Polskich polityków i służących im urzędników mentalność kapo
- Autor: Andrzej Turczyn
- 29 maja 2018
- komentarzy 12
Od jakiegoś czasu przyglądam się uważnie działaniom legislacyjnym w Polsce, które polegają na implementacji przepisów unijnych do ustaw polskich. Głównie dotyczy to spraw dotyczących broni palnej, ale przecież moja obserwacja rzeczywistości na tym się nie kończy. Obserwując nasz polityczny świat, doszedłem do przekonania, że w istotnej części polscy politycy i służący im urzędnicy mają mentalność kapo.
Kapo to nazwa funkcji więźnia w obozie koncentracyjnym, który miał pewne funkcje władcze nad innymi więźniami. Wikipedia podaje, że kapo był szefem komanda roboczego. Kapo mimo że był więźniem, cieszył się wieloma przywilejami. W zamian za pełnioną funkcję dostawał m.in. dodatkowe porcje wyżywienia. Miał bardzo dużą władzę nad podległymi więźniami – za pobicie, odebranie jedzenia, czy nawet zabicie więźnia nie groziły mu żadne kary. Niektórzy słynęli z dużego sadyzmu, zdarzali się jednak wśród nich członkowie obozowego ruchu oporu.
Unia Europejska narzuca nam pewne rozwiązania prawne. Politycy mówią, że jesteśmy suwerenni, ale skoro chcemy, tzn. oni chcą, być w Unii Europejskiej, to musimy porządek prawny akceptować. Może i tak, a może i nie… Nie o naszym członkostwie w EU będzie ten wpis, a o tym dlaczego sobie z tym nie bardzo radzimy.
Na gruncie prawa o broni z tym narzucaniem prawa można by było sobie poradzić, gdyby nie fakt mentalności kapo jaką w Polsce posługuje się każda rządząca nami władza. Mentalność kapo w wykonaniu polityka polega na tym, że politycy w Polsce chcą jeszcze bardziej nam Polakom dokręcić śrubę, niż tego wymaga od nich prawodawstwo unijne. To niewyobrażalne, ale tak jest. Oni nie myślą w ten sposób by jakoś ulżyć Polakom, by napisać prawo aby było im łatwiej żyć. O nie, tak nie myśli przeciętny polski polityk, przeciętny polski polityk myśl jak kapo, jak by tu utrudnić Polaków los w Unii Europejskiej.
Najlepszym przykładem tego zjawiska jest unijna dyrektywa o broni palnej. Nawet przy tej zaostrzonej dyrektywie, można by sobie jakoś urządzić polskie sprawy, tak aby Polacy byli zadowoleni i aby UE nie miało powodu się doczepiać. Niestety mentalność kapo nakazuje niektórym politykom i urzędnikom tak pisać ustawy, aby było o wiele surowiej niż UE nam/im każe. Kapo ustanowiony nad niewolnikami musiał się wykazywać nadgorliwością aby się przypodobać panu. Właśnie taką postawę mają polscy politycy wobec nas. W miejsce rozumienia tego, że ważniejsze są polskie interesy, że ważniejsze niż unijne dyrdymały jest to aby Polacy mieli dostęp do broni, oni gorliwie sprawują powierzone im funkcje nadzorcze, zakazując znacznie więcej niż powinno być zakazane. To jest właśnie mentalność kapo.
Przykład bardzo jaskrawy. Unijna dyrektywa w sprawie kontroli nabywania i posiadania broni wymaga od państw członkowskich, aby wydawać pozwolenia na broń tylko osobom, które nie wydają się stanowić zagrożenia dla samych siebie lub innych, dla porządku publicznego lub dla bezpieczeństwa publicznego; karalność za popełnione umyślnie przestępstwo z użyciem przemocy uznaje się za element wskazujący na takie zagrożenie. Innymi słowy dyrektywa stawia minimalne wymagania aby nie dawać pozwoleń na broń osobom karanym za umyślne przestępstwa z użyciem przemocy.
Byłoby zgodne z dyrektywą wydawanie pozwoleń na broń osobom karanym za innego rodzaju czyny, np. przestępstwa nieumyślne, przestępstwa podatkowe, zniesławienie, zniewagę i ogromną ilość innych czynów, które nie mają związku z przemocą. W Polsce politycy i urzędnicy mają mentalność kapo i wprowadzają tak szeroki zakres zakres karalności, wyłączający możliwość uzyskania pozwolenia na broń, że w istocie karalność za wszystko wyklucza możliwość posiadania broni.
W obecnej ustawie obroni i amunicji w zasadzie nawet niekaralność skutkuje odmową wydania pozwolenia na broń, o ile organ wpadnie na pomysł, że ktoś może stanowić zagrożenie dla siebie samego, porządku i bezpieczeństwa publicznego. Np. karalność zatarta z jakieś przestępstwo, informacja, że ktoś za coś przed laty został zatrzymany chociaż jest i nie był karany, dyskwalifikuje obywatela w postępowaniu o pozwolenie na broń.
Z całą pewnością nie otrzyma w Polsce pozwolenia na broń ten kto stanowi zagrożenie dla siebie, porządku lub bezpieczeństwa publicznego, a tym kimś zgodnie z ustawą jest osoba, która jest skazana prawomocnym orzeczeniem sądu za umyślne przestępstwo lub umyślne przestępstwo skarbowe, jest skazana prawomocnym orzeczeniem sądu za nieumyślne przestępstwo – przeciwko życiu i zdrowiu i przeciwko bezpieczeństwu w komunikacji popełnione w stanie nietrzeźwości lub pod wpływem środka odurzającego albo gdy sprawca zbiegł z miejsca zdarzenia. Np. karany za przestępstwo podatkowe, karany za zniesławienie czy zniewagę nie może liczyć na pozwolenie na broń.
W bardzo tajnej ustawie o broni i amunicji do użytku cywilnego projektowane jest rozwiązanie tożsame z obecnym, a nawet zostało nieco zaostrzone. Delikatnie ale jednak i to zaostrzenie jest dobrowolne, wcale nie trzeba było go wprowadzać. Dotyczy ono odmowy wydania pozwolenia na broń na tej podstawie, że ktoś ma tzw. niebieską kartę. Dzisiaj jest taka praktyka policyjna, została zatem przepisana do ustawy. Niebieska karta jak wiadomo szczególnie często się pojawia gdy chłop się rozwodzi z babą i nie mogą się dogadać. Tam gdzie faktycznie jest patologia i znęcanie, nie ma problemu występowania o pozwolenia na broń, bo jest pijaństwo, narkomania i przestępcze środowisko. Nie w niebieskiej karcie problem niech sobie zostanie.
Dlaczego przy pozwoleniu na broń jest tak szeroki katalog przestępstw, a np. przy projektowanej w rządowej ustawie karcie broni ktoś zrozumiał należycie i zapisał, że wyłączające jej uzyskanie jest skazanie prawomocnym wyrokiem za umyślne przestępstwo przeciwko zdrowiu, życiu, porządkowi publicznemu lub mieniu? Czyli można było i da się. Taka sama reguła powinna być przy pozwoleniach na broń palną, wcale nie jest dla zachowania bezpieczeństwa posługiwać się mentalnością kapo.
Niech ktoś o zdrowych zmysłach spróbuje uzasadnić z jakiego powodu karanie za zniesławienie czy przestępstwa podatkowe wyklucza polskiego obywatela z kręgu osób, które mogą posiadać broń łowiecką, do celów kolekcjonerskich czy sportowych? Unijne prawo tego wcale nie wymaga. W czym zatem problem? Czy znajdzie się taki śmiałek? Znajdzie się, ale musi mieć mentalność kapo.
Co z tą mentalnością zrobić, radźcie!
Pamiętajcie proszę o wsparciu Fundacji Trybun.org.pl. Ta strona istnieje dzięki zaangażowaniu tych, którzy finansują jej działanie. Wspieranie tego co robię jest wówczas, gdy opiera się nie o słowa, a o czyny.