Rodeo Pig Works – noże z marzeń o bezkresnej prerii Ameryki
- Autor: Andrzej Turczyn
- 10 listopada 2019
- Brak komentarzy
Przerzuciłem się z broni palnej na noże? Nie, nadal broń palną uznaję za jeden z elementów tworzących podmiot praw z człowieka i to przewodni temat mojego bloga.
Jednak nie ukrywam i oświadczam, że strasznie lubię noże, szczególnie wówczas gdy powstają z powodów innych niż chęć zrobienia przedmiotu na sprzedaż.
Dzisiaj na moim blogu wywiad z kolejnym twórcą noży – Maciejem Bianiasz – który tworzy noże sygnując je nazwą Rodeo Pig Works.
AT: Gdy pierwszy raz zobaczyłem noże, które Pan robi, nie wzbudziły we mnie entuzjazmu, takie jakieś inne niż wszystkie pomyślałem. Gdy kupiłem nóż od Pana, rozpakowałem, wziąłem do ręki… naprawdę mi się spodobał. Skąd pomysł na noże inne niż wszystkie?
MB: Nie jestem pewien czy możemy mówić tutaj o pomyśle, ale na pewno nie było też przypadku. Wychowywałem się czytając książki K. Maya, J. Londona. “Złoto Gór Czarnych” K. A. Szklarskich i “Tecumseha” L. J. Okonia znałem na pamięć. Moje noże to powrót do marzeń chłopca o popłynięciu canoe Potomakiem o podróży przez prerie i spaniu pod gołym niebem. Noże robię od prawie 15-stu lat i zawsze lubiłem w nich surową formę, prostotę i naturalne materiały. Moje noże nie są idealne, ale myślę że dobrze wpisują się w kanon epoki zdobywców Dzikiego Zachodu.
AT: Nazwa, którą się Pan posługuje – Rodeo Pig Works – też jest inna od często spotykanych „custom knives”, taka nienożowa, ale za to na styl country.
MB: Przez wiele lat robiłem noże jako Kot Behemoth Knives, nazwa wzięła się z mojej miłości do powieści Bułhakowa. Po pewnym czasie i na skutek różnych zawirowań w życiu postanowiłem zacząć od nowa. Nazwę “Rodeo Pig Works” wymyśliliśmy wspólnie z moją córką podczas wspólnych wygłupów. Stwierdziłem, że jest na tyle inna i niecodzienna, że powinna zwracać uwagę i być zapamiętywana. Tak zostało.
AT: Wracając do Ameryki, też przenosiłem się w wyobraźni na prerie bezkresne czytając książki, o których Pan pisze. Mi bardziej utkwiła w głowie wolność posiadania broni palnej. Niech Pan opowie jak powstaje w Pańskich rękach nóż? Jak to się robi, z kawałka stali i drewna zrobić nóż? Czy metoda robienia przez Pana noży nawiązuje do tamtej epoki?
MB: Miałem kiedyś plan żeby robić noże jak najbardziej tradycyjnymi metodami. Niestety okazało się, że wymaga to większych nakładów środków i czasu niż myślałem, w związku z czym pomysł został odłożony na półkę z adnotacją “może kiedyś”.
W chwili obecnej korzystam z dobrodziejstw techniki, jednak tradycyjne rzemiosło cały czas ma znaczący udział w powstawaniu moich noży.
Noże wykuwam ręcznie w zaprojektowanym i zbudowanym przez siebie palenisku gazowym, a powstałe odkuwki obrabiam zarówno elektronarzędziami jak i narzędziami ręcznymi np. pilnikami. Rękojeści najchętniej wykonuję z drewna i nituję je jak dawniej z wykorzystaniem miedzi, lub mosiądzu.
Skórzane pochwy szyję, lub nituję ręcznie. Aby nadać im rustykalny wygląd do ich robienia wybieram skórę z naturalnymi niedoskonałościami, którą często dodatkowo postarzam. Zdarza mi się ozdabiać je na modłę indiańską koralikami, frędzlami, piórami.
AT: Znaczy, że Pańskie noże od początku do końca powstają w Pańskim warsztacie. Czy cieszą się dużym zainteresowaniem? Do czego służą tym, którzy je od Pan kupują? Mam dwa i dla mnie to raczej eksponaty w moim zbiorze ostrych przedmiotów, niż przedmioty użytkowe.
MB: Tak, wszystkie noże powstają w moim warsztacie od A do Z. W chwili obecnej jedynie hartowanie zlecam wyspecjalizowanemu zakładowi, mam wtedy pewność, że obróbka cieplna jest na najwyższym poziomie. Myślę jednak, że z czasem to się zmieni i w moim warsztacie pojawi się piec do hartowania blanków. Na brak zainteresowanie moimi nożami nie narzekam, zawsze znajdzie się ktoś chętny na nóż w tradycyjnej formie i z tradycyjnych materiałów.
Moje noże są w pełni funkcjonalne, robione z dobrych stali narzędziowych, a rękojeści kilkukrotnie impregnowane poprzez kąpiel w specjalnym oleju, podobnie skórzane pochwy. Inspirację czerpię z klasycznych wzorów jak nessmuck, bowie, Hudson Bay knives, czy nóż Kepharta. Były to i są nadal noże wykorzystywane do codziennych prac ludzi związanych z myślistwem, bushcraftem, szeroko pojętą turystyką, czy wypoczynkiem na łonie natury. Według dzisiejszej nomenklatury można napisać, że są to klasycznej formy noże outdoorowe. Można ich z powodzeniem używać i wiem, że są używane, czasami nawet mocno i do ciężkich prac.
AT: Nie będziemy czytelników bloga trzymali w zbyt dużej niepewności. Proszę powiedzieć ile trzeba wydać na porządny Pański nóż i jak go czym prędzej zamówić…
MB: Cena zależy m.in. od użytych materiałów. Prosty nóż typu neck (do noszenia na szyi) ze skórzaną pochwa to koszt ok. 200 zł. Cena rośnie wraz z wielkością noża. Wszystkie pytania można kierować mailem na rodeopigworks@gmail.com, lub za pośrednictwem Instagram gdzie regularnie pokazuję nowe noże.
AT: Dziękuję za rozmowę.
MB: Ja również dziękuję, bardzo mi miło, że zostałem poproszony o ten wywiad. Serdecznie pozdrawiam wszystkich miłośników noży i broni palnej.
Naprawdę zachęcam was do tych noży, one powstają z młodzieńczych marzeń. Takie coś to ja naprawdę podziwiam. Poza tym, że są na pierwszy rzut oka inne, są kapitalne gdy weźmie się je w dłonie.