Powołanie Wojsk Obrony Terytorialnej (WOT), to jeden z głównych punktów dzisiejszego posiedzenia Rady Ministrów.

(polskieradio.pl) Nowelizacja przepisów o powszechnym obowiązku obrony, zakładająca powołanie Wojsk Obrony Terytorialnej (WOT), to jeden z głównych punktów dzisiejszego posiedzenia Rady Ministrów.

Projekt przygotowany przez MON zakłada, że obrona terytorialna będzie odrębnym rodzajem wojska, a jej dowódca będzie jednym z trzech głównych dowódców w polskiej armii.

Do Wojsk Obrony Terytorialnej będą powoływani zarówno żołnierze rezerwy, jaki i ochotnicy. Służba w WOT będzie trwała od roku do sześciu lat, z możliwością przedłużenia.

W myśl projektu, obrona terytorialna ma być zdolna do “działań antykryzysowych, antydywersyjnych, antyterrorystycznych oraz antydezinformacyjnych w obronie bezpieczeństwa cywilnego oraz dziedzictwa kulturowego narodu polskiego”.

500 złotych miesięcznie

Poza tym Wojska Obrony Terytorialnej mają być zdolne do typowych działań zbrojnych z regularną armią. Nowelizacja ustawy przewiduje zakup sprzętu i wyposażenia osobistego dla żołnierzy obrony terytorialnej. W sumie resort obrony wyda na to ponad 3,5 miliarda złotych. Wydatki mają być rozłożone na kilka lat.

Projekt zakłada też wypłacanie comiesięcznego dodatku żołnierzom obrony terytorialnej “za gotowość bojową”. Według wcześniejszych zapowiedzi kierownictwa resortu, chodzi o mniej więcej 500 złotych miesięcznie.

Zdaniem autorów projektu, za powołaniem Wojsk Obrony Terytorialnej przemawia zmiana sytuacji geopolitycznej, a utworzenie tych wojsk to w obecnej sytuacji “jedyny w miarę szybki, tani i skuteczny” sposób odbudowy bezpieczeństwa militarnego.

Terytorialna służba wojskowa

Zarazem WOT mają stawać się zdolne do typowych działań zbrojnych we współpracy z wojskami operacyjnymi. Proponowana nowelizacja zakłada, że dowódcami rodzajów sił zbrojnych są dowódca generalny RSZ, dowódca operacyjny RSZ i dowódca Wojsk Obrony Terytorialnej.

Projekt zapowiada wprowadzenie nowego rodzaju czynnej służby wojskowej – terytorialnej służby wojskowej (TSW), w której rezygnuje się z kontraktów i przydziałów terytorialnych.

“Wydaje się, że kilkadziesiąt tysięcy wyszkolonych żołnierzy o dużym zasobie patriotyzmu (również patriotyzmu lokalnego) i poświęcenia może wnieść niemały potencjał i w sposób istotny wzmocnić funkcjonowanie całego systemu obronnego państwa oraz sił zbrojnych” – napisano w uzasadnieniu pojektu. Służba w WOT ma w jak najmniejszym stopniu zakłócać dotychczasowy tryb życia rodzinnego i zawodowego zainteresowanym, dlatego ma być pełniona w czasie wolnym od pracy. Na co dzień żołnierze OT będą „pełnić służbę w dyspozycji”, w której będą wykonywać swoją pracę lub inne obowiązki.

Wojska Obrony Terytorialnej mają liczyć ok. 35 tys. żołnierzy

Powołanie WOT – złożonych z rezerwistów i ochotników z organizacji paramilitarnych – jako samodzielnego rodzaju sił zbrojnych, obok Wojsk Lądowych, Sił Powietrznych, Marynarki Wojennej i Wojsk Specjalnych, to jeden z priorytetów obecnego kierownictwa MON.
Wg koncepcji MON Wojska Obrony Terytorialnej mają docelowo liczyć ok. 35 tys. żołnierzy. W ciągu kilku lat MON zamierza utworzyć 17 brygad (po jednej w każdym województwie i dwie na Mazowszu). W pierwszej kolejności mają powstać brygady w województwach podlaskim, lubelskim i podkarpackim oraz cztery bataliony – w Białymstoku, Lublinie, Rzeszowie i Siedlcach.

We wrześniu minister obrony narodowej Antoni Macierewicz na stanowisko dowódcy Dowództwa Wojsk Obrony Terytorialnej wyznaczył płk. Wiesława Kukułę, dotychczasowego dowódcę Jednostki Komandosów z Lublińca. Do koncepcji obrony terytorialnej przyjętej przez MON po objęciu funkcji ministra przez Antoniego Macierewicza ma zastrzeżenia opozycja.

Według PO i Nowoczesnej jest to próba budowania “prywatnej armii” Macierewicza, nad którą szef MON będzie miał pełną kontrolę, kosztem zwiększania rzeczywistych zdolności obronnych.

(źródło polskieradio.pl)


Krótki komentarz. Nie mam wciąż wyrobionego zdania na temat obrony terytorialnej w formie jaką przygotowuje rząd. Mam tylko kilka spostrzeżeń, którymi mogę się podzielić.

Uważam, że 35 000 ludzi w obronie terytorialnej to zupełnie niewspółmierna ilość wobec bezmiaru potrzeb. Moim zdaniem to o jakieś 500 000 ludzi za mało, no chyba że to ma być obrona terytorialna kadrowa. Żarty jednak na bok, sprawa jest zbyt poważna. Zdecydowanie bardziej przemawia do mnie to co postuluje Romulad Szeremietiew, o czym pisałem na blogu we wpisie Szeremietiew: Potrzeba jest powszechna obrona terytorialna. Taka, że każdy obywatel ma broń i będzie umiał jej użyć. Obawiam się, że rządowy pomysł zupełnie w tym kierunku nie idzie. Rząd tworzy wojsko, ale zupełnie nie zajmuje się tworzeniem powszechności zdolności obronnych Polaków.

Moim zdaniem forma obrony terytorialnej prezentowa przez MON byłaby w pełni społecznie akceptowana, okazałaby się racjonalna, gdyby towarzyszył jej jednoczesny dość powszechny program nauki posługiwania się bronią, strzelania, a w konsekwencji możliwości dysponowania bronią palną przez Polaków. Pospolitego ruszenia zrobić się nie da ale można sprawić aby pospolita była w Polsce umiejętność posługiwania się bronią. To powinny być dwa kierunki wysiłków w tworzeniu skutecznej o brony terytorialnej. Z jednak strony tworzenie wojska, a z drugiej stworzenie struktury czy tkanki społecznej, która jest niezbędna dla powodzenia utworzenia licznego wojska.

Niestety, niestety, po stokroć niestety o tym nikt nie myśli!