Pseudo-nauka: “Badania” Bloombergowskiego Everytown zakłamują rzeczywistość dotyczącą broni palnej
- Autor: Andrzej Turczyn
- 30 kwietnia 2020
- Brak komentarzy
Istnieje wiele tematów politycznych wartych zbadania w dziedzinie wymiaru sprawiedliwości w sprawach karnych i nadużywania broni palnej w celach przestępczych. Dlatego też można przeczytać ostatni artykuł w czasopiśmie Violence and Gender (home.liebertpub.com), który dotyczy dobrze zbadanego zagadnienia – jak przestępcy zdobywają broń palną – oraz tworzy straszliwie zniekształcone studium na ten temat. To tak, jakby naukowcy postanowili wynaleźć koło na nowo i wybrali prostokątny projekt. Artykuł zatytułowany “Baltimore’s Underground Gun Market: Availability of and Access to Guns” (Podziemie broni palnej w Baltimore: ilość i dostęp do broni) jest przeglądem badania przeprowadzonego przez, będących zdecydowanie przeciwnikami broni, autorów w 2016 roku. Czytając projekt ankiety i jej wyniki, nie powinno dziwić, że wysiłek ten został sfinansowany przez działaczy kontroli broni z Everytown for Gun Safety.
Założenie badania ma sens. Autorzy chcą zrozumieć, w jaki sposób osoby, którym prawo zabrania posiadania broni palnej, nabywają ją nielegalnie. Pierwszą kwestią jest to, że istnieje solidny zbiór badań, które raz po raz pokazują, jak przestępcy nielegalnie zdobywają broń palną. W 2019 r. Departament Sprawiedliwości opublikował swoje okresowe badania dot. osadzonych w więzieniach, z których wynika, że przestępcy rzadko zdobywają broń palną od legalnych sprzedawców detalicznych. Z czasem udział broni palnej nabytej poza sklepami detalicznymi wzrósł wśród przestępców do 90 procent (nssf.org).
Inne badania potwierdziły ten sam fakt: przestępcy często zdobywają broń palną, kupując ją od przyjaciela lub znajomego (nssf.org).
Aby nie kłuł w oczy fakt, że odpowiedź jest już dobrze znana, naukowcy zajmujący się kontrolą broni postanowili przeprowadzić swoje badania w “miejscach publicznych znajdujących się w bezpośrednim sąsiedztwie siedmiu centrów zwolnień warunkowych/okresów próbnych w Baltimore City” i zaoferować mężczyznom, którzy opuszczali te centra, kartę podarunkową o wartości 50 dolarów za zgodę na udział w ankiecie. Rzeczowa ankieta nie mogła być już mniej randomowa, pogrążona w stronniczości i pełna błędów.
Stronniczość, stronniczość i jeszcze raz stronniczość.
Próba obejmowała 448 mężczyzn. Tylko około połowa z nich była zainteresowana, a końcowa próba zakończyła się na 195 mężczyznach powyżej 18 roku życia. Sam poziom błędów w pobieraniu próbek jest tu ogromny. Próba ograniczyła się do osób przebywających na zwolnieniu warunkowym lub mających wyrok w zawieszeniu, które przestrzegają swoich warunków i stawiają się w ośrodkach. Więc wiemy, że zostali złapani, skazani, zwolnieni i teraz wykonują przynajmniej część wyroku. Konstrukcja tego szczególnego podzbioru przestępców wyklucza wszystkie kobiety, osoby poniżej 18 roku życia, te które nie otrzymały zwolnienia warunkowego/okresu próby w ramach swoich wyroków oraz te, które je otrzymały, ale nie zastosowały się do nich.
Wiemy też, że 80 procent grupy stanowili Afroamerykanie, a 74 procent to bezrobotni. Nie wiadomo nic na temat tego jak reprezentatywna jest ta grupa dla całości przestępczego świata w Baltimore.
Już sam poziom błędu w metodzie pobierania próbek do statystyki jest tu ogromny.
Projekt ten wyklucza również każdego przestępcę, który nie jest zainteresowany opowiadaniem przypadkowym nieznajomym na ulicy, poza ich ośrodkiem penitencjarnym, w jaki sposób zdobyli broń palną. Można by przypuszczać, że będzie to bardziej miarodajne, gdyby odfiltrować tych, którzy ukradli broń, zwłaszcza jeśli nie zostali na tym złapani lub nie byli ścigani za kradzież. Albo, biorąc pod uwagę czas badania trwający od 30 do 45 minut, można było również przebadać osoby w innych lokalizacjach, na przykład w pracy, szkole lub w czasie innych zajęć. Już sama rekompensata wpływa negatywnie na chęć uczestnictwa, a nawet na reakcje. Jaki jest wpływ oferowania rekompensaty na tendencje w wyborach? Nie wiadomo, ponieważ nie było żadnej grupy kontrolnej proszonej o udział w ankiecie bez rekompensaty. I oczywiście “krótki wstęp”, którym zostali powitani badani, nie został opublikowany, więc nie jest jasne, czy stronniczość tych znanych badaczy “anti-gun” była oczywista od razu czy dopiero po fakcie.
Jeśli istniały wyraźne “dobre” lub “złe” odpowiedzi, prawdopodobnie istniał też element uprzedzeń społecznych i mężczyźni mogli odpowiadać zgodnie z oczekiwaniami ankieterów tylko dlatego aby zapewnić sobie kupon na 50 dolców. Wiemy, że uczestnicy byli pytani jedynie o swoje działania w ciągu ostatnich sześciu miesięcy. W przypadku osób przebywających na zwolnieniu warunkowym/okresie próbnym na sześć miesięcy przed badaniem ich odpowiedzi mogły być całkowicie inne od tych których udzielili by przed skazaniem.
Oczywiste jest, że nieskoordynowane, zrekompensowane badanie grupy 195 mężczyzn nie pokazuje nawet w najmniejszym przybliżeniu nielegalnego podziemnego rynku broni w Baltimore. Całkowicie niezrażeni tym faktem naukowcy uparcie argumentowali, że “wyniki tego badania podkreślają rolę praw dotyczących kontroli broni w tworzeniu barier, takich jak ograniczanie dostaw lub źródeł broni”.
Gdyby było to prawdą, w momencie przeprowadzania tego sondażu w 2016 roku, wynikałoby z tego, że wszystkie przepisy dotyczące kontroli broni nałożone w Maryland od tej daty są nieistotne i powinny zostać uchylone. A biorąc pod uwagę, że 90 procent ankietowanych stwierdziło, że ma dostęp do broni krótkiej ale nie do karabinów, tak zwany “zakaz broni szturmowej” powinien być pierwszym który poleci do kosza.
Wyniki.
W zasadzie nie ma nawet co wielce komentować wyników tego badziewia.
Spośród 195 mężczyzn, którzy zgodzili się na udział w badaniu, tylko 58 próbowało zdobyć broń palną w ciągu ostatnich sześciu miesięcy. Zadano im serię pytań o to jak sobie radzili z pozyskaniem broni. To były bezpośrednie pytania takie jak “czy próbowałeś kupić broń od kogoś, kto jest znany z tego że handluje bronią na ulicy?” (Tak: 45 procent).
Wnioski z ankiety zawierają oskarżenia stwierdzające łatwość uzyskania broni palnej od legalnych detalistów, ale sama ankieta nie zawiera nawet pytania o to czy badany próbował zakupić broń z takiego źródła. Uczestnik jest za to pytany, czy wie o sklepach z bronią w stanie, o których wiadomo, że łatwiej jest w nich zdobyć broń bez kontroli tła (Tak:24 procent) lub czy są mu znani pracownicy sklepów z bronią którzy mogli by sprzedać broń “na lewo” (Tak: 31 procent).
Pogłoski i przypuszczenia to nie to samo co rzeczywisty “sukces” w nielegalnym pozyskaniu broni palnej od silnie uregulowanego detalisty. Respondenci nie zostali również poproszeni o zidentyfikowanie żadnego z tych rzekomo skorumpowanych licencjonowanych detalistów. To, co naprawdę wynika z tego badania, to silny związek pomiędzy narkotykami a działalnością przestępczą. Zamiast irracjonalnie atakować legalne zakupy broni dokonywane przez praworządnych Amerykanów, zwolennicy kontroli broni do spółki z “badaczami” których finansują, powinni zastanowić się raczej nad tym, jak faktycznie pomóc podnosić poziom bezpieczeństwa w lokalnych społecznościach (nssf.org).
Branża broni palnej i amunicji znajduje tak w Baltimore jak i w całym kraju. Ludzie zaangażowani w tą branżę współpracują z organami ścigania i oferują środki mające na celu pomoc sprzedawcom detalicznym w zapobieganiu kradzieżom i transakcjom “na słupa”. W końcu, branża ta zachęca również do bezpiecznego przechowywania całej broni palnej.
W społecznościach istnieją prawdziwe problemy, a przemysł zbrojeniowy wspiera prawdziwe rozwiązania – Real Solutions (nssfrealsolutions.org).
Trzymajmy się więc tego co jest prawdziwe a nie próbujmy wynaleźć na nowo koła przy pomocy kwadratu.
(thetruthaboutguns.com opracowanie Maciej Rozwadowski)
Przeczytałem i zastanawiam się jakie to daje pouczenie dla Polski? No USA, inny świat, inne warunki, inne zjawiska związane z posiadaniem broni. Jaki związek tego z Polską. Na początek pomyślałem, że to mało pouczające, ale jednak nie. Myliłem się. Zawsze gdy czytam tego rodzaju treści zastanawiam się jak to jest, że w Polsce zupełnie nic podobnego do mnie nie dociera. W Polsce nie ma tego rodzaju badań, bo i po co, w Polsce jest TV.
To co zrobili panowie w USA jest namiastką badania, jest badziewiem. OK, oni mieli założony cel, ale podjęli jakieś pozory udokumentowania swoich tez. Teraz pomyślcie o Polsce. Jak nazwać wyrażane przez tubylcze autorytety sądy i twierdzenia np. o wpływie zwiększenia posiadania broni palnej przez przestrzegających prawa obywateli na bezpieczeństwo publiczne, o związku brutalnej przestępczości z legalnym posiadaniem broni? No jak nazwać tezy kogoś kto nawet nie poczynił pozorów badania, a wyraża bardzo stanowcze opinie?
Stosowne określenia dobierzcie sami, będą celne. Nie czyńcie sobie ograniczeń, waga spraw uzasadnia najbardziej dosadne określenia.
Mam nieodparte wrażenie, że zwyczajne bzdury i głupoty w USA są lepiej uzasadnione niż pewne argumenty w ten kraj. W Polsce Polacy naprawdę wierzą w kompletne absolutne bzdury dotyczące broni palnej. Każda brednia jest tu do przyjęcia, bez potrzeby pozorowania jej uczonego pochodzenia. Tu bzdury przybierają pozór naukowości tak tylko z tego powodu, że ktoś pod krawatem tak powiedział w telewizorze. Upadek intelektualny w ten kraj jest czasem zadziwiający.
Z czego bierze się tak kompletne odmóżdżenie niektórych z nas i bezkrytyczne przyjmowanie tez podszytych emocjami, a dotyczących dostępu do broni palnej? Doprawdy pojęcia nie mam. Wiem, że strach odbiera zdolność rozumnego myślenia, ale że aż tak?
Porównanie ściemy w USA ze ściemą w Polsce jest jednak pouczające.