Rozpoczął się redyk owiec
- Autor: Andrzej Turczyn
- 5 maja 2020
- Brak komentarzy
2020-05-05 09:10 (PAP) W Bieszczadach i Beskidzie Niskim trwa redyk owiec
Od kilku dni w Bieszczadach i w Beskidzie Niskim trwa tegoroczny redyk owiec. Jak powiedział PAP we wtorek Stanisław Kutyna ze Związku Hodowców Owiec i Kóz w Sanoku, prawie wszystkie bacówki są już w trakcie organizowania.
Zaznaczył, że w tym roku “susza trochę opóźniła wegetację”. Ale – jak podkreślił – “trawa już rośnie i wszystko wróciło do normy”.
“Podobnie jak w ubiegłych latach wokół bacówek wypasało się będzie blisko 6 tysięcy owiec. Z Podhala przyjechała połowa z nich, pozostałe należą do miejscowych hodowców” – zauważył Kutyna.
W każdej bacówce stado liczy od 0,5 tys. do 1,5 tysiąca sztuk. Na górskich pastwiskach owce pozostaną do początku jesieni. Będą wypasane wokół bacówek m.in. w okolicach Nowego Łupkowa w Bieszczadach oraz Krempnej w Beskidzie Niskim.
Owcami zajmują się juhasi. Na jednego przypada 100-120 zwierząt. Swoją pracę juhasi zaczynają ok. godz. 4 rano, a kończą późnym wieczorem. Zajmują się m.in. udojem owiec. W okresie pastwiskowym owca daje nawet 80 litrów mleka.
Podczas wypasu juhasi zajmują się także wytwarzaniem wyrobów z mleka, np. serów. Do ich obowiązków należy też pilnowanie stad owiec przed atakami wilków.
W Bieszczadach i Beskidzie Niskim wypasa się głównie polską owcę górską; znacznie rzadziej cakiel podhalański.
Dostarczają one skóry, wełnę, chude mięso, mleko do wyrobu serów owczych. Są przystosowane do niekorzystnych warunków środowiskowych, m.in. opadów i niskich temperatur. (PAP)
Wiadomość może nie jest z gatunku o broni, chociaż… na upartego dałoby się skrytykować panujący w Polsce parszywy socjalizm za to, że baca i juhasi nie mogą mieć broni palnej, tak bardzo przydatnej w spotkaniu z głodnymi wilkami.
Pomyślałem, że ta wiadomość będzie po prostu przyjemna do czytania. Przyjemna osobiście jest dla mnie. Przypominają mi się czasy studenckie, gdy z jeździłem pod namiot w góry i biegałem do bacówki do żętyce. Jedni po żętycy siedzieli cały dzień w kibelku, ja się bardzo dobrze czułem i byłem syty. Z góralami przy okazji było bardzo miło pogadać, to ciekawie doświadczenie było.
Przy okazji mało jest o tego rodzaju informacji. Jesteśmy nieustannie straszeni i wprowadzania w stan histerii o chińskiej zarazie, informacjami o kochliwych facetach spacerujących w piżamie po grzybkach nocą po Warszawie. Męczące to trochę wszystko, to taka bardzo polska wiadomość.
Przy okazji to mam nadzieję, że w tym roku wsiądę na motocykl i pojadę gdzieś na drugi koniec Polski.