Konserwatyści z Oregonu chcą do “Wielkiego Idaho”, bo socjaliści z Oregonu naruszają ich prawo do broni

2020-02-18 20:26 (PAP) USA/ Konserwatyści z Oregonu chcą do “Wielkiego Idaho”

Grupa konserwatystów z rządzonego przez Demokratów Oregonu chce zmian granic, aby dwa hrabstwa z tego stanu przenieść do sąsiedniego Idaho, gdzie władze sprawują Republikanie. W ten sposób miałoby powstać “Wielkie Idaho”.

Grupa otrzymała wstępną zgodę z obu hrabstw, Josephine i Douglas – informuje portal Fox News. Celem konserwatystów jest teraz zebranie odpowiedniej liczby podpisów, by w tej sprawie głosować w listopadowym referendum.

Wiejskie hrabstwa są coraz bardziej oburzone prawami władz Oregonu, które zagrażają naszym źródłom utrzymania, przemysłowi, portfelom, prawu do broni i wartościom. Próbowaliśmy ich przegłosować, ale (mieszkańcy) wiejskich terenów w Oregonie nie są tak liczni i nasze głosy zostały zignorowane. To nasza ostatnia deska ratunku – mówi Mike McCarter, jeden z przywódców grupy.

Partia Demokratyczna ma obecnie w Oregonie większość w stanowym parlamencie. Z jej szeregów wywodzi się także gubernator tego stanu na północnym-zachodzie USA.

Zmiana stanowych granic wymagałaby zgody ze strony Kongresu USA oraz władz parlamentów Idaho oraz Oregonu.

Nie jest to pierwsza propozycja zmiany granic na zachodzie USA. W 1941 roku mieszkańcy południowego Oregonu wraz ze swoimi sąsiadami z północy Kalifornii chcieli utworzyć stan Jefferson. Tym razem konserwatyści z Idaho proponują, by część Kalifornii przyłączyła się do “Wielkiego Idaho”.(PAP)

Podziwiam ludzi, którzy poważnie traktują swoje prawa podstawowe i w razie ich naruszenia gotowi są do daleko idących przedsięwzięć. Podziwiam ludzi, którzy chcą praktycznie korzystać ze swoich praw naturalnych, a w szczególności prawa do posiadania i noszenia broni.

Taka postawa w Polsce jest niezwykle żadko spotykana. My nauczeni jesteśmy patrzenia na świat fikcji i wierzenie, że to świat rzeczywisty. My jesteśmy nauczeni, że prawo to się pisze na kartce, a w praktyce to już nie koniecznie jest to prawo. Można przykładów wymienić bez liku.

Pierwszy z brzegu przykład, o którym myślałem ostatnio. Nie będzie to przykład prawa do broni, bo Polacy nie mają tego prawa “nadanego” im w konstytucji przez “dobrych” polityków. Jest w konstytucji zapisane na kartce “prawo do sądu”. Przepis konstytucji brzmi tak:

Art.  45.1.  Każdy ma prawo do sprawiedliwego i jawnego rozpatrzenia sprawy bez nieuzasadnionej zwłoki przez właściwy, niezależny, bezstronny i niezawisły sąd.

Brzmi całkiem stanowczo, prawda? Poza tym, że przepis jest stanowczy, to każdy doskonale wie, że funkcja tzw. wymiaru sprawiedliwości to podstawowa funkcja państwa. Sąd jest niezbędny do tego aby cywilizacja istniała, a więc prawo do sądu jest fundamentem istnienia państwa. To pięknie brzmiące prawo jest ograniczone w sposób bardzo mocny zawartością kieszeni, bo… bo istnieje cała ustawa regulująca opłaty za  skierowanie sprawy do sądu i są to opłaty całkiem poważne. Ustawa ma 151 artykułów – to gąszcz przepisów, tym samym niezliczoną ilość regulacji, ale uznajmy, że przepis najważniejszy z ustawy jest taki:

Art.  13.1.  W sprawach o prawa majątkowe pobiera się od pisma opłatę stałą ustaloną według wartości przedmiotu sporu lub wartości przedmiotu zaskarżenia wynoszącej:

1) do 500 złotych – w kwocie 30 złotych;

2) ponad 500 złotych do 1500 złotych – w kwocie 100 złotych;

3) ponad 1500 złotych do 4000 złotych – w kwocie 200 złotych;

4) ponad 4000 złotych do 7500 złotych – w kwocie 400 złotych;

5) ponad 7500 złotych do 10 000 złotych – w kwocie 500 złotych;

6) ponad 10 000 złotych do 15 000 złotych – w kwocie 750 złotych;

7) ponad 15 000 złotych do 20 000 złotych – w kwocie 1000 złotych.

2.  W sprawach o prawa majątkowe przy wartości przedmiotu sporu lub wartości przedmiotu zaskarżenia ponad 20 000 złotych pobiera się od pisma opłatę stosunkową wynoszącą 5% tej wartości, nie więcej jednak niż 200 000 złotych.

Innymi słowy “prawo do sądu” jest napisane ładnie w konstytucji, ale trzeba za to prawo bardzo słono płacić. Płacenie za prawo oznacza, że to nie jest prawo, bo jak płacić za to do czego mam uprawnienie, co mi się należy z racji obywatelstwa czy człowieczeństwa. Okazuje się w praktyce, że “prawo do sądu” wcale nie jest prawem, a usługą za którą trzeba zapłacić i to naprawdę drogą, a do tego często kiepskiej jakości. Jest to prawo, które należy pisać “prawo do sądu” absolutnie nie można pisać bez cudzysłowia.

Oczywiście są intelektualni figlarze, którzy przekonują, że opłaty sądowe wcale nie o ograniczają “prawa do sądu”, bo jak kogoś nie stać, to może złożyć wniosek o zwolnienie z opłaty. Oni nam mówią, że jak nie mamy pieniędzy to musimy poprosić o łaskę zwolnienia z opłaty. Czyli prawo tak naprawdę zależy od urzędnika.

Tak wygląda prawo w Polsce, Polakom to niespecjalnie przeszkadza. W USA zaś jak jakaś władza nie respektuje naturalnych praw Amerykanów, to Amerykanie gotowi są przepisać się do innego państwa. Stany to państwa – state Amerykanie o stanach mówią, chociaż to wciąż jedna wciąż przyjazna Ameryka.

Nie da się przenieść Polski w inne miejsce na mapie, ale da się wymienić złych socjalistycznych polityków, którzy opanowali tzw. rząd. Trzeba zmienić nasz state przez zmianę w Polsce rządzących i polskich praw. W to ciągle wierzę, że to jest możliwe.

Stan Idaho gwarantuje przestrzegającym prawa obywatelom prawo noszenia broni w celu samoobrony, bez pytania o zgodę rządu