Prawo do posiadania broni oczami prof. Guya Sormana w książce “Made in USA”
- Autor: Andrzej Turczyn
- 11 maja 2020
- Brak komentarzy
Poniżej fragment wydanej w 2004 roku książki prof. Guya Sormana “Made in USA”, dotyczący wynikających z Drugiej Poprawki swobód obywatelskich w zakresie posiadania i noszenia broni.
Michael Moore kontra Charlton Heston.
Film “Zabawy z bronią” humorysty Michaela Moore’a (otrzymał później Złotą Palmę na festiwalu w Cannes za Farenheit 9/11, satyrę na George’a Busha) jest wysoko ceniony przez hollywoodzką lewicę, został nagrodzony politycznie poprawnym Oscarem w 2003 roku i odniósł większy sukces w Europie niż w Stanach Zjednoczonych. Moore wytoczył w nim ciężkie oskarżenie białej, reakcyjnej Ameryce, której uosobieniem jest aktor Charlton Heston. Podczas realizacji filmu Heston był przewodniczącym jednej z najpotężniejszych konserwatywnych amerykańskich organizacji – National Rifle Association. NRA walczy o zachowanie Drugiej Poprawki do Konstytucji, zezwalającej obywatelom na posiadanie broni.
Druga Poprawka to historyczne dziedzictwo walk niepodległościowych milicji z regularną armią brytyjską. A skoro w Stanach Zjednoczonych notuje się co roku około siedmiu tysięcy zabójstw, liberałowie wyciągają z tego następujący wniosek: gdyby broń nie była ogólnodostępna, zabójstw byłoby mniej. Konserwatyści uważają natomiast, że wtedy byłoby ich jeszcze więcej i że posiadanie broni sprzyja bezpieczeństwu narodu. W USA jest to popularny punkt widzenia, i Charlton Heston przepytywany przez Moore’a potwierdza go na ekranie. Lecz tak w filmie, jak w swoich książkach Moore oskarża NRA i Charltona Hestona, kultowego aktora konserwatystów, o to, że są pośrednio odpowiedzialni za strzelaniny w szkołach, a w szczególności za strzelaninę w Columbine w stanie Kolorado w 1999 roku, w której zginęło dziesięcioro uczniów. Jak rozstrzygnąć spór pomiędzy Michaelem Moorem i Charltonem Hestonem? Michael Moore twierdził, że jego film jest wyważonym reportażem, nie przeprowadził on jednak dochodzenia w jedynym mieście w Stanach Zjednoczonych, gdzie posiadanie broni jest nie tylko dozwolone, ale obowiązkowe: Kennesaw w stanie Georgia. Jest to w pewnej mierze miasto-próbnik, tester dla tez Moore’a i Hestona. Wynika z tego, że konflikt na tle posiadania broni jest częścią wojny dwóch kultur, lecz nie ma konkretnych związków ze zbrodnią. Pomniki i cmentarze przy drodze z Atlanty do Kennesaw świadczą o tym, jak gwałtowna była wojna secesyjna, sprzedawcy bibelotów proponują pamiątki z napisanej na nowo historii. Tu w 1864 roku konfederaci odnieśli jedno z nielicznych zwycięstw nad Północą. Po kapitulacji generała Lee, generał Grant uwolnił armię Południa lecz jej nie rozbroił. Południowcy wyciągnęli z tego wniosek, że w rzeczywistości nie przegrali. Dzisiaj nadal są uzbrojeni. Od wyjazdu z Atlanty do Kennesaw, na przestrzeni dwudziestu kilometrów, naliczyłem pięciu rusznikarzy. Amerykanie lubią broń, na Południu i na Zachodzie trochę bardziej niż na Północy ale wszyscy ją mają: takie jest ich prawo. Druga Poprawka została zredagowana w 1789 roku w stylu wystarczająco eliptycznym, by współcześnie wzniecać kłótnie: czy można posiadać dowolną broń i w każdych warunkach? Kto może regulować jej zakup, posiadanie i użycie: władze federalne, lokalne, czy też nikt? Ten spór rozstrzygnięto w Kennesaw w 1982 roku, kiedy to rada miejska zarządziła, że każda rodzina musi posiadać przynajmniej jedną sztukę broni z odpowiednią amunicją i musi umieć się nią posługiwać. Z tego obowiązku zwolnieni są chorzy psychicznie, skazani kryminaliści i osoby odmawiające służby wojskowej ze względu na przekonania (w 1982 roku zgłosiła się jedna, i od tej pory już nikt). W dwadzieścia dwa lata później Kennesaw pozostaje jedynym miastem w Stanach Zjednoczonych, gdzie posiadanie broni jest obowiązkowe. Jaki jest bilans tej inicjatywy? Całkowicie pozytywny, stwierdza bez cienia wahania i bez najmniejszych wątpliwości szef policji, Timothy Callaghan. W 1982 roku Kennesaw było małym, spokojnym miastem, liczącym pięć tysięcy mieszkańców, w większości białych. Wszyscy się znali, spotykali się w dwóch kościołach baptystów i dwóch kawiarniach przy Main Street naprzeciwko cmentarza konfederatów. Ale rozwój pobliskiej Atlanty stanowił zagrożenie. Ekonomiczny sukces stolicy Południa przyciągał nową populację, niekoniecznie tradycjonalistyczną, nie należącą do kościoła baptystów, ani nawet białą. Radzie miejskiej w Kennesaw nie spieszno było do najazdu Latynosów, Murzynów czy nawet ludzi z Północy. Obowiązek posiadania broni palnej był sposobem na zademonstrowanie swojej tożsamości, na zniechęcenie nowo przybyłych do przestępczości. Ta proklamacja niepodległości nie mogła powstrzymać rozwoju miasta. Atlanta pociągnęła za sobą Kennesaw, w ciągu dwudziestu lat liczba mieszkańców wzrosła do dwudziestu tysięcy. Czy reputacja miasta zniechęciła niechcianych osadników? „Demografia nadal jest dla nas przychylna”, wyjaśnia Timothy Callaghan, ważąc każde słowo. Mówiąc wprost, nie za wielu Murzynów, żadnych Latynosów, niezbyt dużo białej biedoty. Przestępczość? Od 1982 roku wciąż maleje: proporcjonalnie do liczby mieszkańców, ilość włamań w ciągu dwudziestu lat zmniejszyła się o połowę. Dokonano ich najczęściej na budowach. Poza tym w kraju, gdzie każdy ma półciężarówkę, nie da się skontrolować włóczęgów, przyznaje Timothy Callaghan. Ale poważnych przestępstw w Kennesaw nie ma wcale. Chociaż nie! Przecież był ten mąż, który zabił swoją żonę, ale, dodaje szeryf, byli w separacji, a on wydawał się trochę dziwny. Jednak w porównaniu z sąsiednimi miastami liczba włamań i ciężkich przestępstw jest w Kennesaw najniższa w całej aglomeracji Atlanty. Czyżby dzięki obowiązkowemu posiadaniu broni? Callaghan nie udziela jednoznacznej odpowiedzi. Nie wie, czy każda rodzina w Kennesaw respektuje rozporządzenie rady miejskiej. Starsi mieszkańcy na pewno, ale wśród nowo przybyłych dużą rolę odgrywa przypadek. Miejscowa policja nie ma ani prawa, ani środków, żeby sprawdzić, czy każdy posiada broń palną i amunicję i liczy w tej sprawie na swego rodzaju lokalny konsensus społeczny. „Jak to, powiedzą Johnsowie, od zawsze mieszkający w Kennesaw, do Smithów, świeżo przybyłych z Nowego Jorku, nie macie ani rewolweru, ani karabinu?”. Smithowie pospieszą do rusznikarza z Main Street, choćby po to, żeby utrzymywać dobrosąsiedzkie stosunki z tymi gościnnymi Południowcami. Następnie, przyznaje Callaghan, nie istnieje żaden sposób, który pozwoliłby udowodnić, że broń wpływa na zmniejszenie przestępczości: należałoby przepytać potencjalnych włamywaczy, co jest niemożliwe. I w końcu efektów rozporządzenia nie można oddzielać od klimatu ogólnego bezpieczeństwa jaki tu panuje. Lokalna policja patroluje dniem i nocą, odpowiada na każde wezwanie maksymalnie w ciągu pięciu minut. Czy Timothy Callaghan widział film Michaela Moore’a? Tak, ale przeciwstawia mu mantrę zwolenników broni: zakaz posiadania broni palnej byłby sprzeczny z Konstytucją, a kryminalistom w najmniejszym stopniu nie przeszkodziłby w jej posiadaniu. Michael Moore ma na korzyść zakazu argument z pozoru przekonujący: w Kanadzie, gdzie broni palnej jest więcej niż w USA, używa się jej tylko na polowaniach. Wyciąga z tego wniosek, że w amerykańskim społeczeństwie istnieje tradycja osobistego załatwiania porachunków, dziedzictwo westernu i wojny domowej. Czy jedynym sposobem na ochronę Amerykanów przed nimi samymi nie byłby więc zakaz posiadania broni palnej? A czy w Kennesaw kiedykolwiek wydarzył się jakiś incydent, który przerodził się w coś gorszego z racji samej dostępności broni palnej? Callaghan sie waha. Wzywa policjanta służącego tu od dwudziestu lat, a ten udziela odpowiedzi za niego. Nie, nigdy nie zanotowano żadnego incydentu, ani w trakcie ćwiczeń, ani podczas czyszczenia broni. Doświadczenie z Kennesaw przeczy intuicji Michaela Moore’a. Czy Moore przemierzający ze swoją kampanią całe Stany Zjednoczone zawitał do Kennesaw? Nigdy. Ale zwolennicy broni palnej czy to Charlton Heston, czy jakiś inny przedstawiciel National Rifle Association również nigdy się w Kennesaw nie pokazali. Narodowa debata na temat broni wygląda tak, jakby zwolennicy i przeciwnicy nie interesowali się doświadczeniem z Kennesaw, bo są one zbyt realne. W rzeczywistości spór stanowi tylko pretekst do walki pomiędzy dwiema Amerykami, bez związku z przestępstwami, jakie są naprawdę popełniane. W przeciwieństwie do tego, co sugerują liberalni zwolennicy ograniczonego dostępu do broni, do większości zabójstw nie dochodzi wcale w domowym zaciszu, ale podczas walk pomiędzy gangami handlarzy narkotyków. Oni nigdy nie będą mieli trudności w zdobyciu broni. Handel narkotykami jako główna przyczyna przestępstw? To rzeczywistość, o której ani Michael Moore, ani Charlton Heston nie dyskutują – obaj wolą konfrontować mity. Kto jest jeszcze w stanie uwierzyć, przyglądając się tej wojnie dwóch kultur, że Amerykanie to ludzie pragmatyczni?
Guy Sorman (opracowanie Maciej Rozwadowski)