W nocy z niedzieli na poniedziałek (z 2 na 3 maja) minie setna rocznica wybuchu III powstania śląskiego

2021-05-01 09:43 (PAP) W nocy z niedzieli na poniedziałek minie setna rocznica wybuchu III powstania śląskiego (dokumentacja) (korekta)

Nocą z 2 na 3 maja 1921 roku wybuchło III powstanie śląskie, które po dwóch wcześniejszych zrywach zbrojnych z lat 1919 i 1920 ostatecznie przesądziło o korzystniejszym dla Polski podziale Górnego Śląska po I wojnie światowej.

Jak zaznacza dr Mirosław Węcki, historyk z Uniwersytetu Śląskiego i Oddziałowego Biura Badań Historycznych IPN w Katowicach, decyzja o rozpoczęciu powstania nie była oczywista – obawiano się, że na Zachodzie odebrane zostanie ono jako złamanie postanowień międzynarodowych, co w skrajnie niekorzystnym przypadku mogło oznaczać izolację Rzeczypospolitej i jej otwartą wojnę z Niemcami.

Rozpoczęcie powstania poprzedził plebiscyt, który odbył się 20 marca 1921 r. W głosowaniu dopuszczono udział osób, które wcześniej wyemigrowały ze Śląska. W tym celu z Niemiec przyjechało 182 tys. emigrantów, z Polski – 10 tys. Ostatecznie w plebiscycie wzięło udział ok. 97 proc. uprawnionych osób, z czego ok. 19 proc. stanowili wcześniejsi emigranci. Za przynależnością do Polski głosowała mniejszość – 40,3 proc. głosujących.

Jak przypomina dr Węcki, wiosną 1921 r. dla Wojciecha Korfantego i innych przedstawicieli polskiego obozu stało się jasne, że aliancka decyzja o podziale Górnego Śląska może być niekorzystna dla Polski. W tej sytuacji nawet zasadniczo niechętny powstaniu Korfanty zdecydował się na przeprowadzenie „zbrojnej demonstracji”, która miałaby pokazać aliantom zdecydowaną wolę Górnoślązaków przyłączenia ich małej ojczyzny do Polski – dodał historyk.

Wojskowe plany powstania były przygotowywane co najmniej od marca 1921 r. Choć Polska Organizacja Wojskowa Górnego Śląska została oficjalnie rozwiązana po zakończeniu II powstania śląskiego (1920), jej struktury były w konspiracji dalej rozbudowywane, najpierw pod nazwą Centrali Wychowania Fizycznego, później Dowództwa Obrony Plebiscytu przy Polskim Komisariacie Plebiscytowym. Wiosną 1921 r. stanowiły one już poważną siłę, m.in. dzięki ścisłemu, choć tajnemu, wsparciu wywiadu Wojska Polskiego dostarczającego kadrę oficerską, broń i inne wyposażenie oraz organizującego szkolenia.

„Kwestia podjęcia ostatecznej decyzji o rozpoczęciu powstania nie była jednak oczywista. Zarówno Korfanty, jak i przedstawiciele rządu Rzeczypospolitej, zdawali sobie sprawę z ryzyka, które niosła ze sobą kolejna insurekcja. Aktualna była bowiem obawa, że powstanie zostanie na Zachodzie odebrane jako złamanie postanowień międzynarodowych, co w skrajnie niekorzystnym przypadku mogło oznaczać izolację Rzeczypospolitej i jej otwartą wojnę z Niemcami. Nie tylko Korfanty nie wierzył w możliwość sukcesu takiej konfrontacji militarnej, stąd koncepcja +zbrojnej demonstracji+, a nie siłowego przyłączenia spornych obszarów do Polski” – wyjaśnił dr Węcki.

Decydujące w całym procesie było pozyskanie wsparcia Francji. 28 kwietnia 1921 r. odbyło się w Czarnym Lesie tajne spotkanie z udziałem Korfantego, Daniela Kęszyckiego – dyplomatycznego przedstawiciela RP przy Międzysojuszniczej Komisji w Opolu oraz gen. Henri Le Ronda – przewodniczącego Międzysojuszniczej Komisji Rządzącej i Plebiscytowej na Górnym Śląsku. Najprawdopodobniej Korfanty poinformował wtedy francuskiego generała o planowanym powstaniu.

„Jedno jest pewne, już w czasie powstania oddziały francuskie, stanowiące większość alianckiego kontyngentu wojskowego stacjonującego na Górnym Śląsku, przyjęły postawę co najmniej życzliwie neutralną wobec rozwijającego się ruchu powstańczego, a Paryż zapewnił stronie polskiej ważne wsparcie polityczne na arenie międzynarodowej” – przypomniał historyk.

Decyzję o wybuchu powstania przyspieszyła zapowiedź ogłoszenia 3 maja przez Międzysojuszniczą Komisję decyzji dotyczącej Górnego Śląska. Trudno przypuszczać, aby odbyło się to bez aprobaty polskiego rządu, choć w momencie wybuchu powstania premier Wincenty Witos oficjalnie ogłosił neutralność Rzeczypospolitej i samowolność działań Korfantego – wskazał Węcki. Jak dodał, niezależnie od rzeczywistych wątpliwości związanych z całym przedsięwzięciem, należy to uznać za element polskiej gry dyplomatyczno-propagandowej. 30 kwietnia odbyło się zebranie polskich przywódców politycznych i wojskowych na Górnym Śląsku, podczas którego wydano ostateczne rozkazy.

Wybuch powstania poprzedził proklamowany przez Korfantego strajk generalny, który rozpoczął się 1 maja 1921 roku. Działania bojowe wojsk powstańczych zostały zainicjowane przez akcję „Mosty” – operację dywersyjną przeprowadzoną przez tzw. Grupę Destrukcyjną Konrada Wawelberga (od dowódcy kpt. Tadeusza Puszczyńskiego pseud. „Wawelberg”). Jej zadaniem było odcięcie obszaru nadchodzących walk od niemieckich posiłków z głębi Rzeszy. Nocą z 2 na 3 maja 1921 polskie grupy dywersyjne przystąpiły do niszczenia arterii komunikacyjnych, zwłaszcza mostów na Odrze, po których przebiegały linie kolejowe. Równolegle trwała zbiórka oddziałów powstańczych. Po wybuchu powstania Korfanty przestał pełnić funkcję przewodniczącego Polskiego Komisariatu Plebiscytowego, jako dyktator stanął na czele władz cywilnych powstania noszących nazwę Naczelna Władza na Górnym Śląsku.

Siły powstańcze zostały podzielone na trzy związki operacyjne – Grupy „Północ”, „Wschód” i „Południe”. Siły polskie liczyły w początkowym okresie powstania około 40 tys. ludzi, później jednak rozrosły się do około 60 tys. Oprócz rdzennych Górnoślązaków, w oddziałach powstańczych znalazło się około 9 tys. ochotników spoza Śląska, często byli to oficerowie i żołnierze Wojska Polskiego. Trzon sił powstańczych tworzyła piechota wpierana przez artylerię, kawalerię oraz samochody i pociągi pancerne. Znaczną część uzbrojenia, w tym sprzęt artyleryjski i część pociągów pancernych dostarczono z Polski. Z kolei samochody pancerne i część składów kolejowych przygotowywano do działań już w trakcie walk powstańczych w górnośląskich zakładach przemysłowych.

Regularne działania bojowe III powstania śląskiego rozpoczęły się 3 maja 1921 r. o 3 w nocy. Powstańcy, którym udało się zaskoczyć Niemców, do 4 maja opanowali większość górnośląskiego okręgu przemysłowego. 3 maja powstańcy zajęli m.in. Bytom i Królewską Hutę (dzisiejszy Chorzów), a w nocy 3/4 maja Katowice. 4 maja udało się zająć Zabrze, o które walki toczyły się już poprzedniego dnia.

O ile Francuzi przyjęli postawę przychylną wobec strony polskiej, to inne było zachowanie Włochów, którzy niejednokrotnie próbowali powstrzymać powstańcze natarcia. Do szczególnie krwawego, zwycięskiego dla powstańców starcia z żołnierzami włoskimi, doszło 3 maja w Rybniku. Zasadniczo strona polska musiała się jednak ograniczyć do blokowania większych ośrodków miejskich – przypomniał dr Węcki.

8 maja powstańcy zajęli Górę św. Anny. Od 6 do 10 maja miała miejsce największa polska operacja ofensywna podczas III powstania śląskiego. Jej celem było opanowanie rejonu Kędzierzyna z jego strategicznym węzłem kolejowym. Oddziały niemieckie stawiły tam zacięty opór, ostatecznie zmagania te zakończyły się jednak sukcesem strony polskiej. Do 10 maja opanowano Kędzierzyn oraz wyparto Niemców za Odrę.

Po osiągnięciu największych sukcesów Korfanty zaczął, zgodnie z koncepcją „demonstracji zbrojnej”, dążyć do zakończenia powstania. Nawiązał z aliantami rozmowy w sprawie zawieszenia broni. Negocjacje doprowadziły do podpisania rozejmu 9 maja 1921 roku. Wobec protestów rządu niemieckiego nie wszedł on jednak w życie, przyniósł natomiast pewne rozprężenie w szeregach powstańczych i zahamowanie dalszej ofensywy. Powstańcy przystąpili do umacniania się na zajętych pozycjach, a wielu z nich wróciło do domów sądząc, że powstanie się zakończyło. Z kolei strona niemiecka nie była jeszcze gotowa do podjęcia kontruderzenia. W związku z tym linia frontu uległa na pewien czas stabilizacji. Walki jednak całkowicie nie wygasły. Do większych starć doszło m.in. pod Olesnem, Chudobą, Gorzowem Śląskim, Zakrzowem Turawskim, Zębowicami i Gogolinem.

Tymczasem Niemcy przygotowywali się do kontrofensywy. 20 maja roku dowództwo przejął gen. Karl Hoefer, który zreorganizował siły niemieckie w dwie grupy operacyjne: Grupę Północ i Grupę Południe. Następnego dnia Niemcy przystąpili do akcji w rejonie Góry św. Anny. Ofensywa ruszyła rankiem z przyczółka pod Gogolinem. Niemcy zajęli Górę św. Anny w południe 21 maja, co oznaczało przełamanie powstańczej linii obrony i poważne zagrożenie dla całości frontu. Polskie kontrataki nie przyniosły sukcesów. W następnych dniach toczyły się krwawe walki. Pomimo licznych prób, powstańcom nie udało się odzyskać Góry św. Anny, która do końca powstania pozostała w rękach niemieckich. Zacięte walki toczyły się też na innych odcinkach frontu. Powstańcom udało się jednak odeprzeć większość ataków przeciwnika.

4 czerwca Niemcy wznowili natarcie w centralnym odcinku frontu – w rejonie Góry św. Anny. Pomimo zaciętej obrony, powstańcy zostali wyparci z Lichyni, Zimnej Wódki, Zalesia Śląskiego i Sławęcic. Wkrótce oddziały niemieckie zbliżyły się do Kędzierzyna. Miasto to po raz kolejny stało się areną zaciętych walk toczących się do 5 czerwca. Kędzierzyn kilkakrotnie przechodził z rąk do rąk, ostatecznie sukces taktyczny przypadł jednak Niemcom. Nie zdołali oni jednak przełamać powstańczego frontu i zrealizować głównego celu ofensywy – opanowania miast górnośląskiego okręgu przemysłowego – zaznaczył Węcki.

Wobec silnego nacisku wojsk niemieckich, Korfanty coraz intensywniej wywierał presję na dyplomatyczne rozwiązanie konfliktu. Zyskał przy tym wsparcie aliantów, zwłaszcza Francuzów, którzy wywierali stosowne naciski na rząd i dowództwo niemieckie. Dyktator powstania spotkał się jednak ze sprzeciwem części podwładnych, doszło do buntu oficerów ze sztabu Grupy „Wschód”, którzy dążyli do kontynuacji działań militarnych. Korfanty uciekł do wiernych sobie oddziałów, a następnie doprowadził do aresztowania buntowników.

Dyplomatyczne inicjatywy Korfantego i rządu polskiego spotkały się z aprobatą władz alianckich. Pod koniec maja 1921 roku wznowiono negocjacje. W ich trakcie wyznaczono linie demarkacyjne pomiędzy walczącymi stronami, które miały być rozdzielone przez wojska alianckie. Pod zawartymi ustaleniami Korfanty podpisał się 11 czerwca. Mniej skłonna do ugody była strona niemiecka, zachęcona sukcesami ofensywy wojsk gen. Hoefera. Ostatecznie Niemcy zostali jednak zmuszeni przez aliantów do zawarcia rozejmu. 25 czerwca podpisano umowę o wycofaniu niemieckich sił z obszaru plebiscytowego. Ewakuacja oddziałów obydwu stron trwała od 28 czerwca do 5 lipca 1921 roku. Zakończyło to ostatecznie III powstanie śląskie, w którym poległo około 2 tys. powstańców.

W wyniku tego zrywu Rada Ambasadorów zdecydowała o korzystniejszym dla Polski podziale Śląska. Z obszaru plebiscytowego – czyli ponad 11 tys. km kw. – zamieszkanego przez ponad 2 mln ludzi, do Polski przyłączono 29 proc. terenu i 46 proc. ludności. W Polsce znalazły się m.in. Katowice, Świętochłowice, Królewska Huta (obecny Chorzów), Rybnik, Lubliniec, Tarnowskie Góry i Pszczyna. Podział był też korzystny dla Polski gospodarczo – na przyłączonym terenie znajdowały się 53 z 67 istniejących kopalni, 22 z 37 wielkich pieców oraz 9 z 14 stalowni. (PAP)

O powstaniach śląskich wspominam z dwóch powodów. Po pierwsze, bo mój dziadek Aleksander Wołoch brał udział w Drugim Powstaniu Śląskim. Jako cywil pojechał z Poznania na Śląsk bić się z Niemcami. Dziadek kilkanaście lat swojej młodości spędził w Lipsku, tam chodził do szkół i mieszkał z rodzicami i jak tylko wrócił do Polski pojechał na Śląsk wyrazić swoje przekonania. To pokazuje kim byli powstańcy na Śląsku i jak  ważna była dla nich wówczas Polska. Po drugie wspominam o powstaniach na Śląsku z tego powodu, że to już więcej się nigdy nie zdarzy. Polacy dzisiaj, gdyby znaleźli się w podobnym układzie politycznym, nie podjęliby już żadnego czynu zbrojnego. Nie jesteśmy do tego już zdolni. Koniec. Te wszystkie powstania to już historia. Można powiedzieć historia, która nigdy się nie powtórzy.

Moim zdaniem przyczyny niezdolności Polaków do jakiegokolwiek stanowczego działania, jako formy opowiedzenia się za Polską są dwie.

Pierwsza jest taka, że Polska dzisiaj traktowana jest przez coraz większą ilość Polaków, nie jako ojczyzna gdzie dobrze i wygodnie  się żyje, a jako rabujący z owoców pracy bez opamiętania oprawca, aby wąskiej kaście obślizgłych polityków i tych co są z nimi w jednej bandzie, żyło się wygodnie. Płacimy niezły haracz za to, że możemy tu mieszkać, a i tak na każdym kroku robią z nas durniów i zwyczajnych niewolników. Gdyby odjąć np. od urzędu skarbowego orła w koronie, ten cały ceremoniał państwowy, to by nikt nie kwestionował jakoś specjalnie tezy, że to takie miejsce gdzie wymusza się solidny haracz, pod byle pozorem. Gdyby zdjąć z policyjnych czapek polskiego orła, zabrać im symbole państwowe, to czy byłby jakiś straszny sprzeciw na tezę, że strach się spotkać z przedstawicielem tej organizacji w ciemnej ulicy, gdzie nie widzą kamery? W biały dzień nie mają zahamowań wykonywać przeróżne bezprawne rozkazy, a co dopiero w ciemnej ulicy. Moja obserwacja działania niezliczonych urzędów prowadzi do wniosku, że to o czym piszę dotyczy niemal ich wszystkich. Polska przerobiła się niezwykle szybko i gładko w państwo wszechwładne, opresyjne, uciskające Polaków bez granic. Nie ma granic tego co mogą nam zakazać i nakazać urzędnicy, nie ma takiej bezczelności, która by mogła nas z ich strony zaskoczyć.

Oczywiście myślą tak Polacy o Polsce ale się oszukują i usiłują odróżniać Polskę od polityków, którzy tą Polską rządzą. Polska nasza Ojczyzna to jedno, a politycy to drugie. Nie zgadzam się, moim zdaniem tak to nie da się rozróżniać. Od kilkudziesięciu już lat Polska jest zarządzana przez ludzi, którzy mniej lub bardziej przyczynili się do opisywanego przeze mnie stanu tego upadłego państwa. Nie ma już Polski tej naszej, Ojczyzny naszych marzeń i naszych przodków, za którą warto oddawać życie. Długie lata doświadczeń kolejnych pokoleń pokazały, że Polacy w walce za Ojczyznę oddawali swoje życie, a owoce tego heroizmu konsumowali przeróżni cwaniacy zwani politykami ich koledzy na posadach.

Druga przyczyna jest taka, że Polska w rozumieniu powszechnym nie jest naszą prywatną i indywidualną sprawą. Polska to sprawa wyłącznie publiczna. Nie wiem czy mi się uda opisać to co myślę. Otóż na skutek mechanizmów przeróżnych mamy dzisiaj coś takiego, że wychodzi na mówię sejmową pan partyjny kacyk i mówi: “za bezpieczeństwo obywateli odpowiada państwo. Nie sam obywatel za swoje bezpieczeństwo tylko państwo i stosowne służby, które to państwo – służby państwowe, które to państwo powołuje.” Ten pan nie dość, że tak mówi, to jeszcze wraz ze swoimi kuplami i różnymi innymi im podobnymi tzw. politykami, stworzyli stan, że Polak to ma dzisiaj obowiązek jeden: płacić, płacić, płacić. Nie ma obowiązku dbać o bezpieczeństwo swoje i najbliższych, nie ma obowiązku uczyć się strzelać z karabinu gdyby trzeba było zastrzelić wroga na wojnie. Nawet ma zakazy tego co podstawowe dla państwotwórczego myślenia o Polsce. Moim zdaniem aby istniało państwo, wspólnota pomiędzy ludźmi, muszą oni mieć faktyczne zależności i powinności wobec siebie. Jeden musi mieć możliwość i wewnętrzną powinność pomagania drugiemu gdyby napadł go złoczyńca. Tak się zbudowały państwa, że państwo było sprawą prywatną każdego obywatela. Właśnie tego rodzaju naturalne, może nawet pierwotne zależności tworzył i utrzymywał w świadomości ludzkiej pojęcie Ojczyzny. Gdy ten mechanizm społeczny został przez tzw. polityków rozmontowany, w jego miejsce wstawiono tylko obowiązek płacenia podatków, to zanika on w naszych głowach, Gdyby doszło dzisiaj do sytuacji jak na Śląsku, nikt już by się tym nie interesował. Polak ma obowiązek płaci i nic więcej. Gdybym był moim dziadkiem, to bym palcem w bucie nie kiwnął w sprawie jechania na Śląsk i nastawiania głowy na niemieckie kule. Obraz statystycznego tow. Kaczyńskiego siedzącego w zacisznym gabinecie, a później mówiącego mi jak mam żyć, gdy to ja nastawiałem głowę na wojnie, a nie on, skutecznie by mnie powstrzymał przed każdym poświęceniem dla tego państwa.

Gangrena, która gwałtownie niszczy naszą Polskę to socjalizm. Moim zdaniem stan jest agonalny i już się nic nie da zrobić. Zmiany wniknęły tak głęboko, że nawet poważna operacja już nic nie da. Pacjent nie chce się leczyć, woli zażywać morfinę. Moim zdaniem bogoojczyźniany patriotyzm to jest właśnie ta morfina. Przyjemna, biało-czerwona, ale nie leczy, tylko odcina odczuwanie bólu.

Tylko cud mógłby odmienić stan Polski. Moim zdaniem 99 % ludzi nie jest w stanie zrozumieć tego co ja tu piszę. Nawet nie będą próbowali wysilić się aby to pomyśleć, a może coś w tym jest, a może rzeczywiście za dużo nas rabują, a może rzeczywiście powinienem mieć karabin aby mieć na wypadek gdyby jaka krzywda innym się działa.

Koniec.