Zupełnie niecodzienna rozmowa o broni

Poniżej rozmowa zrelacjonowana w grupie Broń Palna na Facebook. Autentyk. Grupowicz pisze tak: Wiozę znajomą samochodem i rozmawiamy o sytuacji w Londynie. Wie, że mam pozwolenie na broń i jestem zwolennikiem szerokiego regulowanego dostępu do broni.

Ja: Pomyśl gdyby na tym moście był uzbrojony człowiek to może nie zginęłoby tylu ludzi, bo zastrzeliłby gnoja.
Ona: Ale jest Policja, po co człowiek z bronią
Ja: No ale nie było akurat Policji, a ten co zginął pewnie nie miał broni jak to w UK bo tam Policja bez broni chodzi jeśli dobrze pamiętam poza tym oni są zazwyczaj po zbrodni.
Ona: No ale jakby ten człowiek z bronią się pomylił i np. zastrzelił przechodnia.
Ja: Ale ja nie mówię o sytuacji w której każdy idzie do TESCO i sobie kupuje gnata, tylko takiej w której ktoś kto ma broń na ulicy to ten co został przeszkolony, ma pozwolenie i umie się posługiwać nią, co zostało sprawdzone. Zresztą z doświadczenia wiem, że Ci co posiadają sami z siebie broń, najczęściej dużo z nią ćwiczą, więcej niż Policja.
Ona: Myśli….Nie, Nie ja nie uważam żeby tak miało być. Nie chciałabym, aby na tym moście był np. mój siostrzeniec i jakiś facet z bronią, cywil i miał strzelać.
Ja: Czyli uważasz, że lepiej żeby Twój siostrzeniec był narażony na śmierć z rąk terrorysty niż miałby być broniony przez tego uzbrojonego cywila?
Ona: Tak
KURTYNA

Zawsze byłem przekonany, że w ekstremalnych warunkach człowieka opuszcza lewicowa poprawność i staje w prawdzie przed faktami. Jakże jest wielkie moje zdziwienie na to co przeczytałem! Okazuje się bowiem, że nie jest tak w każdym przypadku. Irracjonalna gotowość na zagładę, na śmierć najbliższych. Brak zdolność krytycznej i racjonalnej oceny podstawowych faktów. To tylko efekt lewicowej propagandy, która szerzy się w Polsce? To są efekty wysiłku wielu specjalistów, ekspertów, którzy dążą do uczynienia z nas narodu bezbronnych i wręcz chętnych do niewoli rabów. Jestem przekonany, że problem strachu przed bronią sięga znacznie dalej w duszę i umysł człowieka, niż sięga strach przed nieznanym, niebezpiecznym narzędziem. Niestety nie znam się na mechanizmach defektów ducha człowieka i nie udzielę wiążącej odpowiedzi. Problem jest jednak poważny.

Piszę powyższe, bo może okazać się słuszny wniosek, że na poziomie argumentów, racji, merytorycznego sporu – nie bardzo da się ludzi zarażonych strachem przekonać. W pisaniu o broni staram się posługiwać rozumem. Przedstawiam przemyślenia, argumenty, przykłady z innych części świata, pokazując w ten sposób jak dostęp do broni jest zjawiskiem pożytecznym. Te wysiłki być może w jakiejś części okazują się próżne? Ciekawe, naprawdę ciekawie zjawiska w ludzkiej duszy temat broni palnej odkrywa…

No i na koniec kilka pytań i odpowiedzi z do i od tego, kto rozmowę z panią prowadził.

AT: Co sobie Pan pomyślał słysząc odpowiedzi znajomej? Jaka była pierwsza myśl?

BC: Generalnie byłem w szoku nie dowierzałem, że tak można myśleć. Ta rozmowa była trochę dłuższa było kilka nawrotów z mojej strony z argumentami. Generalnie przekaz Pani można podsumować tak: lepiej, że ludzie nie maja broni, bo od tego jest policja i ona się bezpieczniej czuje wiedząc ze inni obywatele broni nie maja. W zasadzie to odrzucała związek przyczynowo skutkowy: dobry człowiek z bronią-obroni innego dobrego człowieka. Padł na to argument: a może ten człowiek w samochodzie miał zawał i nie był terrorystą i co zastrzelony by został…. przez amatora? No to odbiłem że jakby miał zawał to nie jechałby zygzakiem tylko może potracił jedna i walnął w barierę…. że to przecież można rozpoznać. Używałem argumentu myśliwego z Polski, news z przedwczoraj chyba… co uratował dziewczynę. strzelając w opony. Zakładała że ten dobry człowiek nie będzie jej umiał użyć i narobi krzywdy innym. No i na końcu padło sakramentalne ostatnie zdanie, że wolałaby aby siostrzeniec nie był ratowany przez cywila tylko ewentualnie był narażony na śmierć.

AT: Czy Pana zdaniem tego rodzaju argumentację da się zwalczać na poziomie merytorycznego argumentu?

BC: Obawiam się, że nie. To jest jak sekta, klincz, jak w Polskiej polityce jedna sekta zwalcza drugą sekto-mafię i argumenty nie sa w stanie dotrzeć do nikogo. To są ofiary systemu wychowawczego. Gdyby szkoła od młodości uczyła, przyzwyczajała, tłumaczyła byłoby inaczej. To jest ten sam problem co w zachodniej europie z jednej strony bezwzględni mordercy, z drugiej malowanie kredkami po asfalcie. Wypieranie faktów, brak wiedzy. Rozumowanie oparte na przekazie, a nie badaniu liczb i argumentach rzeczowych.