Friedrich August von Hayek – Intelektualiści a socjalizm.

Od Wydawców

Friedrich August von Hayek, laureat nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii w 1974 roku, jest najbardziej znany z książki Droga do zniewolenia, (Wydawnictwo Arcana, Kraków 1996), przełożonej na 14 języków, której łączny nakład przekroczył już 2 miliony egzemplarzy. Uzyskawszy doktoraty prawa i ekonomii na uniwersytecie w Wiedniu, wykładał na uniwersytetach w Londynie, Chicago, Fryburgu i Salzburgu. Do jego najwybitniejszych prac należą Konstytucja wolności (PWN, Warszawa 2006), Law, Iegislation and Liberty, The Sensory Order, The Pure Theory of Capital, The Counter-RevoIution of Science, Politics and Economics oraz Zgubna pycha rozumu. O błędach socjalizmu (Wydawnictwo Arcana, Kraków 2003). Kompletna bibliografia jego prac jest zawarta w „Literature of Liberty”, Vol. 5, Nr 4, 1982, s. 68-101. Znajduje się tam również bibliografia prac na temat F. A. von Hayeka lub z nim związanych.

Oprócz dużych akademickich rozpraw von Hayek publikował również eseje, niewielkie formy o charakterze bardziej swobodnym od artykułów naukowych, mające jednak większość ich cech. Jeden z tych esejów, uznany od chwili powstania za znaczący i ważny, przedstawiamy Czytelnikom w polskim wydaniu. Jego tematyka dotyczy zjawiska społecznego budzącego kontrowersje i często u nas przedstawianego, z powodów politycznych, bałamutnie – zjawiska powstania, w czasach najnowszych, silnej swoimi wpływami grupy społecznej intelektualistów – „sprzedawców używanych idei”.

W Polsce często używa się zamiennie określeń „inteligent” i „intelektualista”, co jest spowodowane swoistym zamieszaniem pojęciowym, odziedziczonym po czasach peerelowskiej cenzury, kiedy wielu opinii o intelektualistach, w tym noblisty von Hayeka czy historyka Paula Johnsona, nie wolno było udostępniać społeczeństwu. Powstanie grupy intelektualistów i ich społeczna rola ma nieco inny charakter w Stanach Zjednoczonych, a inny w Europie, w tym w Polsce, jednak podobieństwa są uderzające. W Polsce inteligenci stali się wyróżniającą się społecznie grupą w wieku XIX, a ich rola polegała na służeniu społeczeństwu swoim wykształceniem i zdolnościami; intelektualiści pojawili się później, jako grupa służąca władzy dla korzyści, najczęściej właśnie „sprzedając” (ale i narzucając) idee. Bardzo wielu przykładów dostarczyły tu lata panowania realnego socjalizmu, kiedy wielka liczba wykształconych propagandzistów czerpała korzyści ze wspierania jedynie słusznego ustroju (przez propagowanie jednego światopoglądu, jednej filozofii czy przez swoistą interpretację historii), popierając w ten sposób władzę i niejednokrotnie okłamując społeczeństwo. Jest to znacząca różnica w porównaniu z intelektualistami amerykańskimi z czasów, kiedy von Hayek pisał swój esej. Temat „intelektualiści a inteligenci w Polsce” czeka jednak jeszcze na swoje opracowanie, a zapoznanie się z najważniejszymi pracami dotyczącymi intelektualistów może w tym wydatnie pomóc. Był to jeden z celów, być może najważniejszy, jakie przyświecały nam przy podejmowaniu decyzji o tłumaczeniu i wydaniu znakomitego eseju Friedricha von Hayeka.

Przedmowa do wydania amerykańskiego

„To idee, a nie ukryte interesy, są niebezpieczne dla dobra albo złe”, napisał John Maynard Keynes w zakończeniu Ogólnej teorii. Zwięźlej ujął to Richard M. Weaver: idee mają konsekwencje. Bez wątpienia idee rządzą światem — co do tego zgodzimy się jeżeli nie wszyscy, to przynajmniej większość z nas.

Dla tych, którzy wolne społeczeństwo i ustrój wolnego rynku uważają za możliwe i godne pożądania, nie tylko odpowiednie, ale wręcz konieczne okaże się spojrzenie poza rzeczy oczywiste i próba zrozumienia procesu powstawania i rozpowszechniania się idei. Nie wiadomo naprawdę, w jaki sposób powstaje i dojrzewa zespół złożony z poszczególnych idei, postaw i poglądów. Zależy to od wielu zmiennych, z których sporo czeka jeszcze na wskazanie i na ocenę doniosłości. Na wzorce myśli i postaw wpływają zwykle rodzina, nauczyciele, tradycja i środki masowej komunikacji. Nie wiemy, jaka jest hierarchia ich ważności ani nie umiemy zmierzyć, nawet z grubsza, stopnia wpływu wywieranego przez każdy z nich.

Dokonuje się ideologiczna zmiana. Jak? Jak ten proces zmiany przebiega? Jakie czynniki są zaangażowane? W jakiej kolejności się pojawiają? Może lepiej, że nie znamy odpowiedzi. Ich dokładna znajomość mogłaby nas doprowadzić do sterowania, ograniczania albo nieuczciwego wpływania na rozwój idei.

W swoim klasycznym eseju sprzed ponad dwudziestu lat profesor Hayek z nadzwyczajną przenikliwością i przewidywaniem rozważa rolę „intelektualistów” – „sprzedawców używanych idei”. Pomimo skuteczności i wielości dzisiejszych środków publicznego przekazu — a może właśnie z ich powodu — wielu ludzi uważających się za rozumnych i niezależnie myślących, w rzeczywistości formułuje swoje opinie nie sprawdzając osobiście, bezstronnie, w świetle zdrowego rozsądku faktów znaczących w sprawach publicznych ani rozumowań wynikających z interpretacji tych faktów. Badania nad pochodzeniem i szerzeniem się idei są bardzo istotne dla naszego rozumu i przetrwania. Dlatego Institute of Human Studies prezentuje niniejsze wznowienie wnikliwego eseju profesora Hayeka.

Arthur Kemp

Wykładowca Claremont Men’s College, Claremont, Kalifornia

———————————————————————————————————————————–

Intelektualiści a socjalizm

We wszystkich państwach demokratycznych, w Stanach Zjednoczonych nawet wyraźniej niż gdzie indziej, panuje zakorzeniony pogląd, że wpływ intelektualistów na politykę jest znikomy. Jest to bez wątpienia prawdą, jeżeli chodzi o zdolność kształtowania aktualnych decyzji zgodnie z własnymi opiniami w danej chwili, o stopień, w jakim mogą zmienić opinię publiczną w sprawach, w których ich zdanie jest różne od wyobrażeń mas. Jednak oceniając ich wpływ w dłuższym przedziale czasu można sądzić, że intelektualiści najprawdopodobniej nigdy nie posiadali władzy tak wielkiej, jak dziś. Władzę tę wykonują kształtując opinię publiczną.

W świetle najnowszej historii okazuje się dość dziwne, Że świadomość tego, iż władza decyzyjna spoczywa w rękach zawodowych sprzedawców używanych idei nie jest jeszcze powszechna. Rozwój polityczny świata Zachodu w ciągu ostatnich kilku stuleci dostarcza tutaj najlepszego przykładu. Socjalizm nigdy i nigdzie nie był na początku ruchem klasy robotników. W Żadnym przypadku nie jest on pomocnym ani koniecznym dla interesów tej klasy, nie jest też oczywistym lekarstwem na oczywiste zło. Jest konstrukcją teoretyków, wywodzącą się z pewnych kierunków abstrakcyjnej myśli, przez długi czas znaną tylko intelektualistom, a nakłonienie klas pracujących do przyjęcia go za swój program wymagało ze strony tych intelektualistów długich wysiłków.

W każdym kraju podążającym do socjalizmu fazę, w której socjalizm staje się decydującym czynnikiem w polityce, poprzedzał wieloletni okres, w trakcie którego socjalistyczne ideały rządziły umysłami aktywniejszych intelektualistów. W Niemczech etap ten został osiągnięty pod koniec ostatniego stulecia; w Anglii i Francji — w czasach I Wojny Światowej. Przypadkowy obserwator mógłby sądzić, że Stany Zjednoczone osiągnęły tę fazę po II Wojnie Światowej i że skłonność do centralnie planowanego systemu gospodarczego jest dziś wśród amerykańskich intelektualistów tak silna, jak zawsze była wśród ich niemieckich czy angielskich kolegów. Doświadczenie podpowiada, że po osiągnięciu tej fazy rządzenia umysłami jest tylko kwestią czasu, aby poglądy intelektualistów stały się zasadniczą siłą polityki.

Charakter procesu, w trakcie którego poglądy intelektualistów wpływają na politykę jutra, jest tym samym czymś znacznie ważniejszym, niż sam przedmiot akademickiego zainteresowania. Proces taki jest czynnikiem o znacznie większej doniosłości, niż się powszechnie uważa, zarówno przy prognozowaniu rozwoju wydarzeń, jak i przy wpływaniu nań. To, co współczesnemu obserwatorowi wydaje się walką przeciwstawnych interesów, często rozstrzygnęło się na długo przedtem, zanim nastąpiło zderzenie idei w określonej dziedzinie. Jest paradoksem to, że w zasadzie to partie lewicy uczyniły najwięcej dla szerzenia poglądu, że zagadnienia polityczne rozstrzyga stosunek sił sprzecznych interesów materialnych — podczas gdy w praktyce działają one stale i z powodzeniem działają tak, jak gdyby rozumiały kluczową pozycję intelektualistów. Czy w sposób zamierzony, czy też pod naciskiem okoliczności zawsze kierowały największe swe wysiłki na uzyskanie poparcia tej „elity”, podczas gdy ugrupowania bardziej konserwatywne z równą stałością, lecz z brakiem powodzenia próbowały, naiwnie wierząc w masową demokrację, pozyskać i przekonać indywidualnego wyborcę.

Termin „intelektualiści” nie oddaje sam w sobie obrazu wielkiej grupy, do której się odnosi, zaś fakt, że nie mamy lepszego miana dla opisania tych, których nazwaliśmy sprzedawcami używanych idei, znajduje istotne miejsce wśród powodów, dla których władza tych sprzedawców nie jest szeroko dostrzegana. Nawet osoby posługujące się terminem „intelektualista” dla opisania jego nadużycia przejawiają tendencję do odmawiania tego miana wielu ludziom bez wątpienia pełniącym tę charakterystyczną funkcję. Nie chodzi tu ani o oryginalnego myśliciela-twórcę, ani o wykładowcę czy specjalistę w konkretnej dziedzinie wiedzy. Typowy współczesny intelektualista nie musi być jednym ani drugim; nie musi posiadać specjalnej wiedzy o niczym szczególnym, nie musi być nawet specjalnie inteligentny, aby pełnić swoją rolę jako pośrednika w szerzeniu idei. Do jego miana kwalifikuje go szeroka gama tematów, o których może w każdym momencie mówić albo pisać oraz pozycja albo zwyczaje, dzięki którym zaznajamia się z nowymi ideami wcześniej niż ci, do których sam się zwraca.

Dopóki nie zacznie się wymieniać wszystkich zawodów i zajęć przynależnych klasie intelektualistów, trudno uzmysłowić sobie, jak jest ona liczna, jak stale poszerza się zakres jej aktywności we współczesnym społeczeństwie i jak bardzo staliśmy się od niej zależni. W skład tej klasy wchodzą nie tylko dziennikarze, nauczyciele, księża, wykładowcy, publicyści, komentatorzy radiowi, pisarze, rysownicy i artyści — którzy wszyscy mogą być mistrzami w technice szerzenia idei, choć zwykle są ignorantami, jeśli chodzi o treść tego, co głoszą. Klasa ta obejmuje również wielu profesjonalistów i specjalistów, takich jak naukowcy i lekarze, którzy poprzez swą zwykłą zażyłość ze słowem pisanym stają się nosicielami nowych idei poza własnymi dziedzinami, a którzy ze względu na szczególną znajomość pewnych tematów są uważnie wysłuchiwani w innych sprawach. Przeciętny człowiek dnia dzisiejszego niewiele dowiaduje się o wydarzeniach czy ideach bez pośrednictwa tej klasy; a poza dziedzinami naszych zainteresowań niemal wszyscy jesteśmy pod tym względem przeciętnymi ludźmi, zależnymi pod względem poinformowania i wyszkolenia od tych, których zawodem jest orientacja w bieżących opiniach. Intelektualiści w tym znaczeniu tego słowa decydują, które poglądy i opinie do nas dotrą, które fakty są dość ważne, byśmy je poznali, w jakiej formie i pod jakim kątem powinny zostać ukazane. To, czy poznamy kiedykolwiek wyniki prac specjalisty albo właściwego twórcy, zależy głównie od ich decyzji.

Laik być może nie w pełni zdaje sobie sprawę, w jakim stopniu społeczna reputacja naukowca i wykładowcy jest tworem tej klasy, jak jest ona w nieunikniony sposób odbiciem jej poglądów, które niewiele mają wspólnego z wartością rzeczywistych osiągnięć. Szczególnie ważne dla naszego problemu jest to, że prawdopodobnie każdy wykładowca w swojej dziedzinie mógłby podać kilka przykładów ludzi, którzy niezasłużenie osiągnęli powszechne uznanie jako wielcy uczeni tylko dlatego, że wyznawali poglądy uznane przez intelektualistów za politycznie „postępowe”; wśród nich mogę przytoczyć tylko jeden przykład, w którym podobną pseudonaukową reputacją Obdarzono z powodów politycznych naukowca o skłonnościach konserwatywnych. Tworzenie reputacji przez intelektualistów jest szczególnie ważne w dziedzinach, w których wyniki naukowych badań nie służą użytkowi innych specjalistów, lecz są powiązane ze sprawami publicznymi i politycznymi. Znakomicie ilustruje to postawa, którą profesjonalni ekonomiści przyjęli wobec rozwoju takich doktryn, jak socjalizm albo protekcjonizm. Prawdopodobnie w żadnym momencie większość ekonomistów (uznawanych za takich przez kolegów po fachu) nie była za socjalizmem czy też protekcjonizmem. Bardzo możliwe nawet, że w żadnej podobnej grupie badaczy nie ma tak wysokiego odsetka zdecydowanych przeciwników socjalizmu (protekcjonizmu). Jest to tym bardziej znaczące, że współcześnie młodzieńcze zainteresowanie socjalistycznymi przemianami gospodarki prowadzi do obrania sobie ekonomii za profesję równie często, jak inne czynniki. Jednak intelektualiści podejmują i propagują nie przeważające liczebnie opinie specjalistów, lecz poglądy mniejszości, głównie o wątpliwej pozycji zawodowej.

Wszechogarniające wpływy intelektualistów we współczesnym społeczeństwie są dodatkowo wzmacniane poprzez rosnące znaczenie „organizacji”. Jest powszechnym, choć prawdopodobnie błędnym przekonaniem, że rozrastanie się organizacji poszerza wpływy ekspertów i specjalistów. Może to być prawdą w stosunku do ekspertów z dziedziny administracji i organizacji, o ile tacy ludzie istnieją, ale raczej nie jest wtedy, gdy chodzi o eksperta w jakiejś innej dziedzinie wiedzy. Wzmocnieniu ulega władza osoby, którą jej wiedza ogólna ma kwalifikować do przyjmowania opinii ekspertów i do rozsądzania między opiniami ekspertów z różnych dziedzin. Dla nas w każdym razie jest ważne, że wykładowca powołany na rektora uniwersytetu, naukowiec podejmujący się prowadzenia instytutu czy fundacji, uczony stający się wydawcą czy aktywistą organizacji służącej specyficznemu celowi, wszyscy oni nagle przestają być wykładowcami i ekspertami, a stają się intelektualistami w znanym nam sensie, ludźmi rozstrzygającymi wszystkie zagadnienia nie według ich właściwych cech, lecz – w sposób charakterystyczny dla intelektualistów — wyłącznie w świetle pewnych modnych idei. Liczba instytucji dających pożywkę intelektualistom, powiększających ich liczbę i poszerzających ich władzę rośnie z dnia na dzień. Wszyscy bez mała „eksperci” w dziedzinie samej tylko techniki objaśniania wiadomości są, z całym szacunkiem dla treści, którą się zajmują, intelektualistami, nie zaś ekspertami.

Intelektualiści — w sensie, w jakim używamy tego terminu – wyraźnie są w historii zjawiskiem nowym. Choć nikt nie żałuje, że edukacja przestała być przywilejem bogatych klas, dla zrozumienia roli intelektualisty ważny jest fakt, że klasy posiadające nie są już najlepiej wykształcone, a także fakt, że wielka liczba ludzi zawdzięczających swoją pozycję wyłącznie edukacji ogólnej jest pozbawiona wiadomości o działaniu systemu gospodarczego nabywanych w trakcie zarządzania własnością. Profesor Schumpeter, który pewnym aspektom naszego problemu poświęcił odkrywczy rozdział swej pracy Kapitalizm, socjalizm, demokracja3 słusznie podkreślił, że to właśnie brak bezpośredniej odpowiedzialności za sprawy praktyczne i wynikający z niej brak ich świadomości odróżnia typowego intelektualistę od innych ludzi, którzy również używają władzy słowa mówionego i pisanego. Zbyt daleko jednak prowadziłyby dalsze rozważania nad rozwojem tej klasy i kuriozalną tezą, postawioną ostatnio przez jednego z jej teoretyków, jakoby była ona jedyną klasą, na której poglądy nie mają decydującego wpływu interesy ekonomiczne. Jedną z doniosłych kwestii w tej dyskusji byłaby ocena wpływu, jaki na rozwój tej klasy sztucznie wywarły prawa autorskie.

Nie jest niczym zadziwiającym niechęć, jaką prawdziwy wykładowca, specjalista czy praktyk często żywi w stosunku do intelektualisty, z jaką odmawia uznania jego władzy ani irytacja, z jaką ją odkrywa. Każdy z nich z osobna uważa intelektualistów za ludzi nie znających się dobrze na niczym, których sądy w konkretnych kwestiach, znanych specjaliście, obnażają niski stopień szczegółowej wiedzy. Jednak niedocenianie z tego powodu ich władzy byłoby fatalnym błędem. Jeżeli nawet ich wiedza jest często powierzchowna, a inteligencja ograniczona, nie zmienia to faktu, że to właśnie głównie ich sądy kształtują poglądy, w myśl których społeczeństwo będzie działać w nieodległej przyszłości. Nie ma przesady w stwierdzeniu, że gdy już aktywniejsi spośród intelektualistów nawrócą się na określony zespół poglądów, proces jego powszechnej akceptacji jest niemal automatyczny i nieunikniony. Intelektualiści ci są organami, które nowoczesne społeczeństwo wykształciło w celu szerzenia wiedzy i idei, zaś ich przekonania i opinie działają jak sito, przez które wszystkie nowe koncepcje muszą przejść, zanim dotrą do mas.

Z natury zajęcia intelektualisty wynika to, że wypełniając swe codzienne zadania wykorzystuje on własną wiedzę i przekonanie o swojej pozycji dlatego, że posiada, ewentualnie codziennie użytkuje wiedzę, której brak jego pracodawcy, stąd jego działania mogą podlegać cudzemu kierownictwu tylko w ograniczonym stopniu. Ponieważ intelektualiści są zazwyczaj intelektualnie uczciwi, z pewnością będą postępować zgodnie ze swoimi przekonaniami zawsze, gdy mają wybór, a do wszystkiego, co przechodzi przez ich ręce, będą dodawać swój punkt widzenia. Nawet tam, gdzie polityczne kierownictwo spoczywa w rękach praktyków o odmiennych poglądach, wykonywanie tej polityki szczegółach spada generalnie na intelektualistów, a przecież to często decyzja co do szczegółu decyduje o efekcie całości. Przykłady znajdujemy w niemal wszystkich aspektach współczesnego społeczeństwa. Gazety w posiadaniu „kapitalistów”, uniwersytety rządzone przez „reakcyjne” senaty, środki masowego przekazu będące własnością konserwatywnych rządów, jak wszędzie widać, sterują opinią publiczną w kierunku socjalizmu, właśnie z powodu przekonań wykonawców. Często dzieje się tak nie tyle wbrew „górze”, usiłującej kontrolować opinię i narzucać ortodoksyjne zasady, ile właśnie z powodu jej wysiłków.

Proces filtrowania idei przez przekonania klasy organicznie związanej z pewnymi poglądami w żadnym wypadku nie oddziałuje wyłącznie na masy. Specjalista — poza dziedziną swego zainteresowania — na ogół w nie mniejszym stopniu polega na tej klasie i poddaje się wpływowi jej wyborów. Efekt jest taki, że dziś w świata zachodniego nawet najbardziej zawzięci przeciwnicy socjalizmu czerpią z socjalistycznych źródeł wiadomości o spraw, o których nie mają informacji z pierwszej ręki. Powiązanie większości praktycznych propozycji z ich ogólniejszym socjalistycznym podłożem nie bywa oczywiste na pierwszy rzut oka; w konsekwencji wielu ludzi uważających się za zdecydowanych przeciwników tego systemu idei staje się w rzeczywistości jego skutecznymi głosicielami. Któż z nas nie zna praktyka, który w swej własnej dziedzinie potępia socjalizm jako „źródło zepsucia”, ale wykraczając poza nią wychwala socjalizm jak jakiś lewicowy dziennikarz?

Przemożny wpływ socjalistycznych intelektualistów w ciągu ostatnich kilku stuleci nigdzie nie objawił się mocniej, niż w kontaktach między kulturami narodowymi. Bardzo daleko poza granice niniejszego eseju wykroczyłoby śledzenie przyczyn i znaczenia wielce doniosłego faktu, że we współczesnym świecie właściwie jedynie intelektualiści zbliżają się do międzynarodowej wspólnoty. To głównie temu zawdzięczamy nadzwyczajny spektakl, w trakcie którego Zachód udzielał moralnego i materialnego wsparcia niemal wyłącznie tym ruchom ideologicznym na Wschodzie, które obrały sobie za cel rozkład cywilizacji Zachodu, a jednocześnie informacja, którą opinia publiczna Zachodu uzyskiwała o wydarzeniach w Europie Środkowej i Wschodniej była niemal nieodmiennie skażona socjalistycznym podłożem. Wiele spośród „edukacyjnych” działań amerykańskich sił okupacyjnych w Niemczech stanowi jasny i świeży przykład tej tendencji. Najważniejsze okazuje się więc prawidłowe zrozumienie przyczyn, dla których tak wielu intelektualistów skłania się ku socjalizmowi. Pierwszą rzeczą, którą muszą przyjąć do wiadomości osoby nie podzielające tej ideologii, jest to, że to nie egoistyczne interesy ani złe intencje, lecz głównie uczciwe przekonania i dobre intencje stanowią podłoże poglądów intelektualistów. Trzeba zdać sobie sprawę, że ogólnie rzecz biorąc typowy dzisiejszy intelektualista tym częściej bywa socjalistą, im częściej powoduje się dobrą wolą i inteligencją, i że na płaszczyźnie argumentów czysto intelektualnych wypadnie on generalnie lepiej, niż większość oponentów wywodzących się z jego klasy. Jeżeli wciąż uważamy, że się myli, musimy przyznać, że to autentyczny błąd prowadzi ludzi

inteligentnych i pełnych dobrych chęci, a zajmujących poczesne miejsca w naszym społeczeństwie, do propagowania poglądów, które uważamy za groźne dla naszej cywilizacji1. Nie może być nic ważniejszego od próby zrozumienia źródeł tego błędu, aby móc im przeciwdziałać. Tym niemniej ludzie powszechnie uważani za przedstawicieli istniejącego ustroju, sądzący, że rozumieją niebezpieczeństwa socjalizmu, są z reguły bardzo dalecy od ich zrozumienia. Uważają socjalistycznych intelektualistów za nic więcej, jak tylko szkodliwą grupkę wyrafinowanych radykałów, nie przyjmując do wiadomości ich wpływów i całym swoim nastawieniem popychając ich do dalszej opozycji wobec istniejącego porządku.

Chcąc zrozumieć to szczególne nastawienie dużej części intelektualistów musimy wyjaśnić dwie kwestie. Po pierwsze — oceniają oni generalnie wszystkie konkretne sprawy wyłącznie w świetle pewnych ogólnych idei; po drugie — błędy charakterystyczne dla każdej epoki często powstają z autentycznych nowych prawd, stanowiąc błędne zastosowania nowych uogólnień sprawdzonych w innych dziedzinach. Rozważenie tych faktów z pełną uwagą powinno nas doprowadzić do wniosku, że skuteczne przeciwstawienie się tym błędom będzie częstokroć wymagało pogłębionej analizy intelektualnej, i to często w kwestiach bardzo abstrakcyjnych, z pozoru bardzo odległych od praktyki.

Najbardziej chyba charakterystyczną cechą intelektualisty jest to, że osądza on nowe idee nie według ich konkretnych zalet, lecz według ich zgodności z jego ogólnymi koncepcjami, jego obrazem świata jaki uważa za nowoczesny czy postępowy. Właśnie poprzez wpływ na intelektualistę i jego opinie w poszczególnych kwestiach siła dobrych i złych idei rośnie wprost proporcjonalnie do ich ogólności, abstrakcyjności, a nawet niejasności. Ponieważ intelektualista niewiele wie o konkretnych sprawach, kryterium oceny musi dla niego stanowić zgodność z pozostałymi poglądami oraz możność stworzenia z nich spójnego poglądu na świat. Ten właśnie wybór spośród wielości nowych idei obecnych w danej chwili tworzy charakterystyczny klimat opinii, dominujący Weltanschauung6 danego okresu, łaskawy jednym opiniom, zaś nieprzychylny innym, powodujący chętne przyjęcie przez intelektualistę jednych wniosków i odrzucenie innych bez zrozumienia istoty zagadnienia.

Pod niektórymi względami intelektualista w rzeczywistości bliższy jest filozofowi, niż jakiemukolwiek specjaliście, a filozof jest w wielorakim sensie księciem wśród intelektualistów. Choć jego wpływ jest bardziej odległy od spraw praktycznych, odpowiednio powolniejszy i trudniejszy do wyśledzenia, niż przeciętnego intelektualisty, jednak ma tę samą naturę, a w długim okresie jest nawet silniejszy. Identyczne jest dążenie do syntezy, osiąganej bardziej metodycznie, identyczna jest ocena wartości poszczególnych poglądów pod względem zgodności z ogólnym obrazem świata zamiast konkretnych zalet, ten sam nacisk na spójny pogląd na świat, i dla filozofa i dla intelektualisty stanowiący główną podstawę przyjmowania bądź odrzucania idei. Z tego powodu filozof ma prawdopodobnie większy wpływ na intelektualistów, niż jakikolwiek inny nauczyciel albo uczony i bardziej niż ktokolwiek inny określa sposób, w jaki intelektualista pełni swoją cenzorską funkcję. Powszechny wpływ naukowca—specjalisty zaczyna współzawodniczyć z wpływem filozofa tylko wtedy, kiedy rezygnuje on z bycia specjalistą i podejmuje się filozofowania na temat postępu w swej dziedzinie — i zwykle pod warunkiem, że jego filozofowanie zostanie podchwycone przez intelektualistów, z powodów mających niewiele wspólnego z pozycją naukową.

„Klimat opinii” danego okresu jest więc w zasadzie zestawem bardzo ogólnych założeń służących intelektualiście do oceny doniosłości nowych faktów i opinii. Założenia te są głównie zastosowaniami tych aspektów osiągnięć naukowych, które wydają mu się najważniejsze, przeszczepieniem do innej dziedziny tego, co w pracach specjalistów wywarło na nim szczególne wrażenie. Można wymienić długą listę tego rodzaju intelektualnych mód i sloganów, które w ciągu ostatnich dwóch czy trzech pokoleń zdominowały myślenie intelektualistów. „Ujęcie historyczne”, teoria ewolucji, dziewiętnastowieczny determinizm czy wiara w przewagę wpływów środowiska nad dziedzictwem, teoria względności czy wiara w potęgę nieznanego – każda z tych ogólnych koncepcji stawała się probierzem do sprawdzania innowacji w przeróżnych dziedzinach. Wydaje się, że im mniej ograniczone lub precyzyjne (albo mniej zrozumiałe) są te idee, tym szerszy może się stać ich zasięg. Niekiedy nawet tylko mgliste wrażenie, rzadko ujmowane w słowa, osiąga podskórny wpływ. W ten właśnie niewidzialny sposób wpłynęły na rozwój polityki takie przekonania, jak wiara w to, że również w życiu społecznym staranna kontrola i planowana organizacja lepiej sprawdza się od wyników spontanicznych procesów nie kierowanych przez ludzki umysł, albo że każdy porządek oparty na założonym z góry planie musi był lepszy od porządku powstałego ze zrównoważenia przeciwstawnych sił.

Tylko z pozoru odmienna jest rola intelektualistów, gdy chodzi o rozwój idei stricte społecznych. Tutaj ich wrodzone skłonności przejawiają się w czynieniu z abstrakcji fetyszów, w racjonalizowaniu i doprowadzaniu do skrajności pewnych ambicji wywodzących się ze zwykłych stosunków międzyludzkich. Ponieważ demokracja jest czymś dobrym, wydaje im się, że im szerzej stosują jej zasady, tym lepiej. Najpotężniejszą z ogólnych zasad, które kształtowały rozwój polityki w ostatnich czasach, jest oczywiście ideał równości materialnej. Charakterystyczne, że nie jest on jedną ze spontanicznie powstałych zasad moralnych, pierwotnie stosowaną w stosunkach pomiędzy pojedynczymi osobami, lecz konstrukcją intelektualną powstałą na bazie abstrakcji, o niejasnym zastosowaniu i znaczeniu w konkretnych przypadkach. Tym niemniej koncept ten mocno zaznaczył swą obecność jako kryterium wyboru alternatywnych kierunków polityki społecznej, wywierając nacisk stały, a zarazem przez nikogo jasno nie wyrażony. To, że dany instrument prowadzi do większej równości, stało się zaletą na tyle ważną, że mało co innego było brane pod uwagę. Ponieważ przy każdym konkretnym zagadnieniu aspekt ten dla osób kształtujących opinię publiczną jest ostatecznym argumentem, równość określa przemiany społeczne w większym nawet stopniu, niż chcieliby jej zwolennicy.

Jednakże nie tylko ideały moralne mają takie działanie. Niekiedy postawy intelektualistów wobec problemów ustroju społecznego mogą stanowić konsekwencję postępów wiedzy ściśle teoretycznej; w takich przypadkach ich błędne poglądy mogą przez jakiś czas cieszyć się całym prestiżem stojących za nimi ostatnich odkryć nauki. Nie jest więc samo w sobie dziwne, że rzeczywiste osiągnięcie nauki czasem może się w ten sposób stać źródłem nowego błędu. Jeżeli z nowych uogólnień nie wynikają żadne fałszywe wnioski, staną się one prawdami ostatecznymi, które nigdy nie będą potrzebować sprawdzenia. Choć z reguły nowe uogólnienie będzie tylko powtarzać błędne konsekwencje starych poglądów, nie prowadząc tym samym do nowych błędów, jest całkiem możliwe, że nowa teoria, okazawszy swoją wartość poprzez doprowadzenie do prawidłowych wniosków, wywoła następne wnioski, tym razem błędne, co wykaże dopiero upływ czasu. Jednak w takim przypadku fałszywe przekonanie pojawi się początkowo w całym blasku najnowszej naukowej wiedzy, na której jest oparte. Choć w konkretnej dziedzinie wiedzy, do której się ono odnosi, wszystkie doświadczenia mogą mu zaprzeczać, trybunał intelektualistów, w świetle idei rządzących ich myśleniem, wybierze je jako pogląd najlepiej odpowiadający duchowi czasu. Specjaliści, którzy za jego przyczyną osiągną publiczny rozgłos i szeroki wpływ, nie będą tymi, którzy zyskali uznanie swych kolegów po fachu, lecz często ludźmi ocenianymi przez nich jako fanatycy, amatorzy czy nawet oszuści; jednak w oczach ogółu zostaną najlepiej znanymi reprezentantami swej dziedziny.

Nie ma wątpliwości, że sposób, w jaki w ciągu ostatnich stu lat ludzie nauczyli się wykorzystywać siły natury, wielce przysłużył się powstaniu wiary, iż podobna kontrola sił społecznych przyniesie porównywalną poprawę warunków ludzkiego życia. Wniosek, że przy zastosowaniu technik inżynierskich kierowanie wszystkimi formami ludzkiej działalności według jednego spójnego planu okaże się w społeczeństwie takim samym sukcesem, jak w przypadku niezliczonych rozwiązań technicznych, jest zbyt obiecujący, by nie skusić większości ludzi cieszących się z osiągnięć nauk przyrodniczych. Trzeba niestety przyznać dwie rzeczy: że do zwalczania przemożnej przychylności dla tego wniosku potrzebne są mocne argumenty oraz że argumenty te nie zostały jeszcze sformułowane tak, jak trzeba. Nie wystarczy wskazać wady konkretnych propozycji opartych na takim sposobie rozumowania. Argumenty nie stracą swojej mocy, dopóki nie zostanie ostatecznie wykazane, dlaczego to, co okazało się znakomitym sukcesem w tak wielu dziedzinach, ma ograniczoną użyteczność bądź nawet wyraźnie szkodzi po wyjściu poza swe limity. Dowód tego, przeprowadzony przekonywująco, będzie konieczny dla usunięcia tego szczególnego parcia ku socjalizmowi, jakie obserwujemy.

Jest to oczywiście tylko jeden z wielu przypadków wymagających intelektualnego postępu dla obalenia panujących obecnie szkodliwych idei, w których kierunek naszych dążeń zdecyduje się ostatecznie w toku dyskusji o sprawach bardzo abstrakcyjnych. Praktykowi nie wystarczy bliska mu wiedza z konkretnej dziedziny, mówiąca że wywiedzione z ogólniejszych idei teorie socjalizmu okazują się niepraktyczne. Może mieć całkowitą rację, lecz jego opór zostanie przełamany, a przewidywane przez niego smutne konsekwencje nastąpią — chyba że zostanie wsparty przez skuteczne obalenie idees meres. Tak długo, jak długo intelektualista dysponuje lepszą argumentacją ogólną, najpoważniejsze konkretne zastrzeżenia w sprawie zostaną zmiecione jak pył.

To jednak jeszcze nie wszystko. Siły wpływające na powiększanie się zastępów intelektualistów działają w identycznym kierunku i pomagają wyjaśnić, dlaczego tak wielu spośród najzdolniejszych z nich skłania się ku socjalizmowi. Oczywiście wśród intelektualistów występuje tyle samo różnic w opiniach, co wśród wszystkich innych ludzi; wydaje się jednak prawdą, że na ogół aktywniejsi, mądrzejsi i oryginalniejsi spośród intelektualistów – częściej skłaniają się ku socjalizmowi, podczas gdy ich przeciwnicy reprezentują pośledniejszy gatunek. Było tak zwłaszcza podczas wczesnego okresu infiltracji socjalistycznych idei; później, choć poza kręgami intelektualistów wyrażanie socjalistycznych przekonań może wciąż być aktem odwagi, nacisk opinii przychylnych socjalizmowi stał się często wśród intelektualistów tak silny, że większej siły i niezależności wymaga opieranie się temu, co inni uważają za nowoczesne poglądy. Przykładowo — nikt znający sytuację na katedrach uniwersyteckich (a z rozpatrywanego punktu widzenia większość wykładowców uniwersyteckich trzeba zakwalifikować raczej jako intelektualistów, niż jako ekspertów) nie jest nieświadomy faktu, że najlepsi i najskuteczniejsi nauczyciele akademiccy najczęściej są dzisiaj socjalistami, podczas gdy ci wyznający poglądy raczej konserwatywne są często przeciętni. Oczywiście sama ta zależność jest sama w sobie ważnym czynnikiem kierującym młodą generację do obozu socjalizmu.

Socjalista, oczywiście, ujrzy w tym po prostu dowód, że bardziej inteligentny człowiek jest dziś predestynowany do socjalizmu. Jednak jest to odległe od dokładnego lub choćby najbardziej prawdopodobnego wyjaśnienia. Główną przyczyną tego stanu rzeczy jest prawdopodobnie fakt, że dla ponadprzeciętnie zdolnego człowieka akceptującego obecny ustrój społeczny otwartych jest wiele różnych dróg do wpływów i władzy, podczas gdy dla człowieka rozczarowanego i niezadowolonego kariera intelektualisty jest najbardziej obiecującą ścieżką do osiągnięcia tychże wpływów i władzy, mających służyć spełnieniu jego ideałów. Więcej nawet: człowiek nastawiony konserwatywnie, o największych zdolnościach, z reguły wybiera pracę intelektualną (i rezygnuje z materialnego wynagrodzenia — czego zwykle wymaga ten wybór) tylko dla własnej satysfakcji. W konsekwencji jest bardziej prawdopodobne, że zostanie on naukowcem—specjalistą8, niż intelektualistą sensu stricto; tymczasem dla osób nastawionych bardziej radykalnie bycie intelektualistą jest najczęściej środkiem, a nie celem, drogą do właśnie tak szerokich wpływów, jakimi cieszy się zawodowy intelektualista. Jest więc prawdopodobnie faktem nie tyle to, że bardziej inteligentni ludzie zostają socjalistami, ale to, że znacznie większy odsetek intelektualistów wśród najtęższych umysłów poświęca się pracy intelektualnej dającej im we współczesnym społeczeństwie decydujący wpływ na opinię publiczną.

Nabór do szeregów intelektualistów łączy się też blisko z dominującym zainteresowaniem, jakie wykazują oni dla ogólnych i abstrakcyjnych idei. Spekulacje na temat możliwości całościowej przebudowy społeczeństwa o wiele bardziej przypadają intelektualiście do gustu, niż bardziej praktyczne i krótkoterminowe rozważania ludzi dążących do stopniowej poprawy istniejącego ustroju. W szczególności zaś myśl socjalistyczna zawdzięcza swoją popularność wśród młodzieży swemu wizjonerskiemu charakterowi; prawdziwa odwaga pozwolenia sobie na myśl utopijną jest pod tym względem źródłem siły socjalistów, której niestety brakuje tradycyjnemu liberalizmowi. Ta różnica działa na korzyść socjalizmu, nie tylko dlatego, że spekulacje na temat ogólnych zasad umożliwiają grę wyobraźni ludziom nieświadomym wielu faktów współczesnego życia, lecz również dlatego, że zaspokajają one usprawiedliwioną chęć zrozumienia racjonalnych podstaw każdego porządku społecznego, a także dają pole żądzy tworzenia, dla której liberalizm, odniósłszy swe wielkie zwycięstwa, pozostawił niewiele ujść. Intelektualista ze swej natury nie jest zainteresowany szczegółami technicznymi ani praktycznymi trudnościami; przemawiają do niego szerokie wizje i atrakcyjne ujmowanie ustroju społecznego jako całości, co obiecuje socjalistyczny system planowania.

Fakt, że socjalistyczne spekulacje lepiej zaspokajają skłonności intelektualistów, okazał się fatalny dla wpływów tradycji liberalnej. Gdy podstawowe założenia programów liberalnych wydawały się już zrealizowane, myśliciele liberalni poświęcili się szczegółowym kwestiom i zaczęli lekceważyć rozwój ogólnej filozofii liberalizmu, która w konsekwencji utraciła swoją żywotność i przestała oferować pole dla ogólnych rozważań. Stąd też Od ponad pięćdziesięciu lat tylko socjaliści oferują kompletny program społecznego rozwoju, obraz społeczeństwa przyszłości stanowiącego ich cel, wraz z zestawem ogólnych zasad mających kierować decyzjami w szczegółowych sprawach. Chociaż ich ideały — jak sądzę — cierpią na wrodzone sprzeczności i każdy wysiłek wprowadzenia ich w życie musi dać rezultaty odwrotne od tego, czego się spodziewano, nie zmienia to faktu, że ich program zmian jest właściwie jedynym wpływającym na rozwój instytucji społecznych. Socjalistom udało się zainspirować wyobraźnię intelektualistów dlatego, że ich program stał się jedyną całościową, ogólną filozofią polityki społecznej wyznawaną przez liczną grupę ludzi, jedynym systemem teoretycznym podnoszącym nowe problemy i otwierającym nowe horyzonty.

Rzeczywiste osiągnięcia społeczne tego okresu nie wynikły z walki przeciwstawnych ideałów, lecz z kontrastu między istniejącym stanem rzeczy, a ideałem możliwego społeczeństwa przyszłości, który socjaliści jako jedyni prezentowali opinii publicznej. Bardzo niewiele konkurencyjnych ideałów stanowiło rzeczywistą alternatywę. Większość z nich była po prostu kompromisem, trzecią drogą między bardziej radykalnymi odmianami socjalizmu a istniejącym ustrojem. Wszystkim, czego było trzeba do nadania prawie każdej socjalistycznej propozycji pozorów rozsądku wobec umysłów „sędziów”, organicznie przywiązanych do myśli, że prawda zawsze leży pośrodku między skrajnościami, było wysunięcie odpowiednio bardziej radykalnej propozycji. Wydawało się, że istnieje tylko jeden kierunek, w którym możemy się posuwać, a jedyne pytanie brzmiało: jak daleki i jak szybki powinien być ten ruch.

Znaczenie szczególnego oddźwięku, jaki socjalizm powoduje wśród intelektualistów, a jaki zawdzięcza swemu spekulatywnemu charakterowi, stanie się wyraźniejsze, jeżeli mocniej przeciwstawimy pozycję socjalistycznego teoretyka pozycji jego kolegi— -liberała, w klasycznym rozumieniu tego słowa. Porównanie to doprowadzi nas ponadto do pewnych wniosków, możliwych do wysnucia z adekwatnej oceny prądów intelektualnych podmywających podstawy wolnego społeczeństwa.

Jeden z głównych niedostatków pozbawiających liberalnego myśliciela powszechnego wpływu jest, paradoksalnie, ściśle związany z faktem, że dopóki socjalizm się nie pojawi, myśliciel ten ma szerszą możliwość bezpośredniego wpływu na decyzje bieżącej polityki, a w konsekwencji nie tylko niechętnie uczestniczy w długoterminowych spekulacjach, które są specjalnością socjalistów, ale wręcz jest do nich zniechęcony, ponieważ każdy wysiłek w tym kierunku ogranicza możliwości natychmiastowego osiągania skutku i czynienia dobra. Wszelką posiadaną władzę współkształtowania praktycznych decyzji liberalny myśliciel zawdzięcza swojej reputacji wśród przedstawicieli istniejącego porządku, zaś reputacja ta byłaby zagrożona, gdyby poświęcił się rozmyślaniom przemawiającym do intelektualistów, przez które mógłby wpływać na rozwój w dłuższych okresach. Aby zachować znaczenie dla istniejących władz musi on być „praktyczny”, „rozsądny” i „realistyczny”. Dopóki zajmuje się bieżącymi zagadnieniami, otrzymuje w nagrodę wpływy, powodzenie materialne i popularność wśród ludzi podzielających jego przekonania. Jednakże ludzie ci mają niewiele szacunku dla ogólnych rozważań zasad, które kształtują klimat intelektualny. Jeżeli liberał mocniej zaangażuje się w długookresowe spekulacje, łatwo może zdobyć sobie reputację „niesolidnego” lub nawet pół-socjalisty, dlatego właśnie, że nie jest skłonny do identyfikowania istniejącego ustroju z ustrojem wolności, stanowiącym jego cello.

Jeżeli mimo tego myśliciel liberalny kontynuuje prace dążące do rozważań ogólnych, szybko odkrywa, że niebezpiecznie jest zbyt blisko wiązać się z ludźmi, którzy wydają się podzielać większość jego poglądów, i w konsekwencji popada w izolację. Doprawdy, niewiele obecnie jest zajęć równie niewdzięcznych, jak — tak przecież fundamentalne — odkrywanie filozoficznych podstaw, na których musi się oprzeć dalszy rozwój wolnego społeczeństwa. Ponieważ człowiek, który się tego podejmuje, musi przyjąć wiele z otaczającego go współczesnego porządku, wielu spośród bardziej spekulatywnie nastawionych intelektualistów uzna go po prostu za apologetę istniejącego stanu rzeczy; równocześnie praktycy napiętnują go jako niepraktycznego teoretyka. Co więcej, okaże się on nie dość radykalny dla ludzi pojmujących świat jako splot idei, a zbyt radykalny dla tych, którzy dostrzegają jedynie trudności. Jeśli skorzysta z poparcia, jakiego mogą mu udzielić praktycy, prawie na pewno zdyskredytuje się wobec ludzi, w których gestii leży rozpowszechnianie jego idei. Równocześnie będzie musiał jak najstaranniej unikać choćby cienia przesady czy przerysowania. Podczas gdy nie znamy żadnego socjalistycznego teoretyka, którego choćby najgłupsza propozycja skompromitowałaby wobec jego współbraci, dla klasycznego liberała niepraktyczna sugestia stanie się gwoździem do trumny. Dla intelektualistów wciąż nie będzie on wystarczająco spekulatywny bądź pociągający, zaś proponowane przez niego zmiany i ulepszenia w strukturze społecznej będą się im wydawać ograniczone — w porównaniu z tym, co potrafi zrodzić ich mniej skrępowana wyobraźnia.

Wreszcie, w społeczeństwie, które wywalczyło już sobie najważniejsze atrybuty wolności, a dalsze ulepszenia muszą obejmować sprawy już mniejszej wagi, program liberalny jest pozbawiony odrobiny blasku nowości. Aby docenić wartość ulepszeń, które program ten proponuje, trzeba posiadać większą wiedzę o funkcjonowaniu społeczeństwa, niż ma przeciętny intelektualista. Dyskusja nad tymi ulepszeniami musi przebiegać na poziomie bardziej praktycznym, niż przy programach rewolucyjnych, owocując złożonością nie przemawiającą do intelektualisty i wnosząc elementy, którym intelektualista czuje się wprost przeciwny. Najlepsi znawcy funkcjonowania współczesnego społeczeństwa są zwykle również zainteresowani w utrzymaniu tych szczególnych cech tego społeczeństwa, które mogłyby się okazać nie do obronienia w świetle zasad ogólnych. Inaczej, niż osoby poszukujące zupełnie nowego porządku przyszłości i w naturalny sposób zwracające się do teoretyka po wytyczenie szlaków, ludzie wierzący istniejącemu ustrojowi uważają również, że rozumieją go lepiej, niż jakikolwiek teoretyk i w konsekwencji są skłonni odrzucać wszystko, z czym nie są zaznajomieni, a co pachnie uogólnieniem i teoretyzowaniem.

Problem ze znalezieniem prawdziwego i bezinteresownego poparcia dla systematycznej polityki pro-wolnościowej nie jest nowy. We fragmencie, który często przypominała mi reakcja (intelektualistów na moją ostatnią książkę, lord Acton dawno temu napisał: „prawdziwi przyjaciele wolności zawsze zdarzali się rzadko, zwyciężali jedynie dzięki poparciu mniejszości, a te przeważały dzięki sprzymierzeniu się z sojusznikami o odmiennych niż własne celach; zaś przymierze takie, zawsze niebezpieczne, bywało niekiedy katastrofalne, dając przeciwnikom słuszne podstawy do sprzeciwu.. 12”. Nieco później jeden z najbardziej szanowanych amerykańskich ekonomistów narzekał w podobny sposób, twierdząc, że głównym zadaniem tych, którzy wierzą w podstawowe zasady systemu kapitalistycznego, musi być często obrona tego systemu przed kapitalistami — rzeczywiście, wiedzieli to wszyscy wielcy liberalni ekonomiści od Adama Smitha zaczynając aż do dziś.

Najpoważniejszą przeszkodą dzielącą praktyków, naprawdę noszących principium wolności w sercu, od sił, które rządzą kierunkami rozwoju w królestwie idei, jest ich głęboka nieufność wobec rozważań teoretycznych i ich tendencja do ortodoksji; to, bardziej niż cokolwiek innego, tworzy niemal nieprzekraczalną barierę między nimi a tymi z intelektualistów, którzy poświęcili się temu samemu principium i których pomoc jest konieczna, aby mogło ono zwyciężyć. Choć tendencja ta jest chyba naturalna wśród ludzi broniących systemu dlatego, że zdał on egzamin w praktyce (i którym uzasadnienie intelektualne wydaje się bezprzedmiotowe), jest ona fatalna dla jego przetrwania, ponieważ pozbawia go najbardziej potrzebnego wsparcia. Każdego rodzaju ortodoksja, każde przypuszczenie, że system idei jest ostateczny i powinien zostać przyjęty w całości, jest poglądem, który musi zantagonizować wszystkich intelektualistów niezależnie od ich poglądów na zagadnienia szczegółowe. Każdy system wartościujący ludzi według zupełności, z jaką przyjmują ustalony zestaw opinii, według ich „pewności” albo stopnia, w jakim można na nich polegać co do postępowania w każdym przypadku zgodnego z ustalonymi poglądami, sam siebie pozbawia wsparcia, bez którego we współczesnym społeczeństwie żaden zespół poglądów nie może zachować swych wpływów. Zdolność do krytykowania przyjętych poglądów, podążania nowymi ścieżkami i eksperymentowania z nowymi koncepcjami stanowi atmosferę, bez której intelektualista nie może oddychać. Cel nie dający takich możliwości nie może cieszyć się poparciem intelektualisty iż z tego powodu upada w każdym społeczeństwie, które, tak jak nasze, polega na jego usługach.

Możliwe, że znane nam wolne społeczeństwo zawiera w sobie zarodki zniszczenia, że wolność raz zdobytą uważa się za zagwarantowaną i nisko się ją ceni, że wolny rozwój idei, będący esencją wolnego społeczeństwa, przyniesie zniszczenie podstaw, od których zależy. Nie ma wątpliwości, że w państwach takich, jak Stany Zjednoczone ideał wolności znajduje dziś mniejszy oddźwięk wśród młodzieży, niż w krajach, które nauczyły się, co oznacza jej utrata. Z drugiej strony wszelkie znaki wskazują, że w Niemczech i wszędzie indziej dla młodych ludzi, którzy nigdy nie znali wolnego społeczeństwa, zadanie jego budowy może stać się równie ekscytujące i fascynujące, jak każdy z socjalistycznych projektów, jakie pojawiły się w ciągu stu ostatnich lat. Jest nadzwyczajnym faktem, którego doświadczyło wielu gości (niemieckich uczelni, że mówiąc do niemieckich studentów o zasadach społeczeństwa liberalnego znajduje się o wiele mocniej reagujące, a nawet entuzjastyczne audytorium, niż miałoby się nadzieję znaleźć w którejś z zachodnich demokracji. Również w Wielkiej Brytanii pojawia się wśród młodych ludzi ponowne zainteresowanie zasadami prawdziwego liberalizmu, z pewnością nie istniejące kilka lat temu.

Czy to znaczy, że wolność ceni się tylko po jej utracie, że świat musi wszędzie przejść przez mroczną fazę socjalizmu, zanim zwolennicy wolności będą mogli znów zebrać siły? Być może, ale mam nadzieję, że tak nie jest. Jednak dopóki ludzie, którzy w dłuższym okresie kierują opinią publiczną, będą przychylni ideałom socjalizmu, taka tendencja będzie istnieć. Jeżeli chcemy uniknąć takiego rozwoju wydarzeń, musimy być zdolni do przedstawienia społeczeństwu nowego liberalnego programu, który przemówi do wyobraźni. Budowanie wolnego społeczeństwa musimy powtórnie uczynić intelektualną przygodą, czynem odwagi. Brakuje nam liberalnej utopii, programu, który nie jest ani prostą obroną istniejącego stanu rzeczy, ani rozwodnioną wersją socjalizmu, lecz prawdziwym liberalnym radykalizmem, nie oszczędzającym uczuć możnych tego świata (na przykład związków zawodowych), nie za bardzo praktycznym i nie ograniczającym się do tego, co się dziś wydaje politycznie możliwe. Potrzebujemy intelektualnych przywódców przygotowanych na odparcie pokus władzy i wpływów, chętnych do pracy dla ideałów, jakkolwiek małe byłyby szansę ich szybkiej realizacji. Muszą to być ludzie skłonni do trwania przy zasadach i walki o ich pełne urzeczywistnienie, choćby odległe w czasie. Praktyczne kompromisy muszą zostawić politykom. Wolny rynek i wolność inicjatyw to ideały, które wciąż mogą ekscytować wyobraźnię milionów ludzi, podczas gdy „rozsądna swoboda handlu” czy „złagodzenie kontroli” nie wywołają ani intelektualnego szacunku, ani entuzjazmu.

Najważniejszą nauką, jaką liberał musi wyciągnąć z sukcesów socjalistów, jest to, że to odwaga do głoszenia utopii pozyskała im poparcie intelektualistów, a przez to wpływ na opinię publiczną, wpływ, który codziennie czyni możliwym to, co jeszcze niedawno wydawało się bardzo odległe. Ci, którzy interesowali się wyłącznie rzeczami uchodzącymi za praktyczne, obecnie odkryli, że nawet one stają się politycznie niemożliwe w wyniku zmian opinii publicznej, na którą nie starali się wpływać. Dopóki nie będziemy w stanie ponownie uczynić z filozoficznych fundamentów wolnego społeczeństwa żywotnego zagadnienia intelektualnego, a z jego zastosowania — zadania prześcigającego zdolności i wyobraźnię naszych najżywszych umysłów, perspektywy wolności rzeczywiście będą czarne. Jedynie wtedy, kiedy uda się nam odzyskać wiarę w siłę idei, którą odznaczał się liberalizm w swym najlepszym wydaniu, bitwa nie zostanie przegrana. W wielu częściach świata intelektualne odrodzenie liberalizmu już nadchodzi. Czy nadejdzie na czas?

———————————————————————————————————————————–

O Autorze

Friedrich August von Hayek (1899-1992) urodził się w Wiedniu za panowania cesarza Franciszka Józefa I. Pochodził z arystokratycznej rodziny, jego ojciec August von Hayek, był uznanym lekarzem. W czasie I wojny światowej zaciągnął się na ochotnika do armii cesarskiej służąc na froncie włoskim. Po zakończeniu wojny i powrocie do Wiednia rozpoczął studia na Uniwersytecie Wiedeńskim. Studiował prawo, ekonomię, psychologię i politologię. W 1921 roku obronił doktorat z prawa, z kolei dwa lata później z politologii. Na początku lat dwudziestych XX wieku, Hayek był pod wpływem myśli socjaldemokratycznej, dopiero spotkanie i udział w seminariach Ludwiga von Misesa, spowodowały ewolucję poglądów w kierunku liberalizmu. Początkowo Hayek pracował jako dyrektor w Austriackim Instytucie Badań Nad Cyklami Koniunkturalnymi. W 1931 roku przyjął zaproszenie do pracy akademickiej w London School of Economics i wówczas stał się jednym z najbardziej znanych ekonomistów. Sławę przyniosła mu głównie polemika z coraz bardziej popularnym ekonomistą Johnem Maynardem Keynesem. Okres II wojny światowej Hayek spędził w Wielkiej Brytanii, po Anschlussie Austrii do Niemiec przyjął poddaństwo brytyjskie.

Po wojnie wraz z innymi liberalnymi ekonomistami rozpoczął starania na rzecz odbudowy pozycji myśli liberalnej w życiu społecznym i gospodarczym. Efektem było powołanie do życia w 1947 roku Mont Pelerin Society, której Hayek był jednym z założycieli, zostając jego pierwszym przewodniczącym. W latach pięćdziesiątych XX wieku przeprowadził się do Stanów Zjednoczonych, gdzie wykładał na University of Chicago. W 1968 roku powrócił do Europy rozpoczynając wykłady na uniwersytetach we Fryburgu i w Salzburgu.

W 1974 roku został uhonorowany Nagrodą im. Alferda Nobla w dziedzinie ekonomii za pionierskie badania w dziedzinie teorii pieniądza i cyklów koniunkturalnych. Wspólnie z nim w tym samym roku nagrodą uhonorowano Gunnara Myrdala, choć był on przedstawicielem zupełnie innej szkoły ekonomicznej.

Pod koniec życia otrzymywał coraz więcej wyróżnień i tytułów, jak choćby Order Kawalerów Honorowych przyznany przez królową Elżbietę II, a także Medal Wolności, najwyższe odznaczenie państwowe Stanów Zjednoczonych Ameryki.

Hayek przeżywszy niemal 93 lata zmarł w 1992 roku we Fryburgu Bryzgowijskim. Jego dorobek stanowi kilkanaście książek i setki artykułów. Do najważniejszych dzieł należą: Monetary Theory and the Trade Cycle (1929), Prices and Production (1931), Monetary Nationalism and International Stability (1937), Profits, Interest and Investment (1939), The Pure Theory of Capital (1941), Droga do zniewolenia (1944, wyd. polskie — Wydawnictwo Arcana, Kraków 1996), Individualism and Economic Order (1948), Konstytucja wolnoŚci (1960, wyd. polskie 2007 — PWN, Warszawa), Nadużycie rozumu (1972, wyd. polskie — Oficyna Volumen — Warszawa 2002) 3-tomowe Law, Legislation and Liberty (1973-1979), Zgubna pycha rozumu. O błędach socjalizmu (1988, wyd. polskie — Wydawnictwo Arcana, Kraków 2004).

———————————————————————————————————————————–

Źródło:

The Intellectuals and Socialism by F.A. Hayek

Copyright@ 1949 by University of Chicago

I wydanie polskie

Instytut Liberalno-Konserwatywny, Lublin 1998

Wydanie II

Wydawnictwo PROHIBITA, Warszawa 2012 ISBN: 978-83-61344-27-8

Instytut Liberalno-Konserwatywny ISBN: 978-83-88017-209

Tłumaczenie: Paweł Mroczkowski

Redakcja: Grzegorz Nowak