Wtłoczeni w buty ofiar systemu – dlaczego młodzi liberałowie chodzą tacy zdołowani?

Na początku tego miesiąca CDC opublikowało wyniki badania amerykańskiej młodzieży Youth Risk Behavior Survey. Wyniki były szeroko komentowane, z naciskiem głównie, i całkowicie zrozumiale, na fakt, że nastolatki cierpią na wyjątkowo wysoki poziom smutku i depresji. Wydaje się jednak, że w dyskusji tej przeoczono kilka rzeczy.

Jednym z możliwych winowajców tego powszechnego zdołowania jest to, że aplikacje mediów społecznościowych są szczególnie szkodliwe dla zdrowia psychicznego młodych ludzi, jest to teza od dawna broniona przez Jonathana Haidta. I choć z pozoru punkt widzenia Haidt wydaje się lewicowy (nowa technologia niesie ze sobą ryzyko, a duże firmy powinny być surowiej regulowane), pomysł ten nabrał przeważnie prawicowego zabarwienia, a Josh Hawley jest jego najgłośniejszym orędownikiem w Senacie.

Media społecznościowe są idealnym narzędziem do tworzenia polaryzacji, a niektóre z lewicowych opinii zasadniczo dowodziły, że być może nastolatki nie są przygnębione z powodu posiadania smartfonów, ale dlatego, że – jak mówi Taylor Lorenz – “żyjemy w późnym stadium kapitalistycznego piekła, podczas trwającej śmiertelnej pandemii, rekordowej nierówności majątkowej, braku sieci bezpieczeństwa socjalnego i zabezpieczenia pracy, gdy zmiany klimatyczne podgrzewają świat”. Noah Smith i Eric Levitz napisali dobre artykuły podważające prawdziwość tej narracji, a Michelle Goldberg napisała świetny artykuł próbując przeformułować tę kwestię, trafnie argumentując, że “pomysł, że nieobliczalne korporacyjne behemoty szkodzą dzieciom swoimi produktami nie powinien być trudny do zaakceptowania przez liberałów, nawet jeśli osoby takie jak Hawley również w to wierzą “.

Jest jednak coś o czym Goldberg wspomina, ale na czym się nie skupia: o pracy z 2021 roku autorstwa Catherine Gimbrone, Lisy Bates, Setha Prinsa i Katherine Keyes zatytułowanej “The politics of depression: Diverging trends in internalizing symptoms among US adolescents by political beliefs” (www.sciencedirect.com). W badaniu CDC nie ma co prawda pytań dotyczących przekonań politycznych młodzieży, ale Gimbrone i in. znajdują nie tylko rozbieżności w zależności od płci, ale także rozbieżności w zależności od wyznawanej ideologii politycznej. W podziale na płeć i ideologię stwierdzają, że liberalne dziewczęta mają największy wzrost afektu depresyjnego, a konserwatywni chłopcy najmniejszy. Jednak liberalni chłopcy są bardziej przygnębieni niż konserwatywne dziewczęta, co sugeruje istnienie w tej kwestii ważnej, niezależnej roli ideologii politycznej.

Dyskusja wokół płci i roli mediów społecznościowych jest ważna. Ale trudno przyjąć, że liberalni chłopcy doświadczają więcej depresji niż konserwatywne dziewczęta, ponieważ są oni nieproporcjonalnie bardziej zajęci kwestiami swojego fizycznego wizerunku podsycanymi przez Instagram – to chyba raczej coś specyficznego i związanego z przekonaniami politycznymi.

Część z tego może być efektem selekcji – postępowa polityka szeroko otwiera swoje drzwi dla ludzi którzy są nieszczęśliwi. Myślę jednak, że część z tego to słabe podejście dorosłych postępowców, z których wielu waloryzuje obecnie depresję jako oznakę politycznego zaangażowania. W przypadku depresji chodzi o to, że jest zła. Niezależnie od projektu Smitha/Levitza, polegającego na spieraniu się o najnowsze trendy polityczne, myślę, że potrzebujemy jakiegoś rodzaju terapii poznawczo-behawioralnej na poziomie społeczeństwa, aby przekonać ludzi, że niezależnie od tego jakie mają zmartwienia, depresja nie jest odpowiedzią. Bo nigdy nie jest.

Polityka depresji.

Troje z autorów artykułu o polityce depresji jest również współautorami nowego artykułu (journals.lww.com), w którym twierdzą, że “wzrost wysiłków w celu wzmocnienia policji i cofnięcia reform systemu prawa karnego w głównych miastach USA nie zmienia faktu, że konsekwencje poboczne zwiększonej kryminalizacji pozostają krytycznym czynnikiem do udokumentowania” i stawiają tezę, że “kryminalizacja może przyczynić się do wystąpienia różnic rasowych w zdrowiu psychicznym.” Jak u większości naukowców, poglądy te wydają się być dość lewicowe. Gdyby było więcej republikańskich profesorów, prawdopodobnie zrównoważylibyśmy tę linię dociekań pracami pytającymi, czy rosnący poziom strzelanin i zabójstw również przyczynia się do rasowych nierówności w zdrowiu psychicznym. Ale tego nie ma. Tak więc nawet jeśli wszystkie prowadzone badania są potrzebne, to pojawiają się przede wszystkim badania dotyczące pytań które postępowcy uważają za interesujące.

Zgodnie z tym, autorzy artykułu o polityce depresji wydają się bardzo zainteresowani ideą, że liberalne nastolatki są w depresji, ponieważ prawidłowo postrzegają niesprawiedliwość w świecie:

Młodzież w latach 2010-tych przeżyła serię znaczących wydarzeń politycznych, które mogły wpłynąć na jej zdrowie psychiczne. Pierwszy czarnoskóry prezydent, Demokrata Barack Obama, został wybrany na urząd w 2008 roku, w tym czasie Wielka Recesja sparaliżowała amerykańską gospodarkę (Mukunda 2018), poszerzyła nierówności dochodowe (Kochhar & Fry 2014) i zaostrzyła kryzys zadłużenia studenckiego (Stiglitz 2013). W następnym roku Republikanie przejęli kontrolę nad Kongresem, a następnie, w 2014 roku, nad Senatem. Zaledwie dwa lata później republikanin Donald Trump został wybrany na urząd prezydenta, ustanawiając konserwatywny skład Sądu Najwyższego i głęboko polaryzując naród poprzez niekonsekwentne przywództwo (Abeshouse 2019). Przez cały ten okres wojna, zmiany klimatyczne (O’Brien, Selboe, & Hawyard 2019), strzelaniny w szkołach (Witt 2019), rasizm strukturalny(Worland 2020), przemoc policyjna wobec Czarnych (Obasogie 2020), wszechobecny seksizm i agresja seksualna (Morrison-Beedy & Grove 2019) oraz szalejące nierówności społeczno-ekonomiczne (Kochhar & Cilluffo 2019) stały się nieuniknionymi punktami dyskursu politycznego. W efekcie, promujące działania bezpośrednie i zmiany polityczne ruchy młodzieżowe stanęły w obliczu braku działania ze strony decydentów w celu rozwiązania krytycznych problemów (Fisher & Nasrin 2021, Haenschen & Tedesco 2020). Liberalni młodzicy mogli zatem doświadczyć alienacji w ramach rosnącego konserwatywnego klimatu politycznego, przez co ich zdrowie psychiczne ucierpiało mocniej w porównaniu do zdrowia ich konserwatywnych rówieśników, których hegemoniczne poglądy się rozwijały.

Nie twierdzę, że którykolwiek z tych konkretnych punktów jest błędny. Ale gdyby ci epidemiolodzy z Columbii przeszli przez ulicę i porozmawiali z ekonomistą z Columbii Richardem Claridą, to zastanawiam się jak scharakteryzowałby on im trendy polityczne w ciągu ostatnich 20 lat. Clarida był asystentem sekretarza skarbu ds. polityki gospodarczej za czasów George’a W. Busha i jeśli chodzi o wielkie walki polityczne w połowie czasu urzędowania Busha – wojnę w Iraku, małżeństwa gejowskie, prywatyzację Social Security – liberałowie całkowicie przegrali. Upadek poparcia dla polityki wolnego handlu w stylu Busha był tak druzgocący, że w istocie mało kto pamięta, iż reprezentowała ona poglądy konserwatystów.

Czy więc rzeczywiście jest tak, że w jakimś obiektywnym sensie poglądy konserwatywne rozkwitają i są hegemoniczne?

Naprawdę trudno jest definitywnie udowodnić, że jedna lub druga strona “wygrywa” wyścig w amerykańskiej polityce. Odpowiedź zależy od tego, jak waży się różne tematy, a ludzie często zmieniają swoje poglądy na temat względnej istotności różnych kwestii w zależności od kontekstu. To, co moim zdaniem jest najbardziej istotne z perspektywy zdrowia psychicznego, to fakt, że jak większość rzeczy w życiu, polityka jest mieszaniną wielu rzeczy, na które można patrzeć na różne sposoby.

Katalog nieszczęść przytaczany w powyższym artykule brzmi dla mnie nie tyle jak gotowe wyjaśnienie przyczynowe, opisujące dlaczego postępowa młodzież jest bardziej zdołowana, ale jak słuchanie zdepresjonowanego liberała, który próbuje wskazać najnowszy kierunek amerykańskiej polityki. Warte uwagi jest na przykład negatywne ujęcie faktu, że postępowcy wykorzystali swoją władzę w zakresie ustalania obowiązującej agendy, aby uczynić rasizm strukturalny, wszechobecny seksizm i szalejącą społeczno-ekonomiczną nierówność kluczowymi cechami dyskursu politycznego. Przecież zamiast tego można by powiedzieć, że tak właśnie wygląda droga do zwycięstwa – przecież postępowym aktywistom i intelektualistom udało się skłonić więcej ludzi do zwrócenia uwagi na to, co ich zdaniem stanowi najważniejsze problemy.

Depresja jest czymś w rodzaju mentalnego przetwarzania niejednoznacznych wydarzeń z negatywnym nastawieniem. Pomimo, że liberałowie robią coś takiego nieproporcjonalnie często, co jest samo w sobie interesujące, nie jest rozsądną praktyką podkreślanie tego lub mówienie im, że to co robią jest właściwe.

Czasami w moim życiu poważnie zmagałem się z depresją. Brałem leki antydepresyjne, próbowałem przezczaszkowej stymulacji magnetycznej, spotykałem się z terapeutami. Niezależnie odbyłem też terapię zarządzania gniewem. Ale od kilku lat, tym co uderza mnie w tym dyskursie jest to jak bardzo mocno polityczne sposoby leczenia sytuacji kryzysowej odbiegają od praktyk, które są przedstawiane i stosowane na terapii.

Na przykład, ważne jest przeformułowanie swojej reakcji emocjonalnej tak, aby mieć nad nią kontrolę:

Zamiast powiedzieć: “ale mnie wkurzył, bo zrobił TO”.

Można powiedzieć: “on zrobił TO, a moją reakcją była złość”.

Pytanie które należy sobie tu zadać brzmi: czy gniew sprawił, że sytuacja się poprawiła? Czy rozwiązał on problem? Czy powstała sytuacja uczyniła cię szczęśliwszym? Nie chodzi o to, że nikt nie powinien nigdy czuć złości, ani że złość nigdy nie jest właściwą reakcją na sytuację. Ale niektórzy z nas mają nawyk wpadania w złość w sposób, który pogarsza nasze życie i powinniśmy starać się tego nie robić.

Depresja może być szczególnie drażliwym problemem, ponieważ, jak pisze Scott Alexander w swoim , natura bycia w depresji polega na tym, że podchodzimy w coraz bardziej pesymistyczny sposób do możliwości wystąpienia zmiany sytuacji (astralcodexten.substack.com):

Powiem to na podstawie pracy z wieloma pacjentami w podobnych sytuacjach – są oni zwykle zaskoczeni tym, jak bardzo ich stan depresyjny ustępuje po wyjściu z sytuacji którą uważali za sytuację bez wyjścia. I co ważniejsze, zwykle wyolbrzymiają oni to jak trudne byłoby wyjście z tej sytuacji – pamiętaj, że ludzie z depresją są pesymistami, więc osoba, która ma depresję z powodu okropnej pracy, będzie naturalnie myśleć, że nigdy nie mogłaby dostać innej pracy, albo że każda inna praca byłaby równie zła. Nie pozwól, aby twoje depresyjne uprzedzenia utrzymywały cię w patowej sytuacji.

Życie jest skomplikowane i to sprawia że jest trudne. Ale w przypadku bardzo szerokiego zakresu problemów, częścią wspomagania ludzi w wydostaniu się z ich pułapki, jest nauczenie ich, by nie poddawali się katastrofizmowi. Ludzie którzy są sparaliżowani przez lęk lub depresję, lub którzy wyładowują się w agresywny sposób, nie są zazwyczaj całkowicie oderwani od rzeczywistości. Martwią się, są smutni lub źli z powodu rzeczy które istnieją naprawdę. Ale zamiast zmieniać rzeczy które mogą zmienić i szukać klucza aby zaakceptować rzeczy których nie mogą zmienić, bezproduktywnie ślęczą oni nad problemami.

Jill Filipovic napisała kilka tygodni temu artykuł o studentach Macalester College, którzy próbowali zablokować wystawę irańsko-amerykańskiego artysty Taravata Talepasanda. Ten incydent jest częścią schematu, w którym lewicowe koncepcje sprawiedliwości społecznej są przywoływane w celu wsparcia prawicowych sentymentów religijnych mniejszościowych grup religijnych i kończą się konfliktem z zachodnimi feministkami (jill.substack.com). Słuchałem kiedyś wykładu nieżyjącej już Susan Moller Okin na temat jej książki “Is Multiculturalism Bad for Women?”. To było ponad 20 lat temu, a dzisiaj Filipovic pisze w zasadzie o nowej iteracji tego, czym Okin martwiła się w latach 90.

Filipovic przechodzi jednak do szerszego spektrum, które moim zdaniem w latach 90. było dopiero w zarodku, a mianowicie do tego, że postępowi liderzy instytucjonalni nauczyli młodych postępowców, że podsycanie katastrofizmu jest dobrym sposobem na uzyskanie tego czego chcą:

Jestem coraz bardziej przekonana, że istnieją ogromnie negatywne, długoterminowe konsekwencje, zwłaszcza dla młodych ludzi, wynikające z polegania na języku krzywdy i oskarżeń, w którym rzeczy które są “głęboko problematyczne” lub zawierają przemoc są po prostu określane jako obraźliwe. Prawie wszystko co badacze wiedzą na temat odporności i dobrostanu psychicznego, wydaje się sugerować, że ludzie którzy czują się głównymi architektami swojego życia – używając metafory, ci którzy są kapitanami własnego statku, a nie są po prostu miotani przez niekontrolowany ocean – mają się znacznie lepiej, niż ludzie których domyślną pozycją jest poza ofiary. Tacy ludzie niosą w sobie krzywdę i poczucie, że życie po prostu im się przytrafia, a oni nie mają żadnej kontroli nad swoimi poczynaniami. To nie znaczy, że ludzie którzy doświadczyli wiktymizacji lub traumy powinni po prostu to zignorować, albo że każda osoba może wywalczyć sobie drogę do stanu szczęścia. Chodzi jednak o to, że w niektórych okolicznościach, kwestia polega na odpowiednim przetworzeniu uczucia dyskomfortu lub nawet znieważenia poprzez język powodujący głęboką emocjonalną, duchową lub nawet fizyczną ranę. Zły wybór może pogorszyć sytuację. Opieranie się na języku “krzywdy” tworzy i wzmacnia w człowieku poczucie krzywdy, i chociaż używanie tego języka może dać danej osobie pewną krótkoterminową przewagę w przestrzeniach w których funkcjonują postępowcy, jest to mocno niekorzystne dla długoterminowej zdolności większości ludzi do regulowania swoich emocji, do radzenia sobie z nieuniknionymi przeciwnościami i do poruszania się w tym skomplikowanym świecie.

Pomyślałem o tym ponownie, kiedy przeczytałem raport Wall Street Journal o systemie uniwersytetu Stanforda służącym do zgłaszania incydentów związanych z naruszeniem ochrony danych osobowych. Wiele konkretnych kontrowersji na tej uczelni dotyczy wolności słowa i powiązanych z tym problemów w przetwarzaniu anonimowych skarg, które są nieodłącznie związane z istnieniem jakiegokolwiek systemu. Jednak, jak zauważa Filipovic, w tej konceptualizacji “naruszenia” zagnieżdżona jest tak naprawdę o wiele większa dysfunkcja niż tylko ta związana z funkcjonowaniem systemu zgłaszania skarg.

Matthew Yglesias (www.slowboring.com)

tłumaczył MR