Policjanci wykryli “arsenał” złomu, a zawiadomili publicznie o wyrzutniach przeciwlotniczych, granatach, zapalnikach…

W dniu 10 października 2018 r. dzielni policjanci z Lublińca zawiadomili na swojej stronie o Arsenale na Oleskiej w Lublińcu. W wiadomości mrożącej krew w żyłach takie oto “informacje” opatrzone bogatą dokumentacją fotograficzną:

Ponad 100 ręcznych wyrzutni przeciwlotniczych, granaty, zapalniki i pociski różnych kalibrów to tylko część przedmiotów, które zabezpieczyli lublinieccy policjanci przy udziale saperów z KWP w Katowicach. 52-letni mieszkaniec miasta przechowywał arsenał na terenie swojej posesji.

Końcowy efekt przeszukania to zabezpieczone ponad 100 ręcznych wyrzutni przeciwlotniczych, zapalników wojskowych, pocisków różnego kalibru oraz granaty przeciwpancerne.

Na zdjęciach nawet jakiś zabawkowy pistolet się pojawia kilka razy, pewnie po to aby podkreślić większy sukces dzielnych śląskich policjantów. Piszę o sprawie, bo okazała się z tego jedna wielka lipa. “Arsenał” okazał się składowiskiem metali o różnych kształtach, głównie w kształcie rury. Jak zawiadamia portal lubliniec.naszemiasto.pl policjanci wykryli i zabezpieczyli arsenał ale złomu:

(…) krótko po odkryciu „arsenału” dotarły do nas informacje, jakoby zabezpieczono głównie niezdatne do użytku rury, nie stanowiące żadnego zagrożenia. Wiosną prokuratura otrzymała opinię Jednostki Badawczej Wojskowego Instytutu Techniki Uzbrojenia w Zielonce, która to potwierdziła.

– Na posesji 52-latka znaleziono głównie elementy zestawów rakietowych „Strzała” i „Grom” produkowanych w latach 70-tych i do końca 80-tych na podstawie licencji z ZSRR. Z opinii wynika, że nie zawierały one głowic bojowych ani systemów odpalania ładunków wybuchowych, a jedynie znaleziono na nich ślady odpalania w dalekiej przeszłości.

Ostatecznie do sądu skierowano akt oskarżenia zawierający zarzut posiadania 2 (słownie: dwóch) naboi kal. 9 mm Para. Według mnie ten zarzut i tak jest naciągany solidnie za uszy, aby był jakiś urzędowy powód najazdu dzielnych policjantów na człowieka i rozpowszechnienia w internecie “informacji”, które były nic nie warte. To metoda stara jak  biurokracja i socjalizm – jest przeszukanie, musi być efekt – niezależnie od wszystkiego – bo jeszcze ktoś się doczepi do zasadności przeszukania.

Gdyby nawet było tak, że właściciel “arsenału” złomu posiadał rzeczywiście dwa naboje, których wartość rynkowa wynosi 2 zł (słownie: dwa złote), to ta sprawa powinna być umorzona np. na podstawie takiej, że społeczna szkodliwość czynu jest znikoma. Przestępstwem jest tylko taki czyn, którego ładunek społecznej szkodliwości jest większy niż znikomy, o tym stanowi art. 1§2 kodeksu karnego. Uczeni prawnicy pouczają w swoich komentarzach:

(…) istnieje potrzeba stosowania w prawie karnym instytucji określonej w art. 1§2 kk, która pozwala uznać, że nie stanowi przestępstwa czyn wypełniający ustawowe znamiona czynu zabronionego pod groźbą kary, którego jednak ujemna wartość społeczna jest minimalna. Przemawia za tym ogólnoprawna zasada proporcjonalności stosowania sankcji prawnych. Byłoby całkowicie nieracjonalne oczekiwanie od wymiaru sprawiedliwości w sprawach karnych reagowania przez niego w każdym, nawet zupełnie błahym, wypadku dopuszczania się przez sprawcę czynu zabronionego pod groźbą kary.

– Marian Filar (red.), Kodeks karny. Komentarz, wyd. V

Przepisowi art. 1§2 kodeksu karnego odpowiada przepis kodeksu postępowania karnego, który nakazuje umorzyć postępowanie karne w sytuacji stwierdzenia, że społeczna ujemna wartość czynu (społeczna szkodliwość) jest minimalna. Art.  17§1 pkt 3 kpk stanowi, że nie wszczyna się postępowania, a wszczęte umarza, gdy społeczna szkodliwość czynu jest znikoma.

Niestety w kodeksach postępowania karnego używanych przez prokuratorów nie ma tego przepisu. Kiedyś na własne uszy usłyszałem od jakiegoś prokuratora, że w naszej prokuraturze taki przepis nie istnieje. Zdziwiłem się i zacząłem szukać odpowiedzi z jakiego powodu prokuratury mają wybrakowane egzemplarze kpk. Zacząłem się zastanawiać czy aby przypadkiem jakieś ważnej nowelizacji kpk nie zauważyłem – co było całkiem możliwe z uwagi na tempo uchwalania zmian przepisów przez sejm pisowski. 

Okazuje się, że odpowiedź jest dziecinnie prosta w państwie rządzonym przez socjalistycznych urzędników, w którym prokuratorzy są politycznie  (przez polityków) nadzorowani. W takim państwie jak wiadomo statystyka i kontrola jest królową wszelkich zjawisk i wszystko jest temu podporządkowane, włącznie z rozumem i przepisami.

W sytuacji gdyby jakiś prokurator umorzył postępowanie karne na podstawie art.  17§1 pkt 3 kpk w zw. z art. 1§2 kk to akta takiej sprawy jako pierwsze idą do wewnętrznej kontroli. Z uwagi na to, że nikt nie lubi być kontrolowany prokuratorzy zostali nauczeni, że najlepiej nie umarzać na tej podstawie postępowań karnych i tu mamy wspaniały przykład takiego działania. Akt oskarżenia o dwa naboje. Gdybym powiedział to komuś, kto nie żyje w tym dziadowskim państwie, parsknąłby śmiechem i powiedział, że Polska to naprawdę kraj zamordystyczny i totalitarny.

Jest źle z Polską, tzw. praworządność może być elementem nękania ludzi z  błahych powodów. Moim zdaniem to niebezpiecznie puste hasło się zrobiło. Mam wrażenie, że w komunistycznej Polsce, w peerelu, by sprawę umorzono, aby niepotrzebnie nie robić całego sądowego ceremoniału o dwa gówniane naboje. Dziesiątki tysięcy złotych zastanie wydane, dziesiątki osób będą miały zajęcie przez długie miesiące, bo ktoś miał dwa naboje. Czy ktoś sobie zdaje sprawę z rozmiaru upadku tego dziadowskiego państwa jaki widać w tej sprawie?

Nie teraz i nie tutaj, gdzie prawo w przeróżnych odmianach tego słowa jest na ustach wszystkich urzędników, a zdrowy rozsądek wyparował w kosmiczną przestrzeń prawną. Tam gdzie sucha litera prawa jest najważniejszą “wartością”, tam gdzie rozum ustępuje przed biurokracją, tam zaczyna się totalitaryzmy i Polska jest na prostej drodze w tym kierunku.