Społeczeństwo – granie na “emocjach” wprowadza jedynie przemoc i tyranię

“Namiętność rządzi, a ona nigdy nie rządzi mądrze”

– napisał Benjamin Franklin w 1775 roku. Było to proste  ostrzeżenie na miarę mędrca, tak samo prawdziwe teraz, jak 245 lat temu. Jednak nawet ta fundamentalna prawda jest atakowana w naszym wieku emocji. A wraz z powstaniem “COVID Internment” (frontpagemag.com) i “Mask Empire” (frontpagemag.com), jak pisze Jack Newkirk, powinno być bardziej niż kiedykolwiek jasne, że uleganie emocjom niesie za sobą konsekwencje (americanthinker.com).

Są one widoczne wszędzie wokół nas. Nawet jeśli istnieje film który pokazuje, że policja działała w samoobronie strzelając do czarnego podejrzanego, to i tak dochodzi do zamieszek. Tak jest poprawnie i to wystarczy. Wiadomo, że chiński wirus z Wuhan stanowi mniejsze zagrożenie dla dzieci niż grypa, ale mimo to szkoły są zamknięte. Nie ma dowodów na to, że dana osoba może zmienić płeć tylko siłą własnej woli, ale teraz uznaje się chłopca za dziewczynkę de rigueur, jeśli on się w ten sposób “identyfikuje”.

Oczywiście mogą istnieć różne motywacje dla powyższych zjawisk, takie na przykład jak forsowanie destrukcyjnych idei jako środka do osiągnięcia władzy. Jakkolwiek niemoralny motyw sam w sobie jest często napędzany emocjami (walka o władzę może przecież “wydawać się w porządku”), to są też miliony które przyjmują destrukcyjne idee kierując się wyłącznie emocjami i wbrew zdrowemu rozsądkowi.

Ponieważ jednak skupiając się na konkretnych przejawach emocjonalizmu (jak np. “transgenderyzm”) można łatwo się zagubić, Newkirk przypomina nam, że głębszym problemem jest w istocie deifikacja uczuć jako takich:

Uczucia same w sobie, rozwiedzione z rozumem i wrażliwością na rozważania kontekstowe, podważają nadaną przez Boga godność osoby ludzkiej poprzez przeciwstawianie umysłu prawdzie. Tylko dlatego, że człowiek ma jakieś odczucie nie oznacza z pewnością, że jest ono nieomylne, a właśnie tak zakładają dzisiejsi ‘uczuciowcy’.

To oczywiście prawda, nasze uczucia, z definicji, są zawsze właściwe. Dla nas. To właśnie jest w nich najbardziej atrakcyjne. Ale mogą one też być wynikiem “wypaczonego rozumienia rzeczywistości”, jak mówi Newkirk, albo “przywiązania” do niemoralności, jak mógłby powiedzieć Platon. Jest to częściowo rezultat uniwersalnego ludzkiego doświadczenia: niedoskonałego wychowania w tym niedoskonałym świecie, w którym istnieją tylko niedoskonali rodzice.

Jednak deifikacja emocji jest jeszcze bardziej niebezpieczna, niż sugeruje powyższe. 

“Myślenie krytyczne jest czynnością bezinteresowną, ponieważ zaangażowanie krytycznego myślenia jest rodzajem auto-transcendencji”, pisze Newkirk.

“Myśliciel krytyczny stara się handlować uniwersalnie ludzką walutą”, dodaje. “Co więcej, ponieważ myślenie krytyczne, podobnie jak język w którym występuje, jest zawsze, nieuchronnie międzyludzkie, myśliciel krytyczny stara się zrobić z innych ludzi wspólników w poszukiwaniu prawdy”.

“Z drugiej strony ‘uczuciowcy’ nie mogą wyjść poza siebie”, kontynuuje Newkirk. “Daleko praktycznie od samego początku stają się zabójcami rozmów; uniemożliwiają intelektualne stosunki z innymi ludźmi.”

Niektórzy z was mogą teraz z zadumą kiwać głową, myśląc o pewnej ideologicznie zdefiniowanej grupie, której członkowie, parafrazując Jonathana Swifta, nie mogą być przypisywani do jakiejś idei ponieważ nigdy się w nią nie zgłębiali (quoteinvestigator.com). I o to chodzi: Relatywiści często twierdzili, że “absolutyzm” prowadzi do przemocy, ponieważ ma w sobie nieelastyczność.

Rzeczywistość jest dokładnie odwrotna.

To tylko cel, który może nas zjednoczyć.  

Prawda (absolutna z definicji) jest uniwersalna. Każdy, czy to w Bhutanie, czy w Belgii, we Francji czy na Fidżi, może dostrzec zasady takie jak to, że morderstwo, kradzież i gwałt są złe. Ale zbiór uczuć jest unikalny dla danej osoby. Ja nie mogę doświadczyć twoich uczuć, a ty nie możesz doświadczyć moich – nie jesteś w stanie wczuć się we mnie.

To przywodzi na myśl rozmowę społeczną, którą odbyłem lata temu ze znajomą i jej synem, a która zakończyła się powiedzeniem: “Tak właśnie to czujemy, a ty nie zmienisz naszego zdania”. Nasze rozstanie było polubowne, a potem poszliśmy beztrosko każdy w swoją stronę.

Jednak ważniejszą kwestią jest to, że sprawy o których rozmawialiśmy – od aborcji, przez seksualność, policję, aż po prawa obywatelskie – muszą zostać rozstrzygnięte w społeczeństwie poprzez stworzenie odpowiednich praw i kodeksów społecznych. Nieporozumienia muszą zostać zażegnane. Ale jak można to osiągnąć na drodze pokojowej?

Należy wtedy przyjąć pewnego “mediatora”, pewien cel – Prawdę. Ty i ja możemy się nie zgadzać; nasze uczucia mogą się różnić. Jeśli jednak jesteśmy gotowi wspólnie szukać i poddawać się Prawdzie, możemy znaleźć wspólną płaszczyznę porozumienia. Nasze intelektualne dochodzenie może ujawnić, że jeden z nas jest w błędzie lub że obaj jesteśmy w błędzie.

Poddając się prawdzie i rozumowi, jeden z nas lub oboje zmienimy wtedy swoje stanowisko tak, że w końcu osiągniemy jedno porozumienie. Oczywiście czyniąc tak można nie czuć się całkowicie dobrze, ponieważ “serce powoli uczy się tego, co szybki umysł odbiera na każdym kroku”, jak ujęła to poetka Edna St. Vincent Millay. Ale przynajmniej będziemy wiedzieć, że postanowienie jest słuszne i obiektywne.

Co się jednak dzieje, jeśli jedno lub oboje nie będziemy szukać i poddawać się Prawdzie? Jeśli każdy z nas uparcie trzyma się własnych subiektywnych uczuć? Wówczas stajemy się jak idący na północ i południe Zax dr Seussa (youtube.com), odmawiając zejścia z bezpiecznych ścieżek naszych, podążających kursami kolizyjnymi, emocji . Jedyne co możemy zrobić to zaopatrzyć się w twarde tyłki. Bo jeśli ludzie nie mogą się dogadać, to “siłę argumentów” zastępują “argumenty siły”.

Oczywiście, ludzie nie będą szukać i poddawać się Prawdzie, jeśli wpierw w nią nie uwierzą. To dlatego dominujący w naszym wieku relatywizm jest tak destruktywny i dlatego tyle się o nim pisze. Dlaczego miałbym oswajać moje instynkty, moje uczucia, skoro nie ma nic ponad nimi co by dyktowało, że są złe?

Jeśli nie ma wartości obiektywnej która może być testem tego co subiektywne – to wszystko co subiektywne będzie tworzyło logiczną całość.

To jest właśnie aktualny problem – filozoficzna zgnilizna leżąca u podstaw dręczącej społeczeństwo irracjonalności. Naród ludzi pełnych emocji, upartych, ślepych na prawdę i czczących własne kłamstwa nie może żyć w spokoju.

Jest coraz gorzej, ponieważ atak na obiektywizm nasila się. Lata temu logika była już odrzucana jako “biała, męska i liniowa”, a teraz niektórzy “obiektywizm” nazywają białym standardem. Nawet matematyka znajduje się pod ostrzałem, z niedawnym twierdzeniem, à la “Rok 1984”, że 2+2 może być równe 5 (breitbart.com).

Nie jest więc zaskoczeniem, że wielu ludzi jest dziś nierozumnych. Rozumność nie jest odpowiedzią samą w sobie, lecz jedynie metodą za pomocą której można znaleźć odpowiedzi. Ale jeśli nie ma nic obiektywnego, nie ma Prawdy, to nie ma też odpowiedzi które można by znaleźć – a więc nie ma powodu aby być rozumnym.

Aby zdać sobie sprawę dokąd to prowadzi należy tylko pamiętać, że rezygnacja z rozumu wiedzie do nierozsądku – a ludzie nierozumni o wiele chętniej walczą niż dyskutują.

Selwyn Duke (thenewamerican.com tłumaczenie Maciej Rozwadowski)

Trudny tekst ale moim zdaniem ważny. Amerykanie jednak rozumni są, no i mieli filozofów wolności. Tylko kto to będzie czytał… się zastanawiam. Niestety takie teksty są nie dla wszystkich ciekawe. Lud nie przebrnie przez dwa pierwsze akapity. Może jakąś nadzieją jest to, że najważniejszy jest pierwszy.

To jest tekst na czasie. O jak bardzo! Może w warunkach polskich powinien być nieco inaczej napisany, no ale nikt nie wpadł na taki pomysł i trzeba było tłumaczyć to co mają nam do powiedzenia Amerykanie.

Gdyby każdy kto czytuje bloga trybun.org.pl regularnie wspierał Fundację Trybun.org.pl, dużo więcej dałoby się zrobić