Neofeudalizm – tak nazywa się przyszła globalna doktryna społeczna.

W książce CAPITAL IS DEAD, McKenzie Wark pyta: Co jeśli nie żyjemy już w kapitalizmie ale tkwimy w czymś gorszym?

Pytanie to jest prowokacyjne, świętokradcze, niepokojące. Zmusza ono antykapitalistów do konfrontacji ze skrywanym przez nich głęboko przywiązaniem do kapitalizmu. Po kapitalizmie nadejść miał komunizm ale ciągle go nie ma, więc czy nie oznacza to, że wciąż jesteśmy w kapitalizmie? Założenie to, pozostawione bez komentarza, utrudnia jego analizę polityczną. Jeśli odrzuciliśmy ścisły determinizm historyczny to powinniśmy być w stanie rozważyć możliwość, że kapitalizm zmutował w coś jakościowo innego. Pytanie Wark zachęca do eksperymentu myślowego: jakie tendencje w teraźniejszości wskazują na to, że kapitalizm przekształca się w coś gorszego?

W ciągu ostatniej dekady światło dzienne ujrzało pojęcie “neofeudalizmu”, powstało ono aby zdefiniować tendencje związane ze skrajnymi nierównościami, niepewnością egzystencjalną, utrwalaniem władzy monopolistycznej i zmianami na poziomie państwa. Czerpiąc z libertariańskiego ekonomisty Tylera Cowena, który podkreślał trwałość skrajnych nierówności w globalnej i zautomatyzowanej gospodarce, konserwatywny autor i urbanista Joel Kotkin (wikipedia.org) przewiduje, że przyszłość Stanów Zjednoczonych to masowa pańszczyzna. Pozbawiona własności podklasa przetrwa dzięki obsłudze potrzeb najlepiej zarabiających jako osobiści asystenci, trenerzy, opiekunki do dzieci, kucharze, sprzątacze itd. Jedynym sposobem na uniknięcie tego neofeudalnego koszmaru jest subsydiowanie i deregulacja gałęzi przemysłu o wysokim poziomie zatrudnienia, które są głównie odpowiedzialne za możliwość utrzymania amerykańskiego stylu życia – budownictwo i nieruchomości, sektor naftowo-gazowniczy, motoryzacyjny oraz wysoko-zautomatyzowane rolnictwo. W przeciwieństwie do widma pańszczyzny, które przyświecało Friedrichowi Hayekowi w jego ataku na socjalizm, Kotkin umiejscawia przeciwnika w samym kapitalizmie. Zaawansowane technologie, finanse i globalizacja tworzą “nowy porządek społeczny, który pod pewnymi względami bardziej przypomina strukturę feudalną – z jej często niepodważalnymi barierami w zakresie mobilności – niż chaotycznie wyłaniający się kapitalizm przemysłowy”. W tym libertariańsko-konserwatywnym imaginarium feudalizm zajmuje miejsce wroga, to samo które wcześniej zajmował komunizm. Widmo centralizacji i zagrożenie dla własności prywatnej to elementy ideologiczne które pozostają wspólne dla obu tych reżimów społecznych.

Wielu komentatorów zajmujących się technologią podziela libertariańsko-konserwatywną krytykę roli technologii we współczesnej feudalizacji, nawet jeśli nie uznają paliw kopalnych i istnienia ubogich przedmieść. Już w 2010 r., w swojej popularnej książce “You Are Not a Gadget” (Nie jesteś zabawką), guru technologii Jaron Lanier zaobserwował pojawienie się chłopów i panów internetu. Temat ten zyskał na znaczeniu, w miarę jak garstka firm technologicznych stawała się coraz bogatsza i coraz bardziej wpływowa, przekształcając swoich właścicieli w miliarderów dzięki taniej sile roboczej swoich pracowników, darmowej pracy swoich użytkowników oraz ulgom podatkowym przyznawanym im przez miasta, zdesperowane by przyciągnąć miejsca pracy. Apple, Facebook, Microsoft, Amazon i Alphabet (nazwa firmy macierzystej Google) razem wzięte są warte więcej niż większość krajów na świecie (z wyjątkiem Stanów Zjednoczonych, Chin, Niemiec i Japonii). Potencjał ekonomiczny i potęga wpływów tych technologicznych super gigantów, czy też władców, jest większa niż większości tak zwanych suwerennych państw. Jewgienij Morozow (wikipedia.org) opisuje ich dominację jako “hipernowoczesną formę feudalizmu”.

Albert-László Barabási wyjaśnił procesy leżące u podstaw neofeudalizmu w swojej analizie struktury sieci złożonych, czyli sieci charakteryzujących się wolnym wyborem, samoistnym wzrostem i preferencyjnym przywiązaniem. Są to sieci, w których ludzie dobrowolnie tworzą linki lub dokonują wyborów. Liczba linków do danych stron rośnie z czasem, a ludzie lubią pewne rzeczy tylko dlatego że inni też je lubią (na tym założeniu opiera się na przykład system rekomendacji Netflixa). Dystrybucja linków w złożonych sieciach następuje zgodnie z prawem mocy, gdzie najbardziej popularny element zazwyczaj ma dwa razy więcej trafień lub linków niż drugi najbardziej popularny, który ma dwa razy więcej niż trzeci najbardziej popularny i tak dalej aż do tych stron na szarym końcu krzywej dystrybucji, gdzie różnice popularności są już w zasadzie nieistotne. Model ten, zwany „zwycięzca bierze wszystko” lub „zwycięzca bierze najwięcej” jest definicją prawa mocy dystrybucji. Ten na górze ma znacznie więcej niż ci na dole. Kształt jaki przybiera ta dystrybucja nie jest krzywą dzwonową; to długi ogon – kilku miliarderów a za nimi miliard żyjących w niepewności jutra pracowników. Struktura złożonych sieci zachęca do inkluzji: im więcej elementów w sieci, tym większe nagrody dla tych na szczycie. Wywołuje również konkurencję – o uwagę, zasoby, pieniądze, pracę – wszystko, co przybiera formę sieci. I prowadzi do koncentracji. Rezultatem wolnego wyboru, rozwoju i preferencyjnego przywiązania, jest hierarchia społeczna oparta o rozkłady potęgowe, gdzie ci na górze mają znacznie więcej niż ci na dole.

Jednak wytworzenie struktury społecznej z dystrybucją dóbr opisaną rozkładem potęgowym nie jest nieuniknione. Można je powstrzymać. Ale do tego potrzebna jest odpowiednia wola polityczna i odpowiednia siła instytucjonalna aby tą wolę wdrożyć. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że neoliberalna polityka XX wieku stwarzała podatny grunt dla haseł takich jak wolny wybór, rozwój i preferencyjne przywiązanie.

Quinn Slobodian w Globalists: The End of Empire and the Birth of Neoliberalism (journals.sagepub.com) dokumentuje neoliberalną strategię podważania autorytetu państwa narodowego i stawiania na gospodarkę państwową w interesie rozwoju globalnego handlu. Zagrożeni zorganizowanymi żądaniami postkolonialnych narodów Globalnego Południa, domagających się reparacji, suwerenności w kwestii własnych zasobów naturalnych, stabilizacji cen towarów i regulacji ponadnarodowych korporacji, neoliberałowie starali się w latach 70-tych “obejść władzę rządów narodowych”. Opowiadali się za wielopoziomowym podejściem do regulacji, konkurencyjnym federalizmem który pozwoliłby kapitałowi dyscyplinować rządy, samemu pozostając odpornym na demokratyczną kontrolę. Według Hansa Willgerodta, jednego z neoliberałów opisywanych przez Slobodiana, nowy konkurencyjny federalizm wymagał od państwa “z jednej strony dzielenia się swoją centralną suwerennością ze strukturami federalnymi, a z drugiej wiązania się z międzynarodową wspólnotą prawną”.

Zamiast skupiać się na początkach neoliberalizmu, Albena Azmanova w Capitalism on Edge (www.azmanova.com) pokazuje w jaki sposób neoliberalizm w praktyce doprowadził do powstania nowego kapitalizmu opartego na niepewności. Polityki forsujące deregulację i globalny wolny handel przyniosły zupełnie nieoczekiwane rezultaty. Globalny rynek przekształcił się z systemu “gospodarek narodowych zintegrowanych poprzez umowy handlowe w transnarodowe sieci produkcyjne”. Z powodu niejasnego i niepewnego wkładu tych sieci do gospodarek narodowych, utrzymanie konkurencyjności gospodarek narodowych stało się “głównym problemem polityki”. Konkurencyjność zastąpiła konkurencję oraz rozwój jako cel państwa, prowadząc do tego, że władza nie traktuje priorytetowo zapewniania równych szans i likwidacji monopoli, ale “pomoc konkretnym podmiotom gospodarczym – tym, które są najlepiej przygotowane do osiągnięcia dobrych wyników w globalnej rywalizacji o zysk”. Przyznając, że sektor prywatny zawsze korzystał z funduszy publicznych, Azmanova podkreśla nowość tej formy kapitalizmu w której “władza publiczna samodzielnie wybiera firmy którym może nadać przywilej dofinansowania z publicznej kasy.” Państwa nie interweniują w celu rozbicia monopoli. One je tworzą i nagradzają.

Koncentracja monopoli, nasilenie nierówności i podporządkowanie państwa rynkowi przekształciły akumulację kapitału w taki sposób, że obecnie odbywa się ona w równym stopniu poprzez daninę, dług i przemoc, co poprzez produkcję towarów. Azmanova zauważa, że prywatyzacja sektorów gospodarki względnie uodpornionych na konkurencję – energetyki, kolei, szerokopasmowego Internetu – dała właścicielom “status uprzywilejowanych najemców”. W skali globalnej, w branżach związanych z know-how i technologią, dochody z dzierżawy praw własności intelektualnej przewyższają dochody z produkcji towarów. W Stanach Zjednoczonych usługi finansowe mają większy udział w PKB niż dobra produkcyjne. Kapitał nie jest reinwestowany w produkcję; jest konsumowany i re-dystrybuowany w formie opłat. Proces kontrolowania ceny rozprzestrzenił się daleko poza samego wytwórcę i przekształcił w złożone, spekulacyjny i niestabilny układ. Taki układ cechuje się coraz większą zależnością od nadzoru, przymusu i przemocy.

Kapitalizm przekształca się w neofeudalizm.

Neofeudalizm nie jest efektem identycznego odtworzenia przez współczesny komunikacyjny lub sieciowy kapitalizm wszystkich cech jakiegoś europejskiego feudalizmu. W rzeczywistości, jak z powodzeniem wykazali historycy, przyjmowanie idei jednego europejskiego feudalizmu jest fikcją. Różne feudalizmy rozwijały się na kontynencie w odpowiedzi na różne siły sprawcze. Spojrzenie na współczesny kapitalizm pod kątem jego tendencji feudalizacyjnych odsłania nową strukturę społeczno-ekonomiczną z czterema powiązanymi ze sobą cechami: parcelowaną suwerennością, nowymi panami i chłopami, hinterlandyzacją i katastrofizmem.

Suwerenność parcelowana.

Historycy Perry Anderson i Ellen Meiksins Wood przedstawiają parcelację suwerenności jako kluczową cechę europejskiego feudalizmu. Społeczeństwo feudalne wyłoniło się z imperialnej administracji Rzymian, która “ustąpiła miejsca mozaice różnych jurysdykcji w której funkcje państwa były podzielone wielopłaszczyznowo”. Lokalne układy, przybierające różne formy, w tym stosunki umowne między panami i królami oraz panami i wasalami, zaczęły uzupełniać administrację regionalną. Arbitraż zastąpił rządy prawa. Granica między legalnością a nielegalnością osłabła. Władza polityczna i ekonomiczna mieszały się ze sobą, gdy panowie feudalni odbierali nadwyżkę od chłopów za pomocą legalnego przymusu. Przymus ten był jedynie częściowo legalny, gdyż to sami panowie decydowali o prawie, które obowiązywało chłopów w ich jurysdykcji. Wood pisze: “Efektem było połączenie prywatnego wyzysku siły roboczej z publiczną rolą administracji, jurysdykcji i sądownictwa.”

W ramach neofeudalizmu ponownie ujawnia się bezpośrednio polityczny charakter społeczeństwa. Globalne instytucje finansowe i cyfrowe platformy technologiczne wykorzystują mechanizm długu do redystrybucji bogactwa od najbiedniejszych do najbogatszych. Państwa narodowe promują i chronią określone prywatne korporacje. Władza polityczna jest sprawowana za pomocą ekonomii, i nie chodzi tutaj tylko o podatki ale także grzywny, zastawy, konfiskaty aktywów, licencje, patenty, jurysdykcje i granice. Jednocześnie władza ekonomiczna chroni tych którzy stoją na jej szczycie przed zasięgiem prawa państwowego. Dziesięć procent światowego bogactwa jest przechowywane na kontach off-shore, aby uniknąć opodatkowania. Miasta i stany odnoszą się do Apple, Amazona, Microsoftu, Facebooka i Google/Alphabet tak, jakby te korporacje same były suwerennymi państwami – negocjując z nimi, starając się je przyciągnąć i współpracując z nimi na ich warunkach. Nadwyrężone finansowo gminy wykorzystują rozbudowane systemy kar by bezpośrednio wywłaszczać ludzi z pieniędzy, co najmocniej dotyka ludzi ubogich. W książce “Kara bez zbrodni” Alexandra Natapoff dokumentuje dramatyczny zakres prawa wykroczeń w i tak już ogromnym amerykańskim systemie karnym. Biedni ludzie, w nieproporcjonalnie dużym stopniu kolorowi, są aresztowani pod fałszywymi zarzutami i przekonywani do przyznania się do winy. Mają przyjąć winę aby uniknąć kary więzienia, którą mogliby ponieść gdyby zakwestionowali zarzuty. Przyznanie się do winy nie tylko zostaje zapisane w ich aktach, ale otwierają się oni również na grzywny, które narażają ich na jeszcze większe dolegliwości i następne kary w przypadku braku ich uiszczenia. Ten system prawnej nielegalności i patologicznego wymierzania sprawiedliwości ujawnił się w delikatnej formie w następstwie zamieszek w Ferguson, Missouri, które nastąpiły po zabójstwie Michaela Browna: “Miejski sąd i aparat policyjny miasta otwarcie wyciągnął miliony dolarów od afroamerykańskiej populacji o niskich dochodach”. Policja została poinstruowana, aby “dokonywać aresztowań i wystawiać mandaty w celu uzyskania dochodów”. Niczym sługusy feudalnych panów, policjanci dopuszczali się użycia siły by wywłaszczać ludzi z ich własności.

Nowi panowie i nowi poddani.

Stosunki feudalne charakteryzują się fundamentalną nierównością, która umożliwia bezpośredni wyzysk chłopów przez panów. Perry Anderson opisuje przykłady monopoli bazujących na wyzysku, takich jak młyny wodne, które były kontrolowane przez panów a chłopi byli zobowiązani do mielenia ziarna w młynach swoich panów, za co oczywiście musieli płacić. Tak więc chłopi nie tylko uprawiali ziemię której nie byli właścicielami, ale żyli w warunkach w których pan feudalny był, jak mówi Marks, “kierownikiem i panem procesu produkcji i całego procesu życia społecznego”. W przeciwieństwie do kapitalisty, którego zysk opiera się na nadwyżce wartości wytworzonej przez pracowników najemnych w procesie produkcji towarów, pan feudalny wytwarza wartość poprzez odgórny monopol, przymus i narzucanie obciążeń finansowych.

Funkcjonujące obecnie platformy cyfrowe to takie dzisiejsze młyny wodne, ich właściciele-miliarderzy to nowi panowie, a tysiące pracowników i miliardy użytkowników to nowi chłopi. Firmy technologiczne zatrudniają stosunkowo niewielki procent siły roboczej, ale ich wpływ jest ogromny – firmy te przekształciły całe branże do pozyskiwania, wydobywania i wykorzystywania danych. Mniejsze zasoby siły roboczej wskazują na neofeudalizacyjne tendencje technologii cyfrowej. Akumulacja kapitału odbywa się w mniejszym stopniu poprzez produkcję towarów i pracę najemną, a bardziej poprzez usługi, czynsze, licencje, opłaty, pracę wykonywaną za darmo (często pod przykrywką brania w czymś udziału) oraz poprzez dane, traktowane w tym modelu jak zasoby naturalne. Platformy, pozycjonując się jako pośrednicy, tworzą podstawy dla działań użytkowników zapewniając im warunki do zaistnienia interakcji. Google umożliwia znalezienie informacji w niemożliwie gęstym i zmiennym środowisku informacyjnym. Amazon pozwala nam łatwo zlokalizować przedmioty, porównać ceny i dokonać zakupów zarówno od znanych, jak i nieznanych sprzedawców. Uber umożliwia nieznajomym dzielenie się przejazdami. Airbnb robi to samo w przypadku domów i mieszkań. Wszystko to jest możliwe dzięki generowaniu i obiegowi kolosalnej ilości danych. Platformy nie tylko opierają się na danych ale także wytwarzają ich coraz więcej. Im więcej ludzi korzysta z platform, tym bardziej efektywne i potężne stają się te platformy, ostatecznie przekształcając szersze środowisko którego do tej pory były jedynie częścią.

Platformy są podwójnie uzależniające. W przeciwieństwie do młyna wodnego, z którego chłopi musieli korzystać bo nie mieli innego wyboru, platformy nie tylko pozycjonują się tak że korzystanie z nich jest w zasadzie konieczne (jak banki, karty kredytowe, telefony i komunikacja), ale dodatkowo korzystanie z nich generuje dane dla ich właścicieli. Użytkownicy nie tylko płacą za usługę, ale platforma zbiera dane generowane w wyniku korzystania z niej. Platforma zlokalizowana w chmurze pobiera równocześnie dane i daninę, to taka pańszczyzna do kwadratu. Najbardziej ekstremalnymi tego przykładami są Uber i Airbnb, które pobierają czynsz bez posiadania własności, polegając na zewnętrznej sile roboczej, która to siła robocza sama musi zapewnić sobie utrzymanie, szkolenia i narzędzia pracy. Czyjś samochód nie służy do osobistego transportu. Służy do zarabiania pieniędzy. Mieszkanie nie jest miejscem w którym się mieszka, ale czymś, co można wynająć. Przedmioty konsumpcji przekształcane są w środki akumulacji, jako że własność osobista staje się narzędziem akumulacji kapitału i danych dla panów zarządzających platformą Ubera i Airbnb. Tendencja społeczna do przekształcania się człowieka w chłopa, to znaczy do stawania się tym kto posiada narzędzia produkcji ale którego praca powiększa głównie kapitał właściciela platformy – pana, jest wprost neofeudalna.

Giganci technologiczni są ekspansywni. Przysługujące im ulgi podatkowe, podobnie jak wiele innych zobowiązań opartych o daninę, odbierają pieniądze lokalnym społecznościom. Ich obecność powoduje wzrost czynszów i cen nieruchomości, wypierając z rynku przystępne cenowo mieszkania, małe firmy i ludzi o niskich dochodach. Studium Shoshany Zuboff na temat “kapitalizmu nadzoru” wydobywa na światło dzienne kolejny wymiar technologicznego feudalizmu – służbę wojskową. Niczym lordowie w służbie królów, Facebook i Google współpracują z potężnymi organizacjami państwowymi, dzieląc się informacjami których te organizacje nie mogą zgodnie z prawem gromadzić. Ogólnie rzecz biorąc, ekspansywny charakter technologii sieciowych jest wszechobecny, natrętny i nieunikniony. Obecny czas nie jest erą chłopów i panów w dosłownym tego słowa znaczeniu. Niemniej jednak dystans między bogatymi a biednymi ciągle się zwiększa, a pomaga w tym zróżnicowana architektura prawna, która chroni korporacje oraz właścicieli i posiadaczy ziemskich, a jednocześnie ubezwłasnowolnia i krępuje klasę niższą oraz klasę robotniczą.

Hinterlandyzacja – spychanie na margines.

Trzecią cechą neofeudalizmu jest charakterystyczna dla feudalizmu gospodarka przestrzenna, czyli wyizolowane, tętniące życiem centra otoczone rolniczymi i wyludnionymi terenami. Można to również scharakteryzować jako podział na miasto i wieś, obszary zurbanizowane i rolnicze, gminy miejskie i otaczające je tereny wiejskie, lub, bardziej abstrakcyjnie, na świat wewnętrzny odgrodzony od świata zewnętrznego. Jest to podział na to co bezpieczne i to co zagrożone, na tych zamożnych i tych biednych i zdesperowanych. Wood twierdzi, że średniowieczne miasta były zasadniczo oligarchiami, “z uprzywilejowanymi klasami wzbogacającymi się na handlu i usługach finansowych dla królów, cesarzy i papieży. Wspólnie dominowały one nad otaczającymi je wsiami […] czerpiąc z nich bogactwo w taki czy inny sposób.” Poza miastami bytowali nomadowie i migranci, którzy w obliczu trudnych do zniesienia warunków szukali nowych miejsc do życia i pracy. Jednak ludzie ci bardzo często natrafiali na przeszkody nie do przebycia.

Tereny w głębi USA to miejsca naznaczone upadkiem i destrukcją, miejsca żyjące wspomnieniami o kwitnącej kapitalistycznej przeszłości. Kapitalistyczny rozwój pozwalał niektórym ich mieszkańcom przez jakiś czas trwać w nadziei, że życie ich i ich dzieci może faktycznie stać się lepsze. Te pozostałości po kapitalizmie przemysłowym, który zostawił te tereny za sobą w pogoni za tańszą siłą roboczą, dojrzały obecnie do nowej, wzmożonej eksploatacji w ramach neofeudalizmu. Aktywność ludzie z głębi lądu nie bazuje już na produkcji, oni utrzymują się dzięki magazynom, centrom obsługi telefonicznej, sklepom „wszystko za dolara” i fast foodom. Phil A. Neel w swojej ostatniej książce Hinterland (www.researchgate.net) zauważa pewne cechy wspólne pomiędzy Chinami, Egiptem, Ukrainą i Stanami Zjednoczonymi. Wszystkie te miejsca to całe połacie opustoszałych, wyludnionych nieużytków z jednej strony i rozrośnięte miasta na skraju przeciążenia z drugiej.

Z politycznego punktu widzenia desperacja panująca na tych obszarach przejawia się w migracjach osób spoza miast, migracjach które czasem dotyczą kwestii środowiskowych (walka z aktywnością górniczą), czasem ziemi (prywatyzacja i wywłaszczenie), a czasem redukcji usług (zamykanie szpitali i szkół). W Stanach Zjednoczonych choćby polityka dotycząca broni palnej ustawia obszary wiejskie w opozycji do miejskich. Należy również zwrócić uwagę na podejście do obszarów podmiejskie oraz miejskich panujące w samych miastach. Przejawia się to zarówno w porzucaniu ubogich obszarów, jak i ich przemianie w procesie gentryfikacji. Miasto staje się bogatsze ale jednocześnie coraz więcej ludzi staje się bezdomnymi – tak jak w San Francisco, Seattle, Nowym Jorku czy Los Angeles.

Odpowiedzią na hinterlandyzację, czyli utratę ogólnej zdolności do podtrzymania podstawowych standardów życia, może być położenie większego nacisku na utrzymanie struktury i systemu społecznego. Upadek norm społecznych, zapewniających stabilność egzystencji, przejawia się to w rosnących wskaźnikach samobójstw, wzroście ilości diagnozowanych schorzeń psychicznych, upowszechnieniu narkomanii, spadku liczby urodzeń, niższej średniej długości życia. Dochodzą do tego przypadki psychotycznej autodestrukcji społecznej w postaci np. masowych strzelanin. W końcu degradację społeczną można zauważyć w bardziej namacalny sposób, jest to zniszczona infrastruktura, niezdatna do picia woda czy niezdatne do oddychania powietrze. Hinterlandy są wypisane na ziemi i na ludzkich ciałach. Wraz z zamykaniem szpitali i szkół oraz zmniejszaniem się liczby podstawowych usług, życie staje się coraz bardziej niepewne i beznadziejne.

Katastrofizm.

Wreszcie, neofeudalizm niesie ze sobą niepewność i niepokój związany z przytłaczającym poczuciem nadchodzącej katastrofy. Wizja apokalipsy to całkiem dobry powód by poczuć się niepewnie. Katastrofa kapitalistycznego wywłaszczenia żywej nadwyżki społecznej w warunkach rażąco nierównej i ciągle ocieplającej się planety może w końcu stać się realna.

Luźna, mistyczna ideologia neofeudalna, która scala i wzmacnia apokaliptyczną niepewność, wydaje się przybierać formę nowego ujęcia okultyzmu, techno-pogaństwa i anty-modernizmu. Przykładami są tutaj mistyczna psychologia analityczna Jordana Petersona (www.catholicworldreport.com) czy mityczna geopolityka Atlantydy i Hyperborei Aleksandra Dugina (wikipedia.org). Należy również odnotować pojawienie się neoreakcjonistów z sektora technologicznego, takich jak założyciel firmy PayPal miliarder Peter Thiel, który twierdzi, że wolność jest nie do pogodzenia z demokracją. W wykładzie z 2012 roku Thiel wyjaśnił związek między feudalizmem a start-upami technologicznymi: “Żaden właściciel czy CEO nie ma władzy absolutnej. Przypomina to raczej archaiczną strukturę pańszczyźnianą. Ludzie obdarzają osobę na szczycie wszelkiego rodzaju władzą i możliwościami, a następnie obwiniają ją kiedy tylko sprawy przybiorą niekorzystny obrót.” Wraz z innymi kapitalistami z Doliny Krzemowej, Thiel pragnie chronić swoją fortunę przed demokratyczną ingerencją, dlatego opowiada się za scenariuszami opartymi na exodusie czy izolacji, takimi jak życie na morzu czy kolonizacja kosmosu. Wszystko co pozwoli uchronić bogactwo przed opodatkowaniem jest dobre. Skrajny kapitalizm przechodzi zatem w radykalną, zdecentralizowaną wersję neofeudalizmu.

Ci którzy znajdują się na drugim zboczu neofeudalnej przepaści, tłumią swój niepokój i niepewność nie tyle ideologią, co opioidami, alkoholem i jedzeniem. Wszystkim, co może stłumić ból beznadziejnej, bezmyślnej i niekończącej się harówki.

W swojej książce On the Clock: What Low-Wage Work Did to Me and How It Drives America Insane (www.pdfread.net), Emily Guendelsberger opisuje stres spowodowany ciągłym nadzorem technologii nad ludzką pracą – ryzyko zwolnienia za spóźnienie się o kilka sekund, za nieosiągnięcie założonych celów, za zbyt częste korzystanie z toalety. Powtarzalna, mało kontrolowana, wysoce stresująca praca, jak ta która może być skutecznie monitorowana przez technologię, koreluje bezpośrednio z “depresją i lękiem”. Niepewne harmonogramy (zachwalane jako elastyczne) czy niepewne płace (bo kradzież płac jest wszechobecna) są stresujące i otępiające. Katastrofizm neofeudalny może być indywidualny, rodzinny lub lokalny. Trudno jest się przejmować obecnymi zmianami klimatycznymi, jeśli od dekad żyje się wizją nieuniknionej apokalipsy.

Jaka jest korzyść z myślenia o naszym obecnym wysoce ryzykownym kapitalizmie jako o czymś w istocie postkapitalistycznym, o czymś neofeudalnym? Konserwatystom, takim jak Kotkin, hipoteza neofeudalna pomaga zidentyfikować to czego chcą bronić – kapitalizmu opartego na węglu i amerykańskiego stylu życia – oraz to z kim muszą walczyć – z tym segmentem kapitalistycznej elity który wzbogaca się kosztem klasy średniej, czyli z pseudo-ekologicznymi przedsiębiorcami z branży high-tech i ich sojusznikami w sferze finansowej. Neofeudalizm jest częścią diagnozy mającej na celu pozyskanie poparcia klasy robotniczej dla określonej części klasy kapitalistycznej, a mianowicie dla sektora paliw kopalnych, nieruchomości i przemysłowego rolnictwa.

Dla tych z lewicy neofeudalizm jest konfliktem politycznym, który wynika w dużej mierze z neoliberalizmu. Wielka konfrontacja nie rozgrywa się dziś między demokracją a faszyzmem, bo choć popularne wśród liberałów, takie sformułowanie nie ma sensu jeśli weźmie się pod uwagę władzę oligarchów – finansistów, potentatów medialnych i nieruchomościowych, miliarderów energetycznych i technologicznych. Postrzeganie naszej teraźniejszości w kategoriach demokracji zagrożonej przez rosnący faszyzm odwraca uwagę od fundamentalnej roli globalnego, sieciowego kapitalizmu komunikacyjnego w podsycaniu powszechnego gniewu i niezadowolenia. U podstaw upolitycznienia w kierunku prawicy leży ekonomia: złożone sieci wytwarzają skrajne nierówności, dystrybucję typu zwycięzca bierze wszystko lub zwycięzca bierze najwięcej. Przesunięcie w prawo jest odpowiedzią na intensyfikację nierówności. Kiedy lewica jest słaba lub zablokowana przed polityczną ekspresją przez media głównego nurtu i kapitalistyczne partie polityczne, powszechny gniew jest wyrażany przez innych, chętnych do zaatakowania systemu. W dzisiejszych czasach tymi innymi są skrajni prawicowcy. Myślenie w kategoriach neofeudalizmu zmusza nas zatem do konfrontacji z wpływem skrajnej nierówności ekonomicznej na społeczeństwo i instytucje polityczne. Sprawia, że musimy liczyć się z faktem, że miliarderzy gromadzą biliony dolarów aktywów i zamykają się we własnych enklawach, podczas gdy miliony stają się uchodźcami klimatycznymi, a setki milionów mają coraz gorsze perspektywy życiowe i toczą coraz intensywniejszą walkę o przetrwanie.

Obranie kierunku na neofeudalizm sygnalizuje również zmianę w stosunkach pracy. Socjaldemokracja opierała się na kompromisie między pracą a kapitałem. Zorganizowana siła robocza w dużej części globalnej Północy stanowiła kooperatywną klasę robotniczą w zamian za miraż dobrego życia. Klęska pracy i następujący po niej demontaż państwa opiekuńczego powinny były raz na zawsze wykazać bankructwo strategii wymagającej kompromisu z kapitalistycznym wyzyskiem. A jednak niektórzy socjaliści wciąż mają nadzieję na łaskawszy, łagodniejszy kapitalizm – tak jakby kapitaliści skapitulowali tylko dlatego że są mili, tak jakby oni również nie podlegali logice rynkowej, która sprawia, że wykup akcji jest bardziej atrakcyjny niż inwestycje w produkcję. Hipoteza neofeudalna mówi nam, że jakakolwiek walka pracownicza oparta na kontynuacji kapitalizmu jest martwa. Czyżby kapitalizm stał się już, sam w sobie, czymś gorszym?

W zdominowanych przez usługi gospodarkach globalnej Północy większość ludzi pracuje w sektorach usługowych. Niektórzy odkrywają, że ich telefony, rowery, samochody i domy straciły charakter własności osobistej i zostały przekształcone w środki produkcji lub środki służące do pobierania opłat. Przywiązane do platform należących do innych, przedmioty konsumpcyjne i środki życia są teraz środkami akumulacji właścicieli platform. Większość z nas stanowi pozbawioną własności podklasę, która jest w stanie przetrwać jedynie dzięki obsłudze potrzeb osób o wysokich dochodach. Raport Bureau of Labor Statistics mówi, że w ciągu następnych 10 lat zawodem w którym przybędzie najwięcej miejsc pracy będzie opiekun osób starszych, nie pracownik służby zdrowia ale pomocnik który oporządza i kąpie innych ludzi. Zależność klasy rządzącej od rozległego sektora usług – sprzątaczek, kucharzy, sprzedawców, kasjerów, doręczycieli, pracowników magazynowych i tak dalej – wskazuje nowe miejsca oporu, punkty słabości w których pracownicy mogą przejąć inicjatywę. Strajki pielęgniarek, pracowników Amazona itp. mają na celu wywołanie zakłócenia w łańcuchu potrzeb ludzi zamożnych poprzez zablokowanie im dostępu do ich środków do życia. Jeśli w kapitalizmie walka pracownicza miała swoje miejsce w punkcie produkcji, to w neofeudalizmie przestrzenią w której pracownicy będą mogli walczyć o swoje prawa będzie punkt usług.

Neofeudalizm jest ideą, która pozwala nam zidentyfikować podstawową słabość współczesnej lewicy: te lewicowe idee które mają największą siłę przebicia raczej afirmują niż kwestionują sam neofeudalizm. Lokalizm sprzyja parcelacji. Technologie i podejścia platformowe wzmacniają hierarchię i nierówność. Komunalizm cementuje podziały między miastem a wsią skutkujące hinterlandyzacją. Nacisk na utrzymanie się i przetrwanie jest zaprogramowany tak, jakby gospodarki chłopskie pracowały nie tylko dla tej połowy planety która żyje w miastach (w tym 82% mieszkańców Ameryki Północnej i 74% Europejczyków), ale także dla milionów ludzi wysiedlonych w wyniku zmian klimatycznych, wojen i komercyjnej kradzieży ziemi. Wielu z tych którzy mieszkają w głębi lądu zmaga się z warunkami politycznymi, kulturowymi, ekonomicznymi i klimatycznymi które sprawiają, że nie są w stanie przetrwać dzięki pracy na roli. Powszechny Dochód Podstawowy jest podejściem obliczonym na przetrwanie, ale nie da się go na dłuższą metę obronić. Daje on tylko tyle by utrzymać tych na wsi, i zaledwie tyle by miejscy najemcy mogli opłacić się właścicielom. Katastrofizm przeistacza się w negatywizm, deprecjonujący nadzieję oraz wysiłek tak jakby następne sto lub więcej lat nie miało żadnego znaczenia.

Te obecne lewicowe idee razem wzięte, sugerują powstanie w przyszłości małych grup zajmujących się rolnictwem oraz produkcją rzemieślniczą na własne potrzeby, być może egzystujących na obrzeżach miast, gdzie enklawy survivalistów i przemieszczających się dronami pracowników zajmują się eksperymentowaniem z miejskimi terenami zielonymi. Takie grupy odtwarzają swoje życie we wspólnocie, ale wspólnota którą odtwarzają jest z konieczności mała, lokalna, a w pewnym sensie ekskluzywna i elitarna – ekskluzywna, ponieważ ich liczba jest w oczywisty sposób ograniczona, a elitarna ponieważ ich aspiracje są raczej kulturowo niszowe niż powszechne.

Popularne lewicowe wyobrażenia neofeudalizmu, dalekie od wizji zakotwiczonej w emancypacji wielonarodowej klasy robotniczej zaangażowanej w szeroki wachlarz płatnej, nisko płatnej czy niepłatnej pracy, nie definiują w tym neo-ustroju pojęcia odpowiadającego „klasie robotniczej”. Kiedy socjaliści-teoretycy wyobrażają sobie pracę – a niektórzy na lewicy uważają, że powinniśmy przyjąć “wyobrażenie postpracy” – wygląda ona jak romantyczna, pozbawiona ryzyka uprawa roli albo praca techniczna – “praca niematerialna”. Póki co, negatywne aspekty pracy w call center, nie wspominając już o wywołującej rozliczne traumy pracy polegającej na monitorowaniu stron takich jak Facebook w poszukiwaniu niepokojących czy nielegalnych treści, sprawia, że już sama idea “pracy niematerialnej” wydaje się nierealna. Powinno być również oczywiste, że wyobrażenie postpracy w podobny sposób wymazuje produkcję, utrzymanie infrastruktury oraz szeroki wachlarz pracy niezbędnej do reprodukcji społecznej, tak samo jak strukturę państwa.

Hipoteza neofeudalna pozwala nam zatem dostrzec zarówno atrakcyjność, jak i słabości popularnych lewicowych idei. Są one atrakcyjne, ponieważ współgrają z dominującymi trendami społecznymi. Są słabe, ponieważ te trendy są wyrazem tendencji dążenia w kierunku neofeudalizmu.

Tak jak stosunki feudalne utrzymywały się w kapitalizmie, tak kapitalistyczne stosunki produkcji i wyzysku utrzymają się w neo-feudaliźmie. Różnica polega na tym, że niekapitalistyczne wymiary produkcji – wywłaszczenie, dominacja i prawo siły – wzmocnią się do tego stopnia, że nie będzie już sensu zakładać, nawet jako odgórnej fikcji, istnienia wolnych i równych podmiotów spotykających się na rynku pracy. Oznacza to, że czynsz i dług odgrywają w akumulacji taką samą, lub nawet większą rolę niż zysk, a praca w coraz większym stopniu wykracza poza relację płacową. Co się dzieje gdy kapitalizm staje się globalny? Zapada się w sobie, generując, wydobywając i kończąc elementy ludzkiego życia poprzez cyfrowe sieci i masowe, spersonalizowane media. Ten auto-kanibalizm wytwarza nowych panów i poddanych, ogromne fortuny i skrajne nierówności, a także cząstkowe suwerenności które te nierówności konserwują.

W tym samym czasie wielu błąka się i ginie na ziemi niczyjej.

Jodi Dean. (lareviewofbooks.org)

Jodi Dean jest profesorem nauk politycznych na Hobart and William Smith Colleges w Genewie, w stanie Nowy Jork. Jest autorką lub redaktorką 13 książek. Jej najnowsza książka to Comrade: Esej o przynależności politycznej (www.versobooks.com).

tłumaczył MR

Rodzina najemnego pracownika rolnego. Siedmioro głodnych dzieci. Matka ma trzydzieści dwa lata. Ojciec jest rodowitym Kalifornijczykiem.
Nipomo, Kalifornia 1936. Fotograf Dorothea Lange. New York Public Library.