Władzy zdobytej raz nie oddamy nigdy: Czy wojna militarna USA z Rosją byłaby lewicowcom na rękę?

Dziwne i niepokojące jest obserwowanie, jak rządzący nieustannie eskalują pseudo-wojnę, którą nasz rząd prowadzi przeciwko Rosji. Nie chodzi tylko o to, że wysyłamy na Ukrainę broń wartą miliardy dolarów, nazywamy Władimira Putina zbrodniarzem wojennym i wypowiadamy inne słowa o zaczepnym charakterze. Szkolimy również ukraińskie wojsko i staramy się doprowadzić do gospodarczego zniszczenia Moskwy. Ponadto, jak ujawnili wysocy rangą urzędnicy amerykańscy, dzięki pomocy wywiadowczej USA możliwe było:

  • zlikwidowanie ruskich generałów;
  • zestrzelenie samolotu przewożącego rosyjskich żołnierzy;
  • zatopienie jednego z okrętów wojennych Putina.

Ujawniając to publicznie – w sposób równie uderzająco niestosowny jak przeciek projektu opinii Sądu Najwyższego – urzędnicy administracji Bidena wydają się chwalić tymi “wyczynami” i ostentacyjnie ucierać nosa Rosjanom. Gdybyś chciał sprowokować wojnę militarną to właśnie tak byś to robił.

Dlaczego jednak nasi urzędnicy mieliby dążyć do konfliktu z państwem posiadającym największy na świecie arsenał broni jądrowej (6 000 głowic), w imię udaremnienia agresji którą wywołała polityka globalistów (www.americanthinker.com), i która nie jest tak naprawdę naszą sprawą?

Ale w tym szaleństwie może być metoda. I nie chodzi tutaj o zwykłą chęć wzbogacenia się politycznych donatorów produkujących broń. Jest pewna motywacja która mogłaby to wyjaśnić:

Poważny konflikt dałby lewicy możliwość przejęcia całkowitej kontroli nad krajem i zacementowania swojej władzy – być może już na stałe.

Pewne jest, że starcie z Rosją zostałoby wykorzystane do dalszego ograniczania swobód obywatelskich.

Wiemy to, ponieważ wielkie konflikty zawsze są wykorzystywane w ten sposób. Abraham Lincoln aresztował opozycyjnych dziennikarzy i wydawców w czasie wojny między stanami. W czasie I wojny światowej uchwalono ustawę o szpiegostwie (Espionage Act) z 1917 roku i ustawę o znieważaniu (Sedition Act) z 1918 roku, z których ta ostatnia bezwzględnie naruszała wolność słowa. Franklin Roosevelt zasłynął z internowania obywateli amerykańskich pochodzenia japońskiego i niemieckiego, a także z prześladowania niektórych Amerykanów pochodzenia włoskiego.

Gdyby doszło do wojny światowej, naruszanie praw obywatelskich miałoby dziś wymiar o wiele większy. Nie dość, że jesteśmy o wiele dalej w króliczej norze moralnego nihilizmu i bezmyślnego naruszania konstytucji, to jeszcze Amerykanom którzy ważą się kwestionować naszą politykę wobec Ukrainy z miejsca przykleja się etykietę “zwolenników Putina”. Co więcej, Demokraci jasno określili czego chcą: Pełnej władzy – z użyciem wszelkich niezbędnych środków aby to osiągnąć.

Lewicową wizję ucieleśniają ludzie tacy jak na przykład posłanka Maxine Waters (D-Calif.), która wzywa do przemocy wobec przeciwników politycznych, oraz lider senackiej większości Chuck Schumer (D-N.Y.), który grozi sędziom SCOTUS którzy ośmielą się głosować niezgodnie z programem lewicy.

Wykonując swój program, szturmowcy Demokratów wywołali całą serię gwałtownych zamieszek, w tym ponad 600 w samym roku 2020. Jeden z działaczy Demokratów, Scott Foval, został przyłapany na ukrytym nagraniu wideo w 2016 r., na którym mówił o podżeganiu do przemocy na wiecach Trumpa i otwarcie stwierdził: “Rozpoczynamy tu anarchię”. (www.npr.org)

Spirala przemocy jest obecnie ponownie nakręcana, w samą porę przed wyborami parlamentarnymi oraz w związku z wiadomością, iż niekonstytucyjny wyrok w sprawie Roe v. Wade może zostać oddalony (pl.wikipedia.org). Towarzyszą temu groźby kierowane pod adresem “konserwatywnych” sędziów SCOTUS a lewicowi aktywiści nawołują do protestów pod ich domami.

Całe to przedstawienie jest milcząco aprobowane przez przywódców demokratów. Konserwatyści są poddawani publicznej chłoście jeśli wychylą się choćby o włos, czego dowodzi los “kozłów ofiarnych” z 6 stycznia. Dla porównania, przejęcie części Seattle przez CHAZ (Capitol Hill Autonomous Zone) w 2020 roku było z definicji powstaniem, ale zostało zignorowane. Co więcej, samozwańczy przywódca CHAZ, Raz Simone, nie został nawet oskarżony o popełnienie przestępstwa.

Nie wspominając już o tym, że Nancy Pelosi nazwała najdłuższą w historii okupację amerykańskiego budynku rządowego – przejęcie przez lewicę w 2011 roku ratusza w Wisconsin – “imponującym pokazem demokracji w działaniu”. To stwierdzenie było oczywiście tak samo prawdziwe jak utrzymywanie, że oszustwo wyborcze z 2020 r. było “najbezpieczniejszymi wyborami w historii USA”.

Z tego wszystkiego wypływa jeden wniosek: Poważny konflikt zbrojny pod okiem ludzi Bidena stałby się pretekstem do największego przejęcia kontroli przez Wielkiego Brata w historii Stanów Zjednoczonych. Pytanie jednak, czy rządzący radykałowie byliby na tyle szaleni lub zdesperowani aby zaryzykować wojnę nuklearną po prostu dla utrzymania władzy?

Oceniając tę kwestię, należy zwrócić uwagę na dwie sprawy. Po pierwsze, Demokraci nie mają nic do zaoferowania w wyborach parlamentarnych gdyż są antyamerykańscy i wywrotowi. No może poza wywołaną właśnie kontrowersją aborcyjną w postaci sprawy Roe v. Wade. Po drugie, ci demagodzy nie są normalni, oni są ślepo żądni władzy.

Ludzie mogą pożądać jedzenia, seksu czy pieniędzy – to są motywacje które większość jest w stanie zrozumieć. Jednak część stada przejawia znacznie rzadsze schorzenie: żądzę władzy. I tak jak mężczyzna może narazić na niebezpieczeństwo swoje małżeństwo i karierę aby zaspokoić swoje drapieżne pragnienia, tak megalomani mogą podjąć ogromne ryzyko aby zaspokoić swoje mroczne żądze.

Utrwalenie władzy totalnej wymaga czegoś co rewolucjoniści marksistowscy nazwaliby “kryzysem”, trzecim etapem komunistycznego przewrotu. Pierwszy z nich, “demoralizacja”, polega na podważeniu moralnych fundamentów narodu. Sowiecki dezerter Jurij Bezmenow powiedział, że etap ten był już w zasadzie zakończony w połowie lat osiemdziesiątych. Drugi – “destabilizacja” – jest tym co widzieliśmy w ostatnich latach w postaci przemocy na ulicach, obalania pomników i wzmożonych ataków na różne instytucje. Teraz potrzebujemy tylko kryzysu jako klucza do rewolucji – niezbędnej do ostatecznego przejęcia władzy.

Prawdziwa wojna (wraz z niedoborem żywności) z pewnością mogłaby być skutecznym zapalnikiem takiego stanu kryzysowego. I choć może się to wydawać teorią wręcz szaloną, to ludzie będący obecnie u władzy mogą okazać się właśnie na tyle szaleni żeby ten scenariusz wprowadzić w życie.

Selwyn Duke (thenewamerican.com)

tłumaczył MR