Nie każda stara amunicja to niewybuch – ciekawe znalezisko w okolicy Tarnobrzegu
- Autor: Andrzej Turczyn
- 31 lipca 2020
- Brak komentarzy
2020-07-30 17:45 (PAP) Podkarpackie/ Od granatu na prywatnej posesji do składu powojennej amunicji w pobliskim lesie
Wykopany podczas prac w przydomowym ogródku granat w Rozalinie (Podkarpackie) doprowadził do odkrycia w pobliskim lesie składu amunicji z okresu II wojny światowej, w tym około 200 granatów. Niewybuchy zostały już zabezpieczone przez saperów.
Jak poinformowała w czwartek na stronie internetowej podkarpacka policja, właściciele prywatnej posesji w Rozalinie powiadomili komisariat o znalezieniu przedmiotu przypominającego granat. Przybyły na miejsce dzielnicowy potwierdził znalezisko i zabezpieczył miejsce. Okazało się, że niewybuch wykopała kobieta na prywatnej posesji, podczas pracy w ogródku.
“Niewybuch leżał na niewielkiej głębokości i stanowił realne zagrożenie. Policjant ustalił, że w pobliskim lesie w Rozalinie, może znajdować się duży skład amunicji powojennej, która może zagrażać życiu i zdrowiu mieszkańców” – poinformowała policja.
W miejscu wskazanym przez jednego z mieszkańców w lesie dzielnicowy znalazł prawie 9 tys. szt. amunicji strzeleckiej, 120 granatów moździerzowych oraz 76 granatów ręcznych. Ustalono, że niewybuchy pochodziły z okresu II wojny światowej.
Do czasu przyjazdu patrolu minerskiego miejsce odnalezienia niewybuchów zabezpieczali policjanci. Obecnie niewybuchy zostały już zabezpieczone przez saperów.
Policja apeluje o ostrożność i przypomina, że odnalezionych niewybuchów nie należy dotykać ani ich przenosić. (PAP)
Umówmy się tak. Gdyby ktoś znalazł takie żelastwo to niech tego nie dotyka. Lepiej niech to zabiorą saperzy, albo niech zostanie w dole gdzie było. Jednak w ramach umowy nie tykania takiego żelastwa posługujmy się prawdą, a histeryczną ściemą jak to jest zrobione w depeszy PAP.
Amunicja karabinowa sama nie strzela nawet jak jest zardzewiała. Granaty moździerzowe zapakowane w skrzyniach, bez zapalników jak tu widać dokładnie na zdjęciach, nie wystrzelą. Trotyl nie wybucha, bo tak się komuś wydaje i tak mówią legendy o niewybuchach.
Nie ma zapalnika nie ma detonacji. Trotyl można spalić będzie się palił żywym ogniem, można trotyl rozpuścić w gorącej wodzie. Koniecznym elementem detonacji trotylu jest zapalnik. Trotylem wypełnione był pewnie są nadal granaty, w tym te do moździerza.
Wiem, że mało kto wie jak wygląda granat uzbrojony w zapalnik. Jednak posługując się rozumem trzeba pamiętać, że amunicja moździerzowa zapakowana w skrzyniach transportowych, jak tu na zdjęciach, nie była uzbrojona w zapalniki. To chyba oczywiste, że żaden rozumny żołnierz nie jest samobójcą i nie transportuje amunicji moździerzowej z zapalnikiem, bo za daleko by jej nie dowiózł.
Zapalniki wkręca się do granatu moździerzowego przed użyciem, a niewybuch to wystrzelony pocisk/granat wypełniony ładunkiem wybuchowym, w którym z jakiegoś powodu zapalnik nie zadziałał i nie zdetonował pocisku. Takie coś to jest śmiertelnie niebezpieczne. Ale granaty w skrzyniach transportowych to muzealne znalezisko, powinny być oddane w ręce eksperta, który by trotyl wytopił, a skorupy oddał do muzeum.
Więc moim zdaniem. Żadnego zagrożenia tu nie było, ale oczywiście lepiej tego nie tykać, bo z tego rodzaju amunicją nie ma zabawy, a pewności, że jednak ktoś zapalnika nie wkręcił z jakiegoś powodu nie mamy. O taką mam wieczorną myśl na histerię jaką w depeszy PAP czytamy. Nie tykać, ale i nie histeryzować.