200 lat temu w Szwajcarii zmarł Tadeusz Kościuszko
- Autor: Andrzej Turczyn
- 14 października 2017
- 1 Komentarz
200 lat temu, 15 października 1817 r., w szwajcarskiej Solurze zmarł Tadeusz Kościuszko. Już za życia stał się legendą i jednym z najbardziej znanych Polaków w historii. Lord Byron mówił: „Kościuszko to dźwięk, który przeraża ucho tyrana”.
„Jest to człowiek prosty i jak najskromniejszy w rozmowach, manierach, ubraniu. Z największą stanowczością i zapałem dla podjętej sprawy łączy dużo zimnej krwi i rozsądku. […] Wystarcza mu naturalny zdrowy rozsądek, żeby słusznie oceniać rzeczy i robić najlepszy wybór od pierwszego rzutu oka” – pisał o Kościuszce w maju 1794 r. jeden z polskich magnatów w liście do ministra spraw zagranicznych Austrii, jednego z najbardziej autorytarnych i opresyjnych państw ówczesnej Europy. Z punktu widzenia stolic trzech sąsiadujących z Rzeczypospolitą mocarstw idee wyznawane przez Kościuszkę stanowiły ogromne niebezpieczeństwo, tak wyraźne szczególnie w kontekście wydarzeń w ogarniętej rewolucyjnym terrorem Francji. „Kościuszko to dźwięk, który przeraża ucho tyrana” – pisał jeden z największych romantyków lord George Byron. Wydaje się jednak, że przywódca Insurekcji nie był radykałem myślącym kategoriami ideologii, lecz człowiekiem kompromisu, dla którego najważniejsze było myślenie w kategoriach interesu społeczeństwa, które pokładało w nim swoje zaufanie.
Być może na umiarkowanie Kościuszki wpłynęła atmosfera dawnej Litwy, na której się wychował, gdzie wciąż żywa była historia dawnej republikańskiej Rzeczypospolitej. W roku narodzin Kościuszki tradycje te, podobnie jak świetność jego rodu, były już jednak odległym wspomnieniem. W 1509 r. jeden z przodków Naczelnika otrzymał od króla Zygmunta Starego tytuł szlachecki i wioski Mereczowszczyzna oraz Siechnowicze na Polesiu. W pierwszej z tych miejscowości 4 lutego 1746 r. urodził się Tadeusz Kościuszko. Jego ojciec, Ludwik, nosił honorowe tytuły pułkownika i miecznika. W dobie saskiej były one czysto symboliczne, szczególnie jeśli weźmie się pod uwagę, że Kościuszkowie należeli do średniej lub wręcz drobnej szlachty.
Podobnie jak większość jego szlacheckich rówieśników uczył się w Kolegium Pijarów w Lubieszowie. Jednak już po czterech latach nauki w 1760 r. z powodu finansowych kłopotów rodziny, spowodowanych przedwczesną śmiercią ojca, przerwał naukę. Dziedzicem niewielkiego majątku rodzinnego został jego brat Józef.
Tadeusz od młodych lat marzył o karierze wojskowej. Urzeczywistnienie jego marzeń było bardzo trudne w Rzeczypospolitej, która na początku panowania Stanisława Augusta Poniatowskiego niemal nie posiadał armii. W 1765 r. Kościuszko wstąpił do Korpusu Kadetów Szkoły Rycerskiej, uczestniczył tam w specjalnym kursie inżynierskim dla wyróżniających się słuchaczy. Wśród kolegów zyskał przydomek „Szwed”, ponieważ fascynowała go postać Karola XII i jego sukcesy w starciach z Rosją. Szkołę ukończył w stopniu kapitana.
Jeszcze w trakcie nauki stanął przed trudnym wyborem. Musiał opowiedzieć się po stronie albo po stronie konfederatów barskich, dążących do detronizacji króla, albo po stronie władcy. Ostatecznie postanowił wyemigrować do Francji, gdzie otrzymał propozycję stypendium. Tam rozpoczął studia nad budową fortyfikacji. W Paryżu zetknął się z nowymi ideami zawartymi w dziełach Rousseau, Woltera i François Quesnay. Szczególne wrażenie wywarł na nim ten ostatni myśliciel, który w swoich pracach postulował wolność gospodarczą, zniesienie poddaństwa i pracy przymusowej chłopów. Przed powrotem do Rzeczypospolitej Kościuszko zwiedził również Holandię, Wielką Brytanię, Szwajcarię, Saksonię i Włochy.
W Polsce pojawił się w 1774 r., dwa lata po pierwszym rozbiorze. Nie znalazł zajęcia, ani w maleńkiej armii, ani w rodzinnym majątku zadłużonym przez jego brata. W Warszawie, podczas balu zorganizowanego przez hrabiego Zamoyskiego, goszcząc jako absolwent Szkoły Rycerskiej poznał Ludwikę Sosnowską. Wybranka Kościuszki była córką Józefa Sosnowskiego, jednego z najbogatszych magnatów na Polesiu.
„Kościuszko był niezbyt bogatym szlachcicem, a Sosnowski wielkim panem pełniącym jeden z kilku najważniejszych urzędów ministerialnych dawnej Rzeczypospolitej. Była to inna liga. Gdyby Ludwika Sosnowska wyszła za Kościuszkę to byłby to mezalians” – stwierdził w rozmowie z PAP prof. Piotr Ugniewski z Instytutu Historycznego UW. Mimo to Kościuszko zabiegał o wsparcie u Czartoryskich i samego króla. Wspólna ucieczka młodych nie udała się i dodatkowo rozwścieczyła Sosnowskiego, który miał wypowiedzieć słynne słowa „synogarlice nie dla wróbli, a córki magnackie nie dla drobnych szlachetków”. Porażka i widmo starcia z magnatem zadecydowały o wyjeździe Kościuszki do Saksonii, a następnie Francji. Jego podróż sfinansowali Czartoryscy. Prawdopodobnie od samego księcia Adama Kazimierza otrzymał również sugestię wyjazdu do Ameryki, gdzie rozpoczynała się wojna o niepodległość.
W kwietniu 1777 r. w jednej z warszawskich gazet ukazała się relacja Kościuszki. Młody oficer Armii Kontynentalnej opisywał katastrofę żaglowca, na którym wraz z pięcioma innymi Polakami udawał się do Ameryki. Cudem ocaleni rozbitkowie dotarli na francuską Martynikę i stamtąd do Filadelfii. Miasto było stolicą powstałych kilka miesięcy wcześniej Stanów Zjednoczonych Ameryki. Tam spotkał się z Benjaminem Franklinem. Na jego pytanie o listy polecające odrzekł: „Człowiek z talentem powinien pokazać swą zdatność, a nie listy rekomendacjonalne, i ja z tego co umiem chcę zdać egzamin” (A. Strozynski „Kościuszko. Książę chłopów”). Kilka dni później, 30 sierpnia 1776 r. przedstawił swoje wykształcenie członkom Kongresu Kontynentalnego i Wydziału Wojny. Dla Amerykanów szczególnie istotne były jego umiejętności inżynierskie, ponieważ specjalistów w tej dziedzinie brakowało w ochotniczej Armii Kontynentalnej.
Dla losów wojny decydujące było panowanie nad rzeką Hudson. Kościuszko został wyznaczony na inżyniera planowanej twierdzy West Point, której zadaniem miało być kontrolowanie rzeki. Wykorzystując naturalne ukształtowanie terenu i dysponując bardzo niewielkimi środkami wzniósł nowoczesny system fortyfikacji, który zdaniem historyków wojskowości wyprzedzał o dziesięciolecia swoją epokę. Dziś wysiłek Kościuszki opamiętania pomnik wzniesiony w założonych przez niego ogrodach West Point. Po dwustu latach są one miejscem wypoczynku kadetów Akademii Wojskowej West Point.
Kościuszko fortyfikował również obozy wojskowe Armii Kontynentalnej, takie jak Fort Ticonderoga i wznosił umocnienia w trakcie bitwy pod Saratogą. W dowód zasług, tuż po zakończeniu wojny, Jerzy Waszyngton oddał mu własny sygnet Towarzystwa Cyncynatów, elitarnej loży skupiającej najwyższych dowódców Armii Kontynentalnej. Nagrodzono go również nadaniem ziemskim oraz znaczną sumą. Pieniądze dotarły do niego jednak dopiero kilkanaście lat później.
W 1784 r. Kościuszko powrócił do kraju. Na tle odbudowywanej armii Rzeczypospolitej miał ogromne doświadczenie w prowadzeniu nowoczesnej wojny. Mimo najlepszych kwalifikacji, a nawet wstawiennictwa niedoszłego teścia, nie znalazł miejsca w jej szeregach. „W Ameryce służył on zaszczytnie w tym zawodzie, a jeżeli gorliwą była jego służba u cudzoziemców, to ileż z większą jeszcze gorliwością będzie się starał być użytecznym własnej ojczyźnie” – pisał Sosnowski w liście do króla. Rozczarowany Kościuszko wycofał się do swojego rodzinnego majątku i stamtąd obserwował polityczne przyspieszenie związane z rozpoczęciem obrad sejmu w 1788 r. Wreszcie 12 października 1789 r. dzięki dobrej opinii Poniatowskiego został przyjęty do armii koronnej na stopień generała majora wojsk koronnych.
Kościuszko służył w dywizji wielkopolskiej, a następnie małopolskiej. Szybko zorientował się, że stan podległych mu oddziałów jest bardzo zły. „Kościuszko obejmując dowodzenie jej oddziałami był wręcz zatrwożony jej stanem, ale w ciągu kilku miesięcy bojów okazało się, że tworzą ją ludzie, którzy są dobrymi żołnierzami. Walczyli z męstwem i poświęceniem, lecz wygrana w tej wojnie była niemożliwa” – podkreślił w rozmowie z PAP Wojciech Kalwat z Muzeum Historii Polski. Również w okresie dowodzenia w wojsku Rzeczypospolitej, tak jak w Ameryce, Kościuszko pokładał wielkie nadzieje na zwycięstwo w środkach technicznych. Prawdopodobnie z jego inicjatywy tworzono oddziały strzelców wyborowych i na nowo organizowano strukturę artylerii.
W wojnie 1792 r. Kościuszko otrzymał dowodzenie najsłabszą z dywizji, na które książę Józef Poniatowski podzielił siły Rzeczypospolitej. Mimo wielkiej przewagi Rosjan w armii zachowywano porządek. Niestety nie wykorzystano wszystkich okazji do odniesienia decydujących zwycięstw. Po bitwie pod Zieleńcami książę Poniatowski żałował, że nie zaangażował pełniącej rolę osłony dywizji Kościuszki. Mogłoby to przesądzić o całkowitym rozbiciu Rosjan. Po przegranej pod Dubienką Kościuszce zarzucano przedwczesne wycofanie się z placu boju. Zdaniem historyków wojskowości o porażce zadecydowała jednak niedostateczna współpraca między wojskami Poniatowskiego i Kościuszki.
O losach kampanii przesądziły nie tylko klęski militarne, lecz także postawa króla, który przystąpił do targowiczan. Na znak sprzeciwu do dymisji podał się Kościuszko i około 200 innych oficerów. Na zakończenie krótkiej kariery w wojsku Rzeczypospolitej otrzymał stopień generała lejtnanta oraz Order Virtuti Militari. Jesienią 1792 r. opuścił rządzoną przez targowicę Polskę. Udał się do Saksonii, w której kształtował się ośrodek spiskowy przygotowujący powstanie, a następnie do Paryża. W stolicy Republiki Francuskiej prowadził rozmowy na temat ewentualnego wsparcia dalszej walki o suwerenność Rzeczypospolitej. Jeden z jego najważniejszych rozmówców, jakobin Charles François Dumouriez, dwa miesiące później przeszedł na stronę kontrrewolucjonistów i zdradził Prusom plany Kościuszki.
Szok spowodowany II rozbiorem przyspieszył rozwój konspiracji. Jednym z głównych problemów spiskowców pozostawał wybór odpowiedniego kandydata na przywódcę powstania. Kościuszko zdecydował się na powrót do kraju. We wrześniu 1793 r. podczas zjazdu konspiratorów w Podgórzu pod Krakowem przyszły Naczelnik Insurekcji odrzucił pomysł natychmiastowego rozpoczęcia walki. Stwierdził, że do zwycięstwa konieczne jest zmobilizowanie chłopów, którzy jak uważał nie byli jeszcze przygotowani do walki. Decyzję o rozpoczęciu powstania przyspieszyły wydane przez zaborców rozkazy redukcji polskich oddziałów. Sprzeciwił im się dowódca I Brygady Wielkopolskiej Kawalerii Narodowej gen. Antoni Madaliński. 12 marca rozpoczął marsz z Ostrołęki na Kraków, po drodze rozbijając pruskie posterunki. 23 marca pod Wawelem zjawił się sam Kościuszko. Nazajutrz złożył słynną przysięgę na Rynku Głównym i został ogłoszony Naczelnikiem. Następnie udał się do Ratusza i podpisał „Akt powstania obywatelów mieszkańców województwa krakowskiego”. Dokument zredagowany przez Kościuszkę przy pomocy Hugona Kołłątaja i Ignacego Potockiego nawoływał do walki o wolność i niepodległość Ojczyzny.
Tak określono w Akcie cele Insurekcji: „Uwolnienie Polski od obcego żołnierza, przywrócenie i zabezpieczenie całości jej granic, wytępienie wszelkiej przemocy i uzurpacji tak obcej, jak i domowej, ugruntowanie wolności narodowej i niepodległości Rzeczypospolitej, ten jest cel święty powstania naszego”. W Akcie zapowiadano, że w ciągu dwóch miesięcy utworzona zostanie Rada Najwyższa Narodowa, która będzie pełnić funkcję rządu powstańczego. Członków Rady miał wybrać sam Naczelnik. Zgodnie z zapowiedzią wszystkie instytucje powoływane w okresie Insurekcji miały być tymczasowe.
Wygrana bitwa pod Racławicami 4 kwietnia 1794 r. zadecydowała, że powstanie stało się ogólnonarodowym zrywem. „Zabrać mi, chłopcy, te armaty! Bóg i Ojczyzna! Naprzód wiara” – miał zakrzyknąć Kościuszko prowadząc atak kosynierów na rosyjskie armaty (A. Strozynski „Kościuszko. Książę chłopów”).
Kilka tygodni później Kościuszko spełnił nadzieje chłopów walczących pod Racławicami. 7 maja w obozie pod Połańcem ogłosił Uniwersał, który regulował całość stosunków między chłopami a szlachtą. Uniwersał połaniecki zakładał zniesienie poddaństwa osobistego chłopów, ich nieusuwalność z gospodarstw, zakaz odbierania gruntów przez szlachtę, ograniczał także pańszczyznę i inne powinności chłopów wobec właścicieli ziemskich. Wielu historyków ocenia Uniwersał jako najważniejszy element dorobku Insurekcji. „Chociaż Kościuszko poniósł klęskę, wskazał drogę walki o wolność poprzez zbiorowy wysiłek całego narodu i to stało się jego testamentem politycznym. Tę kościuszkowską myśl ideowo-polityczną podejmą Polacy podrywając się co pokolenie do walki o odbudowę państwa” – pisał Andrzej Zahorski w książce „Trzy powstania narodowe”.
Nieco w cieniu bitew Insurekcji pozostaje obrona Warszawy przed wojskami pruskimi i rosyjskimi latem 1794 r. „Jego największym zwycięstwem nie są Racławice, ale obrona Warszawy między lipcem a wrześniem 1794 r. przed dwoma armiami – pruską i rosyjską. Ta pierwsza była dowodzona przez samego króla. Obie były doskonale wyszkolone i wyposażone w sprzęt oblężniczy. Sam Kościuszko nakreślił plany obrony miasta i osobiście dowodził jego obroną” – podkreślał w rozmowie z PAP Wojciech Kalwat z Muzeum Historii Polski.
O upadku powstania przesądziła klęska pod Maciejowicami 10 października 1794 r. oraz dostanie się Kościuszki do rosyjskiej niewoli. „Niewola Naczelnika pozbawiła Oba Narody powszechnie uznawanego autorytetu, niczym nie zastąpionej siły moralnej” – pisał Paweł Jasienica na ostatnich stronach słynnych „Dziejów agonii”. Ponurym końcem Powstania była rzeź Pragi i wyjazd króla do Grodna.
Ciężko rannemu Kościuszce nie dawano wielkich szans na przeżycie. Mimo to udało mu się wyzdrowieć. Na rozkaz Katarzyny II trafił do twierdzy Pietropawłowskiej w Petersburgu. Wciąż jednak nie zniknął z polityki. Targi wokół podziału reszty ziem Rzeczypospolitej sprawiły, że Katarzyna II straszyła króla Prusa Fryderyka Wilhelma II uwolnieniem Kościuszki. Caryca nie spełniła swoich gróźb. Jej śmierć 17 listopada 1796 r. sprawiła, że nienawidzący swojej matki Paweł I uwolnił Kościuszkę. Na przeprosiny za uwięzienie Kościuszko zareagował słowami: „Najjaśniejszy Panie! Nigdym nie ubolewał nad losem własnym, ale nigdy ubolewać nie przestanę nad losem ojczyzny mojej” (A. Strozynski „Kościuszko. Książę chłopów”). Wraz z Kościuszką Paweł I uwolnił tysiące polskich jeńców. W zamian Naczelnik przysiągł, że nigdy nie zwróci się przeciw Rosji i nie wróci na teren Polski.
W zachodniej Europie Kościuszkę przyjmowano jako bohatera. Stał się swoistym patronem powstających Legionów Polskich, lecz nie zaangażował się bezpośrednio w ich działania. Otoczony przez rosyjskich szpiegów zdecydował się na wyjazd do USA. Prawdopodobnie na zlecenie rządu amerykańskiego utrzymywał kontakty dyplomatyczne ze skonfliktowaną z USA republikańską Francją.
Po powrocie, w październiku 1799 r., spotkał się z wracającym z Egiptu Napoleonem. Rozmowy przebiegały w chłodnej atmosferze. „Już wówczas, około 1799 r. widział, że Napoleon wyrasta na dyktatora wojskowego. To nie było zgodne z jego ideami” – podkreślił prof. Piotr Ugniewski w rozmowie z PAP. W tym samym czasie Kościuszko ponownie wrócił do idei republikańskich i insurekcyjnych. Został symbolicznym przywódcą Towarzystwa Republikanów Polskich. Jego przekonania umocniła klęska idei Legionów. W opublikowanej z inspiracji Kościuszki w czerwcu 1800 r. broszurze „Czy Polacy mogą wybić się na niepodległość?” jej autor Józef Pawlikowski pisał: „Naród żądający niepodległości potrzeba koniecznie, aby ufał w swoje siły”. Ta postawa zdeterminowała jego stosunek do utworzonego przez Napoleona Księstwa Warszawskiego i powstałego po Kongresie Wiedeńskim Królestwa Polskiego pod protektoratem Aleksandra I.
Ostatnie lata spędził w Szwajcarii. Zmarł 15 października 1817 r. w Solurze, w domu Franciszka Ksawerego Zeltnera. Został pochowany w tamtejszym kościele pojezuickim. Rok później szczątki bohatera zostały przewiezione do Krakowa i spoczęły w kryptach królewskich w katedrze na Wawelu. Urna z sercem Kościuszki trafiła do Polski dopiero w 1927 r. Umieszczono ją w kaplicy królewskiej Zamku Królewskiego w Warszawie.
„Gdy wieść o śmierci Kościuszki na wygnaniu rozeszła się po Europie, odprawiano żałobne msze w kościołach katolickich, luterańskich i kalwinistycznych. Odbyły się także nabożeństwa w żydowskich synagogach i muzułmańskich meczetach, podczas których modlono się za duszę Kościuszki” – pisał Alex Strozynski.
Pamięć o Kościuszce podsumował jeden z najsłynniejszych historyków dziejów nowożytnych Jules Michelet: „Był to ostatni z dawnych rycerzy — był to pierwszy z obywateli wschodniej Europy” (Jules Michelet „Kościuszko – legenda demokratyczna”).
Przeczytałem z zainteresowaniem skrócony opis losów Kościuszki. Zachęcam też do zapoznania się z krótkim opracowaniem pt. “Konstytucja 3 maja, wieszanie biskupów – zdrajców i insurekcja kościuszkowska w Warszawie”, pokazującym z jakim Kościuszko musiał zetrzeć się wewnętrznym wrogiem. Przegrał. Nie porwał wszystkich Polaków do walki, idea republikańska nie zakwitła w Polsce, chociaż jestem pewien, że tego chciał Kościuszko. W Ameryce Kościuszko obserwował działania różnego rodzaju formacji ochotniczych, których polskim odpowiednikiem były milicje chłopskie i pospolite ruszenie. Amerykańska wojna o niepodległość opierała się na walce całego społeczeństwa z angielskim wojskiem. Amerykanie nie mieli prawa wgrać swojej wojny, a jednak ją wgrali. Polacy nie mieli prawa wygrać Insurekcji Kościuszkowskiej i rzeczywiście ją przegrali. Nie pomógł Uniwersał Połaniecki, nadanie wolności chłopom. Najtrafniej przyczynę klęski oddają słowa:
„Naród żądający niepodległości potrzeba koniecznie, aby ufał w swoje siły”
Przegraliśmy wolność na 123 lata.
Polska armia była w budowie. Przed Sejmem Czteroletnim siły Rzeczypospolitej liczyły kilkanaście tysięcy żołnierzy. Nie były w stanie odegrać jakiejkolwiek roli militarnej. Dopiero Sejm Wielki uchwalił słynną ustawę o aukcji wojska na poziomie 100 tysięcy żołnierzy. Jeśli popatrzymy na sąsiednie mocarstwa, to stwierdzimy, że również ta liczba jest stosunkowo niewielka, ponieważ Rosja mogła wystawić armię polową tej wielkości. Jej rezerwy mobilizacyjne sięgały około pół miliona. Dwustutysięczną armię posiadały Prusy, jeszcze większą Austria. Dlatego 100 tysięcy polskich i litewskich żołnierzy (liczby tej nie osiągnięto) nie było w stanie przeciwstawić się wielkim armiom zaborców. Polska armia dążyła do nowoczesności. Nie posiadano dostatecznej ilości uzbrojenia. Mundury można było szyć w kraju, gorzej było z karabinami. Kupowano je z pruskich magazynów, a więc w jakimś stopniu z demobilu. W dosyć dobrej kondycji była artyleria. Jej oddziały zapisały się dobrymi zgłoskami zarówno w okresie wojny z Rosją jak i Insurekcji. Nie mam na myśli wyłącznie dobrego przygotowania artylerzystów, ale również bardzo wysokie morale korpusu artyleryjskiego. To artylerzyści przejawiali największe niezadowolenie z redukcji armii dokonane przez targowiczan i wspaniali walczyli podczas wojny 1792 i 1794 roku.
Czy coś wam ten opis przypomina? Mi nasuwa analogie z sytuację aktualną. Po pierwsze sytuacja armii jest zupełnie podobna, może nie jest analogiczna sytuacja sąsiadów. Chociaż ze strony Rosji o wiele groźniejsza, bo siły zbrojne FR liczą ponad milion ludzi. W Polsce też są tacy, którzy chcą abyśmy źle myśleli o sobie. Polak głupszy, Polak gorszy, Polak pijak, a gdyby tylko dostał broń, niezwłocznie pobiegnie zabić sąsiada. Ci co te tezy wygłaszają naprawdę chcą abyśmy nie ufali sami sobie. Idąc dalej, to właśnie ci ludzie mówiąc z udawanym zatroskaniem, chcą abyśmy nigdy nie byli narodem niepodległych Polaków. Mamy słuchać, przyjmować do wiadomości, mamy myśleć źle o sobie.