W gabinecie szefa policji dochodzi do wybuchu o znacznej sile. Czy to efekt nonszalanckiej zabawy z bronią?

Polski serwis informacyjny RMF 24 poinformował 15 grudnia, powołując się na Ministerstwo Spraw Wewnętrznych kraju, że 14 grudnia doszło do wybuchu w komendzie głównej policji w Warszawie. Według mediów, przyczyną wybuchu był prezent, który polski generał Jarosław Szymczyk otrzymał podczas swojej niedawnej wizyty na Ukrainie.

Szymczyk odniósł drobne obrażenia i został hospitalizowany po wybuchu – podały media.

Podczas wizyty na Ukrainie Szymczyk spotkał się z kierownictwem tamtejszej policji i służb ratowniczych. Polskie MSW podało, że był to “prezent od jednego z szefów ukraińskich służb”.

Inne polskie źródło, gazeta Wyborcza (warszawa.wyborcza.pl) podała, że według nieoficjalnych danych wybuch spowodował podarowany granatnik. Według mediów biuro Szymczyka znajdowało się nad pomieszczeniem, w którym doszło do wybuchu.

Polska prokuratura i odpowiednie służby prowadzą śledztwo w sprawie wybuchu – podało polskie MSW.

“Strona polska zwróciła się do strony ukraińskiej o złożenie stosownych wyjaśnień” – dodało ministerstwo.

Ukraina na razie nie skomentowała tej sprawy.

Nie jest jasne, podczas której wizyty Szymczyk otrzymał rzekomy prezent. Szymczyk złożył wizytę na Ukrainie pod koniec czerwca, odbywając spotkania z szefem policji Ukrainy Ihorem Kłymenko oraz szefem Państwowej Służby Nadzwyczajnej Ukrainy Serhijem Krukiem.

The Kyiv Independent news desk (kyivindependent.com)

tłumaczył MR

Takie rzeczy tylko w tym kraju. Ta historia jest tak surrealistyczna, że rozum aż ją odrzuca jako całkowicie nieprawdopodobną. Jednak najlepsze, czyli “oficjalna wersja” wydarzeń ciągle przed nami.
Top-policeman o mało co nie wysadza swojej komendy bawiąc się “prezentem” od Ukraińców. Jeśli tak zabawia się “góra” to nic dziwnego, że na “dole” może dochodzić do:

  • przypadkowych i niechcących postrzałów ludzi w plecy (uwaga.tvn.pl);
  • tajemniczych postrzałów w głowę (www.rp.pl);
  • mordowania wierzycieli (www.pap.pl);
  • strzelania bez ładu i składu do ludzi (tvn24.pl);
  • strzelania bez ładu i składu do kół samochodowych (trybun.org.pl);
  • wywoływania ran postrzałowych u innych policjantów podczas ćwiczeń (tvn24.pl).

Jeśli pan komendant rzeczywiście odpalił w swoim gabinecie urządzenie będące bronią (miejmy nadzieję, że chociaż był wtedy na odpowiedniej orbicie świadomości), to formacja ta traci wszelki moralny mandat do wydawania jakichkolwiek zaleceń czy opinii w zakresie prawa do broni, oraz pouczania czy kontrolowania cywilnych posiadaczy broni palnej. Ta sytuacja to dla policji prawdziwą klęską wizerunkową.

Po tym incydencie na światło dzienne wychodzi smutna prawda, ludzie którzy pracują w firmie “policja”, jak widać od samej góry do samego dołu, po prostu się do takich zadań związanych z użytkowaniem broni palnej nie nadają i powinni być odsunięci od dysponowania jakimikolwiek przedmiotami miotającymi kulki (czy też np. pociski przeciwpancerne) na odległość. Tak będzie lepiej i bezpieczniej dla ogółu społeczeństwa.

MR

PS: Jeśli gabinet pana komendanta jest magazynem broni przeciwpancernej, a naciskając spust (niezweryfikowanej broni) pan komendant kierował ją w wiadro z piachem nad którym był napis “tu kieruj granatnik” to wycofuję wszystko co powyżej napisałem.

UPDATE: Pan komendant dostał w sprawie status pokrzywdzonego. W takim razie trzeba jeszcze znaleźć winnego, być może ten status otrzyma granatnik.