Francuzi wyszli na ulice, bo mają dość duszącego ich socjalizmu
- Autor: Andrzej Turczyn
- 25 listopada 2018
- Brak komentarzy
2018-11-24 20:56 (dpa/PAP) Francja/Zamieszki w Paryżu podczas protestu “żółtych kamizelek”
Francuska policja użyła w sobotę gazu łzawiącego i armatek wodnych, aby na Polach Elizejskich rozpędzić uczestników demonstracji tzw. ruchu “żółtych kamizelek”, protestującego przeciw podwyżkom akcyzy na paliwo.
W innych dzielnicach Paryża i w innych francuskich miastach protest przebiegał bez poważniejszych incydentów.
Francuski minister spraw wewnętrznych Christophe Castaner poinformował, że w samym Paryżu zgromadziło się ok. 8 tysięcy uczestników protestu, w tym na Polach Elizejskich do 5 tys. Według MSW w sumie demonstrowało w całym kraju ok. 106 tys. ludzi. Zatrzymano ponad 130 osób, w tym ponad 40 w stolicy.
Do zamieszek na Polach Elizejskich doszło, gdy kilka tysięcy protestujących – wznoszących hasła “Macron, rezygnacja” i “Macron – złodziej” – próbowało przedostać się w okolice Pałacu Elizejskiego – siedziby prezydenta Emmanuela Macrona, a także w pobliże innych instytucji państwowych. Zamaskowani demonstranci rzucali w policjantów kamieniami brukowymi, wznosili barykady.
Według paryskiej prefektury użycie gazu łzawiącego i armatek wodnych było spowodowane obecnością wśród protestujących członków skrajnie prawicowych ugrupowań, którzy atakowali funkcjonariuszy. Według naocznych świadków, na których powołują się agencje, wczesnym popołudniem sytuacja we francuskiej stolicy już się uspokoiła.
Prezydent Macron z oburzeniem zareagował na zamieszki. “Hańba tym, którzy atakowali siły bezpieczeństwa, hańba tym, którzy użyli przemocy wobec innych obywateli i dziennikarzy” – napisał na Twitterze, podkreślając, że na takie akty przemocy nie ma we Francji miejsca.
Odnosząc się do użycia przez policję gazu łzawiącego i armatek wodnych na Polach Elizejskich, Castaner obarczył winą za to członków ugrupowań skrajnie prawicowych, którzy – jak powiedział – odpowiedzieli na wezwanie liderki Zjednoczenia Narodowego Marine Le Pen i włączyli się w demonstracje, atakując funkcjonariuszy. Le Pen odrzuciła te oskarżenia, zarzucając dla odmiany Castanerowi, że przypisując jej odpowiedzialność, próbuje czerpać polityczne korzyści z sytuacji. “Zapytałam w piątek rząd francuski, dlaczego +żółte kamizelki+ nie mogą demonstrować na Polach Elizejskich. Nie wzywałam w żaden sposób do przemocy” – mówiła.
Był to drugi weekend protestów przeciw rosnącym cenom paliw. Przed tygodniem zorganizowano je w ponad 2000 miejscach, a wzięło w nich udział 280 tysięcy osób. Jak podało ministerstwo spraw wewnętrznych, w protestach śmierć poniosły dwie osoby, a ponad 600 doznało obrażenia.
Przyczyną niezadowolenia “żółtych kamizelek” – nazywanych tak z powodu odblaskowych strojów, które są obowiązkowym wyposażeniem francuskich samochodów – jest zapowiedziana przez administrację prezydenta Macrona kolejna podwyżka akcyzy na paliwa, w tym zwłaszcza na olej napędowy. Jak informuje AFP, w ciągu ostatnich 12 miesięcy jego cena we Francji wzrosła o 23 proc., do ok. 1,51 euro za litr, co jest najwyższym poziomem od początku XXI wieku. Po części przyczyną tego wzrostu jest podniesienie podatków – w tym roku zwiększyły się one o 3,9 eurocentów za litr benzyny i 7,6 eurocentów za litr paliwa typu diesel, a od 1 stycznia mają zostać podniesione odpowiednio o 2,9 oraz 6,5 eurocentów za litr.
Władze chcą w ten sposób skłonić kierowców do wymiany bardziej szkodliwych dla środowiska samochodów z silnikami diesla, które we Francji są dość rozpowszechnione, jednak wielu mieszkańców małych miast i wsi – skąd głównie wywodzą się uczestnicy ruchu “żółtych kamizelek” – na to nie stać.(PAP)
2018-11-25 08:43 (PAP) Francja/ Media: to nie “żółte kamizelki” podpalały Pola Elizejskie
Mimo że sobotnia manifestacja tzw. ruchu “żółtych kamizelek” zakończyła się starciami z policją na Polach Elizejskich, podpalaniem barykad i rabowaniem sklepów, francuskie media nie obarczają winą za tę sytuację protestujących, lecz zwykłych chuliganów.
W sobotę około 8 tys. „żółtych kamizelek” nie zastosowało się do zakazu manifestacji na Polach Elizejskich. „Żółte kamizelki” to potoczna, lecz już powszechnie używana nazwa rozpoczętego 17 listopada blokadą dróg, protestu przeciw podwyżkom podatków na paliwa.
Bardzo szybko doszło do starć z policją, która po raz pierwszy od bardzo dawna, oprócz gazów ogłuszających i łzawiących, użyła armatek wodnych. Sceny zarejestrowane przez telewizje i pokazywane niemal cały czas sugerują, że to manifestanci zaatakowali siły porządkowe. Jednak według reporterów wszystkich prawie mediów, to policja pierwsza użyła przemocy, by zepchnąć spokojnie manifestujących z Pól Elizejskich.
„17 listopada, choć żółte kamizelki zapowiedziały, że chcą dojść do pałacu prezydenckiego, zmobilizowano niewielu policjantów. Ale w tę sobotę oddziały interwencyjne natychmiast użyły gazu łzawiącego przeciw niewielkim grupkom, które absolutnie nie były agresywne” – pisała reporterka dziennika „Le Monde” Aline Leclerc.
Niektórzy manifestanci starali się przeciwstawiać policji. „Jeśli trzeba, to całe życie będziemy się bić i chuligani nas nie powstrzymają” – mówiła do mikrofonu radia „France Info” kobieta przedstawiona jako „żółta kamizelka” z wschodniej Francji.
Na Polach Elizejskich szybko pojawiły się grupki chuliganów, niemających nic wspólnego z „żółtymi kamizelkami”. To oni rozbijali witryny sklepów i rabowali towary, twierdzą sprawozdawcy. Władze, wsparte analizami kilku ekspertów, nagłaśniają udział skrajnej prawicy w tych zajściach i obwiniają przywódczynię Zjednoczenia Narodowego (RN, dawny Front Narodowy) Marine Le Pen o to, że wzywała protestujących do wyjścia na Pola Elizejskie.
Rzecznicy jej partii odrzucają te oskarżenia, przypominając, że Le Pen pytała tylko, dlaczego zakazuje się wstępu na Pola Elizejskie „żółtym kamizelkom”, podczas gdy zezwala się tam na zgromadzenia z okazji wielkich wydarzeń sportowych.
Stawianiu znaku równości między manifestantami a chuliganami sprzeciwiają się komentatorzy i politycy partii opozycyjnych. Komentator dziennika „Ouest-France” Stephane Vernay tłumaczył w BFMtv, że „rozróby nie były ani prawicowe, ani lewicowe”. Jego zdaniem, to chuligani z przedmieść „mieli ochotę tłuc szyby, kraść towary i bawić się z policją w kotka i myszkę”.
Constance Le Grip, deputowana prawicowej partii Republikanie, ostrzegała w debacie telewizyjnej przed „wrzucaniem do jednego worka” manifestantów i chuliganów. Oskarżyła rząd o „stygmatyzowanie i karykaturowanie” manifestacji. Takie podejście oznacza, według parlamentarzystki, „całkowitą ślepotę na rzeczywistość”.
Większość „żółtych kamizelek” była przestraszona i przede wszystkim zrozpaczona tym, co się działo. W wypowiedziach dla stacji radiowych i telewizyjnych manifestanci wyrażali niepokój, że „z powodu wybryków ich żądania przestaną być słyszalne”.
Komentatorzy i politycy opozycyjni, oskarżają ministra spraw wewnętrznych Christophe’a Castanera, że nie zabezpieczył Pół Elizejskich, po to by obrazy gwałtu i przemocy, odebrały „żółtym kamizelkom” wysokie poparcie społeczne.
Merostwo Paryża twierdzi, że prefektura policji nie wezwała handlowców i właścicieli kawiarni do zabezpieczenia sprzętu ulicznego, ani samego merostwa do usunięcia barierek i maszyn budowlanych, co spowodowało szkody i ułatwiło ustawianie barykad. Niektórzy eksperci wyrażali jednak opinię, że to zadanie należało właśnie do merostwa.
Wielu komentatorów i ekspertów zgadza się z opinią, że choć to, co działo się w sobotę na Polach Elizejskich, było bardzo spektakularne, szkody są mniejsze niż po ostatnim paryskim pochodzie pierwszomajowym. „Przy okazji mobilizacji społecznych rzadko, a właściwie nigdy nie obywa się bez zakłócenia porządku publicznego” – pisał w dzienniku „Le Figaro” Arnaud Benedetti, wykładowca komunikacji politycznej na Sorbonie.
Prezydent Emmanuel Macron zapowiedział wystąpienie na wtorek. Komentatorzy zastanawiają się, czy ogłosi jakieś ustępstwa na rzecz protestujących.(PAP)
Francuski Morawiecki czyli Macron żyje jak król, a poddani mają żyć z socjalizmu albo w socjalizmie. Dokładanie taki sam scenariusz dla Polski ma polski Macron czyli Morawiecki. To ten sam gatunek lewicowego człowieka, który sam ma napełnione niewyobrażalnym bogactwem kieszenie, i “pochyla” się “troskliwie” nad ubogimi, dając im zasiłki, wydzierając gigantyczne i niezliczone podatki, a nie dając możliwości bogacenia się.
Chcemy tak zmieniać gospodarkę, by młodzi ludzie zostawali w Polsce i by widzieli tu szansę na budowanie nawet wielkiej fortuny; chcielibyśmy mieć swoich Gatesów – mówi J. Kaczyński w wywiadzie dla Forum Polskiej Gospodarki – i to sprawia, że podnosimy podatki powinien dodać
— Andrzej Turczyn (@AndrzejTurczyn) November 22, 2018
Ludzie zawsze w pewnym momencie mają socjalizmu dość. Ważne jest jednak aby zorientowali się odpowiednio wcześnie. Socjalizm ma taką cechę, że wraz ze swoim rozwojem odbiera wolność osobistą i wprowadza instytucjonalną i powszechną niewolę. Moim zdaniem w Polsce gwałtownie za rządów PiS to zjawisko postępuje. Rozwijane jest szczególnie podstępnie, pod hasłem walki z nieuczciwością podatkową. Oficjalna propaganda pisowska jest taka, że budżet ma się dobrze, są pieniądze na programy +, bo jest walka z mafią vatowską. Prawda jest subtelnie inna. Pod hasłem walki z mafią vat rozwijana jest nad Polakami niewyobrażalna dotychczas totalitarna skarbowa kontrola.
Prawda jest trudna dla ludzi głupich, dla mądrych oczywista. Moim zdaniem powinno być tak, że powinniśmy godzić się na istnienie nieuczciwości podatkowej, bo ważniejsza jest wolność dla ogółu, z której niewielu korzysta źle. Lepsza jest wolność dla wszystkich, niż niewola dla wszystkich aby wyłapać niewielu nieuczciwych. Rozwiązaniem nieuczciwości podatkowej jest upraszczanie systemu, obniżanie podatków. W prostym systemie podatkowym nie ma jak oczekiwać, w mętnym na oszukiwanie zawsze znajdą się chętni.
Obrzydliwie kłamliwe hasło propagandowe, że uczciwy człowiek nie ma się czego bać ze strony urzędnika, jest wprost komunistyczne. Każdy człowiek, któremu da się władzę nad drugim, skorzysta z niej źle. Każdy totalitaryzm odbiera wolność w jakimś rodzaju “troski” o poddanego. Żadne przepisy, żadne mechanizmy kontroli temu nie zapobiegną. Człowiek jest grzeszny, zły, obciążony negatywnymi cechami i gdy pojawi się w jego ręku władza nad innymi, te złe cechy ze szczególną mocą się pojawią.
Rozwiązanie jest takie, jakie przedstawił Prezydent Trump, gdy przemawiał w lipcu 2017 roku w Warszawie:
I w końcu, po obu stronach Atlantyku, nasi obywatele mierzą się z jeszcze jednym niebezpieczeństwem – z którym możemy sobie w pełni poradzić. To zagrożenie jest dla niektórych niewidoczne, ale dla Polaków – znajome. Stały rozrost rządowej biurokracji, która pozbawia ludzi woli działania i bogactwa. Zachód osiągnął wielki sukces nie dzięki biurokracji i regulacjom, ale dlatego, że ludzie mieli możliwość podążania za swoimi marzeniami i realizowania swoich dążeń.
Cechą znamienną wszelkich totalitaryzmów jest to, że one “walcząc” z garstką nieuczciwych, kontrolują wszystkich. To właśnie rozwija się w Polsce pod rządami socjalistów z PiS. Moim zdaniem PiS jest dla Polaków i Polski wyjątkowo niebezpieczny. Moim zdaniem oni są gorsi niż aferzyści, którzy rządzili wcześniej. Tamci kradli, ale dawali Polakom żyć, za czasów totalitarystów z PiS afery, złodziejstwo nie ustanie, nowa kasta panów ma swoje potrzeby. W tym czasie rozwój totalitarnej kontroli postępuje w niezwykle intensywnie.
Już za krótki czas wybory, trzeba uniemożliwić tym niebezpiecznym ludziom sprawowanie w Polsce władzy.