Europejska dyrektywa o broni, podzielę się moim wątpliwościami.

W dniu dzisiejszym przedstawiciel Firearms United – Tomasz Stępień – opublikował wpis, a w nim list pochodzący od Vicky Ford. Zachęcam do zapoznania się z całością. W liście pani Ford relacjonuje projektowane zmiany w dyrektywie. Jest to zbieżne z tym co wcześniej już pani Vicky Ford pisała do europosłów, a co prezentowałem we wpisie List Vicky Ford do posłów Parlamentu Europejskiego w sprawie prac nad dyrektywą o broni palnej.

Jednak nie o tym chciałem pisać. Chciałem podzielić się z wami inną sprawą, której nikt dotychczas nie podejmuje, a która powinna być publicznie poruszona. Jestem przekonany, że to niezwykle ważna sprawa. Nie pisałem o tym wcześniej, chociaż ten temat pojawił się już na spotkaniu z panią Anną Fotyga w Gdańsku. O spotkaniu pisałem we wpisie Po konferencji w Gdańsku nt. procedowanej dyrektywy o broni palnej, o implementacji i woli politycznej zmian. Chodzi mianowicie o wprowadzanie do dyrektywy poprawek w trakcie plenarnego czytania na posiedzeniu Parlamentu Europejskiego. Przedstawiciele Firearms United deklarują zamiar czy plan lobbowania u europosłów wprowadzenia do dyrektywy poprawek. Poprawki mają na celu to, aby projektowana zmiana dyrektywy nabrała walorów racjonalności, mają wyeliminować to co najbardziej złe i niebezpieczne w tym prawie. Pan Tomasz Stępień deklarował, że chodzi dosłownie o kilka poprawek. Jakich nie wiem, nigdy ich nie widziałem.

Nikt, w tym i ja, nie ma wątpliwości, że projektowana dyrektywa jest bardzo zła, jest wadliwa legislacyjnie, a miejscami jest niezrozumiała. Te wady są złe, ale i te wady dają szansę na ich wykorzystanie w Polsce. Właśnie na to zwracała uwagę pani Anna Fotyga. Implementacja złej dyrektywy daje szanse na ominięcie negatywnych konsekwencji, które mogą nas spotkać. Oczywiście gdy polska władza będzie zainteresowana naszym definitywnym rozbrojeniem, te wady przeciwko Polakom wykorzysta. Równie dobrze jednak polska władza może te wady wykorzystać dla naszego pożytku. Co zrobił rząd PiS tego oczywiście nie wiemy, ale na własne uszy od pani Fotyga słyszałem, że trzeba tak tą złą dyrektywę implementować, aby straty były minimalne. Czy to ściema, czy będzie jak zawsze – nie wiem, wiem, że politykom nie bardzo można wierzyć. Uważam jednak, że pozostawienie takich możliwości, tj. pozostawienie dyrektywy w jej obecnym niejasnym miejscami brzmieniu – uzgodnionej w trilogu – pozostawia nadzieje na dalszą walkę. Na spotkaniu w Gdańsku z panią europosłanką Anną Fotyga, gdy pojawił się temat poprawek do uzgodnionej w trilogu dyrektywy, pani Fotyga podniosła właśnie takie argumenty. Wskazała, że proponowanie zmian do uzgodnionego tekstu doprowadzić może do sytuacji, że dyrektywa ulegnie zaostrzeniu. Pani europoseł wskazała, że wówczas głosowanie będzie odbywało się na zasadzie większości, a ustalona kompromisowa treść dyrektywy może przepaść.

Takie właśnie stanowisko zaprezentowała w liście pani Vicky Ford:

Zdaję sobie sprawę z faktu, że procedowana dyrektywa jest zła i wcale nie staję w jej obronie. Zdaję sobie sprawę, że będą kłopoty. To wszystko prawda. Problem tylko taki, czy przy okazji zamiaru leczenia dyrektywy, nie zaszkodzimy sobie jeszcze bardziej. Zastanawiam się, czy w tej klęsce, jaką jest dyrektywa, pustej jak dzban Bieńkowskiej, da się coś obronić albo pozostawić miejsce do obrony przy okazji implementacji w Polsce. Przecież nie możemy liczyć na to, że PiS w związku z dyrektywą zadeklaruje wystąpienie z Unii Europejskiej. To prawo jest dla PiSu absolutnie nie mające pierwszorzędnego znaczenia. Przekonania europosłów są skrajnie socjalistyczne, oni gotowi przegłosować znacznie bardziej restrykcyjne zmiany. Czy przez to EU się rozpadnie, mam poważne wątpliwości. Może będzie to jakiś kamyczek, ale nie powód do rozpadu tego komunistycznego tworu. Rząd PiSu jest jednak bardzo w idei UE zakochany, aby miał poświęcać to dla jakiejś tam dyrektywy o broni.

Czy to kapitulacja przez eurokomunistycznym dyktatem? Nie wiem, oceńcie sami. Nie mam na moje wątpliwości odpowiedzi. Naprawdę nie wiem co należałoby zrobić. Trzeba realnie rozważyć czy jakiekolwiek poprawki mają szansę na przegłosowanie, a jak nie to czy nie pojawia się w związku z tą nadzieją znacznie większe ryzyko na zaostrzenie dyrektywy. Nie można po prostu działać, bez zastanowienia jakie mogą z tego wyniknąć zyski i kłopoty i co jest bardziej prawdopodobne. Osobiście mam chwiejące się przekonanie, że jednak lepszym rozwiązaniem jest zostawić to dziadowskie projektowane prawo, walczyć w Polsce w ramach implementacji i domagać się od władzy przełożenia tego prawa na polskie z jak najmniejszą szkodą dla Polaków.

Dokładnie to mówiła pani Anna Fotyga i to samo pisze w liście pani Vicky Ford, zwróćcie uwagę na końcową treść listu:

 

Cały wpis Tomasza Stępnia z Firearms United: