Alkohol i głupota nie są dobrymi kompanami dla broni palnej

2019-02-19 11:56 (PAP) Białystok/ Proces o zabójstwo “na prośbę”; śmiertelny strzał padł z karabinu

Przed Sądem Okręgowym w Białymstoku rozpoczął się we wtorek proces dotyczący zabójstwa w niecodziennych okolicznościach. Oskarżony w tej sprawie 37-latek odpowiada za to, że zastrzelił znajomego przy użyciu karabinu z czasów II wojny światowej. Śmiertelny strzał miał paść na prośbę tego znajomego.

Zdarzenie miało miejsce jesienią 2017 roku w jednym z domów w Lipinach na obrzeżach Hajnówki (Podlaskie). Znaleziono tam zwłoki 41-letniego mężczyzny z postrzałem w głowę. Okazało się, że śmiertelny strzał padł podczas spotkania grupy znajomych przy alkoholu; na miejscu policja zabezpieczyła karabin typu mauser z czasów II wojny światowej.

Jednemu z uczestników spotkania prokuratura postawiła zarzut zabójstwa przy użyciu broni palnej. W jej ocenie, sprawca działał z zamiarem bezpośrednim pozbawienia życia. Powołani w sprawie biegli ocenili, że sprawca był poczytalny. W śledztwie podejrzany przyznał się i złożył wyjaśnienia, z których wynikało, iż strzelił na prośbę znajomego, który z powodów osobistych chciał skończyć z życiem i mówił o tym.

Podczas spotkania przy alkoholu miał wyjąć broń, karabin typu mauser, który posiadał nielegalnie. Najpierw ją demonstrował, potem oddał koledze, mówiąc mu, by do niego strzelił. Podejrzany miał się upewnić co do intencji znajomego, a potem oddać strzał, który okazał się śmiertelny.

Początkowo policja zatrzymała też innych uczestników spotkania, ale po przesłuchaniu w charakterze świadków zwolniono ich bez przedstawienia zarzutów.

Również we wtorek przed sądem oskarżony, który od zatrzymania jest tymczasowo aresztowany, przyznał się, ale nie chciał składać wyjaśnień. Powiedział jedynie, że “żałuje tego co się stało”. “Spełniłem jego prośbę, więcej bym tego nie zrobił” – dodał.

W wyjaśnieniach w śledztwie, które odczytywał sąd okręgowy, mówił m.in., że w czasie spotkania kilku mężczyzn pito samogon, który on przyniósł i piwo. W pewnym momencie gospodarz przyniósł mausera i zapytał, czy “spełni jego życzenie”. Jak wyjaśniał, chodziło o to, że chciał skończyć z życiem po tym, jak odeszła od niego kobieta z dziećmi, z którą był w związku. “Zapytałem, czy chcesz? On, że chce, a ja do niego, czy na pewno? On powiedział: na pewno” – mówił w śledztwie. Wtedy miał wymierzyć w głowę siedzącego naprzeciwko na podłodze kolegi (w odległości ok. 2-3 metrów) i pociągnąć za spust.

Sąd rozpoczął postępowanie dowodowe i we wtorek przesłuchiwał pierwszych świadków. Samobójcze myśli tego kolegi potwierdził inny uczestnik tragicznie zakończonego spotkania przy alkoholu. Przyznał, że jego też prosił o pomoc w odebraniu życia, ale on nigdy nie traktował tego poważnie. Mówił też, że gdy przy stole pojawiła się broń i przechodziła z rąk do rąk, wstał i wyszedł. Strzał miał paść, gdy był odwrócony od biesiadników.

Kolejną rozprawę sąd zaplanował na koniec lutego.(PAP)


Patologia co? Straszliwa! To nawet śmieszne nie jest. Jak widzicie głupota i wóda nie mogą iść w parze z bronią palną. To się wyklucza.

Zastrzelony nie miał szans na wytrzeźwienie i puknięcie się w swoją pustą głowę, a ten co strzelał… no cóż. Nie powinien pić alkoholu i dotykać broni palnej, głupota jest jego naturą.

Wóda, głupota i broń to naprawdę nie jest dobre zestawienie.

Ale wiecie co, jest pozytywna obserwacja na podstawie tej sprawy. Ten przypadek jest tak indywidualny, tak odosobniony, tak skrajny, że spokojnie można o nim pisać. Ten wyjątek potwierdza regułę, że że Polacy nie są tacy, jak ten co strzelał i ten co prosił o przysługę.