Miał być blog o broni i wolności, a co wyszło?

Z powodu niedzielnej nudy wklepałem w internetową wyszukiwarkę hasło “blogi”. Pobieżnie przejrzałem co piszą o blogach i stwierdzam ze zdziwieniem, że nie ma tam nic na temat mojego bloga 🙂 Nie udało mi się zaistnieć w świecie bogów?! Niedobrze! Może to z tego powodu, że nie piszę o modzie? Może z tego powodu, że nie piszę o podróżach? A może z tego powodu, że nie prowadzę sex bloga, bo odkryłem właśnie, że strony z treściami porno są teraz nazywane blogami?!

Kilka lat temu gdy uruchomiłem stronę miał być blog o broni i wolności. Na początku sam pisałem, od siebie – pisałem jak myślę całkiem sporo. Później, po wykupieniu dostępu do serwisu PAP zacząłem bardziej komentować doniesienia prasowe. Odkąd pomaga mi w redagowaniu strony pan Maciej Rozwadowski, jest zdecydowanie więcej informacji zza oceanu.

Miał być blog o broni i wolności, a co wyszło? Chyba jakaś zupełnie nowa kategoria w internecie. Trochę polityki, trochę Biblii, czasem coś co można by nazwać dziennikarstwem, trochę porad prawnych, trochę blogowania – taka hybrydowa strona, ale ciągle o wolności i o broni palnej. Doszedłem jednak do wniosku, że powinienem wrócić do pisania od siebie, o tym co myślę, co mnie wkurza, co mnie cieszy, co przygnębia i co daje nadzieję. Nie same komentarze do bieżących wydarzeń na podstawie depesz prasowych. To droga na skróty, którą sobie obrałem ostatnimi czasy. Mam zamiar to zmienić.

Oczywiście często nie chce mi się pisać, no bo dużo pracy, bo dzieci, bo nie ma o czym. Myślę jednak, że chcę wrócić do pierwotnej idei powstania mojej strony. Powstała bo chciałem pisać o broni palnej i wolności osobistej należnej każdemu człowiekowi. Chciałem pisać po swojemu. Coś mi się zdaje, że nadal jest taka potrzeba, a może nawet ta potrzeba rośnie. To co dzieje się w Polsce i na całym świecie w związku z chińskim wirusem sprawia, że nasza osobista wolność jest poważnie zagrożona. No bo skoro czytam dzisiaj, że warunkiem wygaszenia epidemii jest sprawny system identyfikacji zakażonych i to również tych bezobjawowych, no to myśl rodzi się tylko  jedna – to musi być system elektroniczny z permanentną kontrolą (zdrowia) człowieka. Czy technicznie to jest możliwe? Pewnie pan generał by o tym nie mówił, gdyby nie wiedział…

Skoro zapisuję na zielono kartki notatnika, oczywiście tylko i wyłącznie piórem Pelikan, to chyba ciągle znajdę pomysły na to o czym pisać. Takie mam niedzielne przemyślenia.