Rola mediów w promowaniu masowych strzelanin.

Don McLaughlin, burmistrz miasta Uvalde w Teksasie, ogłosił w czerwcu, że Robb Elementary School zostanie zburzona. “Nie można nigdy nakazać dziecku ani nauczycielowi by wrócił do tej szkoły, nigdy” – powiedział.

To, co wydarzyło się w Uvalde było makabryczną tragedią, która odnosi się do niektórych najgorszych patologii Ameryki: zafiksowania na punkcie przemocy, nieleczonych chorób psychicznych, dużych enklaw wyalienowanych i gniewnych młodych ludzi, miejsc z niekompetentną i nieodpowiedzialną policją.

Media zaczęły szukać rozwiązań: Co by było gdybyśmy mogli trzymać broń z daleka od niewłaściwych ludzi lub sprawić, aby osoby ze schorzeniami psychicznymi otrzymywały właściwe leczenie. Co by było gdyby zreformować policję lub poradzić sobie z problemami dręczącymi młodych gniewnych?

To są wszystko pytania uzasadnione. Ale jest też jedno pytanie które media rzadko zadają: Czy częścią problemu mogą być same media? Coraz więcej analiz stwierdza, że tak.

“Dokonywanie masowych strzelanin to wyuczone zachowanie, a obszerne relacje w mediach prowadzą do tego, że coraz więcej osób uczy się go i chce je naśladować” – mówi kryminolog z Uniwersytetu w Alabamie Adam Lankford, który od ponad dekady bada masowych morderców. “Im więcej ofiar zabiją, tym większą sławę i uwagę zyskują. Media zachęcają ich do jak największej destrukcyjności”.

“Wydaje się, że w Ameryce jest zbyt duży popyt na sławę, a za mało podaży” – pisze Lankford w jednej ze swoich prac (docs.google.com).

Jedno z badań Lankforda wykazało, że “wygranie Super Bowl lub ceremonia rozdania Oscarów przyciąga mniej społecznej uwagi niż popełnienie nagłośnionego przez media masowego morderstwa” (docs.google.com). Sprawcy są częściej przedstawiani na pierwszych stronach gazet niż ich ofiary, istnieje również “silna korelacja między liczbą ofiar w tych atakach a ilością uwagi mediów jaką otrzymują sprawcy”.

“Media niejako nagradzają [te wysokie liczby ofiar],” mówi Lankford. “Myślę, że zasadniczo częścią motywu mediów jest clickbait”.

Niektóre z badań Lankforda zagłębiają się w pisemne lub nagrane wypowiedzi morderców na temat ich motywacji, i mają na celu określenie w jakim stopniu dążenie do sławy motywuje szaleńców. Znamienne jest, iż dwójka która zastrzeliła swoich kolegów z klasy w Columbine High School w 1999 roku twierdziła, że chciała zabić 250 osób i dyskutowała o tym, czy Steven Spielberg lub Quentin Tarantino wyreżyserują film o ich zbrodni. Wielu późniejszych masowych strzelców przywoływało morderców z Columbine jako inspirację.

Analiza Lankforda z 2019 r. wykazała, że co najmniej 16 masowych strzelców od czasu Columbine wskazało sławę lub złą sławę jako główny motyw. Ci którym zależało na rozgłosie, notowali średnio ponad dwukrotnie większą liczbę ofiar, a wielu z nich artykułowało chęć pobicia rekordów ofiar ustanowionych przez swoich poprzedników.

“Oni wykorzystują ofiary swoich zbrodni jako środek do celu”, mówi Lankford. “A tym celem jest sława”.

Nie tylko Lankford tak twierdzi.

Raport FBI z 2017 roku mówi, że “dominacja całodobowych relacji medialnych… utrwala [zjawisko masowych strzelanin] i pozwala mu rosnąć i ewoluować” i sugeruje, że “media informacyjne powinny powstrzymać się od podawania nazwisk napastników, od zamieszczania ich zdjęć, filmów i komunikatów oraz od publikowania szczegółowych informacji dotyczących ich życia i motywów.” Ponad stu badaczy dołączyło do Lankforda podpisując list otwarty, w którym proszą media głównego nurtu o przyjęcie nowych norm w relacjonowaniu masowych zabójstw, takich jak nie podawanie imion i nie publikowanie zdjęć napastników. (www.al.com)

“Nikt nie patrzy na twarz najnowszego masowego strzelca myśląc: ‘Och, teraz gdy widzę jak on wygląda, wiem jak skuteczniej powstrzymać te ataki'” – mówi Lankford.

Lankford i jego koledzy sygnatariusze nie wzywają do interwencji rządu w zakresie ograniczania prawa mediów do publikowania pewnych informacji, ale raczej do przyjęcia tych samych norm etycznych, które skłaniają renomowane media do nieujawniania nazwisk ofiar gwałtu.

“Nie mówimy, że rząd powinien formalnie ograniczać te informacje”, mówi Lankford, która zauważa, że taka polityka tylko zwiększyłaby nieufność do rządu i mediów. “Myślę, że [media] muszą po prostu przyjrzeć się nieco dokładniej dowodom, spojrzeć w lustro i zapytać: ‘Czy moje własne działania mogą sprawić, aby ten problem był mniej dotkliwy?'”.

Ale czy takie medialne zaciemnienie nie spowoduje większej dezinformacji? Czy nie doprowadzi do spychania informacji o tożsamości strzelców do najciemniejszych zakątków internetu, miejsc które nie podlegają żadnym normom i gdzie już kwitnie waloryzacja masowych morderców? Może to pozbawić społeczeństwo kluczowych informacji lub ukryć wzorce, które mogłyby okazać się przydatne w przewidywaniu i powstrzymywaniu przyszłych zabójstw?

Lankford mówi, że choć chce by media powstrzymały się od upubliczniania nazwisk i zdjęć masowych strzelców, to informacje o “znakach ostrzegawczych lub pochodzeniu” są nadal przydatne i warte opublikowania oraz przeanalizowania. Mówi on, że “nie ma złudzeń, że te [identyfikujące] informacje nie wydostaną się w jakiś sposób na zewnątrz”, ale duże platformy informacyjne odmawiające z zasady publikowania nazwisk i zdjęć, mogą być czynnikiem osłabiającym motywację dla przyszłych morderców szukających sławy.

“Nie zamierzamy wyciąć wszystkich relacji, ale jeśli nie damy tym masowym strzelcom reklamy na poziomie Super Bowl… to samo w sobie zrobiłoby różnicę” – mówi Lankford.

Wiele dużych mediów wprowadziło w ostatnich latach pewne zmiany w swoich relacjach, np. poświęcając więcej uwagi ofiarom niż sprawcom masowych zabójstw. Ale przegląd większości głównych stron informacyjnych pod kątem ostatnich masowych strzelaninach ujawnia, że publikowanie zdjęć i szczegółowych biografii zabójców jest nadal normą.

“Jedną z rzeczy którą widziałem, a która była trochę niepokojąca, to niektórzy członkowie mediów jakby poklepywali się po plecach, jak gdyby przekazywali sobie sygnał ‘misja została wykonana'”, mówi Lankford. “Robienie czegoś dobrego z jednej strony nie oznacza, że inne rzeczy które [nadal] robisz, a które są niebezpieczne, są przez to mniej niebezpieczne… Niestety, presja konkurencyjna wywierana na członków mediów i związana z otoczeniem w którym funkcjonują, może być przyczyną ich oporu wobec zmian w tym zakresie, nawet jeśli istnieje wiele dowodów sugerujących, że byłoby to słuszne”.

Wielu z nas zna nazwiska strzelców z Columbine i wielu innych morderców. Ile imion ofiar pamiętasz? A co z nazwiskiem Elisjsha Dicken?

To zdjęcie pokazuje co zostało z człowieka który stwierdził, że chciałby zostać kolejnym masowym strzelcem. Dicken zestrzelił go w centrum handlowym po tym, jak ten zastrzelił trzy osoby na początku tego co prawdopodobnie według jego planu miało być pokazem szału zabijania. “Wielu ludzi zginęłoby, gdyby Dicken nie interweniował”, powiedział szef lokalnej policji.

Gdyby więcej młodych gniewnych mężczyzn zobaczyło właśnie takie zdjęcia morderców, zamiast zajawek pokazujących ogromne siły policji zaangażowane aby powstrzymać pojedynczego strzelca lub starych zdjęć szkolnych tych niesławnych ludzi, może pomyśleliby dwa razy zanim otworzyliby ogień?

Wyburzenie budynku szkoły w którym doszło do tragedii, nie przyczyni się w żaden sposób do ograniczenia takich zdarzeń w przyszłości. Ale pogrzebanie w mrokach zapomnienia spuścizny ludzi odpowiedzialnych za takie okrucieństwa może być kluczem do sukcesu.

Zach Weissmueller (reason.com)

tłumaczył MR