Donald Trump to rzeczywiście Prezydent Wolnego Świata, w Polsce potrzebne jest choćby odbicie Trumpa

2018-06-16 07:14 (PAP) Amerykański ekspert: Trump ma szanse dobrze zapisać się w historii USA

Chociaż jest rzeczywiście narcystycznym gburem i demagogiem, Donald Trump może przejść do historii jako ważny, wprowadzający zmiany prezydent USA, który przewodzi “ludowej rebelii” przeciw globalistycznym elitom – uważa amerykański geograf i socjolog Joel Kotkin.

Zdaniem Kotkina, profesora Chapman University w Kalifornii, analityka ekonomiczno-społecznych i politycznych trendów na świecie, bilans blisko półtorarocznych rządów Trumpa wypada pozytywnie. Prezydent spełnia oczekiwania swego elektoratu – poszkodowanych przez globalną gospodarkę, zdeklasowanych „niebieskich kołnierzyków” z amerykańskiego interioru, których profesor porównuje do chłopów buntujących się w średniowiecznej Europie i XIX-wiecznych Chinach.

Trump miał kiepski start i jest nieokrzesanym, moralnie odpychającym człowiekiem. Ale tak jak niezbadane są wyroki Boga, to samo można powiedzieć o historii. Poparcie dla prezydenta wzrosło, bo spełnia wyborcze obietnice. Sektor przemysłowy, który tracił miejsca pracy, zyskał ich wiele. Teksas, Floryda i stany Środkowego Zachodu radzą sobie coraz lepiej. Mimo doniesień o negatywnych efektach polityki celnej Trumpa dla producentów zatrudnienie w przemyśle i produkcja rosną. Spadło nawet bezrobocie wśród Afroamerykanów. +Średniej+ Ameryce, której Hillary Clinton okazywała pogardę, Trump przywrócił poczucie uznania i szacunku dla siebie – powiedział PAP Kotkin podczas konferencji nt. problemów demokracji na Zachodzie, która odbyła się 8-9 czerwca w Tocqueville we Francji.

Amerykański ekspert uważa, że polityka handlowa poprzednich administracji – obniżanie barier handlowych – sprzyjała głównie elitom w wielkich miastach obu wybrzeży, ale wyrządzała szkody przemysłowym regionom, które traciły miejsca pracy, przenoszone za granicę. Dlatego Trump ma rację, domagając się rewizji układów o wolnym handlu.

Nie żyjemy de facto w świecie liberalnym. Unia Europejska prowadzi politykę merkantylistyczną. Amerykańskie rolnictwo wyeliminowałoby z rynku rolnictwo europejskie, gdyby nie protekcjonistyczne bariery UE. Podobnie z przemysłem. Airbus nie istniałby bez ogromnych subsydiów państwowych. Trump wraca do realizmu i w historii USA nie jest w tym odosobniony, bo np. prezydent Reagan też był bardzo twardy wobec Japonii, gdy ta naruszała reguły wymiany handlowej – mówi w rozmowie z PAP Kotkin.

Pytany o to, czy Trumpowi uda się wygrać wojnę handlową, a zwłaszcza handlową konfrontację z Chinami, Kotkin odpowiada: „On przynajmniej próbuje. Jest niejako pokerzystą… Tymczasem przywódcy obu naszych partii reprezentują interesy wyższej klasy, która korzysta z obecnego systemu. Ameryka jest wielkim krajem i wciąż ma mnóstwo środków nacisku. Kto ucierpi na wojnie handlowej? Myślę, że Chiny”.

Istnieje pogląd, że autorytarny rząd Chin może sobie na nią pozwolić, gdyż nie musi się liczyć z opinią publiczną, ale Kotkin jest innego zdania.

„Byłem niedawno w Chinach. Tamtejszy rząd boi się własnego społeczeństwa” – mówi.

Kotkin uważa, że także polityka imigracyjna Trumpa wychodzi USA na korzyść.

„Czy na obecnym etapie rozwoju naprawdę potrzebujemy 5 milionów imigrantów z Ameryki Środkowej z minimalnymi lub żadnymi kwalifikacjami, którzy na rynku pracy stwarzają konkurencję dla Amerykanów? Czy chcemy 70-latków, którzy nie będą pracować i nie mają widocznych środków utrzymania?” – pyta retorycznie.

Przypomina, że kraje otwarte na imigrantów, jak Kanada i Australia, prowadzą politykę przyjmowania ich według kryteriów wykształcenia i kwalifikacji. Zwraca też uwagę, że elity – głównie biznesowe – korzystają z niekontrolowanej imigracji, gdyż pozwala ona utrzymywać płace na niskim poziomie, zwłaszcza w sektorze tradycyjnych usług, natomiast negatywne jej koszty ponoszą Amerykanie z dolnych warstw społecznych.

„Bandyci z latynoskiego gangu MS-13 nie działają raczej na Upper East Side (dzielnica bogaczy w Nowym Jorku – PAP) albo w Malibu w Kalifornii, tylko w dzielnicach biedoty” – mówi.

Polityka Trumpa napotyka opozycję z dwóch stron: „korporacyjnych liberałów” oraz tradycyjnych – jak ich określa Kotkin: „establishmentowych” – konserwatystów. „Niezależnie od wszystkich różnic grupy te mają podobne klasowe doświadczenia i perspektywy światopoglądowe. Obie widzą w Trumpie i jego zwolennikach zagorzałych rasistów i faszystów” – napisał profesor w artykule w kalifornijskim „Orange Register”.

W książce „The New Class Conflict” (Nowy konflikt klasowy) Kotkin przedstawia głęboki podział w amerykańskim społeczeństwie, zaostrzający się wraz z awansem dwóch grup społecznych: „techno-oligarchii”, czyli elity nowej gospodarki, oraz – jak ich nazywa – klerków (ang. clerisy), czyli opiniotwórczej inteligencji – elity mediów, uniwersytetów i think tanków (grupy określanej czasem jako kognitokracja). Grupy te bronią własnych interesów, interesy najbiedniejszych chroni państwo opiekuńcze, natomiast przegranym pozostaje klasa średnia – w przeszłości trzon amerykańskiego społeczeństwa i ostoja demokracji.

Partia Demokratyczna, w przekonaniu Kotkina, wydaje się bezradna w tym układzie, nie będąc zdecydowanym rzecznikiem klasy średniej, w znacznej części konserwatywnej w kwestiach kulturowo-obyczajowych. Nie potrafi też znaleźć recepty na trumpizm.

„Demokraci stosują teraz tak wiele +testów prawomyślności+, w takich sprawach jak zmiana klimatu, stosunki rasowe w USA, problemy płci czy rozdział religii od państwa, że odbiera im to sporą część potencjalnego elektoratu. Partia jest zdominowana przez 4-5 obszarów metropolitarnych wokół wielkich miast, jak Nowy Jork czy Los Angeles, zamieszkanych przez zdecydowanych liberałów, więc trudno jej zdobyć zwolenników w centrum” – mówi Kotkin.

„Trump doprowadził do furii Demokratów, którzy zamiast skupić się na formułowaniu programu, żyją nienawiścią do prezydenta. Stracili rozum myśląc, że trzeba go usunąć przez impeachment” – dodaje.

Zwraca uwagę, że o ile jesienią 2017 roku o 12 procent więcej Amerykanów wolało głosować na Demokratów niż na Republikanów w wyborach do Kongresu, to obecnie – na pięć miesięcy przed wyborami – sondaże wskazują, że przewaga Demokratów zmniejszyła się do 4 procent.

Według Kotkina poparcie dla Demokratów zmalało nawet wśród „millenialsów”, młodego pokolenia Amerykanów, których trudności materialne po kryzysie i recesji skłaniają do poparcia lewicowej platformy senatora Bernie’ego Sandersa.

„Wśród młodzieży wzrosła popularność socjalizmu. To się częściowo bierze z wad edukacji. W mojej klasie w Chapman University tylko jeden student na 34 wiedział, kto to był Lenin. W college’ach na ogół nie uczą o Związku Sowieckim. W efekcie studenci nie wiedzą, dlaczego realny socjalizm zbankrutował. Profesorowie nie chcą tego uczyć, gdyż są lewicowi i obawiają się, że krytykując socjalizm, znajdą się na prawicy”- mówi profesor.

„Ale z drugiej strony, jeżeli ci młodzi nie mają szans na dobrze płatną pracę i nie stać ich na kupno domu, to jak mają nie głosować na Sandersa” – dodaje.

Wszystkie ekonomiczne dokonania Trumpa mają dwie zasadnicze podstawy. Po pierwsze obniżka podatków, po drugie likwidacja biurokracji. Nic więcej tam nie ma. Tylko tyle w ciągu półtorej roku zaczyna przynosić bogactwo.

Nie ma w USA programu 500+, nie ma programu dobry start 300+, nie ma dopłat do czynszów, nie ma budownictwa socjalnego jako sztandarowego dokonania państwa, nie ma opłaty emisyjnej w paliwie, nie ma 23 % vatu, nie ma emerytury dla matek z 4 dzieci, nie ma ZUS-u. Nie ma coraz wyższych podatków, są coraz niższe podatki. Nie ma widzialnej ręki państwa sterującego gospodarką, jest niewidzialna ręka rynku. Nie ma tysięcy stron przepisów prawa rocznie, jest likwacja biurokracji i zbędnych regulacji. Nie ma samochodów elektrycznych budowanych z dopłatą przez państwowe spółki.

Nie ma tego wszystkiego co jako receptę na sukces proponuje nam rząd Morawieckiego. W miejsce tego wszystkiego jest coraz mniej ograniczeń w pracy i zdobywaniu bogactwa własnymi rękami przez obywateli Ameryki. Oto przyczyna sukcesu Stanów Zjednoczonych pod rządami Prezydenta Trumpa. Oto przyczyna która sprawia, że mogę pisać, że Trump jest Prezydentem Wolnego Świata.

PiS rządzi mniej więcej tyle samo czasu co Prezydent Trump. Efekty braku w USA tego, co ma być powodem sukcesu Polski, już dają Amerykanom bogactwo. Już widać u nich to czego nie ma w Polsce – dynamiczny wzrost gospodarczy, bogacenie się obywateli, nowy American Dream. W Polsce zaś jest stary eksodus Polaków i coraz większa niewola od decyzji urzędnika, na bogactwo prezes każe czekać. W Polsce to, czego nie ma w Ameryce sprawia, że musimy ciągle wierzyć w ufojcie, ufojcie, ufojcie – będzie dobrze za kilka kolejnych kadencji PiS-u przy żłobie.

Krótko. W Polsce potrzeba kogoś podobnego do Trumpa. Niech sobie będzie narcystycznym gburem i demagogiem, byle nie był złodziejem owoców pracy Polaków, jakim są socjalistyczni politycy w Polsce. W Polsce potrzebna jest partia ludowa, partia pracujących Polaków, partia, której prezesem jest nieprzebierający w słowach Marian Kowalski. Ten facet ma gdzieś zastane układy, ę i ą wielkich panów na warsiawskich salonach go nie bawi. Czas na Ruch 11 Listopada, bo my chcemy dokładnie tego samego co daje sukces Ameryce i w d… mamy pisowskie ufojcie, ufojcie, ufojcie, będzie dobrze, tylko jeszcze większe piniędzy w podatkach oddojcie. Chcemy aby Polacy sami decydowali o tym co chcą robić z owocami swojej pracy.

Pistolet CZ 75 Anniversary 9×19 – na sprzedaż