“Emisja zero netto” = nędza energetyczna = poddaństwo bez jednego wystrzału.

W sierpniu ubiegłego roku Mark Mills, starszy współpracownik Manhattan Institute, opublikował wizjonerski raport zatytułowany “The ‘Energy Transition’ Delusion: A Reality Reset” (media4.manhattan-institute.org). Raport zawiera stwierdzenie, że przyjęcie filozofii zerowej emisji netto (NZE), jeśli zostanie narzucone politycznie, będzie oznaczało dramatyczne obniżenie standardu życia dla światowych zaawansowanych społeczeństw przemysłowych. Jest to naprawdę dobry materiał, ale nie trafia w sedno tarczy, ponieważ Mills nie rozumie prawdziwego sensu lewicowego parcia na rewolucję “zielonej energii”. Postępowcom nie chodzi o klimat, NZE jest dla nich po prostu narzędziem do osiągnięcia czysto politycznego celu.

Choć wybitnie rozsądna i godna podziwu, wizja rzeczywistości “energetyczno-klimatycznej” przedstawiana przez Manhattan Institute nie zdobędzie uznania i nie zdominuje debaty na temat polityki rządowej. Jest tak dlatego, ponieważ globalne ocieplenie i histeria związana ze zmianami klimatycznymi wywodzą się z neomarksistowskiej ideologii antykapitalistycznej. “Wyobrażenie sobie świata bez węglowodorów” to w przeważającej mierze utopijne marzenie, nadające się jedynie jako frazy do piosenek Johna Lennona. Klimatolodzy, którzy wymieniają się mailami, przyznając, że poparcie ich argumentów spod znaku “kija hokejowego” (www.theatlantic.com) wymaga fałszowania danych, wiedzą, że CO2 nie jest potencjometrem regulującym temperaturę na Ziemi.

Czy chcemy przywrócić świat do przedindustrialnego poziomu CO2 w atmosferze? Daniel H. Rothman, profesor na Wydziale Ziemi, Atmosfery i Nauk Planetarnych w MIT, opublikował ważną pracę w Proceedings of the National Academy of Sciences w 2002 r. Jego badania wykazały, że przez większość zapisów geologicznych z ostatnich 500 milionów lat, stężenie CO2 na Ziemi wahało się pomiędzy wartościami od dwóch do czterech razy większymi niż obecnie. Jednak w ciągu ostatnich 175 milionów lat dane pokazują długoterminowy spadek zawartości CO2 w powietrzu. (www.pnas.org)

Mills słusznie zauważa, że “decydenci zaczynają rozumieć ogromne trudności a zastąpieniem nawet zaledwie 10-procentowego udziału węglowodorów na świecie – udziału dostarczanego przez Rosję – nie wspominając już o niemożliwości zastąpienia całego zużycia węglowodorów przez ludzkość technologią słoneczną, wiatrową i akumulatorową (SWB).” Podkreśla on, że dwie dekady “aspiracyjnej polityki, oraz bilionów dolarów wydatków, w większości na technologię SWB, nie przyniosły ‘transformacji energetycznej eliminującej węglowodory’.” Lekcje z ostatniej dekady jasno pokazują, że technologie SWB nie mogą dostarczać na żądanie odpowiednich ilości energii, nie są z natury “czyste” ani nawet niezależne od węglowodorów i oczywiście nie są tanie.”

W poniższym materiale umieszczonym na Twitterze Mills zwraca uwagę, że “nie ma czegoś takiego jak pojazd o zerowej emisji”.

Zwraca on uwagę, że pojazdy elektryczne (EV) nie eliminują emisji dwutlenku węgla (CO2), ale zamiast tego EV eksportują emisję CO2 do łańcucha produkcyjnego. “Musisz wydobyć około 500 000 funtów kopalin, aby wyprodukować jedną baterię o wadze 1000 funtów”, wyjaśnia. “Potrzeba od 100 do 300 baryłek ropy, aby wyprodukować baterię, która może pomieścić energetyczny ekwiwalent jednej baryłki ropy. Samo wyprodukowanie baterii może tworzyć dług węglowy w wysokości od 10 ton do 40 ton CO2, a plany, które są realizowane w celu zwiększenia wykorzystania baterii będą wymagały radykalnego zwiększenia wydobycia minerałów takich jak lit, kobalt i cynk. Zapotrzebowanie na te minerały wzrośnie od 400 do 4 tys. procent. Na świecie nie ma wystarczającej ilości kopalni, aby wyprodukować wystarczającą ilość baterii do planowanej ilości samochodów elektrycznych.”

Millsowi chodzi o to, że utrata znacznej części dostaw energii z Rosji może wywołać trzeci i najbardziej kolosalny globalny szok energetyczny od czasu wynalezienia komputera. Pisze on:

Biorąc pod uwagę, że węglowodory są niezbędne dla współczesnego społeczeństwa, konsekwencje niedoborów lub embarg byłyby bardzo poważne. Dwa pierwsze globalne szoki energetyczne we współczesnym świecie – arabskie embargo na ropę z 1973 r. i irańska rewolucja z 1979 r. – spowodowały wzrost cen ropy odpowiednio o 200 i 400 procent oraz wywołały światowe recesje. Każdy z tych kryzysów miał długotrwały wpływ na politykę krajową, wydatki rządowe i politykę światową.

Po latach “pompowania ideologicznego balona, połączonego z bilionami dolarów wydatków i dotacji”, wciąż jesteśmy zależni od węglowodorów w 84 procentach całej energii, jest to zaledwie o dwa procent mniej niż dwie dekady temu. “Technologie solarne i wiatrowe dostarczają ledwie 5 procent globalnej energii” – zauważa Mills. “Pojazdy elektryczne wciąż równoważą mniej niż 0,5 procent światowego zapotrzebowania na ropę”.

Międzyrządowy Panel ds. Zmian Klimatu ONZ z uporem maniaka obstaje przy rozumieniu ziemskiej pogody i klimatu w kategoriach liniowych, celując w CO2 jako jedyną zmienną odpowiedzialną za globalne ocieplenie. Jakiekolwiek odpowiedzialne stwierdzenie, że dalsze spalanie paliw węglowodorowych będzie oznaczało wzrost temperatury na Ziemi o ponad 1,5°C powyżej poziomu przedindustrialnego do roku 2030 lub 2050, jest niemożliwe.

W nieliniowym systemie klimatycznym Ziemi może wystąpić dowolna liczba nieprzewidywalnych zdarzeń. Słońce może rozbłysnąć lub w inny sposób zwiększyć swoją aktywność. Równie możliwe jest, że Słońce już wchodzi w nowy okres minimalny. W analizie szeregów czasowych, zmiany temperatury zarejestrowane w ciągu kilku lat są zbyt krótkim okresem, aby statystycznie ustalić występowanie zjawisk temperaturowych na Ziemi. Analiza klimatyczna typu time-series, aby była znacząca w czasie geologicznym, wymaga posiadania dokładnych danych z okresu setek tysięcy, a nawet milionów lat. Ale kluczem jest to, że klimat jest tu jedynie nośnikiem zmian politycznych.

W swojej książce “Marx in the Anthropocene”, profesor nadzwyczajny Uniwersytetu Tokijskiego Kohei Saito przeanalizował na nowo pisma “młodego Marksa”, aby dowieść, że Marks był “postwzrostowym ekologicznym komunistą”. Saito bierze pod uwagę ruch NZE, ponieważ rozumie, że “ekosocjalizm jest podstawą ruchu degrowth“. Odrzuca on możliwość zrównoważonego wzrostu w ramach socjalizmu, zdając sobie sprawę, że tylko poprzez post-wzrost totalitaryzmu opartego na ekologicznej podwalinie ideologicznej można przeskoczyć erę “anarchii kapitalizmu”.

Po latach brylowania na salonach radykalnej eko-lewicy, pokazującej zło wydobywające się z paliw węglowodorowych, mamy teraz znacznie wyższe koszty energii spowodowane systematycznym wdrażaniem technologii SWB. Technologii która nie ma sensu biorąc pod uwagę rygory teorii ekonomii, dynamikę rynku energii czy nauki o klimacie. Ideologowie globalnego ocieplenia/zmiany klimatu głosili mantrę zielonej energii nie dlatego, że neomarksistowska lewica wiedziała iż musimy osiągnąć NZE aby uratować planetę. Dzisiejsi radykalni zieloni rewolucjoniści dźwigają sztandar NZE ponieważ wiedzą, że kapitalizm upadnie. Stanie się to bynajmniej nie dlatego, że proletariat wszystkich krajów się w końcu połączy, ale dlatego, że zaawansowane gospodarki przemysłowe zrolują się bez dostarczanych w dużych ilościach, tanich paliw węglowodorowych.

Jerome Corsi (www.americanthinker.com)

tłumaczył MR