W Seattle strefę okupowaną lewackich i anarchistycznych rebeliantów terroryzują uzbrojeni “strażnicy”

Ogłoszona 8 czerwca w trakcie antypolicyjnych i antyrasistowskich protestów “autonomiczna strefa” w centrum Seattle funkcjonuje już ponad tydzień. Wstępu do niej nie ma policja; cały obszar patrolują uzbrojone bandy samorzutnie powołanych “strażników”.

Burdy i zamieszki wywołane przez lewackich anarchistów pod pretekstem morderstwa George’a Floyda dokonanego przez przez policjanta w Minneapolis pod koniec maja ogarnęły wszystkie większe miasta Stanów Zjednoczonych. Do nietypowej sytuacji doszło w Seattle w stanie Waszyngton, gdzie 8 czerwca pod presją demonstrantów policja, na polecenie  władz miasta z partii Demokratycznej, opuściła jeden ze swoich komisariatów.

Wokół budynku i sąsiadujących z nim ulic protestujący wybudowali prowizoryczne ogrodzenia i od ponad tygodnia blokują służbom bezpieczeństwa dostęp do – jak sami to nazywają – Autonomicznej Strefy Wzgórza Kapitolu (z ang. Capitol Hill Autonomous Zone, CHAZ). Przy jednym z wejść do niej widnieje napis: “Ta przestrzeń należy teraz do mieszkańców Seattle”.

Strefa przekształciła się w lewacki “eksperyment społeczny”. Życie – jak relacjonują sami protestujący – przypomina uliczny festiwal. Odbywają się tu przemówienia, koncerty czy wieczorki poetyckie, głównie o charakterze lewicowym i liberalnym. Nie brakuje też mówców o poglądach komunistycznych czy anarchistycznych. W istocie szerzy się tam anarchia, rozboje, gwałty.

“Chcemy, by nie było przemocy ani dyskryminacji rasowej” – powiedział dla stacji CNN jeden z protestujących. Inny zapewniał że wewnątrz strefy “jest bardzo spokojnie”, a celem okupacji jest walka o równość.

Część manifestantów ma przy sobie broń. Strefę patrolują uzbrojone bandy. Jeden z samozwańczych “strażników”, chwaląc się bronią przed dziennikarzami CNN, zapewniał, że ma mu ona służyć jedynie do obrony.

Dziennik “New York Times” przyznaje, że nie sprecyzowano dokładnie tego, czego chcą protestujący; między nimi trwają między nimi ciągłe negocjacje. Na jednej ze ścian budynku położonego w strefie widnieją trzy żądania. To odebranie środków finansowych lokalnej policji, zwiększenie wydatków na służbę zdrowia oraz odstąpienie od wszelkich zarzutów wobec protestujących. Na innej ze ścian wyszczególniono pięć żądań, w sieci krąży też lista z trzydziestoma postulatami.

W jednym z najbardziej skrajnych żądań, rebelianci chcą “ponownego osądzenia wszystkich Kolorowych ludzi, którzy obecnie odbywają karę więzienia za brutalne przestępstwa, przez ławę przysięgłych złożoną z ich ziomków w ich społeczności”. Pragną również “zniesienia więzienia” oraz tego, aby “szpitale i placówki opiekuńcze w Seattle zatrudniały czarnych lekarzy i pielęgniarki specjalnie do opieki nad czarnymi pacjentami”.

Zakończenia okupacji domaga się od demokratycznych władz stanu prezydent USA Donald Trump, który w zeszłym tygodniu ocenił na swoim Twitterze, że “krajowi terroryści przejęli Seattle”. Jeden z postów Donald Trump skierował bezpośrednio do burmistrz miasta Jenny Durkan oraz gubernatora stanu Waszyngtonu Jaya Inslee ostrzegając, że jeżeli władze lokalne nie przejmą kontroli nad obszarem, to zrobi to ze szczebla federalnego. “To nie są żarty” – napisał na Twitterze Trump.

Insee początkowo twierdził nawet, że nic nie wie o sytuacji, podczas gdy Durkan powiedziała, że CHAZ jest nie tyle powstaniem zbrojnym co “bardziej ulicznym ruchem społecznym”. Władze stanowe i lokalne traktują tą sprawę z lekceważeniem, zarówno gubernator stanu Waszyngton, jak i burmistrz Seattle zignorowali zobowiązanie prezydenta Trumpa, że przywróci on porządek w Szmaragdowym Mieście jeśli oni zawiodą.

Szefowa policji w Seattle Carmen Best powiedziała w czwartek, że to nie ona podjęła decyzję o opuszczeniu komisariatu. Poinformowała też, że niektórzy prowadzący działalność gospodarczą w strefie zmuszani są do opłacania haraczu grupom, które zapewniają im ochronę.

Funkcjonariusze organów ścigania otrzymali doniesienia o mających miejsce w CHAZ wymuszeniach wobec lokalnych właścicieli firm. Policja odnotowała również, że obecna sytuacja utrudnia reakcję na rozboje i gwałty które mają miejsce w obrębie tych sześciu przecznic. Cała sytuacja skłoniła mieszkańców strefy bezpośrednio przylegającej do CHAZ do wynajęcia prywatnej ochrony, która będzie czuwała nad ich mieszkaniami i przedsiębiorstwami.

Władze Seattle z partii Demokratów nie podejmowały do tej pory żadnych kroków mających na celu zakończenie protestu. Apelują, by zrozumieć wzburzenie przebywających w strefie ludzi.

W obawie przed interwencją amerykańskich sił bezpieczeństwa część protestujących w strefie postuluje, by zacząć nazywać ją Okupacyjnym Protestem Wzgórza Kapitolu. Uważają oni, że manifestacja jest jak najbardziej legalna i nie powinna niepokoić amerykańskich urzędników słowem “autonomiczny” w nazwie. “Nie chcemy żadnej secesji, chcemy jedynie legalnie protestować” – powiedział jeden z demonstrantów cytowany przez portal “Seattle Times”.

“Rebelia” jest bardzo słuszną nazwą. Media głównego nurtu nie zwracają uwagi na to, że nie jest to pokojowy protest ale marksistowska rewolucja rozgrywająca się na naszych oczach. Przywódcy polityczni powinni stosować strategię “zero tolerancji”. Muszą to zrobić jeśli chcą zachować jakiekolwiek pozory prawa, porządku i republikanizmu.

Demokraci, ci sami, którzy są wyznawcami totalnej kontroli broni z łatwością tolerują zbrojne bandy pilnujące tego aby anarchia się rozwijała. Lewicowe media w Polsce wykorzystują tą marksistowską rebelię aby krytykować amerykańską Drugą Poprawkę wskazując naiwnie, że anarchiści i komuniści terroryzujący miasto posiadają bam broń legalnie.

Szczerze pisząc lewica wymyśliła całkiem podstępny sposób na wewnętrzne zniszczenie porządku w Ameryce. Pozwalanie, w istocie zwyczajnym przestępcom, którzy pod pozorem sprzeciwu wobec brutalności policjanta, który zadusił pana Floyda, ma tworzenie getta w mieście – jest prostą drogą do anarchii i wewnętrznego niszczenia republiki.

Na szczęście Seattle to nie cała Ameryka, a tylko lewicowe wynaturzenie wciąż wolnej Ameryki. Jak zawiadamia thenewamerican.com gubernator Tennessee Bill Lee (członek partii Republikańskiej) wystosował ostrzeżenie dla buntowników i anarchistów chcących odtworzyć autonomiczną strefę jak w Seattle, mówiąc, że “bezprawie, strefy autonomiczne i przemoc nie będą tolerowane”. Według Tennessean, aktywiści przyłączający się do niedawnych protestów w związku ze śmiercią George’a Floyda zamierzali utworzyć własną strefę autonomiczną w stolicy stanu tennessean.com).

Grupa około 50 osób zebrała się w piątek około godziny 17.00 pod budynkiem Kapitolu Stanowego. Podczas mityngu gubernator Lee wydał następujące oświadczenie: Zachęcamy mieszkańców Tennessee do skorzystania z ich prawa wynikającego z Pierwszej Poprawki, widzieliśmy wiele przykładów pokojowych protestów w całym naszym stanie w ostatnich tygodniach. W miarę trwania demonstracji będziemy nadal chronić prawo mieszkańców stanu do pokojowych zgromadzeń jednocześnie zapewniając obywateli, że bezprawie, strefy autonomiczne i przemoc nie będą tolerowane.

Ponadto prawo w Tennessee wyraźnie zakazuje biwakowania na terenach państwowych, które nie zostały wyraźnie wyznaczone jako teren kempingowy i prawo to będzie egzekwowane – dodał Lee.

Pamiętajcie proszę o wsparciu Fundacji Trybun.org.pl. Dzięki waszemu wsparciu strona działa.