Epidemia koronawirusa 2019-nCoV może objąć 2/3 światowej populacji, a dziesiątki milionów ludzi może czekać śmierć – alarmuje światowej klasy epidemiolog

2020-02-12 18:33 (PAP) Ekspert: koronawirus może zakazić 60 proc. ludzkości, jeśli nie podejmie się odpowiednich działań

Epidemia koronawirusa 2019-nCoV mogłaby objąć 2/3 światowej populacji, o ile nie zostałyby podjęte środki zapobiegawcze – ocenił epidemiolog, prof. Gabriel Leung z uniwersytetu w Hongkongu w rozmowie z brytyjskim The Guardian.

Prof. Gabriel Leung jest jednym z najlepszych na świecie specjalistów od epidemii wywoływanych przez koronawirusy – odegrał ważną rolę podczas epidemii SARS w latach 2002-2003. Współpracuje m.in. z naukowcami z Imperial College London oraz Oxford University.

Pod koniec stycznia ekspert ten ostrzegł na łamach prestiżowego periodyku medycznego „The Lancet”, że wybuchy epidemii w chińskich miastach będą prawdopodobnie „rosły wykładniczo”, zaś epidemie w dużych miastach na całym świecie mogą stać się „nieuniknione” z powodu znacznego przemieszczania się ludzi, którzy zostali zakażeni, ale jeszcze nie wystąpiły u nich objawy, oraz braku środków powstrzymujących rozprzestrzenianie się wirusa.

We wtorek prof. Leung odniósł się w rozmowie z Guardianem do sugestii dyrektora generalnego Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) Tedrosa Adhanoma Ghebreyesusa, który ostrzegł, że zachorowania na wirusa 2019-nCoV wykryte poza Chinami mogą być tylko “wierzchołkiem góry lodowej”.

Według prof. Leunga podstawowe znaczenie ma ustalenie wielkości i kształtu tej „góry lodowej”. Zdaniem większości ekspertów każdy zakażony przekaże koronawirusa 2019nCoV średnio 2,5 innym osobom. Oznacza to „współczynnik ataku” na poziomie 60–80 proc.

„Sześćdziesiąt proc. światowej populacji to bardzo dużo” – ocenił epidemiolog w rozmowie z brytyjską gazetą. Przyjmując, że aktualna liczba zamieszkujących Ziemię ludzi wynosi ok. 8 miliardów, zachorowałoby 4,8 do 6,4 miliarda. Nawet jeśli ogólny wskaźnik śmiertelności wynosiłby tylko 1 proc., całkowita liczba ofiar śmiertelnych sięgnęłaby 48 do 64 milionów.

Zdaniem profesora, po pierwsze należy ustalić skalę epidemii, po drugie – sprawdzić, czy zadziałały zastosowane w Chinach drastyczne metody, w tym izolacja i ograniczenie mobilności obywateli objętych epidemią miast. Jeśli tak, może powinny je podjąć również inne kraje. Nie będzie to jednak łatwe. Zamykanie szkół i blokowanie miast nie są rozwiązaniami nadającymi się do długotrwałego stosowania, zaś usunięcie ograniczeń może prowadzić do nawrotu epidemii.

Jeśli okaże się, że podjęte w Chinach działania nie zapobiegają szerzeniu się choroby, trzeba będzie przyjąć do wiadomości, że wirusa nie da się powstrzymać i należy się skoncentrować na łagodzeniu skutków choroby – uważa prof. Leung.

Na razie niezbędne są środki zapobiegawcze. Według Leunga problemem pozostaje okres, w którym ludzie są zakażeni, ale nie wykazują żadnych objawów. Aby upewnić się, że po zakończeniu kwarantanny dana osoba nie przenosi wirusa, najlepiej byłoby testować ją co kilka dni. Jeśli ktokolwiek w obozie kwarantanny lub na przykład na statku wycieczkowym uzyska wynik pozytywny, kwarantanna powinna zostać „zresetowana” do 14 dni dłużej dla wszystkich pozostałych.

Epidemia zapalenia płuc wywoływanego przez nowy rodzaj koronawirusa wybuchła w grudniu w Wuhan w środkowych Chinach. Według oficjalnych danych w Chinach kontynentalnych potwierdzono dotychczas ponad 44 tys. przypadków zakażenia i ponad 1100 zgonów spowodowanych wirusem.

Epidemia rozprzestrzeniła się na ok. 30 krajów na całym świecie, w tym na kilka europejskich, m.in. Niemcy, Francję, Włochy, Finlandię i USA. Poza Chinami kontynentalnymi odnotowano dotąd dwa zgony – na Filipinach i w Hongkongu.

Naukowcy wciąż nie są pewni, czy transmisja wirusa odbywa się za pośrednictwem rozprzestrzenianych podczas kaszlu kropelek czy też cząstek wirusa unoszących się w powietrzu. Trudno dokonać tak szczegółowych badań w czasie epidemii, a w spokojniejszym czasie trudno o odpowiednią liczbę zakażonych. (PAP)

idzpodprad.pl:

Koronawirus zbiera coraz większe śmiertelne żniwo, jednak wydaje się, że polskie władze nie przejęły się wystarczająco zagrożeniem epidemią. Podczas gdy Stany Zjednoczone nie wpuszczają żadnej osoby, która w ciągu dwóch tygodni była w Chinach, Polskę odwiedzają chińskie delegacje, a ewakuowani Polacy nie są badani po przyjeździe do kraju.

Prawdziwa liczba ofiar wirusa większa niż „oficjalna”

Tydzień temu dziennik Taiwan News podał informacje o tym, że licznik zachorowań i śmierci z powodu epidemii koronawirusa prowadzony przez serwis Tencent – chińską korporacje informatyczną – nagle zmienił się i pokazał o wiele wyższe liczby. Do błędu systemu doszło w sobotę po południu 1 lutego. Licznik na stronie „Epidemic Situation Tracker” pokazał wtedy, że liczba zgonów w wyniku wirusa wynosi 24 589. Było to aż 80 razy więcej ofiar, niż podawały tego dnia oficjalne statystyki rządu. Liczba potwierdzonych zachorowań wyniosła wtedy 154 tysiące, czyli 10 razy więcej niż oficjalne dane. Po chwili strona znów pokazywała oficjalne liczby. Stało się tak trzy razy.

Możliwość fałszowania liczby ofiar wirusa skomentowała red. Hanna Shen:

Guo Wengui w programie u Stephena Bannona twierdził, że dane podane przez Tencent też są nieprawdziwe, że jest dwa razy więcej osób które zmarły, czyli ok. 50 tysięcy. On mówił, że w samym Wuhan codziennie krematoria kremują 1200 ciał i tak jest już od ponad 4 tygodni. To by wskazywało, że zmarło w ciągu ostatnich ponad 4 tygodni ok. 50 tysięcy osób – zaznaczyła red. Shen

Tymczasem w Polsce

W zeszłym tygodniu do szczecińskiego portu przybyły dwa chińskie statki w sumie z ok. 60 marynarzami na pokładzie. Stan zdrowia załogi statku określony był tylko na podstawie deklaracji kapitana jednostki oraz podstawowych dokumentów sanitarnych. Zarząd Morskich Portów Szczecin i Świnoujście zapewnia, że nie obawia się koronawirusa.

„Oczywiście teraz w związku z koronawirusem wdrażane są procedury. Pracownicy też przechodzą takie szkolenie przypominające, jak należy się zachować, żeby uniknąć jakichś zdarzeń, które zagrażałyby życiu” – mówiła Radiu Szczecin Monika Woźniak-Lewandowska z Zarządu Morskich Portów Szczecin i Świnoujście.

W zeszłym tygodniu w Poznaniu odbyły się targi budowlane Budma, w których wzięło udział 1000 firm z ponad 30 krajów z całego świata. Część chińskich firm odwołała swój przyjazd z powodu epidemii, ale ostatecznie do Poznania przyjechali przedstawiciele kilkunastu firm z Chin. Bezpieczeństwo w czasie targów miało być zapewnione przez m.in.: częste odkażanie klamek i poręczy, płyn dezynfekujący w toaletach i specjalny punkt medyczny, gdzie osobie z objawami choroby miałaby zostać udzielona pomoc.

Przed wydarzeniem wiceminister rozwoju Robert Nowicki powiedział: „Patrząc na zjawisko związane z koronawirusem, chcę powiedzieć, że tutaj zarówno pan premier, jak i pan minister zdrowia czynią wszelkie starania, abyśmy byli bezpieczni i jesteśmy bezpieczni”.

Podstawowych procedur nie zastosowano również wobec 100 Polaków ewakuowanych z Chin. Tydzień temu do Gdańska przyleciało 100 polskich pracowników z Chin. W czasie lotu z Hongkongu i po przybyciu do Gdańska ewakuowani mieli wypełnić formularze lokalizacyjne. Na miejscu w Gdańsku przywitali ich pracownicy Granicznego Inspektoratu Sanitarnego. Jednak według pracowników, z którymi rozmawiał „Dziennik Zachodni”, nie zostali oni przebadani.

Zgłaszaliśmy, że przylecieliśmy z Chin. Pracownik Sanepidu nie miał nawet termometru. Na pytanie, czy możemy wrócić do naszych rodzin, powiedziano, że tak. Znajomi są bardzo zdenerwowani. Większość wróciła do swoich rodzin, ale są przestraszeni – powiedział dziennikowi jeden z pracowników.

Rzecznik Lotniska Chopina Piotr Rudzki wyjaśnił procedury bezpieczeństwa w rozmowie z Onet Podróże. Rudzki wytłumaczył, że lecący „bezpośrednio z Chin do Warszawy lub na wybranych rejsach podróżni są zobowiązani są do wypełnienia specjalnego formularza lokalizacyjnego.” Badani są tylko pasażerowie, którzy wykazują objawy choroby.

Jeśli podróżny nie skarży się na stan zdrowia, ani nie ma widocznych objawów chorobowych, takich jak np. gorączka, dreszcze, bóle mięśniowe, katar, kaszel czy duszności, to nie ma powodu, aby został przebadany. (…) Jeśli każdy z nich powiedziałby, że jest zdrowy, nie ma żadnych objawów, ale chce zostać przebadany, musielibyśmy zatrzymać ludzi na pokładzie i ich przebadać. Dlatego wszelkie działania odbywają się w stosunku osób, wobec których zachodzi podejrzenie, że mogą być zarażone(…) – powiedział rzecznik.

Warto przypomnieć, że osoba zainfekowana wirusem może zarażać, zanim jeszcze wystąpią u niej objawy, takie jak gorączka i problemy z oddychaniem. Okres wylęgania się wirusa może trwać nawet 14 dni. Dodatkowo testy na obecność wirusa nie zawsze wychodzą pozytywnie pomimo obecności wirusa.

Lekceważenie dla zagrożenia epidemią okazał również minister Jacek Sasin, który 31 stycznia powiedział, że nie ma potrzeby, aby PLL LOT wstrzymywał loty do Chin. Jednak tego samego dnia polskie linie zawiesiły połączenie z Warszawy do Pekinu do 9 lutego, a następnie przedłużyły ten okres do 29 lutego. Mimo to komunikację na linii Polska–Chiny jeszcze w zeszłym tygodniu utrzymywały linie lotnicze Air China.

Polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych odradza, o ile nie są konieczne, podróże do Chin oraz wszelkie podróże do prowincji Hubei. Jednak wirus z powodu migracji ludności związanej z księżycowym nowym rokiem pod koniec stycznia rozprzestrzenił się po całych Chinach.

Decyzje polskich władz dotyczące bezpieczeństwa w związku z epidemią koronawirusa skomentowała w piątkowym programie Idź Pod Prąd NA ŻYWO korespondentka IPP TV na Tajwanie red. Hanna Shen:

Chińczycy sami u siebie odwołują targi, czyli wiedzą, że takie imprezy są bardzo niebezpieczne. Do kwietnia większość takich imprez jest odwołana. A my mamy imprezę, na którą zapraszamy Chińczyków. Tu, na Tajwanie, codziennie są konferencje władz, które informują, co się dzieje w kwestii koronawirusa. Dzisiaj na konferencji było jasno powiedziane Tajwańczykom: Jeżeli możecie ograniczyć loty samolotami, to tak róbcie. Już nie chodzi tylko o Chiny, ogólnie samoloty i lotniska w tej chwili są bardzo niebezpiecznymi miejscami. (…) Osoby z zagranicy, które w ciągu ostatnich 2 tygodni były w Chinach, także nie są już wpuszczane. (…) I te linie chińskie… nadal latające… Chińczycy, w pewnych miejscach, które jeszcze są otwarte, mogą nawet wpadać na taki pomysł, żeby uciekać tą drogą, a nie wiadomo, czy nie będą w ten sposób roznosić choroby – powiedziała red. Hanna Shen.

Prezydent Duda chwali prezydenta Chin

Prezydent Andrzej Duda w depeszy do Przewodniczącego Chińskiej Republiki Ludowej Xi Jinpinga wyraził uznanie dla prezydenta Chin za „szybką i zdecydowaną reakcję, która (…) uniemożliwiła dalszy niekontrolowany rozwój epidemii i w ten sposób ocaliła wiele istnień ludzkich, zarówno w Chińskiej Republice Ludowej, jak i w innych państwach”.

Jednak informacje o nowym wirusie podobnym do SARS pojawiały się już na początku grudnia zeszłego roku. Jednym z pierwszych, którzy alarmowali o zagrożeniu, był lekarz okulista Li Wenliang z miasta Wuhan, który zmarł w zeszły czwartek w wyniku choroby spowodowanej wirusem. Za ostrzeganie o zagrożeniu spotkały go prześladowania ze strony funkcjonariuszy Biura Bezpieczeństwa Publicznego miasta, którzy zarzucili mu czynienie nieprawdziwych uwag i zakłócanie porządku społecznego.

Chociaż o wirusie wie już cały świat, chińskie władze wciąż prześladują lekarzy. 7 lutego pojawiła się informacja o aresztowaniu pięciu lekarzy w prowincji Yunnan pod zarzutami „rozsiewania fałszywych informacji”.

Cały komentarz red. Hanny Shen i pastora Pawła Chojeckiego w programie Idź Pod Prąd NA ŻYWO można obejrzeć poniżej:

Moim zdaniem on tu już jest, tylko to tekturowe i dziadowskie państwo nie jest w stanie jeszcze wykryć tego chińskiego komunistycznego syfu. Przekonani o swojej wielkości urzędnicy i politycy (kacykowie) z nadania skrajnie socjalistycznego PiS-u nie są w stanie zacząć rozumować trzeźwo. Zapewnienia Morawieckiego i innych pisowskich kacyków, że Polska jest przygotowana wprowadzają ludzi w stan uśpienia, a to może kosztować życie.

Ich postępowanie według reguły opowiadania samych dobrych wiadomości, bo przecież oni rządzą i entuzjazmu wbrew rozumowi, ogłupia Polaków. To może na nas ściągnąć niewyobrażalna katastrofę. Nie ma nic gorszego niż nieświadomość w sytuacji nadchodzącego zagrożenia. Sama choroba to połowa problemu. Epidemia, która może nagle wybuchnąć w sposób niekontrolowany, może wywołać panikę społeczną. Ta zaś może doprowadzić do przeróżnych zjawisk, które już są obserwowane w innych miejscach na świecie. Szturm na sklepy, opustoszałe ulice miast, zatrzymanie normalnego funkcjonowania gospodarki. Polacy nie są przygotowani do funkcjonowania w stanie społecznego kryzysu.

Jestem zwolennikiem raczej czarnego widzenia niż wbrew rozumowi przekonywania, że jest cudownie, a będzie jeszcze piękniej, bo tak mówią rządowi ważniacy. Ja tym ludziom nie wierzę, moim zdaniem tylko człowiek pozbawiony rozumie kompletnie wierzy w to co mówią przedstawiciele socjalistycznego rządu.

Jak ratować Polaków, jak sprawić aby wzmogli troskę o siebie? Mogę tylko pisać o tym co sobie myślę. Głupota i beztroska Polaków czasami poraża swym rozmiarem. Obawiam się, że tym razem też tak będzie.

Musimy cierpliwie czekać, ale ja postanowiłem już dzisiaj świat wokoło traktować tak jakby był już zakażony, a co najmniej mógł być. Taka ostrożność nic mnie nie kosztuje, ale może pomóc.

Taką mam myśl na dzisiejszy wieczór.

Polecam vlog pani Hanny Shen, jest tam sporo o chińskim syfie: