Elaboracja: Zalety wytwarzania amunicji pod gołym niebem.

Już w stosunkowo wczesnym okresie życia nauczyłem się, że sekretem produktywności jest upakowywanie niewielkich aktywności w dłuższych okresach bezczynności. Strzelectwo jest jednym z tych zajęć które obfitują w takie monotonne okresy, i to niezależnie od tego jak trudno jest nam to przyjąć do wiadomości. Można się wręcz dziwić, że pomiędzy przerwami w strzelaniu, piciem herbaty, chłodzeniem lufy karabinu i niepotrzebnym wystrzeliwaniem nadmiarowej amunicji w ogóle udaje nam się osiągnąć jakiś postęp. Czasem strzelec twierdzi, że “nie ma czasu na elaborację amunicji”, wtedy ja unoszę brew i doradzam mu aby po prostu robił to na strzelnicy. Od zawsze robiło się to strzelając ze strzelb. Dlaczego nie zastosować tego procesu do broni kulowej? Nawet jeśli chodzi tylko o dobranie naważki, oszczędność czasu może być astronomiczna.

Pod koniec 2021 roku RCBS wypuścił na rynek dwa elektronicznie sterowane dyspensery do prochu, Chargemaster Link i Chargemaster Supreme (www.luska.pl), oba wyposażone w technologię Bluetooth oraz wiele funkcji usprawniających dozowanie prochu. Dodatkowo firma twierdzi, że te dwa nowe modele współpracują z przenośnymi generatorami prądu, co otwiera drogę do elaboracji niemal wszędzie gdzie tylko można sobie wyobrazić. Model Supreme jest tutaj wyjątkowo interesujący ze względu na jego zdolność do “uczenia się” naważek oraz możliwość przechowywania 50 wstępnie ustawionych presetów, ta funkcja pozwala na ograniczenie pisaniny. Mając to na uwadze, poprosiłem o RCBS o takie urządzenie do testów a następnie wyciągnąłem moją zaufaną ręczną praskę Lee, kolejne nieocenione narzędzie do wytwarzania amunicji w plenerze (www.luska.pl).

Aby zrozumieć korzyści płynące z produkcji amunicji bezpośrednio na strzelnicy, musimy najpierw zdać sobie sprawę z pewnych aspektów jakie wiążą się z robieniem tego w domu. Podstawowy proces polega na robieniu wielu różnych naważek, które obejmują całe bezpieczne spektrum dla danego prochu. Zapobiegliwi strzelcy dublują ilość testowej amunicji aby móc przetestować ją w dwóch seriach zamiast jednej. Zanim przejdziemy do czasu, przeanalizujmy dodatkowe koszty związane z tym procesem, ponieważ wszystkie te naboje, może z wyjątkiem kilku ostatnich, zostaną zużyte w imię badań. Gdybyśmy ładowali je pojedynczo na strzelnicy, nie musielibyśmy wystrzeliwać dwóch grup dla danej naważki prochu. Jeśli pierwsza byłaby kompletną porażką można iść dalej i przestać gdy tylko znajdziemy optymalną naważkę. Nie ma tu konieczności dostrzeliwania lub rozcalania pocisków, które zostały wcześniej przygotowane do wykorzystania w pełnej serii badawczej.

Teraz przyjrzyjmy się tym oszczędnościom na czasie. Co robimy w przerwach między strzelaniem serii? Cóż, zazwyczaj nic. Niektórzy odkładają broń i wpatrują się w chmury, czekając aż lufa ostygnie. Jest to doskonała okazja do przygotowania następnych pięciu nabojów które chce się przetestować. Może to być tylko pięć minut, ale jeśli jest to pięć minut pomiędzy tuzinem sesji strzeleckich, to mamy do czynienia z pełną godziną. Może się okazać, że jest to mniej więcej tyle samo czasu ile zajmuje ci przygotowanie typowej partii amunicji w domu. Dzięki tej praktyce można zaoszczędzić czas i przeznaczyć go na porządny trening.

Jeśli stosujesz drabinkową teorię zwiększania naważek, to takie rozwiązanie wydaje się wręcz wymarzone. Zazwyczaj proces ten polega na przetestowaniu jednej serii dla każdego przyrostu naważki i przeanalizowaniu grupy w celu sprawdzenia gdzie może ukrywać się problem. W ten sposób zawęża się liczbę różnych naważek które trzeba przygotować i przetestować. Po pierwszym dniu na strzelnicy, osoba testująca amunicję metodą drabinkową musi wrócić do domu i elaborować te receptury które uważa za obiecujące. Z reguły takie podejście wymaga kliku wizyt na strzelnicy.
Elaborując bezpośrednio na strzelnicy, można od razu przetestować tylko to co wygląda obiecująco. Ogranicza to ilość wypraw strzeleckich które służą nie samemu podnoszeniu umiejętności a jedynie żmudnej pracy badawczej. Ponadto, jeśli oddasz strzał, możesz szybko zrobić duplikat w tych samych warunkach i ponownie go przetestować. Ta forma eliminacji jest więc o wiele bardziej rozstrzygająca.

Jeśli chodzi o dublowanie strzałów, to w podejściu klasycznym oznacz to wytworzenie drugiej partii amunicji by zapewnić weryfikację dla danej naważki. To całkiem sporo dodatkowych naboi do wytworzenia, wystrzelenia lub ostatecznie rozcalenia. Elaborując na strzelnicy, można wystrzelić pięć sztuk dla danej naważki i jeśli wygląda to obiecująco dołożyć kolejne pięć czy dziesięć przestrzelin. Jeśli trafi się na optymalne parametry można przestać, redukując liczbę eksperymentalnych naboi do mniej niż połowy. W obecnych realiach wysokiego niedoboru komponentów jest to z pewnością opcja wysoce pożądana.

Elaborowanie na strzelnicy pozwala zaoszczędzić czas i pieniądze, niezależnie od tego jaką drogę do uzyskanie tego złotego środka strzelec uważa za właściwą. Co więcej, oszczędność komponentów którą oferuje takie podejście, może po prostu dać chwilę oddechu pomiędzy uciążliwymi okresami niedoborów.
Wreszcie, taka praktyka ta może mieć wpływ na cały styl życia, ponieważ pozwala wygospodarować z dnia czas który każdy uważa z definicji za stracony. Kiedy ktoś mówi, że “doby nie da się rozciągnąć”, to warto aby zdał sobie sprawę, że właśnie takie praktyki mogą dodać mu do do jego doby kilka dodatkowych godzin.

Frank Melloni (www.americanrifleman.org)

tłumaczył MR