Destruktywna siła szalonych idei, będących w obecnych czasach bardzo uniwersalną bronią

Wielu krytykowało panującą obecnie modę na ocenianie historii według teraźniejszych standardów i potępianie tych postaci z przeszłości które nie były w stanie sprostać tym standardom. Niewielu jednak zauważało przy tym, jak wiele dominujących obecnie przekonań jest całkowicie oderwanych od rzeczywistości i ma głęboko destrukcyjny wpływ na społeczeństwo. Artykuł ten koncentruje się na dwóch przykładach właśnie takich idei. Pierwsza z nich to idea dotycząca natury choroby psychicznej, która doprowadziła do powstania czegoś co Charles Krauthammer nazwał “armią złamanych dusz, które marzną poszukując jedzenia na ulicach”. Druga z nich oraz przekonanie, że nasza planeta jest w egzystencjalnym niebezpieczeństwie z powodu zmian klimatycznych spowodowanych przez człowieka. To ostatnie przekonanie doprowadziło do całkowicie nieuzasadnionej, ogromnie kosztownej krucjaty mającej na celu wyeliminowanie paliw kopalnych. Jej głównym skutkiem było wzmocnienie pozycji tych krajów z których wiele jest wrogami Zachodu, a które nadal produkują te paliwa na potęgę, mając świadomość że paliwa kopalne są niezbędne do funkcjonowania społeczeństw przemysłowych.

W latach 60-tych XX w. narodziła się kontrowersyjna idea, twierdząca że nie ma czegoś takiego jak choroba psychiczna. Co niewiarygodne, stała się ona podstawą polityki publicznej. Idea ta zrodziła się niezależnie u dwóch psychiatrów-amatorów, znajdujących się na przeciwległych biegunach ideologicznych. Po prawej stronie stał psychiatra amerykański Thomas Szasz (www.thelancet.com), skrajny libertarianin. Po lewej stronie Brytyjczyk Ronald Laing (www.bbc.com). Szasz wykasował choroby psychiczne za pomocą słownej sztuczki: “Choroby psychiczne nie istnieją gdyż w istocie nie mogą istnieć, ponieważ umysł nie jest częścią ciała ani organem ciała” (Nieważne, że mózg jest fizycznym organem ciała, a choroba umysłowa to nic innego jak stan nieprawidłowego funkcjonowania tego organu). Psychiatria jest “formą znachorstwa, ponieważ oferuje lekarstwa które mają leczyć nieistniejące choroby”.
Laing traktował schizofrenię, najbardziej upośledzającą chorobę psychiczną, jako “odkrywczą podróż”. Według niego “może się okazać, że osoba uznana za obłąkaną jest często najzdrowszym członkiem swojej rodziny”.

Laing miał większy wpływ na kulturę, był guru Nowej Lewicy która uwielbiała jego tezy, mówiące że schizofrenia jest “racjonalnym sposobem na uleczenie naszego własnego przerażającego stanu wyobcowania zwanego normalnością”. Ale to właśnie Szasz nadał nowy kształt opiece (a właściwie jej zaniechaniu) nad osobami chorymi psychicznie. Sędziowie orzekający w najważniejszych sprawach, które doprowadziły do masowego zamykania szpitali psychiatrycznych i niemożności leczenia opornych (a w końcu nawet poddających się dobrowolnie leczeniu) pacjentów z wyjątkiem skrajnych okoliczności, nie czytali ani Szasza ani Lainga. Czytali jednak artykuły w czasopismach prawniczych, napisane przez członków nowopowstającej palestry zajmującej się zdrowiem psychicznym. Ideologicznie członkowie tej grupy czerpali garściami wprost z Szasza. Bruce Ennis, pionier tej palestry, opisał w jaki sposób sam uczył się o chorobach psychicznych. Poproszony w 1968 r. przez New York Civil Liberties Union o rozpoczęcie projektu dotyczącego praw osób upośledzonych umysłowo, Ennis mówi: “Poszedłem do biblioteki, zajrzałem do działu ‘prawo i psychiatria’ i znalazłem kilka książek niejakiego Thomasa Szasza… Uznałem iż jest to na tyle ważny temat, że warto poświęcić mu dużo swojego czasu, więc tak zrobiłem”. Szasz napisał przedmowę do książki Ennisa “Prisoners of Psychiatry” z 1972 roku.

Wkrótce całe roczniki czasopism prawniczych zostały poświęcone obalaniu wszelkich twierdzeń psychiatrycznych. To co nazywano chorobą psychiczną było po prostu alternatywnym stylem życia. Leczenie, w tym leki przeciwpsychotyczne, miało same skutki uboczne, bez pozytywnych efektów. W rzeczywistości były one formą tortur. Wiemy, że sędziowie, którzy orzekali w najważniejszych sprawach dotyczących deinstytucjonalizacji i prawa do odmowy leczenia, czytali te artykuły, ponieważ w swoich orzeczeniach obszernie je cytowali. O ile tradycyjnie podstawą leczenia była uzasadniona potrzeba zastosowania odpowiedniej terapii, o tyle obecnie przetrwała jedynie norma quasi-kryminalnego zagrożenia. Interwencja była uzasadniona tylko wtedy, gdy ktoś stanowił “bezpośrednie zagrożenie” dla siebie lub innych, przy czym definicja ta była tak wąska, że dana osoba musiała być na skraju samobójstwa lub morderstwa. Nawet wtedy, w coraz większej liczbie stanów, zakładano że dana osoba jest kompetentna do odmowy leczenia.

Wywrotowe implikacje tych idei ujawniły się dopiero w latach osiemdziesiątych. Społeczeństwo amerykańskie było bezradne wobec ogromnego problemu społecznego, który niszczył jakość życia w jego miastach. Pogląd, że naszemu gatunkowi grozi nieuchronne niebezpieczeństwo utraty zdolności do zamieszkiwania na Ziemi z powodu emisji dwutlenku węgla spowodowanej działalnością człowieka, jest późniejszy i pochodzi z końca lat 80-tych ubiegłego wieku.
W książce The Age of Global Warming (Era globalnego ocieplenia) Rupert Darwall odnajduje korzenie tego poglądu w pracach dwóch ludzi: szwedzkiego naukowca Svante Arrheniusa, który w 1896 roku napisał pracę przewidującą, że podwojenie ilości dwutlenku węgla w atmosferze spowoduje wzrost temperatury o 5 do 6 stopni Celsjusza, oraz Guy’a Callendarza, który ponad czterdzieści lat później przypisał wzrost temperatury na świecie w latach 1934-1938 wzrostowi stężenia CO2. W odróżnieniu od Szasza czy Lainga, żaden z nich nie cieszy się uznaniem w kręgach zajmujących się globalnym ociepleniem. Było tak prawdopodobnie dlatego, że – jak pisze Darwall – obaj panowie uważali rosnący poziom CO2 za czynnik pozytywny, przyczyniający się do wzrostu roślin i zapobiegający szybkiemu powrotowi do epoki lodowcowej i “śmiercionośnego zlodowacenia”.

Mimo że wyznawcy globalnego ocieplenia nieustannie podpierają się hasłami spod znaku “nauki”, Darwall zwraca uwagę na to, że dzisiejsza teoria globalnego ocieplenia nie jest w ogóle nauką. Przypomina nam, że warunkiem sine qua non twierdzenia naukowego, jak zauważył Karl Popper, jest możliwość jego obalenia. Jednak teoria niebezpiecznego globalnego ocieplenia spowodowanego przez człowieka jest odporna na falsyfikację, a każde odchylenie od oczekiwań (np. dekada stałych temperatur przed 2009 r. pomimo stałego wzrostu emisji C02) tłumaczy się jakąś niesprawdzalną hipotezą wyprowadzoną ad hoc. Darwall zauważa, że teoria globalnego ocieplenia jest “naukowa” w tym samym sensie, co teoria historii Marksa, psychoanaliza Freuda i “psychologia jednostkowa” Alfreda Adlera. W przypadku wszystkich tych trzech teorii, jak zauważył Popper, ich zwolennicy gdziekolwiek by nie szukali znajdują jedynie dowody potwierdzające (W przypadku globalnego ocieplenia wierzący wskazują na każdy przypadek “ekstremalnej pogody” jako na dowód potwierdzający). Takie teorie, zdaniem Poppera, są przednaukowe, a możliwość ich zaakceptowania wiąże się jedynie z odwołanie do odpowiedniego autorytetu. Jest to rażąco widoczne w teorii globalnego ocieplenia, która mocno opiera się – jak się nam wielokrotnie powtarza – na niemal powszechnym “konsensusie” naukowców.

Kluczowe znaczenie ma tutaj stosunek do krytyków. Prawdziwa teoria naukowa akceptuje wysiłki zmierzające do sprawdzenia jej w konfrontacji z dowodami empirycznymi. Pseudonauka, której “prawda” zależy od konsensusu, jest bardzo wrogo nastawiona do wszelkich prób jej przetestowania. Marksiści oskarżali krytyków o fałszywą świadomość lub interesy klasowe; freudyści odrzucali ich jako potrzebujących leczenia. Typowe jest tutaj utyskiwanie byłego lidera brytyjskiej Partii Pracy, Gordona Browna, na tych którzy ośmielili się kwestionować apokalipsę globalnego ocieplenia: “Nie możemy dać się pokonać przez niedzisiejszych, antynaukowych, płaskoziemskich sceptyków klimatycznych”.

Nikt tak dobrze nie podkreśla absurdalności całego tego “ociepleniowego” przedsięwzięcia jak emerytowany profesor nauk o atmosferze MIT Richard Lindzen (eapsweb.mit.edu). “Przyszłe pokolenia będą się bardzo dziwić, że na początku XXI wieku rozwinięty świat wpadł w histeryczną panikę z powodu wzrostu średniej globalnej temperatury o kilka dziesiątych stopnia. Na podstawie rażąco zawyżonych, wysoce niepewnych prognoz komputerowych połączonych w absurdalne łańcuchy wnioskowania, ludzkość zaczęła na poważnie rozważać wycofanie się z epoki przemysłowej”.

W miarę jak świat zachodni stara się odciąć Rosję od ropy i gazu w następstwie inwazji Putina na Ukrainę, szkodliwe konsekwencje strategiczne światowej obsesji na punkcie tej chybionej idei stają się oczywiste. Przeznaczając ogromne sumy na zawodne elektrownie wiatrowe i słoneczne, w pogoni za “zerową emisją netto”, Europa zrezygnowała z rozwoju własnych źródeł paliw kopalnych. Biden podąża w tym samym kierunku. Tak więc mamy do czynienia z zadziwiającym spektaklem, w którym Biden stara się pozyskać totalistyczne reżimy, takie jak Wenezuela i Iran, do zaopatrywania Zachodu w ropę naftową. Jednocześnie intensyfikuje on swoje wysiłki na rzecz sparaliżowania rozwoju wydobycia ropy i gazu w USA.

Istnieje wiele innych dominujących wykrzywionych idei, takich jak na przykład zmiana priorytetów korporacji ze stawiania na pierwszym miejscu interesów akcjonariuszy na promowanie interesów społeczeństwa. Jednak na horyzoncie pojawia się kolejna, wysoce zaraźliwa filozofia. Chodzi o pogląd, że wszelkie różnice w wynikach między grupami społecznymi można wyjaśnić jedynie “rasizmem”. Zwolennicy tego poglądu są w stanie zaakceptować sytuację w której w ramach sztucznego wyrównywania szans dopuszczalne jest totalne przebudowanie instytucji edukacyjnych i zawodowych, likwidacja egzaminów wstępnych, jak i zakazanie analizy predyspozycji czy kompetencji danej jednostki.

Chiny w tym miesiącu pośrednio wyraziły swoją opinię na temat zmian klimatycznych, obwieszczając zwiększenie krajowego wydobycia węgla o 300 milionów ton rocznie (www.reuters.com www.carbonbrief.org). Oni nie mają zamiaru zmieniać matematyki tak by każdy głupi mógł ją opanować, oni czekają na wyniki prowadzenia takich działań u swoich gospodarczych i ideologicznych przeciwników.

Rael Jean Issac (www.americanthinker.com)

tłumaczył MR