co pisałem we wrześniu tego roku? Wszczęta wobec Prezydenta Trumpa przez Demokratów procedura impeachmentu zablokuje postępy “gun control” w Ameryce. Już nic więcej nie zdarzy się w tej sprawie w Ameryce w tej sprawie w tym Kongresie. Wyłącznie impeachment będzie teraz tematem. W przyszłym Kongresie Demokraci będą już w mniejszości. Ameryka stanie się jeszcze potężniejsza.

Co powinniśmy robić jako Polacy? Moim zdaniem powinniśmy wrażać poparcie dla Prezydenta Trupa. To powinni robić polscy politycy. Niestety oni są obrotowi idą tam gdzie watr wieje. Nie wiedzą i nie wierzą, że Trump i Republikanie zwyciężą. Nie potrafię zaryzykować i wspaniale zwyciężyć. Socjaliści, którzy nie rozumieją niczego.