Druga zimna wojna.

Czy można uniknąć drugiej zimnej wojny? Brutalna wojna zastępcza, prowadzona na Ukrainie pomiędzy Rosją a USA i ich sojusznikami, w połączeniu z pogłębiającą się rywalizacją handlową i militarną między USA i ich sojusznikami a Chinami, uczyniła to pytanie anachronicznym. My już znajdujemy się w okresie zimnej wojny II.

Zimna wojna to konflikt między rywalizującymi ze sobą mocarstwami, który jest prowadzony przy użyciu środków innych niż bezpośrednia walka zbrojna między ich siłami i bezpośrednie ataki na ich terytorium. Szybki przegląd metod i środków które charakteryzują taki konflikt, pokazuje, że są one już w użyciu. Proxy war? Jest! Wyścigi zbrojeń? Jest! Embargo handlowe i sankcje finansowe? Jest! Sabotaż? Ktoś wysadził rosyjski rurociąg Nord Stream na Morzu Bałtyckim. Wojna propagandowa? Jest.

Rosja, Chiny i Iran twierdzą, że opowiadają się za wielobiegunowym światem, który nie jest już uciskany przez imperialną hegemonię USA. Liberalni internacjonaliści w Ameryce i Europie twierdzą, że toczy się manichejska walka pomiędzy wolnością i demokracją z jednej strony, a reakcyjną autokracją, symbolizowaną przez całkiem odmienne reżimy Rosji, Chin i Iranu. W obu obozach krytycy polityki reżimowej są oczerniani jako stronnicy wroga, niezależnie od tego, czy tym wrogiem jest NATO czy Rosja Putina.

Jednak kiedy w głównym nurcie centralne miejsce zajmują górnolotne ideologiczne bitwy pomiędzy putinizmem a zachodnim liberalizmem, prawdziwy wynik nowego globalnego konfliktu opiera się w dużej mierze na konkurencji gospodarczej. W czasie ostatniej zimnej wojny, amerykański system gospodarczy okazał się silniejszy i bardziej wytrzymały niż sowiecka gospodarka nakazowo-rozdzielcza. Jednak, co dziwne, od zakończenia ostatniej zimnej wojny Ameryka gwałtownie odeszła od modelu przemysłowego, który tak dobrze sprawdził się w XX wieku. Elity amerykańskie postawiły na przekształcenie kraju w gospodarkę opartą na informacji i usługach. Chiny natomiast przyjęły starszy amerykański model współpracy państwa z sektorem prywatnym, stając się tym samym światową bazą produkcyjną.

Jedną stronę nowej zimnej wojny prowadzą kraje takie jak Chiny i Rosja, których siła gospodarcza opiera się na kontroli namacalnych dóbr. Po drugiej stronie stoi zachodni sojusz, dominujący w sektorach finansowych i informacyjnych gospodarki wirtualnej. Żadna ze stron nie jest całkowicie niezależna od drugiej, ale podział między nimi jest nierówny. Mimo protestów w sprawie Ukrainy, Europa Zachodnia nadal musi kupować rosyjski gaz, by zimą nie zamarznąć. Stany Zjednoczone atakują chiński rząd, ale pozostają całkowicie zależne od Chin jeśli chodzi o dostarczanie Amerykanom kluczowych towarów, takich jak antybiotyki.

Podobnie jak w czasie pierwszej zimnej wojny, obecny konflikt wytworzył różnorodną grupę “niezaangażowanych” narodów, które starają się trzymać z dala od obu obozów. Dwie z najludniejszych demokracji świata, Indie i Brazylia, wraz z większością krajów niezachodnich, zdecydowanie odmówiły przyłączenia się do Ameryki Północnej i Europy Zachodniej w potępianiu i nakładaniu sankcji na Rosję za jej inwazję na Ukrainę. A wiele narodów, w tym Izrael, woli być w dobrych stosunkach zarówno z USA, jak i z Chinami.

Uczeni wciąż debatują, kiedy rozpoczęła się pierwsza zimna wojna. Czy była to grecka wojna domowa, która rozpoczęła się w 1946 roku? Berliński most powietrzny w 1948 roku? Wojna koreańska, która rozpoczęła się w 1950 roku? A może pierwsza zimna wojna zaczęła się jeszcze wcześniej, już podczas II wojny światowej? W ten sam sposób jutrzejsi historycy mogą spierać się o to, kiedy rozpoczęła się II zimna wojna. Ja wybieram rok 2008 – kiedy Władimir Putin odpowiedział na mozliwość przyjęcia Gruzji do NATO inwazją na Gruzję i kiedy Chiny zademonstrowały Stanom Zjednoczonym swoje zdolności antysatelitarne, zestrzeliwując jednego z własnych satelitów. Niezależnie od swoich korzeni, wojna na Ukrainie stanowi ten sam dramatyczny przykład eskalacji działań wojennych podczas II zminej wojny, jakim była wojna koreańska podczas I zimnej wojny.

We współczesnych wojnach światowych i zimnych wojnach, potencjał produkcyjny zarówno definiuje wielkie mocarstwa, jak i kształtuje wyniki konfliktów między nimi. W epoce przedindustrialnej, poza kilkoma ośrodkami handlowymi, które pobierały opłaty za handel dalekosiężny, głównymi zasobami mocarstw były populacje poddanych, chłopów pańszczyźnianych lub niewolników. Wojownicy jednego plemienia mogli wjechać galopem do sąsiedniego kraju, zmusić dużą liczbę rolników do płacenia im daniny i zastąpić dawnych właścicieli ziemskich.

W erze przemysłowej żaden kraj nie może być wielką potęgą militarną bez możliwości produkowania większości, jeśli nie całego uzbrojenia własnymi siłami, oraz polegania głównie na własnej populacji jako żołnierzach i szpiegach. Przemysły wytwórcze, od których zależy współczesna potęga militarna, to przemysły charakteryzujące się rosnącymi zwrotami z inwestycji, począwszy od produkcji stali, poprzez produkcję samochodów, aż po produkcję samolotów i komputerów. Przemysły o rosnącym zwrocie z inwestycji korzystają z dużych rynków, najlepiej dużych rynków wewnętrznych w ludnych krajach. Nie jest przypadkiem, że nawet w dzisiejszej, rzekomo pozbawionej granic gospodarce światowej, udział w rynku globalnym tych strategicznych gałęzi przemysłu jest zazwyczaj zdominowany przez firmy z najludniejszych krajów rozwiniętych – USA, Japonii, Niemiec i – coraz częściej – Chin.

Aby stać się wielkim mocarstwem lub supermocarstwem w erze przemysłowej, konieczne jest posiadanie dużej populacji konsumentów i pracowników, najlepiej posługujących się wspólnym językiem i mających poczucie tożsamości narodowej; bezpieczny dostęp do zasobów rolnych i mineralnych; oraz posiadanie dużej przestrzeni strategicznej, którą zapewnia terytorium kontynentalne lub subkontynentalne. O tym, że to wszystko samo w sobie nie wystarczy, świadczy przypadek dzisiejszych Indii czy Brazylii, które, jak to się mówi, są mocarstwem przyszłości i pozostaną nimi na zawsze.

Biorąc pod uwagę znaczenie dużych rynków wewnętrznych dla przemysłu, który jest podstawą narodowej siły militarnej, walka o imperium wśród uprzemysławiających się narodów Europy i Japonii w drugiej połowie XIX wieku i pierwszej połowie XX wieku miała strategiczny sens, nawet jeśli z różnych perspektyw była niemoralna. Istniały dwa sposoby na stworzenie wystarczająco dużego krajowego rynku konsumenckiego i siły roboczej zdolnej do utrzymania głównych gałęzi przemysłu potrzebnych do uzyskania statusu wielkiego mocarstwa. Jednym z nich było stworzenie gigantycznego państwa narodowego, z jednolitym rynkiem wewnętrznym i jednorodną kulturową większością. To właśnie zrobiły Stany Zjednoczone. Inną strategią była próba sklecenia wielonarodowego imperium, jak zrobiła to Japonia, lub próba utrzymania wielonarodowego imperium i zmodernizowania go, taką strategię miał Związek Radziecki.

Filmy o Jamesie Bondzie z lat 60. bazują na założeniu założenie, że istniał wtedy jeszcze trójstronny świat, w którym eleganccy i przebiegli Brytyjczycy dzielili globalną hegemonię z nieokrzesanymi Amerykanami i chamskimi Rosjanami. Jednak po 1945 roku, ku zaskoczeniu amerykańskich i radzieckich decydentów, kłopoty gospodarcze Wielkiej Brytanii, nawet bardziej niż utrata imperium kolonialnego, sprawiły, że spadła ona z pierwszej ligi i stała się, jak Francja, mocarstwem drugiego rzędu.

Brytyjscy politycy od dawna spekulowali, że Stany Zjednoczone po uprzemysłowieniu się podważą rolę Wielkiej Brytanii, tak jak wcześniej Wielka Brytania ograniczyła rolę Holandii. Zwolennicy “federacji imperialnej”, tacy jak Sir John Seeley, opowiadali się za unią celną Wielkiej Brytanii i jej “białych dominiów” – Australii, Kanady i Nowej Zelandii. Wspólna zewnętrzna taryfa celna, w rodzaju tej, której orędownikiem był brytyjski liberalny polityk z przełomu wieków Joseph Chamberlain, mogłaby stworzyć dla tej Wielkiej Brytanii rynek wewnętrzny zdolny rywalizować z rynkami Stanów Zjednoczonych i cesarskich Niemiec.

Pomysł ten nie był bynajmniej szalony. Gdyby Wielka Brytania, Kanada, Australia i Nowa Zelandia utworzyły w 2022r. jeden blok handlowy, liczyłby on 138 milionów mieszkańców, porównywalnych ilościowo do 146 milionów mieszkańców Rosji. Licząc według parytetu siły nabywczej (PPP), Wielka Brytania miałaby PKB w wysokości ponad 7 bilionów dolarów, a więc większy niż wynoszący około 5 bilionów dolarów PKB Federacji Rosyjskiej. Byłoby tak niezależnie od tego czy opierałaby się na PPP, czy na rynkowym kursie wymiany. Z pewnością, jak argumentował francuski ekonomista Jacques Sapir, szacunki PKB prawdopodobnie wyolbrzymiają gospodarkę brytyjską i niedoszacowują gospodarki rosyjskiej, z jej realnymi mocnymi stronami w dziedzinie energii, bogactw naturalnych i produkcji.

Ale Wielka Brytania tego nie zrobiła. Pod koniec XIX wieku Kanada, Australia i Nowa Zelandia nalegały na ochronę własnego przemysłu za pomocą własnych narodowych taryf celnych. Brytyjskie interesy finansowe z siedzibą w londyńskim City pokonały brytyjskie interesy produkcyjne i zrównały wolny handel z cnotą, a protekcjonizm z grzechem – proces ten powtórzył się później w USA w latach 90-tych i w roku 2000, z podobnymi katastrofalnymi skutkami dla amerykańskiej potęgi przemysłowej i militarnej. W rezultacie, pomimo sukcesów Wielkiej Brytanii w zakresie innowacji w branżach takich jak telewizja, energia atomowa czy farmaceutyki, produkcja i zwiększanie skali odbywały się gdzie indziej, w USA, Europie czy Azji. Wielka Brytania zaczęła być militarnie zależna od USA.

Dwa inne wielkie mocarstwa, które poniosły klęskę w wojnach światowych lub zimnej wojnie XX wieku to Japonia i Rosja. Nie każdy pamięta, że Japonia jest prawie tak samo ludna jak Rosja (125 milionów ludzi w porównaniu do 143 milionów), chociaż japońska populacja jest stłoczona na kilku wyspach zamiast rozłożona w 11 euroazjatyckich strefach czasowych. Japońskie Siły Samoobrony są jedną z największych armii świata. Ale militaryści którzy przewodzili Japonii źle obstawili, wierząc, że mogą podbić Azję w obliczu amerykańskiej, brytyjskiej i sowieckiej opozycji. Będąc zależną od USA w czasie I zimnej wojny, Japonia stała się ważnym sojusznikiem USA przeciwko Chinom w dzisiejszej II zimnej wojnie.

Potęga Rosji została w XX wieku osłabiona przez panujący w niej reżim komunistyczny. Starsze pokolenie komunistycznych towarzyszy na Zachodzie zwykło twierdzić, że przynajmniej Stalinowi należy się uznanie za jego program krachu przemysłowego, który pomógł ZSRR przetrwać nazistowską napaść. Stalin miał rację, pisząc w 1931r. o względnym zacofaniu Rosji:

Jedną z cech historii starej Rosji było ciągłe jej bicie za pozostawanie w tyle, za jej zacofanie. Była bita przez mongolskich chanów. Była bita przez tureckich Beysów. Była bita przez szwedzkich panów feudalnych. Została pobita przez polską i litewską szlachtę. Została pobita przez brytyjskich i francuskich kapitalistów. Była bita przez japońskich cesarzy. Wszyscy bili ją za jej zacofanie: za zacofanie militarne, za zacofanie kulturowe, za zacofanie polityczne, za zacofanie przemysłowe, za zacofanie rolnicze. Bito ją, bo to było opłacalne i można było to robić bezkarnie ... Jesteśmy pięćdziesiąt czy sto lat za krajami rozwiniętymi. Musimy nadrobić ten dystans w ciągu dziesięciu lat. Albo my to zrobimy, albo oni nas zmiażdżą.

Ale Rosja szybko uprzemysławiała się pod rządami późnego caratu. Rewolucja komunistyczna w 1917 roku, po której nastąpiła wojna domowa, exodus, uwięzienie i egzekucja wielu zdolnych Rosjan, konfiskata wszystkich gruntów rolnych i przemysłu, wywołany przez państwo głód na Ukrainie, oraz wojskowe i polityczne czystki w latach trzydziestych XX wieku – to wszystko były ekonomiczne, a także społeczne i moralne katastrofy, osłabiające sowiecką siłę militarną.

To, że problemem sowieckiej gospodarki był sam komunizm, a nie rosyjska kultura czy jakiś inny czynnik lokalny, wynika jasno z historii funkcjonowania marksistowsko-leninowskiego socjalizmu państwowego w innych krajach. Zimna wojna dostarczyła unikalnych eksperymentów w postaci podzielonych państw: Niemiec, Korei i Chin. W każdym z tych przypadków, część niekomunistyczna szybko przewyższała pod względem dobrobytu terytorium kontrolowane przez komunistów. Jeśli dodamy do tego biedę i stagnację Kuby pod rządami Fidela Castro, szybki wzrost gospodarki chińskiej po tym jak następcy Mao porzucili marksizm-leninizm na rzecz leninizmu rynkowego, oraz podobny wzrost gospodarczy we współczesnym Wietnamie, to stanowisko przeciwko państwowemu socjalizmowi w stylu komunistycznym jest oczywiste.

Zimna wojna była postrzegana przez wielu po obu stronach barykady jako rywalizacja pomiędzy dwoma sposobami organizacji nowoczesnej gospodarki przemysłowej, “kapitalizmem” i “komunizmem” lub “socjalizmem”. Patrząc wstecz, jasne jest, że zamiast tego zimna wojna nr 1 była trójstronną rywalizacją między komunizmem a dwoma rodzajami kapitalizmu – liberalnym lub wolnorynkowym, oraz rozwojowym, charakteryzującym się gospodarką mieszaną i polityką przemysłową kierowaną przez państwo, wspierającą wybrane strategiczne gałęzie przemysłu.

Przykłady państwa rozwojowego są znane w Azji Wschodniej: Japonia i cztery azjatyckie tygrysy (Hongkong, Korea Południowa, Tajwan i Singapur) oraz Chiny po erze Mao. Azja Wschodnia zapożyczyła model rozwojowy od Niemiec i Stanów Zjednoczonych, które w swoich udanych próbach dogonienia przemysłowej Wielkiej Brytanii w XIX wieku wykorzystały własne warianty tej tradycji, związane z Friedrichem Listem w Niemczech oraz Alexandrem Hamiltonem i Henrym Clayem w Stanach Zjednoczonych. (Nie istniał żaden “faszystowski model” ekonomii. Reżim Mussoliniego można zaklasyfikować jako autorytarne państwo rozwojowe, ale działająca krótko gospodarka nazistowska opierała się najpierw na przygotowaniach do wojny, a następnie na grabieży i niewolnictwie).

Jak na ironię, w czasie zimnej wojny, kiedy Stany Zjednoczone miały rzekomo ilustrować cnoty wolnej przedsiębiorczości, USA prowadziły własną, udaną politykę przemysłową państwa rozwojowego, realizowaną przez Departament Obrony za pośrednictwem Agencji Zaawansowanych Projektów Badawczych (DARPA) i innych agencji rządowych. W latach 90-tych libertarianie i neoliberałowie twierdzili, że rewolucja informatyczna udowodniła wyższość wolnego rynku nad rządem jeśli chodzi o innowacje. Ale główne narzędzia ery komputerowej, od cyfryzacji przez globalny Internet po myszkę komputerową, zostały opracowane przez wykonawców rządowych zależnych od pieniędzy amerykańskich podatników.

Nie jest przypadkiem, że amerykańska produktywność i innowacyjność spadły w tym stuleciu, kiedy neoliberalni Demokraci i libertariańscy Republikanie postanowili pozwolić wolnemu rynkowi na rozwój kolejnej fali technologii. Okazuje się, że inwestorzy venture capital i reklamodawcy są bardziej zainteresowani uzależniającymi stronami internetowymi, takimi jak Facebook i Twitter, niż robotyką i lekami na raka. Bez wyjątku największe postępy w podstawowej technologii w erze utopii wolnego rynku po 1980 roku, były w dużej mierze finansowane przez rząd federalny. Pomyślmy o sekwencjonowaniu ludzkiego genomu, szczepionkach zwalczających COVID, samochodach elektrycznych takich jak Tesla, oraz rakietach Elona Muska i Jeffa Bezosa. Neoliberalna Ameryka, symbolizowana przez Dolinę Krzemową, żyje z kapitału technologicznego odziedziczonego po rozwojowej Ameryce, symbolizowanej przez Pentagon.

Jest to krytycznie ważne, ponieważ wojny światowe, gorące i zimne, są w ostateczności wojnami których celem jest zniszczenie przemysłu. Trzy wojny światowe, które poprzedzały dzisiejszą drugą zimną wojnę – I i II wojna światowa oraz I zimna wojna – pokazują, jak ważny dla zwycięstwa jest potencjał przemysłowy. Cesarskie i nazistowskie Niemcy oraz ich sojusznicy zostali skazani na zagładę, gdy tylko Stany Zjednoczone zmobilizowały swoją potęgę przemysłową i przystąpiły do wojny przeciwko nim. Kiedy Związek Radziecki pod wodzą Gorbaczowa poprosił o rozejm, ZSRR został pokonany przez połączone zasoby USA, Europy Zachodniej, Japonii i jego byłego sojusznika – komunistycznych Chin. W II wojnie światowej Stany Zjednoczone i ich sojusznicy bezpośrednio bombardowali fabryki i armie swoich wrogów. W Wielkiej Wojnie i pierwszej zimnej wojnie, gospodarki i morale odpowiednio Niemiec i Związku Radzieckiego, zostały doprowadzone do granic możliwości bez obecności obcych wojsk w ojczyźnie pokonanego mocarstwa.

Wielkie mocarstwa muszą więc nie tylko dysponować znacznymi populacjami i zasobami, ale także wykorzystywać je do długotrwałego i zrównoważonego wspierania narodowej bazy przemysłowej o jakości światowej klasy. Nie wystarczą ani państwowe programy socjalistyczne, które z czasem się wyczerpują, ani bańki i boomy pompowane przez banki centralne w liberalnych gospodarkach rynkowych. Jak dotąd w erze przemysłowej, państwa rozwijające się, zarówno autorytarne jak obecne Chiny, czy demokratyczne Stany Zjednoczone z połowy ubiegłego wieku, odniosły większy sukces niż reżimy komunistyczne i wolnorynkowe reżimy liberalne. Chiny awansowały do rangi drugiego supermocarstwa w oparciu o rozwój wewnętrzny i handel zewnętrzny, bez prowadzenia wojen z wyboru. Wojny były tym, na co Stany Zjednoczone marnowały krew i zasoby przez całe pokolenie. Inwazja Władimira Putina na Ukrainę przypomina o kosztach wojen ofensywnych na cudze terytorium, tak samo jak kosztowna i upokarzająca porażka trwającej dwie dekady amerykańskiej misji w Afganistanie.

Jeśli historia wojen światowych ery przemysłowej zawiera jakieś lekcje, to jedna z nich będzie taka: Dla niewielkiej liczby ludnych narodów, które mogą aspirować do statusu wielkiego mocarstwa w XXI wieku, zdolność do bombardowania i najeżdżania słabych, zacofanych krajów będzie miała o wiele mniejsze znaczenie, niż kompetencje ich rządów i wielkie zdolności produkcyjne ich gospodarek.

Michael Lind (www.tabletmag.com)

tłumaczył MR