Kultura wymazywania – narzędzie walki z niepokornymi którzy widzą odcienie szarości.
- Autor: Maciej Rozwadowski
- 3 lipca 2022
- 1 Komentarz
Dzisiejsza Ameryka nie jest miejscem w którym dominują subtelności i niuanse. Dzisiejsza młodzież wydaje się szczególnie niezdolna do radzenia sobie z drobnymi rozróżnieniami. Nie ma tolerancji dla interesujących heterodoksyjnych mieszanek stanowisk; wymagana jest całkowita zgodność. Trzymajcie się linii partii abyście nie zostali wymazani!
“Kultura wymazywania” to nowe narzędzie, dzięki któremu jeśli nie trzyma się się każdego dogmatu panującego reżimu, można zostać pozbawionym środków do życia, stracić reputację i przyjaciół. Homoseksualny dziennikarz, Chadwick Moore, przekonał się o nietolerancji lewicowych “wymazywaczy” kiedy ujawnił się jako konserwatysta:
Zacząłem zdawać sobie sprawę, że być może moje poglądy po prostu nie pasują do liberalnego status quo, które wydaje się oznaczać, że musisz absolutnie nienawidzić Trumpa, jego zwolenników i wszystkiego w co wierzą. Jeśli odważysz się nie protestować lub nie zbojkotować Trumpa, jesteś zdrajcą.
Jeśli odważysz się zakwestionować postawę liberałów lub podjąć wysiłek zrozumienia, dlaczego konserwatyści myślą tak a nie inaczej, jesteś zdrajcą.
Musisz klęczeć przed Rzymem, musisz płaszczyć się u jego stóp. Lewicowi aparatczycy nigdy nie uznają “czystości w 99,4%”, jak głosiła kiedyś reklama mydła. Nie mój drogi przyjacielu, trzeba być czystym w 100%! W przeciwnym razie możesz po prostu zostać uznanym za aspołecznego dewianta…a może nawet za propagatora dewiacji.
Jeśli chodzi o wielkie, ważne kwestie, takie jak to czy można wybrać płeć, nie ma odcieni szarości, jest tylko czerń i biel. Rzeczywistość jest jednak bardziej interesująca niż możemy przypuszczać. Niektóre rzeczy (i ludzie) są mieszane, mogą być zarówno złe jak i dobre, sacrum i profanum może ze sobą koegzystować.
Wokiści nie potrafią tego ogarnąć swoimi rozumami. Zastanówmy się więc nad dylematami poważnych ludzi.
W następstwie okropności II wojny światowej muzycy zastanawiali się, czy powinni wykonywać utwory Richarda Wagnera, ulubionego kompozytora Hitlera. Dylemat ten był szczególnie dręczący dla artystów żydowskich, ponieważ Wagner był antysemitą i pisał paszkwile na muzykę żydowską. Mimo to niektórzy z największych artystów żydowskich na świecie zdecydowali się wykonywać opery Wagnera, a nawet je nagrywać.
Powodem, dla którego Żydzi nie “wykasowali” Herr Wagnera i zdecydowali się wykonywać jego dzieła było zrozumienie, że okropny człowiek o nikczemnych, odrażających poglądach może również tworzyć piękną muzykę. (Słowo do wokistów: Czasami trzeba wyobrazić sobie jednocześnie rzeczy pozornie sprzeczne).
Tak więc Wagner otrzymał ułaskawienie i nie został wyrzucony na śmietnik historii. I uwaga, jednymi z najlepszych interpretatorów jego dzieł są Żydzi.
Dotarło to do mnie, gdy zobaczyłem nagranie wideo przedstawiające żydowskiego dyrygenta Georga Soltiego podczas sesji nagraniowej. I kogo widzimy siedzącego w sekcji trąbek jak nie Helmuta Wobischa, który w młodości był nazistą.
Solti napisał o Wobischu do amerykańskiego dyrygenta żydowskiego pochodzenia Leonarda Bernsteina. List jest zbyt długi by zacytować go w całości, ale znalazł się jednak na samym dole recenzji w The Wagnerian (www.the-wagnerian.com), gdzie czytamy “Georg Solti do Leonarda Bernsteina. 19 maja 1967”.
Fragment listu Soltiego poniżej:
Jestem świadomy politycznej przeszłości Wobischa (red.: W czasie wojny był aktywnym członkiem partii nazistowskiej), tak samo jak Pan, zanim pojechał Pan do Wiednia. Jednak pracując z nim i znając go przez ostatnie dziesięć lat, doszedłem do przekonania, że mimo wszystko jest on prawdopodobnie jednym z niewielu godnych zaufania członków tej orkiestry.
Wobisch bardzo ciężko pracował nad sprowadzeniem Pana do Wiednia i przygotowaniem Pańskich występów i sukcesów; słyszałem nawet od pana Rosengartena z Decca, że Wobisch posunął się do tego, że zagroził orkiestrze zmianą kontraktu z Decca na Deutsche Grammophon jeśli nie zostanie zwolniona z obowiązku wykonania z Panem Rosenkavaliera.
Mamy więc nazistę, który pomaga Żydowi w karierze. Wokistyczna młodzież może spróbować zrozumieć takie zwroty akcji, ponieważ dopuszcza możliwość istnienia “innego nazisty”, takiego jak Claus von Stauffenberg. Był też taki “inny nazista” w filmie “Pianista” Romana Polańskiego, kapitan Wilm Hosenfeld (elementum.strona.de), którego Izraelczycy rozpoznali w Yad Vashem. Niestety ruch woke (www.newsweek.pl) wcale nie radzi sobie lepiej z dwuznacznością niż subtelnością.
W książce “The Brilliant, Troubled Legacy of Richard Wagner” Jamie Katz cytuje wątpliwości Bernsteina:
"Jak to możliwe, że tak wielki artysta - tak proroczy, tak dogłębnie rozumiejący ludzką naturę, ludzkie zalety i wady, tak szekspirowski w jednoczesnym ogromie i szczegółowości swoich spostrzeżeń, nie mówiąc już o jego zdumiewającym mistrzostwie muzycznym - jak to możliwe, że ten pierwszorzędny geniusz był tak trzeciorzędnym człowiekiem?".
Jego odpowiedź nie rozwiązała sprawy.
"Wynikają z niej dwie, i tylko dwie jasne, bezdyskusyjne prawdy" - powiedział Bernstein. "Po pierwsze, że był wzniosłym geniuszem o nieporównywalnej mocy twórczej, a po drugie, że był nieznośnym, wręcz niemożliwym do zaakceptowania megalomanem. Wszystko inne na temat Wagnera może podlegać dyskusyji, a przynajmniej można to zinterpretować".
Jeśli konserwatyści praktykowali kulturę wymazywania, pan Bernstein mógł sam jej podlegać, ponieważ flirtował z radykalną polityką, a nawet wydał przyjęcie dla Czarnych Panter. W 1970 roku w magazynie New York ukazał się artykuł “Radical Chic: That Party at Lenny’s” autorstwa Toma Wolfe’a, który opisał to wydarzenie. (nymag.com).
Prawdziwi konserwatyści nie marzyliby nawet o tym by wyrzucić Lenny’ego za jego rozczarowujące poglądy polityczne czy inne niedociągnięcia. A to dlatego, że Lenny dał nam tak wiele wspaniałej muzyki. Nie wylewajmy dziecka z kąpielą tylko po to, żeby poczuć się trochę lepiej we własnej skórze.
2 maja w National Review ukazał się artykuł “When Politics Invades Art” Jaya Nordlingera (www.nationalreview.com), który porusza “kwestię Wagnera” i inne tego typu pytania dotyczące wielu innych artystów. Gorąco polecam. Wstęp brzmi następująco: “Kilka refleksji na temat wymazywania, bojkotów i tym podobnych”. Ci, którzy popierają “Cancel Culture”, najbardziej potrzebują niuansów Nordlingera w badaniu moralnych dwuznaczności, a jednocześnie mają najmniejsze szanse by je pojąć.
Jon N. Hall (www.americanthinker.com)
tłumaczył MR
Może Amerykanom przechodzi przez gardło zwrot “dobry nazista”, mi niestety nie. Biorąc pod uwagę co te bestie w ludzkich skórach robiły innym, i czego doświadczyły miliony w wyniku ich obłędnej polityki, nikt kto nosił (lub nosi) mundur z trupią czaszką nie zasługuje na określenie mianem “dobrego”. Artykuł ten nie ma jednak w zamyśle propagowania tej zbrodniczej idei a pokazanie, że świat składa się z wielu odcieni. Te odcienie pozwalają nam przyjmować różne stanowiska, i może, dzięki temu ferować bardziej sprawiedliwe wyroki.
MR