O tym jaki skutek sprawia badanie słomianego zapału kolekcjonerów broni palnej
- Autor: Andrzej Turczyn
- 22 maja 2017
- komentarze 33
Każdy kto śledzi moje pisanie zdążył zapewne zaobserwować, że po zmianie ustawy o broni i amunicji z 2011 roku Policja nieustannie próbuje wyginać przeróżne przepisy, aby okazało się, że pozwolenie na broń nie może być wydane. Na przełomie 2013 i 2014 roku nie pamiętam już która komenda wojewódzka policji (stawiam na wyjątkową pod każdym względem komendę w Katowicach) wpadła na pomysł, że będzie uprawniona do badania czy stowarzyszenie jest stowarzyszeniem kolekcjonerskim. Sprawa zakończyła się dość surową reprymendą ze strony Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie, który stwierdził:
1. Do kompetencji organów Policji nie należy ocena działalności danego stowarzyszenia. 2. Skoro stowarzyszenie legitymuje się zarejestrowaną formalnie działalnością kolekcjonerską broni, to członkostwo w takim stowarzyszeniu stanowi o realizacji przez stronę art. 10 ust. 3 pkt 5 ustawy z 1999 r. o broni i amunicji, zaś organ policji nie jest uprawniony do badania czy przyznanie przez organ rejestrowy, na podstawie danych statutowych, danemu stowarzyszeniu prawa do działalności kolekcjonerskiej w zakresie broni zostało prawidłowo nadane.
W uzasadnieniu wyroku Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie z dnia 6 maja 2014 r. II SA/Wa 1286/13 pojawiło się zdanie o treści:
(…) zasadne jest badanie, czy wola strony posiadania broni jest należycie ugruntowania, czy nie jest to przysłowiowy słomiany zapał.
Oczywiście zdarzają się komendy, które wykorzystując to z niczego nie wynikające zdanie, badają słomianość zapału szczególnie skrupulatnie. Jedną z takich komend, jest KWP w Szczecinie. Jako prezes stowarzyszenia o charakterze kolekcjonerskim od czasu do czasu otrzymuję z WPA w Szczecinie zapytania o treści:
Muszę im pisać to, że wnioskodawca nie ma słomianego zapału i na czym ten brak słomianego zapału polega.
Z niewiadomych powodów policyjni eksperci utożsamiają kolekcjonowanie broni palnej z wystawami broni. Uparli się, że jak kolekcjoner, to musi uczestniczyć w wystawach, musi prezentować swoją kolekcję broni oglądającym. Aby uzyskać rozszerzenie pozwolenia na broń w celu kolekcjonerskim należy wykazać czynny udział w wystawach broni. Wyraża się to zadawaniem pytań w sprawach na o rozszerzenie pozwolenia na broń w celu kolekcjonerskim. Przykład pytania, wprost z pisma KWP w Szczecinie:
Policjanci pytają, kolekcjonerzy odpowiadają. Chcąc nie chcąc muszą pisać prawdę, w oparciu o fakty. Fakty trzeba tworzyć, nie na papierze, a w rzeczywistości występującej realnie. W związku z tymi pytaniami wykształciło się zjawisko, o którym na sto procent żaden policyjny ekspert nawet nie pomyślał. Gdyby wiedział jeden z drugim jaki skutek przyniosą ich pytania, żaden by pytania nigdy nikomu nie zadał.
Efekt jest taki, że trzeba organizować wystawy. O wystawach czasem ktoś napisze, pojawiają się zdjęcia, są informacje w internecie. O wystawach w lokalnych społecznościach się mówi. Wystawy ciekawią. Polacy na wystawy przychodzą. Na wystawach rodacy dowiadują się jak uzyskać pozwolenie na broń palną. Na wystawach pojawia się owoc zakazany przez dziesięciolecia – broń palna – Polacy z tym większą ciekawością pytają jak ten owoc mogą posiąść.
Chcieli utrudniać, chcieli badać słomiany zapał, to mają. Dzięki tym utrudnieniom wieść o broni się roznosi szerzej i szerzej. Gdyby nikt o nic nie pytał, tylko pozwolenia dawał. Siedzielibyśmy w domach ciesząc się swoimi kolekcjami, a tak kolekcje do mas wychodzą i przyciągają kolejnych chętnych do kolekcjonowania broni palnej.
Uświadomił mi dzisiaj to zjawisko kolega. Ale mi się śmiać chce z badaczy słomianego zapału… A może nie powinienem o tym pisać, bo na złość przestaną pytać o słomiany zapał. Trudno, podejmuję ryzyko. Mam nadzieję, że nie ma takiej głupoty, której nie dałoby się wykorzystać przeciwko jej samej.