Prawo do obrony na misjach.

Czy cywilni pracownicy wojska, którzy biorą udział w misjach, powinni mieć prawo do broni? O różnicach między żołnierzami i pracownikami wojska, którzy znajdują się „na froncie”, pisze ppłk Andrzej Łydka z Dowództwa Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych, znawca i miłośnik historii.

Po czym można odróżnić pracownika wojska PKW od żołnierza tegoż PKW? Czym z kolei różni się pracownik cywilny USA pracujący w jednostce wojskowej US Army na misji od żołnierza tej jednostki? Jak wyglądają różnice w postrzeganiu przez USA i Polskę prawa do obrony własnej przez cywila pracownika wojska „na froncie” i jakie są tego konsekwencje podczas misji?

Udział polskich wojskowych w międzynarodowych misjach pozwala na porównanie wyszkolenia, przygotowania oraz wyposażenia żołnierzy polskich kontyngentów wojskowych z wojskowymi z innych państw. Po kilkunastu latach wspólnej służby poza granicami kraju, na podstawie doświadczeń z misji, zostały wprowadzone zmiany w wyposażeniu i umundurowaniu żołnierzy. Dzięki temu dziś raczej trudno jest znaleźć istotne różnice w wyposażeniu indywidualnym i zespołowym żołnierzy i pododdziałów SZRP oraz koalicyjnych.

Dotychczasowa służba w ramach PKW pozwoliła mi zaobserwować pewne różnice dotyczące pracowników wojska. Na początek jednak mała dygresja, opisując te różnice będę używał czasu przeszłego, ponieważ moje uwagi odnoszą się do zakończonych już misji w Iraku i Afganistanie.

Żołnierz i cywil w PKW

W większości kontyngentów wojskowych oprócz żołnierzy można spotkać pracowników wojska, czyli osoby, które nie posiadają statusu żołnierza, a mają status cywila. Pracownika wojska PKW można było odróżnić od żołnierza PKW jedynie po tym, iż nie był uzbrojony. I to mimo iż mógł być oficerem, podoficerem lub szeregowym rezerwy. Używał takiego samego munduru (bez oznaczeń stopnia wojskowego). Podczas wyjazdów poza bazę nosił taką samą kamizelkę kuloochronną i hełm takiego samego wzoru jak żołnierze patrolu.

Z kolei pracownika wojska w jednostce wojskowej armii Stanów Zjednoczonych podczas misji poza granicami USA można od żołnierza tejże armii odróżnić po wąskiej naszywce na mundurze, na lewej piersi, o treści „DoD Civilian” (pracownik cywilny Departamentu Obrony). Podobnie jak pracownik wojska PKW, amerykański cywil nosi taki sam mundur, kamizelkę kulochronną i hełm, jak żołnierze US Army. Jednak dodatkowo jest wyposażany przez armię Stanów Zjednoczonych w pistolet (Beretta) i, na jego wniosek, w karabin (M16). Oczywiście po otrzymaniu stosownego przeszkolenia w sprawnym i skutecznym używaniu tych urządzeń. W trakcie pracy poza granicami USA „DoD Civilian” są zobowiązani do udziału w organizowanych dla nich treningach (strzałowych i bezstrzałowych) podtrzymujących, nabyte przed misją, niezbędne i skądinąd pożyteczne nawyki.

Oprócz naszywki żołnierzy od pracowników wojska różni jeszcze to, że pracownicy wojska nie są zobowiązani do przestrzegania restrykcyjnych wojskowych uregulowań dotyczących fryzur.

Prawo do obrony i poczucie bezbronności

Z czego wynikają różnice w wyposażeniu pracowników wojska PKW a „DoD Civilians”? Wydaje się, iż Amerykanie dosłownie traktują zapisy Międzynarodowego Prawa Humanitarnego Konfliktów Zbrojnych stanowiące o niezbywalnym prawie każdego człowieka do samoobrony (obrony własnej). Uważają, że ich obywatele w czasie wykonywania obowiązków podczas misji narażają się na atak przeciwnika, więc wyposażają swoich cywilów w odpowiednie środki reakcji. Zwłaszcza, że ów przeciwnik od początku konfliktu programowo nie uznaje zasad Międzynarodowego Prawa Humanitarnego Konfliktów Zbrojnych. Być może w ten sposób US Army chroni się również przed ewentualnymi pozwami rodzin poległych pracowników wojska za uniemożliwienie im obrony własnej poprzez zakaz dostępu do broni.

Z kolei nasze uregulowania prawne powodują, że w broń są wyposażeni jedynie żołnierze i funkcjonariusze, a obywatel, który czuje się zagrożony, musi wykazać to w stosie wniosków z załącznikami pisanych do właściwej instytucji, aby uzyskać prawo do broni. W efekcie pod względem liczby sztuk broni na 100 obywateli jesteśmy w czołówce pokojowo nastawionych narodów świata. Uczciwego obywatela RP ma bronić przed bandyckim napadem z bronią w ręku policja. Cywila w PKW podczas wykonywania zadań ma bronić znajdujący się obok żołnierz z PKW.

Być może jest to pewnego rodzaju kalka myślowa, przeniesiona z zasad obowiązujących w kraju. Pracownicy wojska zatrudnieni w jednostce wojskowej w kraju wykonują swoje obowiązki w ubraniach cywilnych i do niedawna nie otrzymywali żadnego wyposażenia z jednostki wojskowej. Stosunkowo niedawno, chyba w ubiegłym roku, zaczęto pracowników wojska wyposażać w maski przeciwgazowe, słusznie zauważając, że bojowe środki trujące należą do najbardziej „demokratycznych” broni.

W efekcie można zaobserwować dwa różniące sie znacznie od siebie obrazki.

„DoD Civilian” zatrudniony w jednostce US Army na stanowisku tzw. łamanym (żołnierz/cywil), o stopniu etatowym OF-3 (major) i specjalności wojskowej „logistyka”, posiada obowiązkowo pistolet wojskowy typu Beretta oraz karabin M-16, wydany mu przez wojsko, jeszcze przed wylotem na misję, na jego wniosek. Oczywiście pracownik ten został przeszkolony w posługiwaniu się przydzieloną mu bronią oraz wyrobiono mu odpowiednie nawyki, niezbędne podczas użycia broni, tak aby nie stanowił zagrożenia dla innych żołnierzy. Pracownik wojska w PKW, np. lekarz, nawet jeśli wykonuje takie same obowiązki jak służący w tej samej Grupie Zabezpieczenia Medycznego lekarz oficer, nie otrzymuje broni ani do obrony własnej, ani do obrony powierzonych mu rannych.

Amerykanin walczy, Polak się modli?

Podczas hipotetycznego ataku na hipotetyczny konwój amerykański zarówno żołnierze, jak i „DoD Civilians” realizują prawo do samoobrony i cały czas są zajęci prowadzeniem ognia do atakujących. Nikt nie ma czasu wolnego.

Podczas podobnego, hipotetycznego ataku na hipotetyczny polski konwój prawo do samoobrony jest realizowane przez uzbrojonych polskich żołnierzy odpowiadających ogniem na ogień przeciwnika. Pracownicy wojska, znajdujący się w tym konwoju, są pod opieką polskich żołnierzy, którzy oprócz swojego życia bronią również życia oddanych im pod ochronę osób. W związku z tym, iż podczas tego hipotetycznego starcia cywile są bez zajęcia, mają czas wolny, który mogą poświęcić, np. na sprawy tzw. zasadnicze.

Dbają o to przedstawiciele Ordynariatu Polowego, którzy wchodzą w skład polskiego kontyngentu wojskowego i prowadzą posługę duszpasterską. Ordynariat Polowy, wychodząc z dwóch założeń, jednego dogmatycznego (każdy ma prawo do zbawienia i pojednania sie z Bogiem) oraz drugiego, całkiem racjonalnego, potwierdzonego w ramach kilkusetletnich „Lessons Learned” („w okopach nie ma niewierzących”) nałożył na kapelanów PKW obowiązek dystrybucji wśród wszystkich żołnierzy i pracowników wojska PKW, którzy wyrażą wolę otrzymania, różańców i powierników z „Modlitwą o zbawienie”.

Amerykański „DoD Civilian”, w odróżnieniu od polskiego cywila z PKW, podczas wspomnianego starcia nie ma nawet chwili czasu na refleksję o sobie, o swoim życiu i o tym „co potem”. I to jest druga, oprócz dostępu do broni, różnica.

Zmniejszamy obecnie nasze zaangażowanie w działania tzw. ekspedycyjne, jednak w związku z faktem, iż historia się jeszcze nie zakończyła, nie można wykluczyć działania PKW (z udziałem pracowników wojska) w różnych koalicjach w przyszłości. Być może warto skorzystać z doświadczeń, w tym przypadku US Army, dotyczących praktycznego stosowania prawa do obrony własnej przez żołnierzy i cywilów zgodnie z Międzynarodowym Prawem Humanitarnym Konfliktów Zbrojnych.

ppłk Andrzej Łydka

Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych
(źródło polska-zbrojna.pl)

Komentarz. Tekst niestety wciąż jest aktualny. Skomentowałem go we wpisie Kto nie pozwala praworządnemu człowiekowi korzystać ze skutecznych środków obrony, naraża go na niebezpieczeństwo. Dzisiaj postanowiłem zamieścić go w całości. Warto przypominać i napiętnować patologie obecnie obowiązującej ustawy o broni i amunicji. Czas na zmiany, projekt ustawy wspierany przez ROMB jest już gotowy. Już najwyższy czas na jego uchwalenie.