Z cyklu broń ratuje życie: domownik strzela do uciekających włamywaczy
- Autor: Andrzej Turczyn
- 9 września 2020
- Brak komentarzy
Znalazłem taką historię z Ameryki, która została oceniona jako coś czego nie należy robić. Myślę sobie, że nie do końca się z tym zgadzam. Zaryzykuję twierdzenie, że nawet w Polsce dałoby się bronić obywatela, który strzelił do uciekającego łobuza.
Sprawa z Ameryki wygląda w następujący sposób. Jakiś facet spał sobie na swojej kanapie w domu w miejscowości Yakima w stanie Waszyngton. W pewnym momencie obudzili go dwa zbiry włamujący się do jego domu przez drzwi wejściowe. Nastąpiła konfrontacja z intruzami w domowym korytarzu. Niechybnie padły jakieś przekleństwa i słowa niekulturalne. Włamywacze zaczęli uciekać.
Następnie mieszkaniec domu chwycił swoją strzelbę i próbował powstrzymać podejrzanych przed ucieczką, strzelając w tylną oponę ich ciężarówki. Nie udało mu się ich powstrzymać.
Komentarz na stronie usacarry.com jest taki, że z całą pewnością nie był to przypadek użycia broni palnej do celów obronnych. Autor pisze, że jest pokusą przestrzegających prawa uzbrojonych obywateli, której powinni unikać, jest to, że realna obawa o życie może zamienić się w złość, gdy napastnicy zaczynają uciekać. „Jak śmiesz mnie atakować, włamać się do mojego domu.” „Nie pozwolę aby uszło ci to na sucho”. Gdy obrona przerodzi się w złość, ryzykujemy możliwość zostania agresorem, co może przynieść poważne konsekwencje prawne. Gdy atakujący są w odwrocie, gdy uciekają, już wygrałeś starcie, nie są już dla ciebie zagrożeniem. Odpuść, przyjrzyj się im uważnie i zadzwoń na policję.
Zgadzam się z tym komentarzem i nie zgadzam w całości. Zgadzam się z tym, że istotnie możne powstać sytuacja, że obrońca może stać się agresorem, ale nie zawsze strzał do uciekającego łobuza jest strzałem już zbędnym. Generalnie nie da się ocenić jak to ma wyglądać, każdy przypadek jest inny. Moim zdaniem np. strzał oddany jak w tej sprawie był uzasadniony. To nie był strzał do ludzi, to był strzał w pojazd. To był strzał, który mówił zbirom, nie odwracajcie się, posiadam broń palną. Możliwa była przecież sytuacja, że panowie przestępcy przy bierności domownika, mogli wrócić z czymś poważniejszym, aby wyładować swoje złe emocje.
W Polsce na gruncie przepisu art. 25§2a kk, który stanowi: Nie podlega karze, kto przekracza granice obrony koniecznej, odpierając zamach polegający na wdarciu się do mieszkania, lokalu, domu albo na przylegający do nich ogrodzony teren lub odpierając zamach poprzedzony wdarciem się do tych miejsc, chyba że przekroczenie granic obrony koniecznej było rażące – strzał w opony samochodu uciekającego włamywacza moim zdaniem nie jest rażącym przekroczeniem granic obrony koniecznej. Moim zdaniem nie jest to wcale przekroczenie granic obrony koniecznej.
W Polsce mieliśmy kilka znanych przypadków tego rodzaju zdarzeń, które zostały uznane za uwalniające od odpowiedzialności karnej. Pierwszy przypadek to strzały napadniętego właściciela kantoru w Piszu do uciekających łobuzów. Prokuratura pod naciskiem ministra Ziobro sprawę umorzyła. Druga głośna sprawa to obrona przez prokuratora z Gdańska, który trafił jednego z nieproszonych gości w ramię, jak rozumiem gdy już był odwrócony. Tu też prokuratura uznała, że nie było to rażące przekroczenie granic obrony koniecznej.
Strzelanie do uciekających zbirów jest tematem ciekawym. Można na ten temat dyskutować godzinami. Nie zalecam strzelać nikomu w plecy. Jednak, trzeba ważyć okoliczności i czasem strzał za uciekającym łobuzem jest kontynuacją podjętej obrony. Czasem odwrócenie się łobuza wcale nie oznacza, że ucieka. Bardzo jest złożone życie.