Socjalista-teoretyk Bernie Sanders i jego ideologiczna krucjata.

Magazyn Jacobin pisze:”Libertarianie i konserwatyści dużo mówią o wolności, ale najważniejszym rodzajem wolności jest wolność od dominacji – jeśli traktujesz to poważnie, powinieneś sprzeciwić się kapitalizmowi”. To fragment artykułu, opublikowanego w piątek i zatytułowanego “Socialism Is All About Expanding Freedom” (“Socjalizm to rozszerzanie wolności”), który można by pominąć milczeniem gdyby nie to, że MSN.com uznał za stosowne upublicznienie go na swojej stronie głównej (www.msn.com).

Ta tzw. “wolność” polega w istocie jedynie na zmianie elewacji. Można by pomyśleć, że prawie 200 lat totalnej porażki, okraszone 100 milionami trupów wystarczy by pogrzebać tę błędną ideologię. Wcale nie. W rzeczywistości senator Bernie Sanders (I-Vt.) pomaga wprowadzać jej kolejną reinkarnację, wydając swoją nową książkę zatytułowaną “It’s OK to Be Angry About Capitalism”.

Według historyka i socjologa Rainera Zitelmanna, nowe dzieło Sandersa czyta się jak Marksa i Engelsa, z tą różnicą, że oni pisali jakiekolwiek pozytywne słowa o “kapitalizmie” – senator Sanders nie napisał ani jednego.

Sanders “wzywa do politycznej rewolucji, w której ludzie pracy zjednoczą się”, co oczywiście jest tylko przeformułowaniem marksistowskiego “Proletariusze wszystkich krajów, łączcie się!”. Demonizuje on również bogatych, podbijając zazdrość ogółu poprzez nasycenie swojej książki licznymi opowieściami o stylu życia wyższych sfer. Nie wspomina on jednak o tym, że ci ludzie zarobili swoje pieniądze, jak to ujął nieżyjący już ekonomista dr Walter Williams, “służąc swoim bliźnim” poprzez system rynkowy.

Zitelmann prezentuje swoją perspektywę, pisząc (www.americanthinker.com):

Sanders nie mówi, że 20 procent gospodarstw domowych w USA płaci 83 procent wszystkich podatków federalnych. Czytelnicy nie znajdą [tej informacji] w nowej książce Sandersa, ponieważ jest on znacznie bardziej zainteresowany ciągłym zawodzeniem, że bogaci nie płacą wystarczająco wysokich podatków.

"Elity korporacyjne nie są przyjazne[...]. Są bezwzględne i dzień po dniu poświęcają ludzkie życie i dobrobyt, aby chronić swoje przywileje". Według Sandersa, Ameryka jest straszną krainą: "Większość Amerykanów żyje w cichej desperacji". W kółko powtarza tezę, że w ciągu ostatnich 50 lat poziom życia przeciętnych Amerykanów nie uległ poprawie - jest to często powtarzane twierdzenie, które jest po prostu nieprawdziwe.

Oczywiście Sanders zaczerpnął określenie “życie w cichej desperacji” od poety Henry’ego Davida Thoreau. Gdyby miał on na myśli, że biorąc pod uwagę upadłą naturę człowieka, jego los polega na cichym ponoszeniu konsekwencji grzechu swojego i innych – w tym niespełnionych i często nieszlachetnych pragnień – to bym się z nim zgodził. Ale Sanders nawet nie dostrzega, że prosta tęsknota za tym by mieć więcej tylko dlatego że inni tak mają, jest poniżająca, że cuchnie mentalnością defetystyczną w której szklanka jest zawsze do połowy pusta.

W rzeczywistości, nawet lewicowy ThinkProgress przyznał w 2013 roku, że światowy standard życia był najwyższy w historii (szalona polityka Covid bez wątpienia miała wpływ na jego obniżenie), co było pokłosiem zdrowego rozprzestrzeniania się sił rynkowych. (thinkprogress.org)

Socjalistyczna wizja dla Ameryki.

Sanders dąży również do wyeliminowania miliarderów (najwyraźniej jednak nie milionerów takich jak on sam). Czy jednak ma ochotę zrobić z nas Koreę Północną? “Najwyraźniej, bo nawet w Szwecji, którą Sanders często chwalił jako wzór, udział miliarderów w całej populacji jest o 60 procent wyższy niż w Stanach Zjednoczonych!” pisze Zitelmann.

Sanders nie ma zbyt dobrego zdania o naszym systemie. Ubliża Sądowi Najwyższemu jako bandzie “prawicowych aktywistów sądowych” i mówi, że zarówno SCOTUS, jak i Senat powinny zostać “przebudowane”. Nie darzy też wielkim szacunkiem naszej Konstytucji uważając ją za relikt minionej epoki, który nie wystarcza do zaspokojenia współczesnych potrzeb i imperatywów. Być może nie słyszał o “procedurze wnoszenia poprawek” – a może po prostu przeszkadza mu, że zmiana Konstytucji w tym trybie wymaga zgody zdecydowanej większości narodu.

Preferowana przez Sandersa konstytucja, jak to bywa w krajach socjalistycznych, “gwarantowałaby” zatrudnienie; nie wyjaśniono, jak to jest możliwe bez zagwarantowania odpowiedniej wydajności pracowników. Opowiada się on również za kontrolą czynszów. Tak, te dwie propozycje z pewnością jedno by zagwarantowały: rozpadającą się gospodarkę i walące się budynki.

Ponadto senator chwali rzekomo oświeconą politykę przemysłową Niemiec, mimo że zielonotopijne marzenia tego narodu przyniosły problem w postaci deficytu energetycznego; Sanders chwali brytyjską Narodową Służbę Zdrowia, mimo że jest ona tak słaba, że około “8 milionów Brytyjczyków musi mieć prywatne ubezpieczenie medyczne, a około 53 procent twierdzi, że chciałoby zainwestować w jakiś prywatny system ochrony zdrowia” – mówi nam Zitelmann.

Ciekawe jest to, że chociaż sam Sanders jest godny pożałowania, to żaden z europejskich krajów które wymienia nie jest “socjalistyczny”.

Zitelmann podsumowuje, że książka Sandersa po raz kolejny dowodzi, że jest on radykalnym “wojownikiem klasowym, który chce zmienić Stany Zjednoczone w kraj socjalistyczny”.

Głębszym problemem jest jednak nasza współczesna obsesja na punkcie “równości”, która nie tylko daje paliwo socjalistom, ale także wpływa na myślenie konserwatystów. Jeśli chodzi o to pierwsze, Jacobin Magazine pisze: “Równość ma znaczenie zarówno sama w sobie, jak i dlatego, że prawdziwa wolność jest niemożliwa w otoczeniu ogromnych nierówności.” Jak to się dzieje nie jest wyjaśnione, być może dlatego, że nie ma to sensu.

Rozważmy taki przykład: Są dwa ośrodki tenisowe szkolące dzieci. Po pewnym czasie w pierwszym z nich wszystkie dzieci są zaawansowanymi początkującymi. Po tym samym okresie, w drugim ośrodku, tylko niektóre z nich są jedynie zaawansowanymi początkującymi; dwie inne duże grupy stanowią odpowiednio: prawie średnio zaawansowani i średnio zaawansowani; jest też mała grupa zaawansowanych graczy; a kilkoro zbliża się do kalibru turniejowego.

I teraz: którym ośrodku jest większa równość, a w którym dzieci radzą sobie przeciętnie lepiej?

Wniosek: Równość nie mówi nic o jakości. Tu nie ma żadnej korelacji.

Jak zatem wytłumaczyć irracjonalne przekonanie socjalistów, powtarzających za Marksem jak katarynka, że równość stanowi wartość “samą w sobie” i że bez niej pokojowe współistnienie jest niemożliwe?

Socjaliści to na ogół zawistne jednostki, które próbują zaszczepić (co jest powszechnym ludzkim błędem) swój pożądliwy, zorientowany na materializm sposób myślenia wszystkim innym ludziom. “Ludzie nigdy nie mogą żyć w harmonii, jeśli widzą, że inni mają więcej niż oni!”.

Wiele osób jednak nie przejmuje się tym, że Bill Gates czy Warren Buffett mają więcej niż my (chcielibyśmy tylko, żeby przestali oni wykorzystywać swoje bogactwo do degradowania cywilizacji).

Oczywiście, kwestia socjalistyczno-zawistna jest problemem duszy i grzechu, nie systemów, umysłów, pieniędzy, serc, czy takich którzy mają i takich którzy nie mają. Innymi słowy, jeśli socjaliści naprawdę chcą zmienić świat, powinni zacząć przede wszystkim od świata w którym już rządzą: swoich własnych serc i umysłów.

Selwyn Duke (thenewamerican.com)

tłumaczył MR