Prezydent Trump i jego osiągnięcia

Choć prezydent Donald Trump ma pewne istotne wady – zarówno w swoim zmyśle politycznym jak i w osobowości – to osiągnął on więcej niż jakikolwiek inny prezydent w ostatnich dziesięcioleciach.

Z perspektywy tych z nas, którzy popierają ograniczony rząd konstytucyjny, cztery lata urzędowania prezydenta Donalda Trumpa nie były idealne. Ale parafrazując opinię Alexandra Hamiltona o Kolegium Elektorskim – polityka Trumpa mogła nie być idealna, ale była bardzo dobra.

Zanim chiński wirus, a za nim COVID-19 dotarł do Stanów Zjednoczonych, Trump był pewniakiem do reelekcji. Gospodarka kwitła, ponieważ przedsiębiorcy, zostawieni w spokoju i nie obawiający się dodatkowych obciążeń nakładanych na nich przez nadmierną biurokrację federalną, napędzali Amerykę ustanawiając wszystkie rodzaje rekordów.

Od czasu wyborów Trumpa w 2016 roku gospodarka stworzyła cztery miliony nowych miejsc pracy, z czego 400 000 w przemyśle wytwórczym, który rozwijał się w najszybszym od wielu dekad tempie. Bezrobocie było najniższe od półwiecza. Za płace które otrzymywali Amerykanie mogli oni kupować więcej, ponieważ mediana dochodów gospodarstw domowych przekraczała wszystkie poprzednie rekordy.

Gwałtowny wzrost gospodarczy przyniósł korzyści tym, którzy znaleźli się w dolnej części spektrum gospodarczego. Stopa bezrobocia wśród czarnoskórych i Latynosów była najniższa w historii. Także Amerykanie nie posiadający wykształcenia średniego cieszyli się najniższą w historii stopą bezrobocia. Jak napisali Eric Morath i Jeffrey Sparshott w Wall Street Journal – “Płace dla nisko wykwalifikowanych pracowników wzrastały od początku 2018 roku”.

Małe przedsiębiorstwa cieszyły się najniższym od ponad 80 lat krańcowym poziomem stopy podatkowej. Oczywiście, obniżenie stawek podatku dochodowego pomogło, ale jeszcze ważniejsze było pozostawienie gospodarki w spokoju i umożliwienie działania systemowi wolnych przedsiębiorstw. Trump podjął świadomy wysiłek w celu odciążenia filarów amerykańskiego biznesu.

Za kadencji Trumpa wyeliminowano osiem i pół regulacji na każdy nowy wprowadzony przepis, a to – co jest bardzo nietypowe dla obietnic politycznych – znacznie przekroczyło obietnicę z kampanii wyborczej w której była mowa o usunięciu dwóch regulacji rządowych na każdą nową regulację. Według raportu libertariańskiego think tanku Cato Institute, wysiłki te “obniżyły koszty regulacji o prawie 50 miliardów dolarów, a docelowo oszczędności mogą wzrosnąć do 220 miliardów dolarów pod warunkiem pełnego wdrożenia wszystkich działań”.

Oznacza to oszczędności dla przeciętnego amerykańskiego gospodarstwa domowego w wysokości ponad 3 000 dolarów rocznie.

Pod przywództwem Trumpa, Kongres uchylił również karę za niewniesienie federalnej daniny, określonej  we wprowadzonym przez Barracka Obamę Affordable Care Act (przymusowej, narzuconej przez rząd, zrzutki tych bogatszych na ochronę zdrowia tych “potrzebujących”, w tym nielegalnych imigrantów – przyp. M.R.) (healthcare.gov).

Kongres zezwolił również na eksploatację złóż nafty i gazu w Arctic National Wildlife Refuge w północnym rejonie Alaski (co byłoby niemożliwe gdyby prezydent nie był skłonny podpisać takiej ustawy). Trump bezpośrednio zajął się radykalnymi pseudo-ekologami i poparł zastosowanie szczelinowania hydraulicznego, co doprowadziło nie tylko do pierwszego od  lat 50-tych uniezależnienia energetycznego Stanów Zjednoczonych, ale także do możliwości eksportu przez nie taniego gazu ziemnego na cały świat.

Nie wchodząc w szczegóły mitów głoszonych przez działaczy na rzecz zmian klimatu (głoszących, że jeśli światowa gospodarka i nasz standard życia nie zostaną poważnie ograniczone, spowodowane przez człowieka globalne ocieplenie spowoduje poważne szkody dla klimatu), Trump wyprowadził Amerykę z paryskiego porozumienia klimatycznego. Według National Economic Research Associates, gdyby Stany Zjednoczone zastosowały się do narzuconych traktatem surowych ograniczeń, kosztowałoby to kraj 2,7 miliona miejsc pracy do 2025 roku, w tym ponad 400 000 miejsc pracy w samym przemyśle.

Poza straszliwymi konsekwencjami gospodarczymi wynikającymi z przestrzegania tego porozumienia, porozumienie paryskie stanowiło poważne zagrożenie dla amerykańskiej suwerenności narodowej. Donald Trump, o wiele bardziej niż jakikolwiek z ostatnich prezydentów dbał o to, aby Stany Zjednoczone nie zostały wchłonięte przez jakiś globalistyczny Nowy Światowy Ład.

Podczas gdy Trump nie posunął się tak daleko w dziedzinie polityki izolacjonizmu, jak wielu z nas by sobie tego życzyło, nie słyszeliśmy już nic takiego jak głos prezydenta George’a W. Busha w jego drugim przemówieniu inauguracyjnym (w którym wzywał on do przeprowadzenia globalnej krucjaty w celu “zakończenia tyranii w naszym świecie”).

O ile najlepszym posunięciem byłoby faktyczne wyjście z NATO, czyli porozumienia zobowiązującego Stany Zjednoczone do pójścia na wojnę w przypadku ataku na którykolwiek z krajów członkowskich, o tyle Donald Trump przynajmniej apelował o większe wsparcie finansowe dla tego paktu ze strony głównie krajów europejskich. Żadne sformułowanie tak bardzo nie kłuje w uszy globalistów jak często powtarzane przez Trumpa “America First”. Ta niechęć do interweniowania w sprawy wewnętrzne innych krajów i potencjalnego toczenia wojen na obcych terytoriach  zapewniła Trumpowi dozgonną nienawiść ze strony neokonserwatystów, Never Trumpersów, amerykańskiego wywiadu i wszystkich innych którzy są za zmniejszeniem amerykańskiej suwerenności narodowej na rzecz jakiegoś dziwnego tworu ukrywającego się pod nazwą “Rząd Światowy”.

Jednym z powodów dla których poparcie Trumpa dla silniejszej kontroli imigracji wywołało tak silną reakcję było to, że otwarte granice są integralną częścią dążenia do utworzenia Rządu Światowego. Jednak uparte dążenie Trumpa do uszczelnienia granic przesunęło debatę na tyle, że ogólnie rzecz biorąc, ani demokraci ani ich sojusznicy z mediów głównego nurtu nie odważyli się podnieść tej kwestii w trakcie kampanii prezydenckiej 2020. 

Również aborcja nie była głównym problemem w kampanii, chociaż rzeczywista polityka Trumpa uczyniła go prawdopodobnie najsilniejszym pro-life prezydentem w historii USA. Podczas gdy Ronald Reagan napisał książkę “Aborcja i Sumienie Narodu” (scholarship.law.stjohns.edu) promującą sprawę nienarodzonych, Trump wykorzystał każdą okazję do promowania tej sprawy za pomocą legislacji. Trump zabronił przekazywania federalnych dolarów na planowanie rodziny do jakiejkolwiek organizacji, która dokonuje aborcji lub kieruje pacjentów do klinik aborcyjnych. Nie tylko przywrócił politykę miasta Mexico City (en.wikipedia.org), która uniemożliwia wszelkim globalnym funduszom zdrowotnym rządu amerykańskiego kierowanie pacjentów do grup zagranicznych, które przeprowadzają aborcję, ale również ją rozbudował.

Pomimo jego nalegań, aby amerykańska polityka zagraniczna kierowała się koncepcją stawiania Ameryki na pierwszym miejscu, Trump angażował się w działania związane z innymi narodami. Głównie dzięki wysiłkom administracji Trumpa, Izrael i cztery narody arabskie zgodziły się na traktaty, które znacznie zmniejszają perspektywę wojen na Bliskim Wschodzie.

Donald Trump miał pecha być prezydentem, gdy do Stanów Zjednoczonych został wprowadzony, pochodzący z komunistycznych Chin, wirus COVID-19. Podczas gdy przez wiele miesięcy sypały się na niego gromy za kolejne zakażenia i ofiary śmiertelne, Trump zrobił wszystko czego można było oczekiwać od prezydenta w takiej sytuacji. Nawet dr Anthony Fauci – którego trudno nazwać zwolennikiem Trumpa – przyznał, że szybkie działanie Trumpa polegające na zakazie podróży z Chin prawdopodobnie uratowało życie tysiącom Amerykanów.

Podczas gdy przyszli prezydenci mogą nie kontynuować swoich pozytywnych kroków w zakresie gospodarki, energii i sprzeciwu wobec globalizacji, Trump pozostawił trwałe dziedzictwo w federalnym systemie sądownictwa. Oprócz mianowania trzech nowych sędziów Sądu Najwyższego Stanów Zjednoczonych, jedna czwarta wszystkich sędziów federalnych została powołana właśnie przez niego. Biorąc pod uwagę, że na przykład sędzia Clarence Thomas zasiada w Sądzie Najwyższym od 1991 roku, wpływ Trumpa na sądownictwo federalne może być odczuwalne przez wiele lat.

Trump wzmocnił również Partię Republikańską pozyskując najwyższy procent głosów Afroamerykanów. Żadnemu republikaninowi od 1960 roku się to nie udało. Amerykanie z klasy robotniczej wszystkich ras i religii widzieli w Prezydencie Trumpie swoją szansę. Większość rzymskich katolików porzuciła swoje tradycyjne poparcie dla Partii Demokratycznej aby poprzeć właśnie jego. Zwiększył on również procent poparcia wśród Latynosów. To, czy inni republikanie będą mogli korzystać z tego wzrostu, będzie w dużej mierze zależało od tego jak wiele strategii postępowania Trumpa będą chcieli zastosować.

Steve Byas (thenewamerican.com tłumaczenie Maciej  Rozwadowski)

Mimo pewnego rozczarowania z powodu tego, że prezydentem USA nie jest ponownie Prezydent Trump, po przeczytaniu tego wpisu wielu Amerykanów powinno mieć nadzieję. W USA duże znaczenie ma ich Konstytucja, a sądy stosują ją wprost. W tej sytuacji powołanie tak dużej ilości sędziów federalnych przez Prezydenta Trumpa będzie miało bardzo duże znaczenie. Jeszcze tego nie widać, ale to będzie tak, że ci sędziowie będą bronić Konstytucji, będą mogli kwestionować przepisy ustanawiane przez lewicowy rząd. Moim zdaniem będzie ciekawie.

Poza tym to dech zapiera skala osiągnięć Prezydenta Trumpa. Mówię wam, Trump w swoim konserwatyzmie przewyższał Ronalda Reagana. Reagan był zawodowym politykiem, Trump był Amerykaninem, który jak sam mówi wziął dużo od Ameryki i chciał jej coś dać. Właśnie takie coś powinno być wzorcem.

Nie próbuję nawet porównywać tego do Polski i politycznych miejscowych kacyków. No nie ma jak.