Nowa Zelandia to też taki kraj z kartonu, po raz kolejny wyciekły dane posiadaczy broni, którzy uwierzyli rządowi i poszli ją zarejestrować.
- Autor: Maciej Rozwadowski
- 22 sierpnia 2023
- Brak komentarzy
Autor Jamesa Bonda Ian Fleming napisał: “Raz to przypadek. Dwa razy to też przypadek. Trzy razy to działanie wroga”. Być może nadszedł czas, by nowozelandzcy posiadacze broni zaczęli nabierać podejrzeń.
26 lipca New Zealand Herald doniósł, że krajowy urząd ds. bezpieczeństwa broni palnej naruszył dane osobowe ponad 100 właścicieli broni. Gazeta pisze:
W wiadomości e-mail wysłanej krótko po południu w środę, widzianej przez Heralda, personel ds. broni palnej Centralnego Okręgu Policji w Auckland wysłał e-maile do ponad 100 właścicieli broni, aby ostrzec ich, że adres w ich licencji na broń palną może nie być aktualny.
Ich adresy e-mail, w wielu przypadkach zawierające imiona i nazwiska, były widoczne w polu cc, a nie ukryte w sekcji bcc.
Widoczne adresy obejmowały różnych znanych mieszkańców Auckland, w tym prawników, dyrektorów firm, policjantów i urzędników państwowych.
Urząd Bezpieczeństwa Broni Palnej określił naruszenie danych jako “błąd”.
The Herald zacytował jednego z właścicieli broni, który powiedział: “Gangi i przestępcy bez wątpienia chcieliby uzyskać kopię tej listy, a teraz moje zdanie, fakt, że jestem posiadaczem pozwolenia został wysłany do 100 osób, których nie znam”. Gazeta wyjaśniła dalej, że ten właściciel broni “powiedział, że wyciek listy właścicieli jest bezpośrednim powodem, dla którego ma obawę przed przekazaniem swoich danych do nowego rejestru broni palnej”.
To nie pierwszy raz, kiedy Nowa Zelandia ma problem z zabezpieczeniem danych właścicieli broni.
W czerwcu 2022 r. Herald opublikował artykuł zatytułowany “Dane właścicieli broni palnej skradzione podczas rzekomego włamania do starego posterunku policji w Auckland”. W sierpniu 2022 r. nowozelandzki serwis Newshub poinformował:
Policja ujawniła, że dane około 400 właścicieli broni – w tym nazwiska i prawdopodobnie rodzaje posiadanej broni palnej – zostały skradzione ze starego posterunku policji w Auckland.
Wrażliwe dokumenty były przechowywane wewnątrz zrujnowanego i nieużywanego dawnego komisariatu policji w Auckland City, w którym nie ma już żadnego pracownika.
W artykule Newshub zacytowano rzecznika Rady Licencjonowanych Właścicieli Broni Palnej Hugh Devereux-Macka, który powiedział: “To sprawia, że właściciele broni palnej czują się niezwykle zagrożeni, ponieważ policja zawiodła nas w sposób, który stawia nas na celowniku przestępczości zorganizowanej”.
W tym czasie władze powiedziały Newshub, że “szansa na kradzież dokumentów zostanie znacznie zmniejszona, ponieważ nowy rejestr broni będzie systemem cyfrowym”. Ironia losu, biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenia.
W 2019 r. naruszona została poufność informacji związanych z obowiązkowym nowozelandzkim programem “wykupu” broni (konfiskaty broni). W dniu 2 grudnia 2019 r. The Guardian opublikował artykuł zatytułowany: “Nowozelandzka strona internetowa dotycząca wykupu broni to lista życzeń dla przestępców”. Jak donosi serwis, “grupa lobbująca na rzecz broni powiedziała, że rozmawiała z 15 osobami, które były w stanie uzyskać dostęp do informacji na stronie internetowej, na której właściciele broni palnej rejestrowali broń którą chcieli zdać. Zawierały one ich nazwiska, adresy, daty urodzenia, numery pozwoleń na broń i dane kont bankowych”.
W obliczu naruszenia bezpieczeństwa urzędnicy przyznali się do wycieku, ale próbowali zrzucić winę na wykonawcę zatrudnionego do stworzenia strony internetowej. The Guardian wyjaśnił,:
Zastępca komisarza policji Nowej Zelandii, Mike Clement, powiedział, że aktualizacja strony internetowej programu wykupu w zeszłym tygodniu spowodowała ujawnienie danych osobowych w szerszym zakresie niż powinna. Winą obarczył dostawcę oprogramowania…
Oczywiście Nowa Zelandia nie jest jedyną lokacją niezdolną do ochrony danych właścicieli broni. W Stanach Zjednoczonych to stan Kalifornia okazał się wzorem niekompetencji.
W czerwcu 2022 r. prokurator generalny Kalifornii Rob Bonta ogłosił uruchomienie portalu Firearms Dashboard Kalifornijskiego Departamentu Sprawiedliwości (DOJ). Narzędzie bazodanowe zostało zaprojektowane w celu udostępnienia szczegółowych danych dotyczących transakcji z bronią palną i posiadaczy pozwoleń na ukryte noszenie broni (CCW) każdemu, kto odwiedza stronę internetową DOJ. Jednak bystrzy użytkownicy szybko zdali sobie sprawę, że pulpit nawigacyjny może być wykorzystany do uzyskania dostępu do danych osobowych posiadaczy kalifornijskiego CCW – w tym daty urodzenia, imienia i nazwiska oraz adresu.
Artykuł z serwisu informacyjnego o broni palnej The Reload opisywał szczegóły zasad naruszenia:
The Reload przejrzał kopię bazy danych hrabstwa Lost Angeles i znalazł dane 244 sędziów posiadających pozwolenia na ukryte noszenie broni wymienione w bazie. Pliki zawierały adresy domowe, imiona i nazwiska oraz daty urodzenia wszystkich z nich. To samo dotyczyło siedmiu strażników więziennych, 63 osób z pozwoleniem na noszenie broni w miejscu pracy i 420 oficerów rezerwy.
2 891 osób w hrabstwie Los Angeles ze standardowymi licencjami również zostało narażonych na wyciek informacji, chociaż wydaje się, że baza danych zawiera również zduplikowane wpisy.
W tym czasie z NRA skontaktował się zaniepokojony mieszkaniec Kalifornii, który dostarczył organizacji zrzut ekranu zawierający niektóre z wyciekłych informacji, w tym imiona i nazwiska oraz daty urodzenia posiadaczy broni.
Pomimo udowodnionej niezdolności Kalifornii do ochrony danych właścicieli broni, 26 lipca L.A. Times opublikował coś, co pozornie jest artykułem informacyjnym, narzekając: “GOP i NRA chcą powstrzymać badania nad przemocą z użyciem broni. Kalifornia jest celem”. Z artykułu wynikało, że zwolennicy praw do broni sprzeciwiają się rejestrom broni i posiadaczy broni w stylu kalifornijskim, ponieważ odmawiają takich danych badaczom “nauk społecznych”.
To nieprawda. Zwolennicy praw do broni sprzeciwiają się rejestrom broni i jej posiadaczy ze względu na możliwość wystąpienia oficjalnych i nieoficjalnych nadużyć.
Zwolennicy praw do broni prawidłowo rozumieją, że takie rejestry umożliwiają konfiskatę broni.
Na przykład Nowy Jork dwukrotnie wykorzystał swój rejestr broni do konfiskaty broni. Począwszy od 1967 roku, Wielkie Jabłko wymagało od mieszkańców rejestracji karabinów i strzelb. Następnie, w 1991 roku, miasto zakazało niektórych konstrukcji półautomatycznej broni palnej. Miasto wykorzystało swój rejestr, aby poinformować osoby posiadające broń palną, że ich broń musi zostać usunięta z terenu miasta, pozbawiona cech użytkowych lub skonfiskowana na rzecz organów ścigania. Miasto zastosowało tę taktykę ponownie w 2013 roku, po zmianie klasyfikacji innej grupy karabinów.
Po drugie, właściciele broni, podobnie jak inni Amerykanie, cenią swoją prywatność. Niezależnie od tego, czy jest to prywatność przed złośliwymi urzędnikami państwowymi, czy przestępcami szukającymi okazji do zarobku, prywatność ma wartość – czego dowodem jest istnienie Czwartej Poprawki. W kontekście osoby korzystającej ze swojego konstytucyjnego prawa, prywatność powinna być takiej osobie gwarantowana. Zakaz gromadzenia tych danych jest jedynym sposobem na odpowiednie zapewnienie tej prywatności.
L.A. Times i cytowani przez niego “badacze” broni palnej wydają się stać na stanowisku, że ich prawem jest wnikanie w prywatne zachowania przestrzegających prawa posiadaczy broni, tak jakby dane te były czymś w rodzaju protokołów ze spotkania rady miejskiej. Dane te, w niefortunnym przypadku, gdy są gromadzone, reprezentują prywatne, chronione konstytucją aktywności prywatnych obywateli i powinny być traktowane w najbardziej poufny sposób. Można sobie wyobrazić, że ci sami “naukowcy” mieliby zupełnie inne podejście do prowadzenia i rozpowszechniania przez rząd rejestrów dotyczących aborcji, zakupów książek lub frekwencji na protestach.
Pomimo tego, co niektórzy egocentryczni zwolennicy kontroli broni palnej mogą myśleć, głównym celem ograniczenia rządowego przechowywania danych dotyczących broni i jej posiadaczy jest ochrona posiadaczy broni, a nie pozbawianie tych aktywistów danych. Fakt, że procedury ochrony prywatności utrudniają tym działaczom na rzecz kontroli broni wymyślanie śmieciowej nauki, mającej na celu podkopywanie prawa wynikającego z Drugiej Poprawki, jest tutaj korzyścią uboczną.
Jak pokazują zarówno Nowa Zelandia jak i Kalifornia, jedynym pewnym sposobem ochrony danych posiadaczy broni jest nie gromadzenie ich w ogóle.
NRA-ILA (www.nraila.org)
tłumaczył MR