NRA ma Trumpa, ale traci sprzymierzeńców w Kongresie

W NRA obowiązuje system nadawania ocen kongresmenom w zależności od ich stosunku do spraw reprezentowanych przez stowarzyszenie. System ten jest podobny do systemu ocen w amerykańskich szkołach, prymusi dostają “A”, a leniuchy “F”. Tak samo z kongresmenami, ci którzy wiernie służą ideałom Drugiej Poprawki mają status-rating “A”, ci którzy głoszą konieczność rejestrowania wszelkiej broni czy przymusowego systemowego badania zdrowia obywateli chcących nabyć broń, otrzymują w pełni zasłużoną pałę – czyli “F”.

Z racji ideałów reprezentowanych przez poszczególne frakcje w amerykańskim kongresie oczywistym jest, że do NRA znacznie bliżej jest Republikanom niż Demokratom. Przekłada się to oczywiście na oceny. Znacznie więcej Republikanów ma wysokie oceny, z kolei wśród Demokratów przeważają słabe noty, co więcej, ta sytuacja pogłębia się wraz z kolejnymi kadencjami Kongresu. Z kadencji na kadencję coraz więcej Demokratów otrzymuje F-kę a coraz mniej pozostaje z oceną A. Poniżej grafika pokazująca dynamikę zmian w ocenach Demokratów w ciągu ostatnich sześciu kadencji Kongresu.

National Rifle Association ma mniej sojuszników w Kongresie niż dziesięć lat temu, spadek spowodowany niemal całkowitym zburzeniem porozumienia  z demokratami w Izbie Reprezentantów i Senacie.

NRA nadal ma znaczny wpływ na Republikanów, w tym na  prezydenta Trumpa i liderów Senatu. Jednak przez wiele lat wpływ stowarzyszenia był szerszy i głębszy ze względu na dużą liczbę sojuszników w obu partiach. Ci polityczni sojusznicy otrzymali od NRA oceny “A” i często obawiali się obniżek tych ocen.

Teraz liczba Demokratów w Izbie z oceną “A” spadła z 63 po wyborach w 2008 r. do trzech w obecnej kadencji. Kiedyś grupa sojuszników stowarzyszenia była w dużej mierze odporna na zmiany w składzie Kongresu co sprawiało, że NRA mogła blokować restrykcje dotyczące broni bez względu na to która partia kontrolowała Kongres i Biały Dom. W dłuższej perspektywie utrata bufora demokratycznego NRA stanowi zagrożenie dla wpływów organizacji (nytimes.com).

Wyborcy Demokratów na ogół nie zwracają uwagi na fakt odwrócenia się członka Kongresu od NRA. NRA używa ratingów “A” aby oznaczać konsekwentne poparcie dla praw do broni i sprzeciw wobec ograniczeń, ratingi “F” oznaczają coś przeciwnego. NRA przekazuje swoje oceny wyborcom, którzy używają ich do kierowania swoimi głosami. Wielu kandydatów z oceną A otrzymuje od NRA poparcie w formie wsparcia finansowego, akcji mailingowych czy reklamy w kampanii wyborczej.

NRA zaprzecza utracie wpływów i twierdzi, że ma więcej członków niż kiedykolwiek. NRA informuje swoich członków o tym, którzy kandydaci zostali zidentyfikowani jako zwolennicy lub przeciwnicy Drugiej Poprawki. NRA nigdy nie skupia się na przynależności partyjnej, ale raczej na tym, którzy kandydaci będą najlepiej bronić praw praworządnych właścicieli broni.

Sojusze pomiędzy NRA a Demokratami praktycznie wygasły.

Poparcie dla NRA zawsze było znacznie silniejsze wśród Republikanów niż Demokratów, zarówno w Kongresie, jak i pośród elektoratu. Jednak do niedawna znacząca mniejszość Demokratów była jednak w NRA.

W 2008 r. wyborcy wybrali do Kongresu 67 Demokratów o ratingu A, gdzie stanowili około jednej czwartej reprezentacji partii. Kolejnych 13-u z wybranych  Demokratów miało ratingi B, co oznacza, że NRA uznało ich za “ogólnie przychylnych broni palnej” pomimo pewnych wcześniejszych nieporozumień.

Teraz tylko trzech kongresowych Demokratów –  Sanford Bishop z Georgii, Collin Peterson z Minnesoty i Henry Cuellar z Teksasu – ma stopnie A. Dodatkowo dwóch, Jeff Van Drew z New Jersey i Kurt Schrader z Oregonu, ma B. W Senacie nie pozostał ani jeden demokrata o ratingu A lub B. Oceny F są teraz normą dla Demokratów, a wielu z nich traktuje je wręcz jako odznakę honorową.

Niewielka garstka Republikanów zerwała publicznie z NRA w ostatnich latach. Ale nawet jeśli zmiana postawy kongresmenów wobec NRA była w większości jednostronna i obejmowała głównie Demokratów, ma to duże konsekwencje. Kiedy dziesięć lat temu Demokraci mieli dużą większość parlamentarną i niemalże większość w Senacie, a było tak wielu sojuszników NRA w partii, że ponad połowa Kongresu miała “A” a tylko jedna trzecia miała “F”. 

W obecnym Kongresie nieco ponad połowa członków ma “F”. Cztery ostatnie tury wyborcze wprowadzały  do Kongresu coraz więcej przedstawicieli z tą oceną.

Oczywiste jest, że sojusze NRA z Demokratami – pomimo że był to punkt sporny z niektórymi członkami stowarzyszenia – był w przeszłości niezbędny dla skutecznego przeciwstawiania się “gun control”. We wrześniu 2010 r., kiedy demokratyczna kontrola nad obiema izbami Kongresu miała się zakończyć bez znaczących ograniczeń dotyczących broni, Chris Cox, ówczesny dyrektor wykonawczy NRA-ILA rozmawiał z dziennikarzem National Review (nationalreview.com):

Rzeczywistość polityczna jest taka, że mamy prezydenta Obamę, który w jednym momencie miał 60 Demokratycznych głosów w Senacie i 39 głosów w Kongresie. Gdybyśmy nie byli za przychylnymi nam Demokratami, odbylibyśmy zupełnie inną rozmowę.

Spadek ocen nie dotyczy tylko nowych kongresmenów, ratingi wcześniejszych reprezentantów również spadły.

Spadek oceny “A” jest częściowo wynikiem szerszej polaryzacji polityki amerykańskiej, która skierowała Republikanów bardziej na prawicę, a Demokratów bardziej na lewicę.

Spośród 229 nowo wybranych w ostatniej dekadzie Demokratów, tylko 19 przybyło z oceną A i żaden z taką oceną nie pojawił się od 2012 roku.

Fakt, że wielu umiarkowanych Demokratów zostało zastąpionych przez lewicowców to tylko jedna strona medalu. W tym samym okresie NRA obniżyło oceny 83 “zasiedziałych reprezentantów”: 65 Demokratów i 18 Republikanów. Tylko 31 “zasiedziałych” miało podniesione oceny.

Wielu ze zdegradowanych reprezentantów straciło rating aż o trzy poziomy lub więcej – w tym senator Kirsten Gillibrand z Nowego Jorku i Tim Ryan z Ohio, dwaj dzisiejsi kandydaci na prezydenta, którzy obecnie dobitnie opowiadają się za kontrolą broni.

Wśród Demokratów, obniżanie ocen rozpoczęło się na dobre w 2012 roku i zostało zakończone w ciągu czterech lat. Do niedawna łatwo było to ignorować, ponieważ Republikanie kontrolowali obie izby Kongresu i sami potrafili powstrzymać ustawodawstwo dotyczące kontroli broni.

W 2018 roku pojawiła się niespodzianka: Ośmiu republikanów otrzymało niższe oceny w porównaniu z czterema w 2016 roku i ani jednym w 2010 roku. Trzech republikanów – Brian Mast z Floridy, Peter King z New York i Brian Fitzpatrick z Pennsylvanii – ma teraz “F”. Wszyscy trzej zostali ponownie wybrani w zeszłym roku.

Jednym z punktów na które często powołuje się NRA jako dowód swoich wpływów, jest odsetek zatwierdzonych kandydatów, którzy wygrywają. W 2018 roku było to 77%.  Kiedyś było jeszcze lepiej – w latach 2014 i 2016 r. zwyciężyło ponad 90% zatwierdzonych przez NRA kandydatów.

Co z tobą NRA? Chciałoby się zawołać z odległej Polski. Dziesięć lat temu potęga z którą musiał liczyć się każdy kto chciał funkcjonować w amerykańskiej polityce, dzisiaj stowarzyszenie nadal liczne i wpływowe, jednak już jakby przyblakłe. 1) Czy jest to wewnętrzny problem NRA które musi od nowa określić się jako organizacja, 2) czy znak zmian w mainstreamowej mentalności amerykańskiego społeczeństwa przekładającej się na zachowanie i aktywność kongresmenów w dziedzinie podejścia do kwestii 2A?

Za pierwszym scenariuszem może stać fakt, że wielu konserwatywnych członków stowarzyszenia odwraca się od niego widząc coraz więcej marketingu, a coraz mniej twardej walki o swobody obywatelskie. Dla nich NRA staje się po prostu wielkim sklepem internetowym, firmą zorientowaną na zarabianie pieniędzy co oczywiście wśród ludzie będących w organizacji od dekad może budzić zrozumiałą konsternację.

Druga kwestia jest znacznie bardziej skomplikowana i odpowiedź na to nie jest możliwa z jednej strony,  bez bardzo dogłębnej znajomości funkcjonowania amerykańskiej administracji, a z drugiej strony bez umiejętności wczucia się w sposób myślenia przeciętnego Amerykanina. Rzetelną odpowiedź na ten temat należy raczej pozostawić samym Amerykanom gdyż to oni muszą znaleźć remedium na powstałe społeczne rozdarcie w kwestii dostępu obywateli do broni palnej i ogólnie funkcjonowania brani w amerykańskiej przestrzeni publicznej. Nam pozostaje jedynie kibicować Amerykanom w ich zmaganiach i mieć nadzieję, że wygra logika i rozum a nie strach i populizm.

Opracowanie Maciej Rozwadowski na podstawie nytimes.com

Zastanawiam się czy to rzeczywiście jest tak, że NRA traci poparcie w Kongresie? Z całą pewnością jest tak w tej części, która jest z partii Demokratycznej. Ta partia staje się partią komunistyczną walczącą z tradycyjną Ameryką.

W  USA Kongres jest wybierany po kawałku, nie tak jak w Polsce wszyscy naraz. To zapewnia ciągłość funkcjonowania izby, ale też daje możliwość refleksji wyborczej dla Amerykanów w okresach krótszych niż co 4 lata.

Dzisiaj gdy Demokraci opanowali  Izbę Reprezentantów NRA traci, ale Amerykanie patrzą na szaleństwo jakiemu poddają się demokratyczni kongresmeni. Oni przecież zatracili rozum w swojej nienawiści do tego co najbardziej tradycyjne w Ameryce – do prawo do broni. Jestem przekonany, że gdy wraz z ponownymi wyborami do Kongresu większość demokratyczna w Izbie Reprezentantów zostanie zmieciona. Wówczas porozmawiamy o tym jaką siłę mają organizacje domagające się nietykania Drugiej Poprawki, tj. prawa do posiadania i noszenia broni.

Uwaga dotycząca Polski. Nawet nie próbuję przekładać tego na teren Polski i to nie z tego powodu, że w Polsce nie ma organizacji na wzór NRA. Nie ma i nie będzie. W Polsce wszelkie organizacje branżowe zamiast dbać o wolność, zaczynają same zakładać kaganiec swoim podopiecznym. W  sprawach strzeleckich widać do najlepiej i to nie tylko na przykładzie PZSS-u. Rozwój przez coraz większą regulację – to powszechne przekonanie organizacji strzeleckich – rozwijają strzelectwo przez zakładanie obroży i kagańca.

Moim zdaniem dzisiaj jest tak, że jednym z poważniejszych szkodników w sprawie rozszerzenia prawa do broni jest tzw. środowisko strzeleckie. To środowisko nie chce zrozumieć tego, że walka o prawo do broni nie jest walką dla nich, dla ich interesów, ale dla tych, którzy broni nie mają, a mieć możliwość jej posiadania powinni. Jakaś część z tych co posiadają broń palną charakteryzuje się rozumowaniem – ja mam, ja przeszedłem procedury, nie trzeba niczego zmieniać, to jest dla ludzi. Nie wszyscy tak myślą – na szczęście, bo co by to było gdyby taka była postawa powszechna.

Drugi powód niemożliwości oczekiwania rozliczania posłów z ich postawy wobec prawa do broni, jest system wyborczy. System, w którym rządzi partyjny prezes, a posłowie się od podnoszenia rąk na rozkaz i od brania pieniędzy.