Światowe elity dają ludziom ultimatum: róbcie co każemy albo wszyscy umrzecie

26-ta konferencja ONZ w sprawie zmian klimatu (COP26) w Glasgow rozpoczęła się naprawdę melodramatycznie, światowi przywódcy powiedzieli miliardom zwykłych ludzi: “Róbcie to co wam mówimy, albo pozwolimy wam wszystkim umrzeć”. (dailymail.co.uk)

Nakręcanie spirali strachu nie zna granic: najwyraźniej wszyscy powinniśmy szykować się do wojny. (dailymail.co.uk)

Dla tych hiper-bogatych i potężnych, oszustwo klimatyczne jest tylko kolejną okazją do zagarnięcia jeszcze większej władzy i zarobienia jeszcze większych pieniędzy poprzez udawanie, że ratują nas przed “zagrożeniem ze strony kryzysu klimatycznego”. (dailymail.co.uk)

Ale to może się udać tylko wtedy gdy zrobimy dokładnie to co każą, czyniąc ich przy okazji jeszcze bogatszymi i potężniejszymi. To wszystko dzieje się gdy my, zwykli ludzie, jesteśmy stopniowo redukowani do roli pozbawionych własności, bezsilnych chłopów pańszczyźnianych w nadchodzącym neo-feudalizmie. (perlego.com)

Robert Hardman z Daily Mail (jeden z niewielu przedstawicieli MSM skłonnych do publikowania krytycznych komentarzy na temat oszustwa klimatycznego) podaje, że w COP26 wzięło udział ponad 38000 osób, a prawdopodobnie było ich jeszcze więcej.

W międzyczasie zidiociali aktorzy dramatyczni i ich plakatowe dziecko-symbol Greta Thunberg zachowują się na zmianę śmiesznie i idiotycznie.  Tańczą na ulicach w przebraniach (kto by pomyślał, że koniec świata może być taki zabawny!), a potem z rzucają oskarżenia czy angażują się w bezsensowne akcje blokadowe  (rozkładanie się na autostradach w Wielkiej Brytanii). (dailymail.co.uk)

Jak na ironię (najwyraźniej nie zauważoną przez uczestników COP26), miejsce konferencji to Glasgow – najbardziej ubogie miasto w Wielkiej Brytanii – które na czas trwania konferencji stało się prawdziwą fortecą chronioną przez tysiące ochroniarzy i izolującą “ekologów” od ponurej rzeczywistości którą widać za oknem (cfact.org).  Ale może właśnie o to chodzi: może taki widok powinien służyć jako ponure ostrzeżenie o tym, jak szybko sprawy mogą przybrać zły obrót. I tak pożyteczni idioci od aktywizmu klimatycznego domagają się stosowania coraz ostrzejszych środków. Wierzą całkowicie i bezkrytycznie w “nadrzędne przesłanie”, a ich jedynym życzeniem jest aby znaleźli się wśród tych ocalonych.  Ich “protest” nie jest więc tak naprawdę żadnym sprzeciwem, to masochistyczny apel: “Ocalcie nas!  Ale tak abyśmy cierpieli!”

Tak właśnie działają kulty millenarystyczne: prawdziwi wyznawcy uzależniają się do przywódców kultu. W ten sposób przywódcy są oblegani przez armię ofiarnych ochotników. Ale ich przekonania są fałszywe. (dailymail.co.uk)

Zjawisko globalnego ocieplenia nie jest bezprecedensowe ani pod względem tempa ani przewidywanego zasięgu (notrickszone.com).  Rzekoma korelacja pomiędzy ocieplaniem się Ziemi, a wzrostem poziomu atmosferycznego CO2 też jest dyskusyjna (notrickszone.com). Nie ma większego znaczenia fakt, że kiedy poziom CO2 był najwyższy ludzi nie było na świecie. W tym czasie życie na Ziemi niezmiennie kwitło: tak więc potrafimy się przystosować. Nie ma żadnych dowodów na to, że kiedykolwiek doszło do gwałtownego globalnego ocieplenia spowodowanego wzrostem poziomu CO2, a tym bardziej, że w jego wyniku doszło do masowego wymierania organizmów żywych. Rzekomy związek przyczynowy między CO2 w atmosferze, a znacznymi wzrostami temperatury na świecie nigdy nie został wykazany, nie mówiąc już o jego udowodnieniu. Wzrost stężenia CO2 w atmosferze zwykle podąża za wzrostem temperatury na świecie, a nie na odwrót. (lubimyczytac.pl)

Ponadto nie ma dowodów na to, że próba obniżenia poziomu CO2 w atmosferze przyniesie jakikolwiek skutek, a tym bardziej, że taka interwencja spowoduje jakiekolwiek obniżenie temperatury na świecie. Nie ma jasnej teorii, która uzasadniałaby takie interwencje w jakimkolwiek przypadku. Korelacja między obniżeniem poziomu CO2 a obniżeniem temperatury jest jedną wielką niewiadomą. I tak nie ma fizycznego sposobu aby wykazać jaki byłby optymalny poziom atmosferycznego CO2.  Życie roślinne (a więc i zwierzęce) w rzeczywistości rozwija się jeszcze lepiej, gdy poziom CO2 w atmosferze jest znacznie wyższy niż obecnie (omafra.gov.on.ca). Wskazują na to również dowody stratygraficzne (geologiczne). Alarmiści klimatyczni po prostu wszystkiemu temu zaprzeczają, oni zaprzeczają temu jak rzeczywiście działa klimat.

Nie wiadomo również, czy możliwe byłoby utrzymanie klimatu na rzekomo optymalnym poziomie, nawet gdyby takowy został kiedykolwiek osiągnięty. Klimat Ziemi jest złożonym, niestabilnym, nieliniowym systemem chaotycznym, który jest wynikiem przepływów energii o których tak naprawdę niewiele wiemy (researchgate.net). Przewidywania nieuchronnej katastrofy oparte na modelowaniu statystycznym były konsekwentnie błędne przez ostatnie trzydzieści lat (c3headlines.com).

Modelowanie nie jest nauką samą w sobie, pomimo twierdzeń, że jest inaczej. Przewidywania statystyczne to jedno, szczegółowe wyniki to zupełnie inna sprawa. W przypadku wszelkich naukowych przewidywań te szczegóły naprawdę mają znaczenie. I tak samo jest z danymi. (thenewamerican.com) Cały ten klimatyczny alarmizm napędzany jest przez dramatyczny brak rzetelnych danych. Dane satelitarne pochodzą z okresu zaledwie czterdziestu lat i są trudne do zinterpretowania z powodu temperatury atmosfery, która zniekształca potencjalne odczyty temperatury powierzchni Ziemi mierzone w paśmie podczerwieni. Dokładne pomiary temperatury powierzchni rozpoczęły się dopiero w XVII wieku wraz z wynalezieniem termometru, a systematyczne pomiary rozpoczęto dopiero pod koniec XIX wieku (i to tylko w kilku miejscach).

Materiał na którym faktycznie można pracować to tylko około stu lat cząstkowych informacji. Jest to niewiarygodnie mało, a nawet i te dane zostały zmanipulowane (politics-prose.com). Naukowcy-alarmiści twierdzą jednak, że to wystarczy aby przewidzieć rychły koniec świata. Tak jednak chyba nie jest. Z logicznego punktu widzenia, ich argumenty są nie tylko błędne, ale także niedorzecznie uzasadniane. Nasza planeta istnieje od tysięcy lat. Klimat przez cały ten czas nieustannie się zmieniał, od bardzo gorącego do bardzo zimnego, działo się to na długo zanim pojawili się pierwsi ludzie i zaczęli emitować CO2.  Pomimo tego, jak na złość, życie na Ziemi wciąż istnieje i ma się bardzo dobrze. Przechodzimy teraz niewielkie naturalne ocieplenie klimatu, do którego możemy się przystosować, tak jak ludzie z powodzeniem robili to w przeszłości.

Oprócz zapisów temperatury, istnieją dowody stratygraficzne (geologiczne), lody polarne i zapisy pierścieni wzrostu drzew.  Ale to wszystko są dowody pośrednie i muszą zostać zinterpretowane, co oznacza, że – jak w przypadku każdej hipotezy naukowej – należy określić wstępne założenia a następnie je przetestować.

Ale żadne testowanie założeń  klimatycznej “nauki” nie jest aktualnie możliwe, ponieważ dysydenci zostali w większości zwolnieni, wyrzuceni z pracy lub pozbawieni publicznej platformy do debaty.  Środowisko akademickie jest obecnie w trybie klimatyczno-alarmistycznym najwyższego stopnia.  W tej chwili to już tylko ideologia, a nie prawomocna nauka. (iscast.org)

Jedyną rzeczą którą wiemy na pewno jest to, że obecny bardzo niewielki i stopniowy trend ocieplenia występuje na tle długotrwałego trendu ochładzania się klimatu. Kolejną rzeczą jest to, że w klimacie występują ciągłe krótkotrwałe wzloty i spadki temperatury, które są zgodne z trendami długofalowymi.

Cechą charakterystyczną Teorii Katastrofalnego Antropogenicznego Globalnego Ocieplenia, która dyskredytuje ją ponad wszelką wątpliwość jest to, że planeta doświadczała w przeszłości znacznie wyższych stężeń CO2 w atmosferze tak jak i znacznie wyższych temperatur powierzchni, nie skutkowało to jednak gwałtownym globalnym ociepleniem skutkującym katastrofą apokaliptycznych rozmiarów.

Jeśli więc ta hipoteza miałaby być prawdziwa, to CO2 emitowany z działalności człowieka musi oddziaływać na atmosferę w sposób inny niż CO2 emitowany z działalności pozaludzkiej. To nigdy nie zostało wykazane i z dużą dozą prawdopodobieństwa wydaje się być niemożliwe.

Już sam ten brak logiki sprawia, że alarmy klimatyczne są albo ćwiczeniami z samooszukiwania się, sprowadzającymi się do myślenia urojeniowego (naukowcy zajmujący się alarmami klimatycznymi uczynili z tendencyjnego potwierdzania hipotez kwitnący przemysł), albo cyniczną manipulacją prowadzoną przez bogatych i wpływowych i wspieraną ignorancją, łatwowiernością i głupotą pożytecznych idiotów. Prawda jest taka, że oni wszyscy stoją po tej samej stronie. (fcpp.org)

I tak oto aktywizm klimatyczny stał się świeckim kultem millenarystycznym z charakterystyczną wizją apokaliptycznego końca.  Nic nie wskazuje na to, żeby kult ten miał w przyszłości upaść, ponieważ taki stan rzeczy bardzo pasuje hiper-bogatym i potężnym elitom.

Wen Wryte (z americanthinker.com przełożył Maciej Rozwadowski)

Przy okazji tego zjazdu pisowscy towarzysze podpisali deklarację zobowiązującą sygnatariuszy do przyspieszenia przejścia na samochody o zerowej emisji. 24 państwa rozwinięte, w tym Polska 🙂 (rozwinięte państwo), a także władze 39 miast i regionów oraz sześciu producentów samochodów, podpisały deklarację, zgodnie z którą mają dążyć do tego, aby wszystkie sprzedawane nowe samochody osobowe i dostawcze była zeroemisyjne w skali globalnej do 2040 r., a na wiodących rynkach nie później, niż do 2035 roku.

Poseł Dobromir Sośnierz uznał tę deklarację za kolejne “wariactwo klimatyczne”, obok Europejskiego Zielonego Ładu, czy pakietu “Fit for 55”. Według niego, podpisanie deklaracji o – jak mówił – “zakazie sprzedaży aut z silnikami spalinowymi” w konsekwencji spowoduje, że “wielu Polaków nie będzie stać na jeżdżenie samochodami”. Zdaniem Sośnierza, wszyscy konsumenci odczują podwyżki cen m.in. prądu, koniecznego do ładowania akumulatorów w autach elektrycznych. “Rządzą nami zdrajcy, którzy zdradzają nasz interes. Zastanówcie się ludzie, kogo wybieracie do tego Sejmu, kto was reprezentuje. PiS, który spiera się z UE o wtórne, mało ważne sprawy, jak Izba Dyscyplinarna, oddaje walkowerem sprawy znacznie ważniejsze” – mówił Sośnierz.

Deklaracji o dążeniu do przejścia na samochody zeroemisyjne do 2035 r. nie poparły m.in. USA (choć zrobiły to indywidualnie władze kilku stanów i miast w tym kraju), Chiny, Japonia, Niemcy czy Francja, które są największymi na świecie producentami samochodów i największymi rynkami ich sprzedaży.

Rządzą nami polityczni idioci.