Z cyklu broń ratuje życie: kobieta z bronią w ręku miała możliwość wyproszenia z domu intruza, który grzecznie pani posłuchał

Dość dynamiczna sytuacja, gdy policja ścigała jakiegoś oprycha, który postanowił schronić się w cudzym mieszkaniu. Mężczyzna uciekł przed policjantami do kompleksu mieszkalnego. Tam wszedł do mieszkania w chwili, gdy kobieta właśnie zamykała drzwi. Oprych wszedł do i prosił aby napadnięta kobieta nie dzwoniła na policję i pozwoliła mu się schować. Pani zachowała wyjątkowo zimną krew, powiedziała aby pan przestępca zaczekał w salonie. Sama poszła do sypialni po broń. W domu było dwoje małych dzieci.

Później dziennikarzom pani mówiła, że pierwszą myślą było chwycenie za broń.

Kobieta wróciła do salonu, z pistoletem za plecami. Próbując rozmawiać z mężczyzną, ale przestępca chciał aby dała mu nóż. Wówczas pani próbowała wezwać policję, no bo sytuacja zdawała się wymykać spod kontroli. Mężczyzna stawał się niemiły, zabrał jej telefon.

W tym momencie kobieta wycelowania w niego pistolet i kazała mu wyjść z mieszkania. Napastnik posłuchał tego argumentu. Kobiecie udało się odzyskać telefon i zadzwoniła po policjantów. Funkcjonariusze byli już na miejscu, szukając mężczyzny. Kiedy go znaleźli, doszło do walki, do akcji wkroczył policyjnego pies, który pomógł uspokoić przestępcę.

(źródło abc15.com)

No i elegancki dowód na to, że bez broni na tzw. podorędziu słabo może skończyć się wizyta nieproszonego gościa. Gdyby pani trzymała broń w szafie zamkniętej na certyfikowane zamki, obawiam się, że nie poszłoby jej tak szybko.