Postępowiec wobec różnorodności przekonań politycznych – wierzący ale nie praktykujący.

Różnorodność, sprawiedliwość społeczna i jedność to główne hasła wyborcze demokratów i lewicy. Hasła to doprowadziły do powstania całego przemysłu dedykowanego osiągnięciu tych celów, bez względu na potrzebę, praktyczność, faktyczną sprawiedliwość czy koszty.

Różnorodność oznacza po prostu występowanie różnic, czyli wrodzoną cechę gatunku ludzkiego, ponieważ żadna para ludzi nie wygląda, nie działa i nie myśli tak samo. Oto definicja różnorodności w wydaniu jednej z takich organizacji, której celem jest byśmy wszyscy maszerowali w rytm zróżnicowania, społecznej sprawiedliwości i jedności.

Różnorodność to obecność różnic, które mogą obejmować rasę, płeć, religię, orientację seksualną, pochodzenie etniczne, narodowość, status społeczno-ekonomiczny, język, (nie)pełnosprawność, wiek, wyznanie lub poglądy polityczne. 

Większość z tych cech nie może być dyskryminowana przez prawo, nie można zatrudnić lub zwolnić kogoś z powodu jego rasy lub religii. Na samym dole listy znajduje się zaskakujący nacisk na różnorodność w zakresie reprezentowanej perspektywy politycznej.

Oznacza to, że firmy i instytucje które z dumą praktykują różnorodność i sygnalizują swoją w tym zakresie aktywność, powinny same stać na czele działań mających na celu zapewnienie, że ich organizacje dążą do zróżnicowania nie tylko pod względem płci i orientacji seksualnej, ale także orientacji politycznej.

Jak radzą sobie firmy i instytucje które dostąpiły “przebudzenia”? Czy podążają za różnorodnością, czy tylko o niej mówią?

The College Fix odpowiedział częściowo na to pytanie: “Zero republikańskich profesorów na 33 wydziałach na siedmiu uniwersytetach”. Jakie są te uniwersytety? “Uniwersytet Stanowy Ohio, Uniwersytet Nebraska-Omaha, Uniwersytet Północnej Karoliny-Chapel Hill, Uniwersytet Georgia, Uniwersytet Cornell, Uniwersytet Oklahoma i Uniwersytet Alaska-Anchorage”.

Są to wszystkie duże elitarne instytucje, mieszanka uczelni publicznych i prywatnych, a nawet szkoła z uber-woke Ivy League (Cornell).

Analizując dalej, “The College Fix zidentyfikował zaledwie 61 republikańskich profesorów na 65 wydziałach siedmiu uniwersytetów. Dla kontrastu, 667 profesorów zostało zidentyfikowanych jako Demokraci na podstawie ich przynależności do partii politycznej lub historii głosowania w partyjnych prawyborach.”

Jak to się ma do różnorodności perspektyw politycznych? Nie chodzi też o lokalizacje uniwersytetów, “Sześć z siedmiu analizowanych stanów jest przede wszystkim republikańskich, z wyjątkiem Nowego Jorku. Mimo to, wszystkie uniwersytety wykazały silny demokratyczny przechył wśród swoich wykładowców.”

Te szkoły to wyspy skrajnej lewicowości, podobnie jak większość dużych uniwersytetów, nawet jeśli są otoczone konserwatystami poza ich pokrytymi bluszczem murami. “W podziale na Demokratów i Republikanów, 92 procent profesorów identyfikuje się jako Demokraci, a tylko 8 procent jako Republikanie. To oznacza przewagę liczebną profesorów demokratów nad profesorami republikanami w stosunku 11 do 1.”

A jednak te szkoły przeznaczają ogromne środki na różnorodność. Cornell, na przykład, ma stronę internetową poświęconą różnorodności i integracji, w tym wytyczne dotyczące toalet, oraz różnorodności w zakresie dostawców. Ale nie ma tam sekcji podkreślającej różnorodność polityczną, stąd Cornell i inne podobne uczelnie tylko wybiórczo tworzą różnorodność, stając się politycznie homogeniczne.

Ohio State ma podobnie krzykliwą stronę internetową podkreślającą “inkluzywną doskonałość i sprawiedliwość rasową”, ale bez uznania dla różnorodności perspektyw politycznych.

Amerykańskie uniwersytety zawsze skłaniały się ku lewej stronie, ale w ostatnich dekadach stało się to bardziej wyraźne, jak wynika z badań przeprowadzonych przez Higher Education Research Institute: “W latach 1989-1990, kiedy HERI po raz pierwszy przeprowadził to badanie, 42% wydziałów identyfikowało się jako lewicowe, 40% było umiarkowanych, a kolejne 18% było prawicowych. To nie jest normalny rozkład – to wyraźny przechył w lewo”.

“Prawie trzy dekady później w 2016-2017, HERI odkrył, że 60% wydziałów zidentyfikowało się jako skrajnie lewicowe lub liberalne w porównaniu do zaledwie 12% będących konserwatywnymi lub skrajnie prawicowymi. W 1989 roku stosunek liberałów do konserwatystów na wydziale wynosił 2,3. Tak więc w mniej niż 30 lat, stosunek wydziałów identyfikujących się z poglądami liberalnymi w stosunku do konserwatywnych wzrósł ponad dwukrotnie, do 5.”

Inne badanie przeprowadzone przez profesora Brooklyn College wykazało, że “Demokraci dominują w większości dziedzin. W religii stosunek Demokratów do Republikanów wynosi 70 do 1. W muzyce 33 do 1. W biologii 21 do 1. W filozofii, historii i psychologii 17 do 1. W naukach politycznych 8 do 1.”

Ta analiza, dotycząca uczelni promujących sztuki wyzwolone i znajdujących się na wysokich miejscach rankingów, “Nie znalazła żadnej dziedziny w której Republikanie byliby bardziej liczni niż Demokraci”.

Nie tylko instytucje akademickie nie przestrzegają zasad różnorodności, robią to także firmy technologiczne. To właśnie te firmy szybko wywierają presję na klientów, a nawet na całe regiony, które na przykład wyrażają przekonanie, że korzystanie przez młode dziewczyny z męskich łazienek jest niewłaściwe. Wszystko to w imię tolerancji i różnorodności. Ale jeśli chodzi o różnorodność polityczną, firmy te wypadają słabo i nie czują potrzeby praktykowania tego typu różnorodności.

Oto krótka lista “przebudzonych’ firm technologicznych i procent datków politycznych ich pracowników idących na konto Demokratów. Netflix 98%, Nvidia 93%, Adobe 93%, IBM 90% Salesforce 89%, Alphabet (Google) 88%, Microsoft 85%, Apple 84%. Jak widać nie ma zróżnicowania perspektywy politycznej w Big Techu.

Jedną z perełek w ujawnionych niedawno Twitter Files było to, że pracownicy Twittera datkowali na Demokratów w ponad 96% w 2018 roku, zwiększając ich udział w 2022 roku praktycznie do 100%. Jak to się ma do politycznej różnorodności? Twitter był prawdopodobnie, przynajmniej przed Muskiem, obsadzony przez przedstawicieli większości z 72 płci (www.medicinenet.com), co czyni tą firmę naprawdę porządnie zróżnicowaną pod względem płci. Ale w przypadku przekonań politycznych tolerowana jest tylko jedna opcja.

Ci, którzy najgłośniej krzyczą “różnorodność”, są najmniej zróżnicowani jeśli chodzi o ten jeden kłopotliwy aspekt różnorodności, a mianowicie “perspektywę polityczną”. Podczas gdy zachwycamy się tym jak bardzo postępowe jest to, że Ameryka ma asystenta sekretarza ds. zdrowia i asystenta sekretarza ds. utylizacji zużytego paliwa i odpadów, którzy są dorosłymi mężczyznami przebierającymi się za kobiety (nypost.com), w ich własnych kręgach toleruje tylko jeden polityczny punkt widzenia.

Można się oczywiście spierać tą całą koncepcję “różnorodności”, gdzie ludzie są kategoryzowani i promowani w oparciu o swoje powierzchowne cechy. Można też podążać za słowami Martina Luthera Kinga, Jr, “Czekam na dzień, w którym ludzie nie będą oceniani na podstawie koloru ich skóry, ale na podstawie treści ich charakteru.”

Wyobraź sobie, o ile bogatsze byłyby instytucje edukacyjne i korporacyjne z różnorodnością rozciągającą się na odmienne poglądy polityczne. A przynajmniej nadające wiarygodność tym aspektom różnorodności, które pozwoliłyby wokistycznym sygnalistom cnót wszelakich na praktykowanie tego co sami głoszą.

Brian C. Joondeph (www.americanthinker.com)

tłumaczył MR