Rok wyborczy w Nowej Zelandii – premier Ardern traci poparcie w sprawie kontroli broni

Zaraz po masakrze w Christchurch w 2019 roku, rząd Nowej Zelandii obiecał drastyczne zmiany w prawie o broni. Rok później, w obliczu utrzymującego się podwyższonego poziomu terroru (nzherald.co.nz), rząd po cichu zrezygnował z zapowiadanych zmian i przestał utrzymywać, że nowe prawo zapobiegnie przyszłym masowym strzelaninom. Zamiast tego przerzucił się na frazesy o tym, że nigdy nie chce widzieć powtórek takiego horroru, i niejasne zapewnienia o tym, że ludzie “czują się bezpiecznie”.

Rząd chciał wprowadzić więcej przepisów dotyczących broni przed pierwszą rocznicą masakry, ale nie jest jasne, czy jego projekt ustawy – który skupia się na stworzeniu krajowego rejestru broni, znacznie zmieniając wymagania dotyczące legalnego posiadania broni palnej i przeprowadzając wiele innych reform administracyjnych – przejdzie przez parlament. Opozycyjna Partia Narodowa nie popiera tej ustawy. Zaniepokojenie budzi fakt, że w wielu wnioskach ignoruje się dowody na to, co przyczynia się, a co nie, do ograniczenia przemocy z użyciem broni palnej. Nawet Pierwsza Partia NZ, która jest w koalicji z Partią Pracy, wyraża wątpliwości – w tym także co do tego, czy policja jest w stanie egzekwować prawo. Oznacza to znaczne odejście od niemal jednogłośnego poparcia dla praw zakazujących broni “bojowej” i wielu innych samopowtarzalnych modeli broni palnej, co miało miejsce w niecały miesiąc po strzelaninie w Christchurch. Wydaje się, że polityczny apetyt na szeroko zakrojone zmiany w prawie dotyczącym broni znacznie zmalał – ale dlaczego?

Istnieją trzy kluczowe kwestie, które pomagają to wyjaśnić.

1/ Dyskusyjna skuteczność takiego podejścia.

Podobnie do reakcji Australii po masakrze w Port Arthur w 1996 r., Nowa Zelandia wprowadziła okres amnestii i system odszkodowań (tzw. “buyback”), aby ułatwić przekazywanie policji świeżo zakazanej broni palnej. Kiedy program ten zakończył się w grudniu, przekazano około 56 tys. sztuk broni palnej i ponad 190 tys. części, w związku z czym wypłacono ponad 100 milionów NZD odszkodowań (newshub.co.nz). Szacuje się, że łączna liczba obecnie zakazanych rodzajów broni, znajdujących się w obiegu w Nowej Zelandii przed wykupem była bardzo zróżnicowana, od niezwykle “pozytywnej” liczby 56 tys. do znacznie bardziej niezręcznej ilości wynoszącej 300 tys. sztuk.

Liczba ta wynosi około 170 000 (nzherald.co.nz), co pokazuje wskaźnik skuteczności wynoszący poniżej 30% (podobny lub nawet niższy niż szacowany wskaźnik zgodności w Australii). Przeciwnicy, kwestionując rządowe stwierdzenia, że amnestia i program wykupu okazały się sukcesem, podkreślają perspektywę pojawienia się w Nowej Zelandii tego samego czarnego rynku, który pojawił się w Australii po wprowadzeniu przepisów z 1996 roku. Powołują się oni również na międzynarodowe badania, które pokazują, że programy prowadzone w sposób “ręczny” są nieskuteczne w zwalczaniu przestępczości (theconversation.com). Opierając się na dowodach australijskich i kanadyjskich, Partia Narodowa dodatkowo podkreśliła powszechność przestępczości związanej z bronią, w której udział biorą przestępcy nieposiadający licencji i używający niezarejestrowanej broni palnej.

Partia wzywała rząd do odejścia od twierdzeń, że rejestracja broni ograniczy przestępczość związaną z bronią i do ujawnienia pełnych kosztów programu. W odpowiedzi rząd mówi, że “musi być dobrze” kiedy w społeczności jest mniej broni. Powołuje się on również na badania opinii publicznej, które pokazują poparcie dla wzmocnienia praw dotyczących broni. Rząd nie był jednak w stanie przedstawić wiarygodnych dowodów na poparcie swojego przekonania, że prawo będzie miało bezpośredni wpływ na ograniczenie niewłaściwego używania broni palnej.

2/ Brak przejrzystości.

Policja wydała sprawcy masakry w Christchurch licencję na broń wkrótce po tym jak przybył on do Nowej Zelandii i w pełni zdawała sobie sprawę z posiadanej przez niego broni palnej (nzherald.co.nz). Sugerowano, że nie został właściwie sprawdzony, a gdyby został, nie otrzymałby licencji. Policja zaprzecza temu, ale zarzuty nie zostały niezależnie zbadane. Czy przed strzelaniną w Christchurch nie udało się skutecznie wyegzekwować już istniejących praw? Można by mieć nadzieję, że to nieprawda, jednak to co wiemy o australijskich masowych strzelaninach sugeruje, że Nowa Zelandia nie może ignorować również takiej możliwości. Królewska komisja do spraw ataków może rozważać tę kwestię, ale jej zakres uprawnień jest bardzo podatny na różne interpretacje.

Co więcej, jego sprawozdanie zostanie opublikowane dopiero pod koniec kwietnia. Rząd mocno naciska na uchwalenie nowych przepisów dotyczących broni, co może sugerować iż spodziewa się ustaleń które mogą być sprzeczne z jego stanowiskiem politycznym. Słabo to wygląda, niezależnie od tego czy to prawda czy nie.

3/ Nieprawidłowości w procedurach.

Wielu otworzyły się oczy, kiedy podczas pierwszej rundy reform dotyczących prawa o broni skrócono proces komisji selekcyjnej do zaledwie tygodnia (rnz.co.nz). Następnie pojawiły się pytania dotyczące komisji rozpatrującej drugą transzę proponowanych zmian. Ustawa nie została wysłana do Komisji Sprawiedliwości, gdzie sprawy związane z bronią palną układają się w najbardziej logiczną całość. Zamiast tego została ona przesłana do Komitetu ds. Finansów i Wydatków, który koncentruje się na polityce gospodarczej i fiskalnej, podatkach i związanych z nimi kwestiach. Wysłanie projektu ustawy do tej komisji znacznie zwiększa prawdopodobieństwo faktu, iż zawarte w niej ustalenia faworyzują podejście obecnego rządu. W przeciwieństwie do innych komisji, które mają tendencję do równomiernego podziału członków z przeciwnych stron sali, 13-osobowa Komisja Finansów i Wydatków ma większość członków z koalicji Labour-NZ First. Komisja zaleciła niewielką liczbę zmian w projekcie ustawy, które są zasadniczo “kosmetyczne” a nie “merytoryczne”. Niemniej jednak ogólne wrażenie jest takie, że rząd jest bardziej skoncentrowany na osiągnięciu “politycznego zwycięstwa” niż na przeprowadzeniu starannie przemyślanego procesu legislacyjnego.

Co jeszcze się dzieje?

Rząd i jego zwolennicy starali się przedstawiać krytykę swojego programu jako nic innego jak “presję lobbystów broni”. Ta spłycona retoryka ma na celu odwrócenie uwagi od problemu przedstawienia rozsądnej analizy tego, czy proponowane środki rzeczywiście doprowadzą do osiągnięcia zamierzonych rezultatów. Sprawia również, że rząd obawia się, że zostanie przesłuchany i nie będzie w stanie przedstawić argumentów, które wytrzymają prawdziwą kontrolę. Ostatnie sondaże dostarczają dalszych informacji.

Partię Pracy czeka walka o utrzymanie władzy w tegorocznych wyborach powszechnych. A krytycy uznali ją za nieudolną i zmagającą się z wieloma problemami polityki wewnętrznej. Niektórzy komentatorzy spekulują również, że premier Jacinda Ardern jest mniej zainteresowana prowadzeniem spraw wewnętrznych niż stanowiskiem w sprawie swojej przyszłej roli w ONZ (newshub.co.nz). Inni mówią, że jej partia zbyt pochopnie przyjmuje symboliczne oraz słabo przemyślane rozwiązania. W tym kontekście naiwnością byłoby wierzyć, że rząd nie próbuje wykorzystać praw dotyczących broni, aby zwiększyć swoje szanse na reelekcję.  Tutaj znowu nie sposób nie zauważyć podobieństw z Australią, gdzie partie polityczne używają polityki broni, aby zasygnalizować swoje preferencje w zakresie moralności, prawa i porządku. Jednak pod jednym względem te dwa kraje różnią się między sobą. W Australii taktyka taka jak rzucanie sloganami, odkładanie na bok dokładnego badania problemów, zmiana priorytetów i dyskredytowanie tych, którzy zadają niepożądane pytania, została w zasadzie przyjęta bezrefleksyjnie (policyforum.net). Nie ulega wątpliwości, że bazująca na dwupartyjności Nowa Zelandia, zaraz po strzelaninie w Christchurch, oczekiwała równie sprawnego przebiegu sytuacji. Zamiast tego rząd jest rozliczany ze swojego postępowania i wydaje się być tym faktem urażony. Nieuniknione polityczne kupczenie może oczywiście doprowadzić do uchwalenia jakiegoś prawa. Ale zamiast zjednoczyć kraj, wydaje się, że nadmierna aktywność rządu utorowała drogę do wzrostu nieufności i powstania podziałów. Aktualnie, niestety Nowa Zelandia i Australia idą w tych kwestiach ramię w ramię.

Samara McPhedran, Griffith University (źródło thetruthaboutguns.com, tłumaczenie Maciej Rozwadowski)

Jacinda Ardern

Gdy czytałem ten tekst pomyślałem sobie o tym, że w Polsce trudne ustawy uchwala się przez jeden dzień czasem noc, bo naczelnik państwa lubi pracować w nocy. Tyle rządzący PiS daje opozycji ale i wszystkim Polakom na dyskusję i debatę nad wprowadzaniem praw – jeden dzień. Oczywiście dzieje się tak nie zawsze ale myślę, że spokojnie można przyjąć to za symboliczne o kreślenie tego, w jakim tempie w Polsce uchwala się przepisy.

Nawet w takim miejscu jak lewacka Nowa Zelandia zanim uchwali się jakiś przepis trwa publiczna debata. Niemerytoryczna, celowa, ale mogą ludzie wyrażać stanowisko. No i jak to sobie zestawiłem jak wygląda polska “demokracja” to pomyślałem, że po polsku słowo demokracja koniecznie trzeba pisać “demokracja”.