74 lata temu wybuchło Powstanie Warszawskie

Powstanie Warszawskie wybuchło 1 sierpnia 1944 roku o godz. 17. Powstanie Warszawskie było największą akcją zbrojną podziemia w okupowanej przez Niemców Europie. 1 sierpnia 1944 r. do walki w stolicy przystąpiło ok. 40-50 tys. powstańców. Planowane na kilka dni trwało ponad dwa miesiące – do 2 października. W czasie walk w Warszawie zginęło ok. 18 tys. powstańców, a 25 tys. zostało rannych. Straty wśród ludności cywilnej były ogromne i wynosiły ok. 180 tys. zabitych. Pozostałych przy życiu mieszkańców Warszawy, ok. 500 tys., wypędzono z miasta, które po powstaniu zostało niemal całkowicie spalone i zburzone.

2018-08-01 07:03 (PAP) Długie bitwy o godzinę „W”. Pamięć o Powstaniu Warszawskim w perspektywie

Dziś obchody rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego mają rangę niemal równą najważniejszym świętom narodowym. Jednak przez dziesięciolecia symboliczna godzina „W” była lekceważona, pogardzana lub umniejszana. Wysiłek Armii Krajowej był zaś niegdyś nazywany nawet „oszustwem i fałszem”.

Pamięć o zrywach narodowych była jednym z kluczowych elementów polityki historycznej prowadzonej przez władze II RP. Już w styczniu 1919 r. tymczasowy naczelnik państwa Józef Piłsudski stwierdził: „Dla nas, żołnierzy wolnej Polski, powstańcy 1863 r. są i pozostaną ostatnimi żołnierzami Polski walczącej o swą swobodę, pozostaną wzorem wielu cnót żołnierskich, które naśladować będziemy”.

W kolejnych latach powstańcy byli największymi bohaterami II RP. Wyróżniały ich granatowe mundury oraz powszechny szacunek i opieka, jakimi otaczało ich państwo. Tradycja szacunku dla tradycji insurekcyjnej ma jednak znacznie głębsze korzenie, sięgające schyłku XVIII w., gdy największym bohaterem ostatniej fazy walki o niepodległość był Tadeusz Kościuszko.

Pamięć o zrywach narodowych, szczególnie w zaborze rosyjskim, była ograniczana lub zakłamywana. W zaborze austriackim udawało się wspominać walczących. Ich świadectwo pielęgnowano również na emigracji i w gronie rodzinnym.

Rodząca się zaś już w październiku 1944 r. pamięć o ostatnim polskim zrywie niepodległościowym miała wiele cech wspólnych z pamięcią społeczną o powstaniach w XIX w. Podlegała podobnej presji narzuconego systemu politycznego, ale wciąż trwała dzięki środowiskom kombatanckim i przekazom rodzinnym. W okresach „odwilży” wykorzystywano zaś wszelkie szanse na upowszechnienie pamięci o Powstaniu.

W cieniu bezpieki

Kapitulacja Powstania wywarła ogromne wrażenie wśród polskiej emigracji. Pomimo trwających sporów co do sensowności decyzji o podjęciu walk nie ulegało wątpliwości, że poświęcenie walczących jest jednym z najbardziej heroicznych epizodów polskiej historii.

4 października prezydent Władysław Raczkiewicz wprowadził dwutygodniową żałobę narodową upamiętniającą ofiary Powstania. Po zajęciu lewobrzeżnych ruin Warszawy przez wojska sowieckie i współpracujące z nimi oddziały LWP rozpoczęły się ekshumacje ofiar spoczywających w ruinach i na niezliczonych prowizorycznych cmentarzach.

W trakcie jednej z pierwszych ekshumacji zidentyfikowano ciała dowódców Armii Ludowej poległych podczas walk na Starówce. Podczas ich uroczystego pogrzebu 25 marca 1945 r. prezydent Krajowej Rady Narodowej Bolesław Bierut stwierdził: „Stoimy nad mogiłą tych, którzy byli na czele walczących w chwili, gdy okazało się, że walki w żaden sposób uniknąć nie już niepodobna. Bo walka ta i tragedia, którą ona pociągnęła za sobą, nie były potrzebne Polsce. […] Powstanie Warszawy podyktowane zostało szaleństwem i chciwością władzy tych, dla których losy Narodu były obojętne. […] Powstanie warszawskie wywołane zostało przez polityków reakcyjnych w warunkach, które z góry przesądziły jego przegraną”.

Po nim głos zabrał dowódca I Armii WP gen. Michał Rola-Żymierski, który oświadczył, że ludność Warszawy „ruszyła do walki”, ponieważ „została wprowadzona w błąd”. Jednocześnie jednak nie mogło: „na barykadach Warszawy zabraknąć AL – tej samej AL, która z narodem była związana najściślejszymi więzami. […] Jakże nędznie i haniebnie wygląda rola dowództwa AK wobec tytanicznego wysiłku Armii Ludowej. Działalność AK – to oszustwo i fałsz, to kupczenie krwią i najszlachetniejszymi odruchami narodu, to tchórzostwo i podłość. Walka Armii Ludowej to przejaw wspaniałej wielkoduszności, która kazała im umierać i ginąć za cudze błędy, ale do końca, do ostatniego tchu pozostać z narodem”.

W propagandowych przemówieniach Bieruta i Roli-Żymierskiego jest widocznych wiele elementów, które będą stanowić podstawę komunistycznej narracji o Powstaniu przez niemal cały okres rządów komunistycznych. Jej podstawą było założenie, iż celem zrywu było spełnienie politycznych celów „rządu londyńskiego”, czyli przejęcie władzy w Warszawie przed wkroczeniem Armii Czerwonej. Tuż po Powstaniu jedna z wydawanych w Lublinie komunistycznych gazet jeszcze wyraźniej akcentowała ten element prosowieckiej narracji, zaznaczając, że przez wyzwolenie Warszawy „reakcja polska uzyskałaby atut, który wygrałby Mikołajczyk w rozmowach moskiewskich. Ale takie założenia gry politycznej są założeniami zupełnych bankrutów politycznych”. Ponadto dążono do oddzielenia „reakcyjnego kierownictwa AK” od szeregowych żołnierzy i „ludu Warszawy”, którzy zostali zwiedzeni przez polityczne manipulacje. Podobne argumenty padały podczas pokazowego procesu szesnastu przywódców Polskiego Państwa Podziemnego. Jakby w opozycji do sloganów komunistycznej propagandy Maria Dąbrowska zanotowała w „Dzienniku”: „Ci wielotysięczni żołnierze i cywile walczyli o Polskę rzeczywiście wolną i rzeczywiście demokratyczną”. W opinii pisarki częścią wymarzonej Polski była każda warszawska kamienica zajęta przez powstańców.

Trzecim elementem narracji komunistów było umniejszanie wysiłku Armii Krajowej oraz Narodowych Sił Zbrojnych i powiększanie rzekomych zasług Armii Ludowej, Polskiej Armii Ludowej oraz żołnierzy oddziałów Zygmunta Berlinga. W rzeczywistości w Powstaniu wzięło udział od kilkuset do 2 tys. członków AL. Walczyło również kilkuset żołnierzy Polskiej Armii Ludowej. Dla porównania można dodać, że 1 sierpnia do boju przystąpiły ok. 23 tys. żołnierzy AK. Aby zamaskować tę kompromitującą dla AL różnicę skali, podczas ekshumacji ciała żołnierzy Armii Krajowej składano anonimowo w kwaterach tej komunistycznej formacji. Także w kolejnych latach zmuszano rodziny ofiar Powstania do składania ekshumowanych ofiar w kwaterach AL i WP. Wielu powstańców pochowano też w zbiorowych mogiłach cywilnych ofiar zrywu na Cmentarzu Wolskim.

Mimo tych represji starano się upamiętniać powstańców z Armii Krajowej. 6 lipca 1945 r., podczas wiecu pracowników elektrowni na Powiślu, zaapelowano o budowę pomnika Powstania Warszawskiego. Rozpoczęto również zbiórkę funduszy. Na realizację tych planów trzeba było czekać niemal do końca istnienia PRL. Miejscem hołdu dla walczących stawały się kościoły oraz cmentarze. W pierwszych latach rządów komunistycznych miejscem kultywowania pamięci o Powstaniu była też prasa podziemna i związana z Polskim Stronnictwem Ludowym. W 1946 r. „Gazeta Ludowa” przez 63 dni próbowała publikować kronikę zrywu. Każdego dnia ten fragment dziennika był skreślany przez cenzurę.

Pierwsza rocznica wybuchu Powstania nie była dla komunistów wyłącznie okazją do uczczenia swoich towarzyszy z AL, lecz również do widowiskowej rozprawy z byłymi żołnierzami Armii Krajowej. 1 sierpnia w drodze na Powązki został aresztowany płk Jan Mazurkiewicz „Radosław”. Został zwolniony po miesięcznym śledztwie. Stanął na czele warszawskiej komisji likwidacyjnej AK. Funkcjonowanie tego organu wciąż wzbudza wiele kontrowersji, ale bez wątpienia dzięki działalności „Radosława” jesienią 1945 r. udało się powstrzymać prowadzone bez nadzoru ekshumacje. Odtąd ich większość mogła być obserwowana przez weteranów związanych z „Radosławem”, a ciała były chowane w kwaterach AK na Powązkach.

Powstanie Warszawskie upamiętniano też w innych miejscach Polski. Już 15 września 1945 r. przy placu nazwanym pl. Powstańców Warszawy w Słupsku odsłonięto prowizoryczny pomnik upamiętniający ofiary walki. Była to inicjatywa mieszkańców miasta, wśród których wielu było akowców, którzy na Ziemiach Odzyskanych pragnęli się schronić przed terrorem władz komunistycznych.

Wydawało się, że przełomem w działaniach na rzecz upamiętnienia zrywu będzie druga rocznica godziny „W”. Już kilka miesięcy wcześniej płk „Radosław” działał na rzecz budowy pomnika Powstania Warszawskiego na warszawskich Powązkach. Wybrano projekt Heleny Kłosowicz ps. „Monika”, walczącej w szeregach batalionu „Łukasiński”. Pomnik Gloria Victis odsłonięto w drugą rocznicę. Uroczystość była manifestacją środowisk AK. Mimo że wokół cmentarza krążyły setki ubeków, większość weteranów wkroczyła na teren Powązek Wojskowych w zwartych oddziałach, zgodnie ze swoją przynależnością.

6 sierpnia 1946 r. na założonym kilka miesięcy wcześniej Cmentarzu Powstańców Warszawy odbyła się uroczystość złożenia 5,5 ton prochów warszawiaków zamordowanych podczas egzekucji w Alejach Ujazdowskich, al. Szucha oraz na Woli. Płk Mazurkiewicz dzięki wsparciu znanych architektów przedstawił projekt budowy pomnika „Polegli Niepokonani”, którego główną częścią miały być kurhan oraz kaplica cmentarna. Postawa władz komunistycznych zadecydowała, że niemal przez trzydzieści lat teren cmentarza był zaniedbany, a jedynym upamiętnieniem była metalowa tablica ustawiona obok kurhanu z napisem: „Tu spoczywają prochy tysięcy ofiar faszyzmu hitlerowskiego zamordowanych i spalonych w Warszawie 1944 r.”. Obecny pomnik odsłonięto dopiero w 1973 r. Na początku XXI wieku monument uzupełniono o krzyże i symbole Polski Walczącej. Strategia przemilczania widoczna w treści wspomnianej tablicy stała się charakterystyczna we wszystkich miejscach pamięci. Z reguły pisano o „członkach ruchu oporu” lub „obywatelach miasta” zamordowanych przez „hitlerowskich zbrodniarzy”. Określenia „Armia Krajowa” lub „Powstanie Warszawskie” nie pojawiały się w przestrzeni publicznej.

Rok później rocznicę uświetniło pojawienie się pierwszych publikacji poświęconych głównie działaniom wojskowym. Była to ostatnia rocznica, podczas której powstańcy mogli w miarę swobodnie upamiętniać towarzyszy broni. W 1948 r. władze komunistyczne planowały wmurowanie kamienia węgielnego pod budowę pomnika Powstania. Uroczystość zaplanowano na 1 września, co miało zupełnie zaciemnić sens budowy tego monumentu. Ostatecznie do uroczystości nie doszło i na niemal dekadę udało się komunistom powstrzymać jakiekolwiek próby upamiętniania zrywu w przestrzeni publicznej.

Uroczystości na cmentarzach były bardzo skromne, niewielka była również liczba ich uczestników. Ponurym symbolem tamtego roku było aresztowanie jednego z dowódców batalionu „Zośka”, Jana Rodowicza „Anody”. W styczniu 1949 r. zginął on w niewyjaśnionych okolicznościach w siedzibie bezpieki przy ul. Koszykowej. 4 lutego ponownie aresztowano zaś płk. Jana Mazurkiewicza. Mimo brutalnego śledztwa nie obciążył on gen. Augusta Emila Fieldorfa „Nila”. Skazany na karę dożywotniego więzienia wolność odzyskał dopiero w maju 1956 r. Obchody piątej rocznicy przebiegały więc w wyjątkowo dramatycznej atmosferze. We wrześniu 1949 r. władze stalinowskie ostatecznie wykluczyły żołnierzy AK z grona bohaterów II wojny światowej. Władze założonego wówczas Związku Bojowników o Wolność i Demokrację nie dopuszczały akowców do wstępowania w jego szeregi.

W tym samym roku przygotowującemu pierwszą wielką publikację poświęconą Powstaniu Warszawskiemu ppłk. Adamowi Borkiewiczowi odebrano niemal wszystkie zebrane materiały. Zostały wykorzystane w procesie jego córki Anny, łączniczki batalionu „Zośka”. Skazano ją na siedem lat więzienia za „gromadzenie i melinowanie materiałów gloryfikujących AK w celu poniżenia AL”. Przekaz na temat zrywu miał być całkowicie jednoznaczny. „Zdradzieckie dowództwo AK poddało się władzom hitlerowskim. Z honorami wzięli oni do niewoli hrabiego Bora-Komorowskiego, zbrodniczego przywódcę powstania” – czytamy w podręczniku szkolnym z 1951 r. W kolejnych latach nie odbywały się jakiekolwiek oficjalne uroczystości upamiętniające Powstanie. Organizowano jedynie środowiskowe spotkania i msze.

Pozorna odwilż

Dziesiąta rocznica Powstania była skromną zapowiedzią odwilży. W uroczystościach 1 sierpnia wzięła udział asysta honorowa Wojska Polskiego. Nieco złagodzono oficjalny przekaz propagandowy. Dwa lata później, gdy więzienia opuszczali akowcy oraz inni żołnierze pierwszej i drugiej konspiracji, warszawska Rada Narodowa przyjęła uchwałę o powołaniu Stołecznego Komitetu Budowy Pomnika Bohaterów Warszawy. Ponownie więc nie wskazano na Powstanie Warszawskie jako najważniejszy okres walki lat 1939–1945. Wciąż wszystkie główne uroczystości były kontrolowane przez ZBOWiD. Prawdziwym przełomem w upamiętnianiu zrywu było ukazanie się pierwszej wielkiej monografii walk. W 1957 r. wspomniany już Adam Borkiewicz, nakładem Instytutu Wydawniczego „PAX”, opublikował „Powstanie Warszawskie. Zarys działań natury wojskowej”. Mimo że autor skupił się na militarnym aspekcie działań, to w jego dziele znalazło się wiele akcentów gloryfikujących „bezprzykładne poświęcenie i wartości ducha pokolenia, które na najwyższy poziom podniosło cechy narodowe Polaków”.

Przełom roku 1956 oznaczał również możliwość wstępowania akowców do ZBOWiD. Przez kolejne kilkanaście lat nie mogli oni tworzyć jednak autonomicznych struktur wewnątrz tej potężnej organizacji, która monopolizowała cały ruch kombatancki w PRL. Miejsca pamięci Powstania zaczęły się pojawiać także w przestrzeni Warszawy. 31 lipca 1957 r. w ówczesnym Centralnym Parku Kultury na Czerniakowie odsłonięto Pomnik Powstańców Czerniakowa i Żołnierzy 1 Armii Wojska Polskiego. 29 września na Żoliborzu odsłonięto Pomnik Żołnierzy AK poległych w ataku na Dworzec Gdański. W tym samym miesiącu przemianowano plac Napoleona, nazywany też Wareckim, na pl. Powstańców Warszawy.

Pod koniec lat pięćdziesiątych władze przystąpiły do wygaszania zainteresowania historią Armii Krajowej i Powstania Warszawskiego. Ważnym sygnałem była nieobecność żołnierzy WP przy pomniku Gloria Victis. Warty znów pełnili harcerze. W 1963 r. Wydział Propagandy KC PZPR wydał dokument, który jednoznacznie zabraniał afirmowania Powstania. Autorzy mieli podkreślać „antyludową i antyradziecką” politykę „przywódców obozu londyńskiego”. W tym samym roku w jednym z dokumentów Głównego Urzędu Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk krytykowano jeden z artykułów prasowych, który „nie zawierał jakiejkolwiek oceny politycznej powstania”. Ostatecznie wyrażono zgodę na jego publikację, ale po rezygnacji z „apologetycznych akcentów w stosunku do Szarych Szeregów”.

Rok później na placu Teatralnym odsłonięto pomnik Bohaterów Warszawy, zwany warszawską Nike. Nie zawierał jakichkolwiek odniesień do Powstania, a jego odsłonięcie odbyło się 20 lipca i uświetniało dwudziestą rocznicę ogłoszenia manifestu PKWN. W kolejnych latach pomnik ten stał się dla władz jednym z głównych miejsc obchodów rocznicy Powstania Warszawskiego.

W latach siedemdziesiątych nie pojawiały się kolejne próby budowy pomnika Powstania. Wyjątkiem było wspomniane uporządkowanie Cmentarza Powstańców Warszawy i budowa Pomnika „Polegli Niepokonani”.

Symbolicznym przełomem była pielgrzymka do Polski papieża Jana Pawła II, która przypadała niemal w 35. rocznicę zrywu. W słynnej homilii na placu Zwycięstwa Ojciec Święty stwierdził: „Nie sposób zrozumieć tego miasta, Warszawy, stolicy Polski, która w roku 1944 zdecydowała się na nierówną walkę z najeźdźcą, na walkę, w której została opuszczona przez sprzymierzone potęgi, na walkę, w której legła pod własnymi gruzami, jeśli się nie pamięta, że pod tymi samymi gruzami legł również Chrystus-Zbawiciel ze swoim Krzyżem sprzed kościoła na Krakowskim Przedmieściu”. Półtora miesiąca później, 31 lipca 1979 r., po mszy w katedrze św. Jana wyruszył kilkutysięczny pochód powstańców i mieszkańców Warszawy do Grobu Nieznanego Żołnierza. Był to początek tradycji organizowanych przez kolejną dekadę, całkowicie niezależnych od władz, obchodów Powstania.

Dwa lata później obchody rocznicy odbywały się w szczytowym momencie tzw. karnawału Solidarności. W „Tygodniku Solidarność” ukazały się artykuły przedstawiające zryw w zupełnie innym świetle niż w oficjalnych publikacjach. Na jego łamach ukazał się również fragment pamiętnika gen. Tadeusza „Bora” Komorowskiego opisujący podjęcie decyzji o rozpoczęciu walki. Szczególnie symboliczny był napis na wstędze wieńca złożonego na płycie Grobu Nieznanego Żołnierza: „Żołnierzom Rzeczpospolitej Podziemnej – Spadkobiercy Testamentu Polski Walczącej”.

Uwieńczeniem tamtego okresu było nadanie budowanemu na północy miasta mostowi imienia gen. Stefana „Grota” Roweckiego. Prowadząca do niego trasa szybkiego ruchu otrzymała imię Armii Krajowej. Zadecydowały o tym zabiegi żołnierzy AK. Początkowo bowiem planowano, że most otrzyma imię jednego z zasłużonych dla komunistów działaczy. Most i fragment trasy otwarto kilkanaście dni przed wprowadzeniem stanu wojennego. Oficjalna uroczystość zamieniła się w wielką manifestację środowisk kombatanckich.

Wciąż jednak w przestrzeni Warszawy brakowało miejsca upamiętniającego Powstanie. 1 lipca 1981 r. powołano Społeczny Komitet Budowy Muzeum Powstania Warszawskiego oraz Komitet Budowy Pomnika Powstania Warszawskiego. Bardzo szybko wybrano ruiny byłego Banku Polskiego przy Bielańskiej jako przyszłą siedzibę muzeum. Ogłoszono też zbiórkę pamiątek, które trafiły do Muzeum Historycznego m.st. Warszawy. Komitet budowy muzeum przetrwał dwa lata. Rozwiązał się, gdy jego członkowie odmówili wejścia w struktury reżimowego ZBOWiD. W kolejnych latach ogłaszano plany wyboru projektanta, ale nie przystąpiono do jakichkolwiek działań. Mimo to jednym z ważnych efektów jego działalności było zorganizowanie wystawy „Warszawa walczy – 63 dni Powstania Warszawskiego” w fabryce Norblina na Woli.

1 sierpnia 1982 r. członkowie podziemnej „Solidarności” po raz kolejny zamanifestowali ciągłość głoszonych przez siebie postulatów wolnościowych z ideami Polskiego Państwa Podziemnego. Na Powązkach tysiące warszawiaków zgromadzonych tam 1 sierpnia wysłuchały zapisu zarejestrowanego na taśmie przemówienia jednego z liderów podziemia, Zbigniewa Bujaka, oraz pochodzącej z początku lat sześćdziesiątych wypowiedzi gen. „Bora” Komorowskiego.

Reżim Wojciecha Jaruzelskiego przystąpił z kolei do działań, które miały „przeciągnąć” powstańców na jego stronę, a to posłużyłoby władzy w narracji na temat „konieczności narodowego pojednania”. Zdecydowana większość powstańców do końca PRL pozostała przeciwnikami komunistów.

1 października 1983 r. odsłonięto Pomnik Małego Powstańca. Przedstawienie dziecka z pistoletem maszynowym do dziś wywołuje kontrowersje i ma niewiele wspólnego z prawdziwymi funkcjami najmłodszych uczestników zrywu.

W czterdziestą rocznicę na placu Krasińskich wmurowano akt erekcyjny pod budowę Pomnika Powstania Warszawskiego. Wkrótce jednak zaczęto nazywać planowany monument „Pomnikiem Bohaterów Powstania Warszawskiego”. Ta nazwa była zgodna z dotychczasową strategią czczenia żołnierzy zrywu, niezależnie od przynależności organizacyjnej i jednoczesnego potępiania dowództwa AK. Ponadto, jak zasugerował jeden z członków KC PZPR, zgoda „towarzyszy radzieckich” dotyczyła wyłącznie budowy pomnika powstańców, a nie Powstania.

Czterdziestą rocznicę obchodzono również w USA. Prezydent Ronald Reagan w okolicznościowym przemówieniu stwierdził: „Obchodzimy rocznicę desperackich walk II wojny światowej, podjętej przez wolnych Polaków heroicznej próby wyzwolenia ojczyzny spod ucisku hitlerowskiej okupacji i uchronienia jej przed powojenną obcą dominacją. […] Jeśli z podręcznika do historii można się czegoś nauczyć, to lekcja brzmi: Polskę można zwyciężyć w bitwie, ale nigdy nie da się jej pokonać”. Tego dnia prezydent Reagan odznaczył generałów Stefana „Grota” Roweckiego, Tadeusza „Bora” Komorowskiego i Leopolda „Niedźwiadka” Okulickiego orderami Legion of Merit (Legia Zasługi), jednym z najwyższych odznaczeń, jakie mogą otrzymać żołnierze armii sojuszniczych.

Przełomy: 1989 i 2004

1 sierpnia 1989 r., po 45 latach oczekiwania, odsłonięto Pomnik Powstania Warszawskiego na placu Krasińskich. Wkrótce potem, po ostatecznym końcu PRL, powstańcy rozpoczęli tworzenie nowego, niezależnego ruchu kombatanckiego, m.in. Związku Powstańców Warszawskich. W 1991 r. stał się on oficjalnym organizatorem obchodów kolejnych rocznic.

Kres reżimu komunistycznego oznaczał również pojawienie się wielu, wolnych od ingerencji cenzury, opracowań historii zrywu. Monumentalnym dziełem była planowana od 1993 r. kilkutomowa „Wielka Ilustrowana Encyklopedia Powstania Warszawskiego”. W 2003 r. pamięci Powstania na świecie przysłużyło się opublikowanie syntezy „Rising ’44. The Battle for Warsaw” autorstwa Normana Daviesa.

Mimo wielu nowych filmów dokumentalnych i publikacji zainteresowanie zrywem i obchodami było jednak coraz mniejsze. Dominujący przekaz medialny określał Powstanie jako „szkodliwy mit”. Pod koniec lat dziewięćdziesiątych władze Warszawy stwierdziły, że ze względu na ogromny ruch niemożliwe jest zatrzymywanie komunikacji miejskiej w godzinie „W”.

Pięćdziesiąta rocznica była jednak obchodzona w szczególnie uroczystej atmosferze. Po raz pierwszy w uroczystościach 1 sierpnia wzięli udział przywódcy innych krajów, m.in. wiceprezydent USA, premier Wielkiej Brytanii i prezydent Niemiec Roman Herzog. Przemówienie tego ostatniego było jednym z najważniejszych punktów obchodów. „1 sierpnia 1944 r. jest zarazem niezatartym symbolem woli walki narodu polskiego o wolność, walki o ludzką godność i zachowanie narodowej tożsamości. Stał się on uosobieniem Polski Walczącej. Stał się on uosobieniem Polski Walczącej, która nigdy nie pogodziła się z upokorzeniem, bezprawiem i grożącą zagładą […] Pochylam głowę przed bojownikami Powstania Warszawskiego, jak też przed wszystkimi polskimi ofiarami wojny. Proszę o przebaczenie za to, co im wszystkim zostało wyrządzone przez Niemców” – mówił prezydent RFN.

Przez całą dekadę lat dziewięćdziesiątych trwały też spory wokół budowy Muzeum Powstania Warszawskiego. Rozpatrywano jego ulokowanie w murach reduty przy Bielańskiej. Spory własnościowe zadecydowały jednak o klęsce projektu. W 1999 r. Związek Powstańców Warszawskich ostatecznie zrezygnował z planów budowy muzeum w ruinach Banku Polskiego. Niemal natychmiast pojawił się nowy projekt. Andrzej Wajda i scenograf Allan Starski zaproponowali budowę Panoramy Powstania Warszawskiego w murach gazowni na Woli. Spory z właścicielem obiektu doprowadziły do kolejnej klęski zamierzenia.

Ostatecznie w 59. rocznicę prezydent Warszawy Lech Kaczyński zdecydował o budowie siedziby Muzeum Powstania Warszawskiego w gmachu niedawno zlikwidowanej Elektrowni Tramwajów Miejskich przy ul. Przyokopowej 28. W grudniu 2003 r. Rada Warszawy podjęła decyzję o powołaniu Muzeum Powstania.

Po zaledwie roku od podjęcia decyzji, dzień przed 60. rocznicą, pokazano główną część ekspozycji. Podczas otwarcia muzeum i Parku Wolności swoje ostatnie przemówienie wygłosił legendarny Kurier z Warszawy Jan Nowak-Jeziorański: „Czuję się naprawdę szczęśliwy, że mogę dziś tu, w wolnej Warszawie, wziąć udział w tej uroczystości, która przywraca właściwą rangę jednemu z największych wydarzeń w naszej historii”. Prezydent Warszawy zaś stwierdził: „To muzeum musi być instytucją umacniającą naszą niepodległość. Niepodległość głęboko osadzoną w świadomości narodu, w jego myśleniu, w jego przeżywaniu świata. Budowa tej niepodległości to ciągłe wyzwanie. Dziś na nie odpowiadamy”.

W tym samym roku uporządkowano Kopiec Powstania Warszawskiego na mokotowskim Czerniakowie, a na jego szczycie zainaugurowano tradycję rozpalania ogniska płomieniem przyniesionym z Grobu Nieznanego Żołnierza. Od 2006 r. Muzeum Powstania Warszawskiego organizuje koncert „Warszawiacy śpiewają (nie)zakazane piosenki”.

W kolejnych latach w stolicy odbywało się coraz więcej uroczystości upamiętniających najważniejsze epizody walk. Jednym z najnowszych sposobów upamiętniania ofiar jest ustanowiony w 2015 r. przez Sejm RP, przypadający 2 października Dzień Pamięci o Cywilnej Ludności Powstańczej Warszawy. „Ofiarna, zdeterminowana postawa mieszkańców Warszawy spowodowała, że Powstanie utrzymało się przez 63 dni. […] Oddajemy im sprawiedliwość, czcimy pamięć pomordowanych, z których tak wielu spoczywa nadal bezimiennie na Cmentarzu Powstańców Warszawy na stołecznej Woli. Dajemy wyraz naszego przywiązania do idei wolności i poszanowania ludzkiej godności, które są dla nas wartością najwyższą” – głosi uchwała.

2018-08-01 07:30 (PAP) A. Sobieszczański: podczas Powstania Warszawskiego zawarto 256 związków małżeńskich (wideo)

Podczas Powstania Warszawskiego zawarto 256 związków małżeńskich, co statystycznie daje cztery śluby dziennie – powiedział PAP historyk i varsavianista Adrian Sobieszczański. Jak podkreślił, zjawisko było tak powszechne, że wydany został specjalny rozkaz dotyczący ślubów powstańczych.

Zdaniem historyka i varsavianisty Adriana Sobieszczańskiego ze względu na liczbę ślubów powstańczych można mówić o pewnym zjawisku społecznym czy socjologicznym.

“Podczas Powstania Warszawskiego zawarto 256 związków małżeńskich, co statystycznie daje nam cztery śluby jednego dnia w czasie 63 dni zrywu” – powiedział. Jak podkreślił, cywile rzadko decydowali się na składanie przysięgi małżeńskiej w tym czasie, a przede wszystkim robili to powstańcy.

“Dlaczego brano te śluby? Przede wszystkim wierzono w to, że w razie upadku powstania te pary nie będą rozdzielane” – tłumaczył Sobieszczański. Dodał, że inny istotny powód zawierania związków małżeńskich “to powrót do codzienności, powrót do normalności, powrót do przedwojennej rzeczywistości, próba stworzenia takich na chwilę warunków normalności” oraz oczywiście potrzeba posiadania kogoś bliskiego obok siebie.

Jak opowiadał historyk, największym powodzeniem wśród dziewcząt podczas Powstania cieszyli się chłopcy ze zgrupowania “Radosław” – “nie dlatego, że byli najprzystojniejsi, ale byli najlepiej uzbrojeni”. Jak mówił Sobieszczański: “We wspomnieniach powstańców pojawiają się takie informacje, że zrzutowy Thomson, przedwojenny VIS albo konspiracyjna Błyskawica czy zdobyczne MP 40 działały na dziewczyny jak magnes. Dziewczyny chciały się podobać, chłopcy chcieli po prostu imponować”.

Historyk wskazał, że najwięcej ślubów powstańczych odbyło się w Śródmieściu Północnym i Południowym, chociaż odnotowane zostały także ceremonie na Mokotowie, Żoliborzu, Ochocie czy na Starym Mieście.

“W samym Śródmieściu były to śluby takie najbardziej spektakularne. Wystarczy wspomnieć tutaj o ślubie Alicji i Bolesława Biegów – jest to ślub, który został zarejestrowany na taśmie filmowej przez komórkę Biura Informacji i Propagandy Armii Krajowej, która mieściła się na ul. Moniuszki 10, w gmachu dawnej Adrii [restauracja – przyp. red. ]” – opowiadał Sobieszczański.

Jak mówił, kiedy dowiedziano się, że po drugiej stronie ulicy pod adresem Moniuszki 11, w podziemiach w szpitalu polowym odbywa się ślub powstańczy, to Eugeniusz Lokajski – przedwojenny olimpijczyk – przybiegł z kamerą, żeby sfilmować ten ślub.

“Wywołanie powstania uważamy za ciężką zbrodnię i pytamy się, kto ponosi za to odpowiedzialność?”

“Oczywiście nie wszyscy byli zadowoleni, najbardziej niezadowolony był ks. Wiktor Potrzebski pseud. Korda, któremu przeszkadzały nadmierny hałas i oświetlenie skierowane w jego stronę. Pani Alicja obejrzała ten film jeszcze podczas Powstania w powstańczym kinie Palladium na ul. Złotej, a Bolesław Biega obejrzyj ten film dopiero po 40 latach, w latach 80-tych, w Wytwórni Filmów Fabularnych i Dokumentalnych na ulicy Chełmskiej” – mówił historyk.

Wskazał też, że na ul. Moniuszki odbył się jeszcze jeden ślub – małżeństwo zawarła znana para architektów – Marii i Kazimierza Piechotków. Jak mówi: “Było to 30 sierpnia 1944 r., kiedy Kazimierz Piechotka wyszedł z kanałów, zresztą został od razu odznaczony przez Bora-Komorowskiego […] i pani Maria Piechotka po wielu latach wspominała, że wyszedł taki bohater narodowy w SS-mańskiej parce z krzyżem Virtuti Militari i oświadczył, żeby wzięli ślub, bo jest ku temu najlepsza okazja, ponieważ po raz pierwszy od momentu rozpoczęcia powstania ma na sobie całe, nieporwane spodnie”.

Sobieszczański dodał, że “taka argumentacja przemówiła do pani Marii, wzięli ślub, przeżyli z sobą ponad 60 lat. Pani Maria żyje do dziś, w tym roku 12 lipca obchodziła swoje 98. urodziny”.

Ślubem, o którym historyk również wspomniał, był ślub Beaty Branickiej pseud. Ata z Leszkiem Rybińskim. “Ślub odbył się w dawnym pałacu Branickich na ul. Nowy Świat; w tych wnętrzach pałacowych odbył się ślub, który miał taką już wyrafinowaną oprawę, można powiedzieć weselną, ponieważ podano konserwę mięsną, podano butelkę czerwonego wina i koniak, wyciągnięty gdzieś specjalnie na tę okazję” – opowiadał Sobieszczański.

Historyk zwrócił uwagę także na to, jak radzono sobie w tym czasie z obrączkami. “Państwo Biegowie jako obrączek użyli kółek do zasłon, państwo Piechotkowie w ogóle obrączek nie mieli, inne pary miały chociażby obrączki wykonane z łożyska karabinu maszynowego – one później bardzo śniedziały i brudziły palce, więc starano się je wymieniać” – mówił.

Sobieszczański przypomniał też, że 7 września 1944 r. w kaplicy na ul. Wilczej 7 odbył się ślub Jana Nowaka-Jeziorańskiego z Jadwigą Wolską pseud. Greta. “Kaplica była wypełniona, można powiedzieć, do granic możliwości, wszyscy chcieli zobaczyć, jak skoczek i kurier, który pokonywał wielokrotnie trasę między Warszawą a Londynem, bierze ślub”.

Jak zaznaczył, ślub był bardzo krótki, ale przeszedł do historii. “Ślubu udzielał ks. Stefan Kowalczyk pseud. Biblia (duchowny, który udzielał większości ślubów podczas Powstania Warszawskiego). Śpieszył się pomiędzy jednym pogrzebem a drugim i tylko siedem minut mógł poświęcić na ten sakrament właśnie dla Jeziorańskich” – mówił historyk.

Historyk przywołał również historię o tym, jak Jan Nowak-Jeziorański kupił obrączki za puszkę konserw, a bukiet kwiatów dla żony znalazł na jednym z balkonów w Śródmieściu. “Poszedł do tego domu, aby zerwać te kwiaty, ale okazało się, że jest zamknięte. Zszedł do piwnicy, aby odnaleźć właściciela, bo wszyscy siedzieli w schronie, ten dał mu klucz, Jan Nowak-Jeziorański zerwał te kwiaty i podarował pelargonie swojej żonie”.

Sobieszczański opowiedział też, że kiedy Jeziorańscy wychodzili z kaplicy, “rozległ się ryk nakręconego pocisku, tak zwanej +Krowy+, czyli w pocisku Nebelwerfer, i ktoś skomentował, że był to swoistego rodzaju Marsz Mendelssohna”.

Po ślubie odbyła się krótka uroczystość, na którą, jak mówił historyk, córka państwa Pakulskich – przedwojennych właścicieli sklepu kolonialnego na ul. Marszałkowskiej –przyniosła butelkę czerwonego wina, ktoś inny przyniósł butelkę wódki, a jeszcze ktoś chałwę. “Ta chałwa nie była w najlepszym stanie, co Jan Nowak- Jeziorański odchorował kilkudniowym bólem wątroby” – powiedział Sobieszczański. I dodał: “Tak te pary powstańcze przechodziły do historii”.

Historyk podkreślił, że ponieważ śluby powstańcze były tak powszechnym zjawiskiem, “18 sierpnia 1944 r. +Monter+ (dowódca Powstania Warszawskiego gen. Antoni Chruściel- PAP) wydaje specjalny rozkaz a propos ślubów powstańczych”.

Tłumaczył, że “żeby zawrzeć związek małżeński, trzeba było przynieść dokumenty – dokumenty od szefa oddziału, niepełnoletni musieli przynieść dokumenty od rodziców, musiały być zgoda kapelana”. I przyznał, że ponieważ w warunkach wojennych było to niemożliwe, to księża kapelani sami brali na siebie tę odpowiedzialność za udzielenie ślubu. (PAP)

2018-08-01 08:30 (PAP) Pion śledczy IPN prowadzi śledztwo ws. niemieckich zbrodni podczas Powstania Warszawskiego (wideo)

Prokuratura IPN w Warszawie prowadzi śledztwo ws. niemieckich zbrodni popełnionych na ludności cywilnej i rannych powstańcach podczas Powstania Warszawskiego. Przyjęliśmy kwalifikację prawną tych mordów jako zbrodni przeciwko ludzkości – mówi PAP prok. Marcin Gołębiewicz.

“Prokuratorzy pionu śledczego IPN w Warszawie prowadzą już od kilku lat duże, zakrojone na szeroką skalę, śledztwo obejmujące szereg zbrodni niemieckich popełnionych w okresie Powstania Warszawskiego na szkodę ludności cywilnej, jak również na szkodę osób, także i rannych powstańców, przebywających w szpitalach powstańczych” – poinformował PAP prokurator Marcin Gołębiewicz, kierujący pracami Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Warszawie.

Postępowanie IPN – jak tłumaczył – obejmuje podział na dzielnice, czyli zbrodnie popełnione m.in. na terenie Woli, gdzie doszło do największej masakry ludności cywilnej. Według różnych szacunków w pierwszych dniach sierpnia Niemcy zamordowali od 40 do 60 tys. mieszkańców dzielnicy – mężczyzn, kobiet i dzieci. Ludność była rozstrzeliwana, a ciała zabitych palono. Inne dzielnice, które IPN obejmuje swoim postępowaniem oraz analizuje przebieg i okoliczności zbrodni, to m.in. Ochota, Śródmieście i Mokotów.

“W tej sprawie – kwestia jest bezsporna – przyjmujemy kwalifikację dotyczącą zbrodni niemieckich z tzw. dekretu sierpniowego z 31 sierpnia 1944 roku i wszystkie te czyny kwalifikujemy jako zbrodnie przeciwko ludzkości w związku z artykułem 3 ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej. To oznacza, że zbrodnie te są nieprzedawnialne, a ewentualni sprawcy bez ograniczeń czasowych mogą być pociągani do odpowiedzialności karnej” – wyjaśnił Gołębiewicz.

W śledztwie prokuratorzy zgromadzili materiał m.in. po byłej Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich. “To przede wszystkim protokoły przesłuchania świadków z lat 60-tych i 70-tych. Wówczas to postępowanie było prowadzone w sposób rozproszony, czyli nie było żadnego konkretnego kierunku prowadzenia tej sprawy; komisja zresztą nie miała funkcji śledczych, jedynie mogła badać niemieckie zbrodnie. Wygląda na to, że to sami pokrzywdzeni się zgłaszali i zostawiali te relacje w protokołach czy zeznaniach” – powiedział prokurator.

Podkreślił też, że świadkowie zbrodni niemieckich z okresu Powstania Warszawskiego przesłuchiwani są do dzisiaj. “Naszym celem jest uporządkowanie tej wiedzy, abyśmy byli w stanie przedstawić i opisać miejsca, gdzie dane osoby zginęły. Chcemy to zrobić idąc nawet kolejno po ulicach i budynkach – w którym budynku, którego dnia, kto został zabity i w jaki sposób, i również jakie jednostki – formacje niemieckie lub inne jednostki współdziałające z Niemcami dokonywały tych zbrodni” – mówił Gołębiewicz.

“Istotne jest również dokładne przedstawienie skali tej przemocy, a więc ustalenie liczby osób pomordowanych (…), ale także określenie danych tych jednostek niemieckich, które dokonywały tych rozstrzeliwań” – dodał, zaznaczając, że praca ta dotyczy również danych osobowych konkretnych funkcjonariuszy i żołnierzy niemieckich, którzy dopuszczali się zbrodni na Polakach.

Pytany o ustaloną do tej pory skalę niemieckiej przemocy wobec polskiej ludności cywilnej szef warszawskiego pionu śledczego IPN odpowiedział, że dotyczy ona dziesiątek tysięcy pokrzywdzonych. Historycy dziś wskazują, że straty wśród cywilów wynosiły nawet ok. 180 tys. zabitych.

“Wiemy, że te rozstrzeliwania były całkowicie bezprawne. Nikt ludności cywilnej, nikt Polaków tam mieszkających nie próbował nawet poddać jakimś procesom, nikt nie próbował przypisać jakiejkolwiek odpowiedzialności za cokolwiek, w związku z tym były to akcje czysto pacyfikacyjne, zbrodnicze i jeszcze dokonywane w sposób bardzo okrutny. Bo niejednokrotnie zanim poszczególni pokrzywdzeni zostali zabici, dochodziło do rabunków, do gwałtów czy pobić, których dopuszczali się niemieccy okupanci” – dodał Gołębiewicz.

“Relacje o zbrodniach w Warszawie podczas powstania są przerażające i takich przypadków mamy dużo. To opisy, w których rodzice ginęli na oczach dzieci, gdzie dzieci podbiegały do ciał swoich rodziców. Ogromna tragedia, to także opisy sytuacji, podczas których Niemcy strzelali do dzieci. Mamy przypadek, gdzie pokrzywdzony przeżył, a na którego oczach zabito najpierw rodziców, a potem siostry i jako jedyny przeżył” – opowiadał prokurator.

“Mamy też kilka przypadków, gdzie osoby pokrzywdzone, po iluś godzinach, wywlekły się ze zwaliska trupów – ciał swoich kolegów, niejednokrotnie także bliskich i takim szczęśliwym przypadkiem udało im się przeżyć. Te relacje są w naszym postępowaniu, są utrwalone, dotyczą sposobu dokonywania tych egzekucji – całkowicie bezprawnych, tylko po to, żeby zamordować Polaków w obawie przed ewentualnym zasileniem szeregów powstańczych” – dodał.

Prokurator IPN przypomniał, że jedną z najbardziej okrutnych jednostek niemieckich była brygada Oskara Dirlewangera, w skład której wchodzili zwolnieni z więzienia kryminaliści. “Ta jednostka okryła się szczególnie złą sławą; jej żołnierze brali udział w działaniach pacyfikujących ludność cywilną od strony Woli, czyli już praktycznie od trzeciego dnia Powstania Warszawskiego. To właśnie żołnierze tej formacji dopuścili się tych okrutnych morderstw związanych właśnie z rabowaniem, biciem, gwałceniem i innymi formami stosowania przemocy” – powiedział Gołębiewicz.

Naczelnik Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Warszawie przypomniał, że celem śledztwa jest nie tylko pociągnięcie do odpowiedzialności sprawców, co jest trudne po ponad 70 latach od zbrodni, ale także ustalenie – w sposób procesowy – wszystkich ich okoliczności. Wciąż jednak możliwe jest postawienie zarzutów niemieckim zbrodniarzom.

“Dokumentujemy wszystkie przypadki i zawsze w każdej sytuacji, gdzie moglibyśmy zindywidualizować winę poszczególnego żołnierza czy funkcjonariusza, to również dzisiaj może wchodzić kwestia ewentualnego pociągnięcia go do odpowiedzialności karnej. Podkreślam jeszcze raz: to są zbrodnie przeciwko ludzkości, które nie ulegają przedawnieniu” – powiedział prokurator.

Powstanie Warszawskie było największą akcją zbrojną podziemia w okupowanej przez Niemców Europie. 1 sierpnia 1944 r. do walki w stolicy przystąpiło ok. 40-50 tys. powstańców. Planowane na kilka dni trwało ponad dwa miesiące. W czasie walk w Warszawie zginęło ok. 18 tys. powstańców, a 25 tys. zostało rannych. Straty wśród ludności cywilnej były ogromne i wynosiły ok. 180 tys. zabitych. Pozostałych przy życiu mieszkańców Warszawy, ok. 500 tys., wypędzono z miasta, które po powstaniu zostało niemal całkowicie spalone i zburzone.

2018-08-01 09:02 (PAP) Ołdakowski: Rosja nie pozwala korzystać z archiwów dot. Powstania Warszawskiego

Sowieckie źródła na temat Powstania Warszawskiego są dla nas białą plamą. Rosja nie pozwala korzystać z tych archiwów. Nie wiemy na przykład, co myślał o zrywie Stalin – powiedział w środę dyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego Jan Ołdakowski.

Dyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego Jan Ołdakowski był pytany w środę rano w radiowej Trójce m.in. o to, czy w historii Powstania Warszawskiego są jeszcze białe plamy. “Całkowitą białą plama są źródła dotyczące sowieckiej polityki w stosunku do Powstania Warszawskiego. (…) Rosja nie pozwala korzystać z tych archiwów. Nie można udowodnić na przykład, co Stalin tak naprawdę uważał o Powstaniu Warszawskim” – mówił dyrektor placówki.

Ołdakowski powiedział, że z rosyjskich archiwów “nie da się niczego wyciągnąć”. “Czasami wychodzą jakieś pojedyncze rzeczy, ale one nie mówią o niczym, co jest naprawdę interesujące, czyli jakie były decyzje dotyczące Powstania Warszawskiego, jak one się przekładały na ruchy wojsk, bez dokumentacji sztabu generalnego z tego okresu nie da się stworzyć żadnego pełnego obrazu” – stwierdził.

Zapytany, czy w razie próśb o uzyskanie dokumentów do strony rosyjskiej Polacy spotykają się z odmową odparł: “Czasami się mówi, że nie istnieją te dokumenty, czasami są informacje o tym, że te dokumenty nie zostaną udostępnione. W każdym razie byłaby też potrzebna kwerenda” – powiedział.

Dodał, że kłopot jest też z archiwami niemieckimi. “Trudno korzysta się z archiwów niemieckich, dlatego, że Niemcy nie są dumni ze zbrodni popełnianych w czasie Powstania Warszawskiego przez Niemców. My w tej chwili przygotowujemy, jako muzeum, zbiór dokumentów niemieckich o Powstaniu Warszawskim” – zapowiedział Ołdakowski.

1 sierpnia przypada 74. rocznica Powstania Warszawskiego. Było ono największą akcją zbrojną podziemia w okupowanej przez Niemców Europie. 1 sierpnia 1944 r. do walki w stolicy przystąpiło ok. 40-50 tys. powstańców. Planowane na kilka dni trwało ponad dwa miesiące – do 2 października. W czasie walk w Warszawie zginęło ok. 18 tys. powstańców, a 25 tys. zostało rannych. Straty wśród ludności cywilnej były ogromne i wynosiły ok. 180 tys. zabitych. Pozostałych przy życiu mieszkańców Warszawy, ok. 500 tys., wypędzono z miasta, które po powstaniu zostało niemal całkowicie spalone i zburzone.(PAP)


2018-08-04 08:00 (PAP) T. Sudoł: Powstanie Warszawskie to w zasadzie najbardziej okrutny teatr II wojny światowej (wideo)

Powstanie Warszawskie to w zasadzie najbardziej okrutny teatr II wojny światowej, który znajduje się w sercu Warszawy – powiedział PAP Tomasz Sudoł, historyk z Instytutu Pamięci Narodowej. IPN prowadzi śledztwo ws. zbrodni popełnionych przez Niemców podczas Powstania Warszawskiego na ludności cywilnej, jeńcach i powstańcach.

„To, do czego doszło w Warszawie w pierwszych dniach sierpnia 1944 r., to przede wszystkim pewna próba szantażu ze strony Niemców, którzy próbowali za pomocą masowych zbrodni, egzekucji przymusić powstańców do kapitulacji. Problem w tym, że właściwie nie było komunikacji między dzielnicami, np. Śródmieście zupełnie nie wiedziało, co się dzieje na Woli” – podkreślił Sudoł. “Być może, gdyby w Śródmieściu były informacje, do jakich rzeczy dochodzi w dzielnicy Wola, to powstanie trwałoby krócej, bo np. dowództwo podjęłoby decyzję, żeby ludność oszczędzić” – mówił historyk.

W dniach 5-7 sierpnia 1944 r. w masowych egzekucjach i mordach zginęło od 40 do 60 tys. mieszkańców warszawskiej Woli. Akcją dowodził gen. Erich von dem Bach-Zelewski. Egzekucje miały charakter masowy i zorganizowany, towarzyszyły im bestialstwa i gwałty. Zbrodni na mieszkańcach Woli i Ochoty dokonywała nowo utworzona grupa uderzeniowa pod dowództwem SS Gruppenfuehrera Heinza Reinefartha. W jej skład wchodziły: pułk z brygady SS Rosyjskiej Wyzwoleńczej Armii Ludowej (RONA), dowodzony przez SS Brigadefuehrera Bronisława Kamińskiego – ok. 2 tys. żołnierzy; pułk SS dowodzony przez SS-Standartenfuehrera Oskara Dirlewangera (dwa bataliony, 3381 ludzi), 2 Azerbejdżański Batalion „Bergmann”, dwa bataliony 111 Pułku Azerbejdżańskiego i 3 Pułk Kozaków – razem ok. 2,8 tys. ludzi; 608 Pułk Ochrony z Wrocławia płk. Willy’ego Schmidta – ok. 600 ludzi.

„Dla Niemców wybór RONA stanowił po pierwsze idealne rozwiązanie, bo dzięki temu sami nie mieli tej krwi na rękach; po drugie, to była jednostka, która miała doświadczenie w tłumieniu partyzantki np. na Białorusi. Tam to było robione w terenie leśnym, a tu w Warszawie w przestrzeni zurbanizowanej” – mówił historyk. „Dom po domu był sprawdzany przez żołnierzy, ludność była wyciągana z budynków, a każdy, kogo podejrzewano o bycie powstańcem, był rozstrzeliwany. Do 12 sierpnia obowiązywała dyrektywa, żeby likwidować wszystkich mężczyzn. To było podyktowane tym, by wyeliminować te osoby, które mogą być potencjalnymi powstańcami” – podkreślił Sudoł.

Okrucieństwo wobec powstańców, czyli partyzantów miejskich, było celowe i zorganizowane. „Istniało przekonanie, że ci partyzanci to jest najgorsze, co może spotkać żołnierza niemieckiego na froncie. To nie jest +normlany żołnierz+, ale taki bardzo podstępny przeciwnik, który strzela zza węgła, ukrywa się wśród gruzów, morduje skrytobójczo. Przeciwnik nieobliczalny, którego należy spacyfikować w bardzo brutalny sposób” – tłumaczył historyk.

„Ta obawa przed partyzantami była tak duża, że Niemcy bali się wchodzić do piwnic – wobec czego najłatwiej było im wrzucić np. granat, by zniszczyć wszystkich, którzy znajdowali się w środku. To, w jaki sposób były niszczone piwnice, również brało się z tego lęku przed przeciwnikiem, co pokazuje, jak bardzo przeciwnik był mitologizowany”. Co więcej – podkreślił Sudoł – żołnierze byli przekonani, że ludność cywilna jest w ścisłym kontakcie z powstańcami, więc traktowano cywilów jako naturalne zaplecze dla powstania.

„Drugi element to doświadczenie, które Niemcy wynieśli z walk na froncie wschodnim, gdzie dochodziło do brutalizacji konfliktu i do zbrodni wojennych po jednej i po drugiej stronie, bo sowieci również popełniali zbrodnie wojenne. To w zasadzie jest najbardziej okrutny teatr II wojny światowej i on w sierpniu 1944 r. znajduje się w sercu Warszawy” – mówił historyk.

Bilans Powstania jest tragiczny. W czasie walk w Warszawie zginęło ok. 18 tys. powstańców, a 25 tys. zostało rannych. Poległo również ok. 3,5 tys. żołnierzy z Dywizji Kościuszkowskiej.
Straty wśród ludności cywilnej były ogromne i wynosiły ok. 180 tys. zabitych.

„Kłopot z oszacowaniem strat polega na tym, że zaraz po wojnie przeprowadzono duże ekshumacje, podejmowane w trybie nagłym, alarmowym, żeby uporządkować przestrzeń miasta. Sposób, w jaki je przeprowadzono, uniemożliwia dzisiaj oszacowanie liczby i tożsamości ofiar. To były po prostu masowe groby, które były odkopywane w pierwszych latach po wojnie i przenoszone na cmentarze miejskie” – wyjaśniał historyk IPN.

T. Sudoł zaznaczył jednak, że wciąż jest realne ustalenie z imienia i z nazwiska wszystkich ofiar. „Myślę, że do pewnego stopnia możliwe jest także ustalenie okoliczności śmierci danej osoby, ale to bardzo żmudna praca, która do pewnego stopnia przypomina pracę detektywistyczną. Problem jest taki, że są bardzo szczątkowo zachowane dokumenty niemieckie, mamy dosyć sporo relacji świadków, które musimy zestawić” – zaznaczył historyk. (PAP)

Kilka słów o wsparciu mojej pracy społecznej. Darowizny jakie otrzymuje Fundacja Trybun.org.pl, które przeznaczam na serwis PAP, ukształtowały się na takim poziomie, że st niebezpieczeństwo, że zbraknie Fundacji pieniędzy na abonament serwisu PAP. Proszę abyście brali to pod uwagę przy gospodarowaniu waszymi pieniędzmi. Przez ponad rok utrzymuję dostęp do serwisu PAP za wasze pieniądze. Przez ten czas moje wpisy dotarły do kilkuset tysięcy odbiorców i ilość osób wchodzących na bloga wzrasta.