Tajwan i jego przyszłość jako wolnego i suwerennego kraju – kluczem jest silna armia i prawo ludzi do posiadania broni

Ostatnio coraz więcej słyszy się o Tajwanie. Coraz częstsze groźby wojskowe Chin kontynentalnych wobec wyspy, komunistyczne chińskie samoloty naruszające przestrzeń powietrzną Tajwanu oraz twarde stanowisko Chin wobec Stanów Zjednoczonych sprawiły, że Tajwan staje się coraz częstszym tematem dyskusji, nawet w amerykańskiej polityce.

Komunistyczna Partia Chin przygotowuje Xi Jinpinga do nadzwyczajnej, trzeciej kadencji, pracując jednocześnie nad napisaniem na nowo najnowszej historii Chin. Mówią, że Mao Zedong zjednoczył Chiny lub postawił je na nogi, a Deng uczynił je bogatymi. Teraz, jak twierdzą, Xi Jinping uczyni je potężnymi.

To, jak rząd definiuje “potęgę” może wiele powiedzieć o jego strategii. Dla Xi Jinpinga i Partii Komunistycznej potęga pochodzi z przemocy. Potężna policja do kontrolowania ludzi, potężne wojsko do kontrolowania sąsiadów oraz inne formy kontroli znacznie się rozwinęły pod rządami Xi. Przemoc i strach stały się klejem który trzyma Chińską Republikę Ludową w całości. Teraz zwykły klej do papieru zamieniany jest na superglue.

To pokazuje nam, że chiński reżim nie ufa własnym obywatelom. Komunistyczna władza nie ufa nikomu, stąd nikt poza KPCh nie posiada prawa do ważnego głosu, wolności słowa czy innych podstawowych praw człowieka (nie mówiąc już o prawie do broni), które to prawa są tak cenione w krajach demokratycznych. Jeśli ktokolwiek odważy się odezwać lub przekroczyć linię, KPCh ostro wkracza do akcji aby zapewnić sobie pełną kontrolę.

Tajwan był kiedyś bardzo podobny do komunistycznych Chin – dyktatura, która nie ufała swoim obywatelom w kwestii praw człowieka. Ale w ostatnich dziesięcioleciach państwo to obrało zdecydowanie inną drogę. Dyktatura wojskowa i stan wojenny zostały zastąpione demokracją i coraz większym poszanowaniem praw człowieka. Aby to osiągnąć, władza musiała zaufać mieszkańcom Tajwanu.

Gdy Xi dąży do scementowania “potęgi” zbudowanej na nieufności i ucisku, Tajwan ma wielką szansę, by pokonać Pekin prawdziwą siłą opartą na zaufaniu i demokracji. Aby to zrobić, Tajwan musi zaufać swoim obywatelom i dać im prawo do posiadania i noszenia broni.

Zaniedbane wojsko walczy z własnym wizerunkiem w nowym demokratycznym społeczeństwie:

Teoretycznie Tajwan posiada nie tylko siły zbrojne liczące około 165 000 zawodowców, ale także 1,7 miliona rezerwistów i kolejny milion ochotników obrony cywilnej. Łącznie są to imponujące liczby, które wyrównują lub przewyższają większość narodowych potencjałów militarnych na świecie. Ale liczby te bez odpowiedniego kontekstu mogą być mylące.

Aby zrozumieć ten kontekst, musimy zbadać historię braku zaufania pomiędzy tajwańskim wojskiem, a cywilami.

Po klęsce Japonii w II Wojnie Światowej, Tajwan został przekazany pod kontrolę amerykańską. Stało się to po 50 latach bycia terytorium japońskim. W tym czasie na Tajwanie rozwinęła się fuzja kultur chińskiej, japońskiej i tubylczej (często przy użyciu japońskich sił cesarskich). Pod koniec wojny wyspa została oddana pod kontrolę aliantów i ostatecznie znalazła się pod władzą nacjonalistycznego chińskiego generalissimusa Czang Kaj-szeka.

Klęska Japończyków wyeliminowała wspólnego wroga, jakim byli przywódcy nacjonalistyczni i komunistyczni, pozwoliło to na wznowienie wojny domowej. Ostatecznie nacjonaliści przegrali i wycofali się właśnie na Tajwan (history.com).

Podobnie jak wielu amerykańskich sojuszników na przestrzeni dziesięcioleci, nacjonaliści zostali wybrani ze względów praktycznych, a nie moralnych. Rząd Czanga nie był komunistyczny, ale nie był też siłą walczącą o wolność. Była to brutalna dyktatura, która nie szanowała praw człowieka, a nawet czasami dopuszczała się masowych mordów.

Okres od końca lat 40. do końca lat 80. znany był jako czas Białego Terroru (bbc.com). Stan wojenny, masakry protestujących, więzienie dysydentów politycznych na mniejszych wyspach, pobór dzieci do wojska, kontrola dziennikarzy i co najmniej jedno zabójstwo zlecone w Kalifornii były częścią wysiłków nacjonalistycznej dyktatury aby utrzymać władzę.

Ludzie, którzy przybyli na Tajwan wraz z Czangiem (znani jako “urodzeni za granicą” lub waishengren) byli faworyzowani w stosunku do chińskich rodzin, które przybyły setki lat wcześniej, jak również rdzennych mieszkańców wyspy (“urodzeni w kraju” lub benshengren). Często brutalnie egzekwowano politykę przymusowej asymilacji i używania języka mandaryńskiego zamiast tajwańskiego.

Biorąc pod uwagę historię Tajwanu, nie jest zaskoczeniem, że demokratyczne rządy były skłonne do zmian na rzecz komunistycznego rządu w Pekinie. Komuniści byli brutalnymi lewicowymi autorytarystami, ale konkurencyjny rząd tajwański był prowadzony przez brutalnego prawicowego autorytarystę, który nie był dużo lepszy (a ucisk ten trwał nawet po jego śmierci w 1975 r.).

Reformy gospodarcze Chin w latach 70. dały zachodnim rządom bodziec do rozszerzenia dyplomatycznego uznania dla Komunistycznej Partii Chin. Zagraniczni przywódcy polityczni nie chcieli trwania krwawej wojny, więc podjęto działania mające na celu utrzymanie pomocy wojskowej dla Tajwanu. Celem było zachowanie status quo. Pozwoliło to demokratycznym rządom na czerpanie korzyści ekonomicznych z handlu z Chinami, a jednocześnie pozornie powstrzymywało komunizm.

W tym czasie Tajwan zaczął się również reformować. Po śmierci Czang Kaj-szeka możliwe stało się zatrudnienie na stanowiskach rządowych większej liczby rodowitych Tajwańczyków (w przeciwieństwie do osób, które w latach 40. uciekły z kontynentu). W miarę jak rosła tajwańska klasa średnia, coraz więcej osób zaczęło opowiadać się za demokratycznymi reformami. Doprowadziło to do incydentu w Kaohsiung w 1979 r. (taipeitimes.com), śmiertelnego starcia które zdynamizowało ruch prodemokratyczny.

Syn Czanga, Czang Ching-kuo, dostrzegł w latach 80-tych co się święci i powoli pozwalał na coraz więcej demokratycznych reform. W końcu zadeklarował, że sukcesja rodzinna władzy rządowej zakończy się wraz z nim, a po niej nastąpią wolne i otwarte wybory. Ostatecznie zakończył stan wojenny w 1987 roku. Po śmierci Czang Ching-kuo reformy były kontynuowane, a w 1996 r. odbyły się pierwsze bezpośrednie wybory prezydenckie.

Podczas gdy ludność Tajwanu odrzuciła spuściznę Czang Kaj-szeka (parki pamięci, a nawet główne lotnisko na wyspie, nazwane niegdyś jego imieniem, zostały przemianowane ale nie usunięte całkowicie, podobnie jak pomniki Konfederatów w USA), Chiny kontynentalne zrehabilitowały jego wizerunek. Pod pewnymi względami rządy Czanga na Tajwanie przypominają to do czego dąży dziś Xi – stworzenie brutalnej dyktatury z względną wolnością gospodarczą.

Status wojska jako ramienia partii politycznej wprowadzony przez Czang Kaj-szeka (Kuomintang lub KMT) nie skończył się jednak tak szybko. W przeciwieństwie do wojska w większości krajów demokratycznych, tajwańskie wojsko było, jak to w Chińskiej Republice Ludowej, kontrolowane przez wiodącą partię polityczną, a nie przez samo państwo. Tajwańskie Dowództwo Generalne, odpowiednik nazistowskiego gestapo, zostało ostatecznie rozwiązane w 1992 roku, ale partyjna kontrola nad wojskiem nie skończyła się aż do 2002 roku, kiedy to wprowadzono kolejne reformy wojskowe.

Ta represyjna historia pozostawiła po sobie trwałą spuściznę w postaci braku zaufania do tajwańskiego wojska. Choć wojsko było tak bardzo potrzebne do ochrony przed potencjalną inwazją z kontynentu, prawdopodobieństwo wojny zaczęło się z czasem oddalać. Stosunki z KPCh uległy poprawie, a poleganie na odstraszającej sile Stanów Zjednoczonych zaczęło odgrywać znaczącą rolę.

Tajwańska armia wydawała amerykańskie pieniądze na nowoczesne systemy uzbrojenia (czołgi, myśliwce itp.), podczas gdy piechota i siły lądowe były w odstawce.

Obowiązkowa służba w siłach zbrojnych była w dużej mierze postrzegana przez społeczeństwo jako strata czasu. Ludzie nie wierzyli, że tajwańskie wojsko jest naprawdę skuteczną instytucją, która mogłaby ochronić wyspę przed Chinami. Samo wojsko również zdawało się mieć wysoki poziom nieufności wobec żołnierzy rezerwy, redukując wymagania szkoleniowe niemal do zera. Zdegradowano ich do wykonywania podczas dni “treningowych” zadań takich jak malowanie czy gotowanie. Rezerwistom pozwalano wystrzelić zaledwie kilkadziesiąt naboi podczas całego szkolenia wstępnego.

Rezultatem tego jest armia oraz rezerwy, które na papierze wydają się mieć wielką siłę ale są poważnie przeszacowane pod względem sprzętu, poziomu wyszkolenia, a nawet zapasów amunicji. Doszło do tego, że jednostki wojskowe zostały zmuszone do kupowania komponentów na Amazonie, za pieniądze przeznaczone na wynagrodzenia, aby utrzymać w zdolności bojowej przynajmniej część swoich pojazdów. (foreignpolicy.com).

“Ich podstawowe myślenie, oparte na mojej obserwacji, jest takie, że Chińska Armia Ludowo-Wyzwoleńcza (PLA) stała się zbyt silna aby mogli z nią walczyć militarnie. Uważają, że Tajwan powinien po prostu skupić się na tym, by pokazać że jest twardy, kupić wystarczająco dużo amerykańskiej broni na pokaz i modlić się, by Amerykanie przyszli im na ratunek, gdyby Chińczycy nie nabrali się na ten blef. Miejmy nadzieję że coś takiego nie nastąpi” – powiedział Foreign Policy emerytowany kapitan marynarki.

Ostatnie wydarzenia przypominają Tajwanowi o potrzebie posiadania funkcjonującego wojska.

Działania Chin w Hongkongu zmieniły zasady gry. Pomimo wielu pobrzękiwań szabelką przez dekady Partia Komunistyczna od dawna utrzymuje, że wolałaby osiągnąć zjednoczenie z Tajwanem w sposób pokojowy. Aby ułatwić poparcie dla tego rozwiązania na Tajwanie, zaczęto stosować to samo podejście – “jeden kraj, dwa systemy” – które sprawdziło się w Hongkongu i Makau.

Partia polityczna Czang Kaj-szeka – KMT – jest nadal zaangażowana w ostateczne zjednoczenie z kontynentem. Zrezygnowała ona z marzeń o “odzyskaniu kontynentu” (tandfonline.com), ale pracuje nad rozszerzeniem więzi między wyspą a kontynentem, mając nadzieję, że pokojowe zjednoczenie będzie kiedyś możliwe.

Ostatnie siedem lat działań Partii Komunistycznej w Hongkongu pokazało, że nie można im ufać. W 2014 r. urzędnicy KPCh powiedzieli, że uważają traktat z Wielką Brytanią z 1984 r. o przekazaniu Hongkongu za nieważny i że nie mają żadnych dalszych zobowiązań z nim związanych. Urzędnicy brytyjscy nie zgodzili się z tym ale byli bezsilni w domaganiu się przestrzegania ustaleń, ponieważ Pekin zlikwidował kluczowe przepisy prawa Hongkongu chroniące prawa jednostki i wybrany rząd.

Nowa ustawa o “bezpieczeństwie narodowym” uznała za przestępstwo wiele podstawowych działań w zakresie wypowiedzi politycznych, a późniejsza restrukturyzacja władzy ustawodawczej zredukowała liczbę miejsc wybieranych w wyborach we wszystkich izbach do nic nieznaczącej części.

Ze względu na całkowity brak poszanowania dla zasady “jeden kraj, dwa systemy” w Hongkongu, możliwość pokojowego zjednoczenia z Tajwanem została przez Komunistyczną Partię Chin całkowicie pogrzebana. Zgodnie z chińską doktryną, brak pokojowego zjednoczenia oznacza, że wojna jest nie tylko uzasadniona ale wręcz konieczna.

W 2021 r. Pekin zwiększył presję na Tajwan. Coraz więcej samolotów wojskowych niemal codziennie wkracza w tajwańską przestrzeń powietrzną, a urzędnicy KPCh coraz głośniej grożą Tajwanowi. Ćwiczenia wojskowe, które mają pokazać zdolność do inwazji, również stały się coraz częstsze. (express.co.uk)

Urzędnicy generalnie nie zakładają, że inwazja jest nieuchronna (według ostatnich szacunków do podjęcia jakiejkolwiek próby potrzeba od 6 do 24 miesięcy), ale biorąc pod uwagę straconą szansę na pokojowe zjednoczenie, wygląda na to, że inwazja z kontynentu jest nieunikniona, chyba że uda się jakoś zniechęcić KPCh do podjęcia takich działań.

W związku z wydarzeniami ostatnich kilku lat tajwańscy i amerykańscy urzędnicy wprowadzali zmiany, które miały lepiej chronić wyspę przed inwazją. Zakupy uzbrojenia, takie jak zmodernizowane myśliwce F-16V, były kontynuowane lub przyspieszane.

Jednak sam sprzęt to za mało, niezbędne są szkolenia i odpowiedni poziom obsługi technicznej. Prezydent Tajwanu Tsai Ing-wen obiecała zwiększyć gotowość wojskową i ujawniła, że amerykańscy instruktorzy wojskowi współpracują z tajwańskim wojskiem w celu uzyskania lepszego przygotowania do walki z dużo większym wrogiem.

Prezydent Tsai obiecała również, że od przyszłego roku siły rezerwowe będą lepiej szkolone i przygotowywane do walki. Lepsze wyszkolenie powinno przełożyć się na zwiększenie potencjału sił rezerwowych.

Jeśli będzie wystarczająco dużo czasu na wprowadzenie tych zmian, wraz ze zwiększeniem amerykańskiej pomocy wojskowej nad którą obecnie debatuje Kongres, liczące prawie cztery miliony ludzi siły Tajwanu mogą stać się o wiele silniejsze.

Dlaczego to nie wystarczy.

Ogłoszone niedawno reformy będą wymagały lat aby przełożyć się na szkolenia, wiedzę i zwiększone możliwości rezerwistów, a i tak to wszystko stanowiłoby tylko około jednej trzeciej szkolenia jakie przechodzi personel Gwardii Narodowej w Stanach Zjednoczonych.

Nawet jeśli Tajwan byłby w stanie wyszkolić i wyposażyć swoje siły rezerwowe na poziomie amerykańskiej Gwardii Narodowej, pozostaje jeszcze kwestia organizacji. Rezerwa wojskowa zbudowana w oparciu o tradycyjny symetryczny model wojskowy po prostu nie wytrzyma presji jakiej prawdopodobnie będzie musiała stawić czoła w przypadku inwazji Armii Ludowo-Wyzwoleńczej.

Można spodziewać się, że przed bezpośrednim atakiem armia KPCh będzie kontynuować działania wojenne w szarej strefie, powoli zwiększając liczbę zastraszających akcji militarnych którym niewiele brakuje do rzeczywistego ataku uzasadniającego odpowiedź Tajwanu. Ta nieustanna strategia “wyjącego wilka” prawdopodobnie uniemożliwi powołanie i uzbrojenie rezerw zanim dojdzie do faktycznej inwazji.

Tajwan prawdopodobnie ma świadomość, że już początkowe ataki lotnicze i rakietowe sparaliżują ich zdolność nawet do dotarcia do magazynów broni (zakładając, że nie zostaną one zniszczone w początkowym bezpośrednim ataku rakietowym). Nawet jeśli ten problem zostałby w jakiś sposób rozwiązany, to i tak żołnierze będą oni mieli jedynie podstawowe szkolenie strzeleckie (często z zaledwie kilkudziesięcioma seriami z użyciem ostrej amunicji) i zostaną rzuceni z karabinem w ręku w skomplikowane środowisko miejskie.

Aby przygotować się do walki z armią komunistycznych Chin i ograniczyć straty poboczne, tajwańskie rezerwy potrzebują głębokiej modernizacji, a nie tylko kilku dodatkowych dni czy tygodni szkolenia. I to musi się stać szybko.

Niektórzy w USA i na Tajwanie mają lepszy pomysł.

Ostatnie amerykańskie projekty ustaw, które zapewniłyby większą pomoc wojskową dla Tajwanu, wymagają od tajwańskiego wojska poważnych reform, zmniejszenia wydatków na zakupy wyrafinowanego sprzętu wojskowego i przygotowania się do wojny asymetrycznej. Część społeczeństwa jest sceptyczna co do tego czy ich wojsko stanowi siłę kompletną.

Organizacja Forward Alliance, już szkoli duże grupy cywilów w zakresie pierwszej pomocy i umiejętności przetrwania (theguardian.com). Jej lider, Enoch Wu, powiedział The Telegraph, że ma nadzieję iż wysiłki te położą podwaliny pod przyszłe siły obrony cywilnej. “Mamy nadzieję, że ta formacja będzie odstraszać od wojny. Obrona cywilna jest ważną składową tego równania,” powiedział Wu.

Wysokiej jakości broń palna i szkolenia z taktyki obronnej (często symulowane za pomocą airsoftowych replik) są już dostępne u co najmniej jednej prywatnej tajwańskiej organizacji – Tajwan Military and Police Tactics Research and Development Association. TTRDA nie opowiada się za, znanym z prawie całych Stanów Zjednoczonych, licencjonowanym pozwoleniem na noszenie broni do dowolnych celów. Dąży jednak do udostępnienia szkoleń i popiera pewne ograniczone rozszerzenie tajwańskiego systemu wydawania pozwoleń na broń dla celów obrony powszechnej.

Według TTRDA nie byłyby potrzebne żadne nowe przepisy, a takie zmiany mogłyby nastąpić na drodze decyzji administracyjnych.

TTRDA współpracuje już z personelem wojskowym i policyjnym zarówno z Tajwanu jak i z innych krajów, i jest gotowe pomóc w realizacji wszelkich programów jakie tylko rząd chciałby wprowadzić. Jednak uda się tylko wtedy, gdy przezwyciężona zostanie nieufność wobec broni palnej w rękach społeczeństwa.

Innymi słowy, tajwańscy cywile oraz zagraniczni sympatycy są nie tylko chętni, ale fizycznie gotowi do pomocy w przygotowaniu ludności cywilnej wyspy do utrudniania i spowalniania inwazji. Co ważniejsze, wykonanie tej pracy może nawet w końcowym efekcie w ogóle taką inwazję udaremnić.

Zwykli Amerykanie są chętni do pomocy.

Widziałem wiele dyskusji online, w których Amerykanie pytają, czy Tajwan ma legion zagraniczny do którego mogliby dołączyć. Niedawno do redaktora Washington Post trafił list, w którym emerytowany amerykański żołnierz piechoty morskiej wezwał amerykański personel wojskowy do bezpośredniej obrony wyspy (washingtonpost.com).

Zakończył go słowami: “Jednakże, ponieważ akceptuję wystawianie naszych Marines na niebezpieczeństwo, nie mogę tego zrobić bez osobistego przyjęcia tego samego ryzyka. Jestem emerytowanym pułkownikiem rezerwy Korpusu Piechoty Morskiej i zaakceptuję powołanie do czynnej służby, aby dołączyć do wojsk na jednej z wysp.”

Dlaczego niektórzy z nas są skłonni pomagać ludziom, których nigdy nie widzieli na oczy? Głównie dlatego, że zdajemy sobie sprawę iż, historycznie rzecz biorąc, zarówno demokracja jak i poszanowanie praw człowieka są rzadkim wyjątkiem. Jeśli wolność zacznie upadać w zbyt wielu miejscach, cały świat może ją stracić, być może już na zawsze. Aby do tego nie dopuścić musimy stawiać czoła autorytaryzmowi na każdym kroku, a nie egoistycznie czekać do chwili aż przyjdzie nam walczyć o własne domy. Wiemy, że Tajwańczycy, w przeciwieństwie do Afganistanu, wierzą w wolność i praktykują wolność, oni dobrze wykorzystają naszą pomoc.

Jako członkini społeczności LGBT widzę również, że Tajwan jest ważną wyspą wolności w regionie, który nie jest przyjazny dla praw, które obecnie uważamy za oczywiste w Europie i Ameryce Północnej. Widzę również, że w Chinach podejmowane są działania mające na celu podważenie i wyeliminowanie praw osób LGBT.

Wiem, że nie wszyscy Amerykanie zgadzają się ze mną w tej kwestii, ale to tylko jeden z wielu przykładów tolerancji i wolności Tajwanu w porównaniu ze skrajnie autorytarnym podejściem Xi Jinpinga, na którego rozprzestrzenianie się na całym świecie nie możemy pozwolić. Jeśli KPCh stanie się dominującą potęgą światową, to nikt, od najbardziej pobożnego konserwatywnego chrześcijanina po najbardziej liberalnego społecznie ateistę, nie będzie mógł czuć się bezpiecznie. Wolność to wolność, a ludzie tacy jak Xi Jinping jej nie lubią.

Możemy wszyscy razem, niezłomnie trwać wokół idei wolności , albo ostatecznie KPCh może każdego z nas powiesić osobno.

Dlaczego obecność uzbrojonych amerykańskich cywilów byłaby korzystna.

Podczas gdy nieufność wobec obcokrajowców (doświadczyłam tego osobiście na Tajwanie) jest zrozumiała (nie jesteśmy idealni), rząd Tajwanu marnuje cenną okazję, odmawiając pomocy amerykańskich weteranów i wyszkolonych cywilów.

Po pierwsze, sama obecność dużej liczby Amerykanów, którzy są gotowi pomóc w odparciu inwazji KPCh, mogłaby zapobiec takiej inwazji. Chińskie media państwowe otwarcie mówią, że uważają iż Stany Zjednoczone nie będą skłonne poświęcić amerykańskiego życia aby ochronić wyspę przed inwazją (globaltimes.cn). Szybki wzrost liczby Amerykanów pomagających w jej obronie poddałby w wątpliwość chińską ocenę amerykańskiej determinacji.

Wiedzą również, że gdyby zginęła duża liczba amerykańskich cywilów, mogłoby to wywołać wśród amerykańskiej opinii publicznej reakcję typu “Pearl Harbor” czy “9/12”, a nie jedynie reakcję “to nie mój problem”. Śmierć amerykańskich cywilów mogłaby pomóc w zwróceniu opinii światowej przeciwko KPCh. Wizja obudzenia wielu śpiących olbrzymów przesuwa szalę na korzyść Tajwanu bez oddania nawet jednego strzału.

Faktem jest również to, że posiadanie broni i doświadczenie w walce są o wiele większe wśród Amerykanów niż wśród ludności cywilnej Tajwanu. W ciągu ostatnich kilku dekad, szybki rozwój prawa o ukrytym noszeniu broni i większe zainteresowanie nowoczesnymi karabinami sportowymi doprowadziło do szybkiego wzrostu liczby instruktorów, wyszkolonych słuchaczy i ogólnej wiedzy na temat walki.

Niestety, przeciętny amerykański posiadacz pozwolenia CCW lub myśliwy ma więcej wyszkolenia i doświadczenia z bronią palną i taktyką obronną niż większość tajwańskich rezerwistów i wielu zawodowych szeregowych. To wszystko można zakładać w ciemno, zanim w ogóle zacznie się zliczać weteranów (niektórzy z nich widzieli walkę) którzy byliby chętni do pomocy.

Wreszcie, w następstwie pandemii koronawirusa, wielu Amerykanów nadal pracuje zdalnie i może nadal zapewnić sobie środki do życia z dowolnej lokalizacji dysponującej połączeniem internetowym. Oznacza to, że jest wielu doświadczonych weteranów, emerytowanych policjantów, niepełnoetatowych instruktorów strzelectwa, myśliwych i sprawdzonych posiadaczy pozwoleń na broń palną, którzy teoretycznie mogliby przenieść się na Tajwan i nie obciążać tym gospodarki wyspy.

W rzeczywistości, przy ogólnie niskich kosztach utrzymania panujących na wyspie, ich siła nabywcza byłaby ważnym bodźcem gospodarczym.

Jak Tajwan może wspierać takie działania?

Administracja prezydent Tsai powinna aktywnie zachęcać amerykańskich posiadaczy broni z czystą przeszłością i odpowiednim przeszkoleniem do przeprowadzki na wyspę i zaangażowania się w poprawianie jej obronności. Pomoc w pokryciu kosztów przeprowadzki, pomoc w znalezieniu mieszkania, nauka języka (zarówno mandaryńskiego jak i tajwańskiego) oraz regularne loty wahadłowe do i ze Stanów Zjednoczonych mogłyby przekonać wielu Amerykanów do tej idei.

Aby zachęcić Amerykanów do tego typu działań, konieczna jest przynajmniej częściowa liberalizacja przepisów dotyczących posiadania i noszenia broni. Choć byłoby idealnie, gdyby Tajwan poszedł za przykładem prawie połowy Stanów Zjednoczonych i zezwolił na noszenie broni bez zezwolenia. Jestem jednak realistką i wiem, że obecnie może to być niemożliwe z politycznego punktu widzenia.

Wymaganie odnośnie jakiejś formy szkolenia, sprawdzenia przeszłości i edukacji w zakresie podstawowego języka i tajwańskiego prawa dotyczącego użycia siły mogłoby jednak sprawić, że byłoby to bardziej akceptowalne. Amerykanie mogliby ubiegać się o specjalne zezwolenie na noszenie broni w ramach obrony powszechnej w biurze TECRO (a w zasadzie w ambasadzie lub konsulacie Tajwanu) i ubiegać się o wszelką inną pomoc jaką Tajwan mógłby zapewnić w ramach tego programu.

Taki program powinien być oczywiście również otwarty dla uprawnionych obywateli Tajwanu, ponieważ obcokrajowcy nie powinni mieć żadnych specjalnych praw, których nie mieliby rdzenni Tajwańczycy.

Wymagałoby to sporej dozy otwartości wśród tajwańskich urzędników, ale chyba warto dokonać niezbędnych zmian społecznych by stawić czoła egzystencjalnemu zagrożeniu. Wszystko to nie powinno być również postrzegane jako amerykanizacja, a raczej jako pozbycie się ostatnich śladów Białego Terroru (polska-azja.pl).

Trzeba mieć nadzieję, że dekady amerykańskiego wsparcia dla młodej tajwańskiej demokracji zbudowały w Tajwańczykach na tyle wysoki poziom zaufania, abyśmy teraz mogli z dumą udzielić temu krajowi pomocy.

Jennifer Sensiba (opracował na podstawie thetruthaboutguns.com Maciej Rozwadowski)

Nie interesowałem się nigdy Tajwanem, ale na podstawie tego co czytam widzę, że to też nieźle zamordystyczny był kraj. Zmienia się pozytywnie, to fakt. Rozumiem teraz z jakiego powodu, gdy poprosiłem znawcę Tajwanu o napisanie czegoś o prawie do broni, moja prośba pozostała bez odpowiedzi. Tam nie ma prawa do broni, tam jest nieufność do obywateli. Może ustępująca, ale jednak.

Może warto jakoś w myśli przełożyć to na tenkraj? Żaden kraj się nie obroni gdy rząd, tzw. władza będzie nieufna do obywateli. Ciekawe, ciekawe, bardzo ciekawe…