Argumenty mi się skończyły, nie mam już nic do napisania o konieczności ułatwień w dostępie do broni

Właściwie to nie wiem o czym pisać kolejny wpis, który miałby zachęcać do pozytywnych zmian, ułatwień, w posiadaniu broni przez przestrzegających prawa Polaków. Po prostu nie wiem co jeszcze można napisać, argumenty mi się skończyły. To za sprawą wojny na Ukrainie. Tam, w ciągu zaledwie kilku dni wojny, udowodniło się w praktyce wszystko to, co dotychczas pisałem, jako uzasadnienie konieczności liberalizacji przepisów o broni. Nie mam nic więcej do dodania. Jeżeli to kogoś nie przekonuje, to już nic więcej nie wiem. Tylko sobie pomyślę o kimś kto nadal nie rozumie – dureń/idiota lub zdrajca – to w zależności od mojej oceny stanu intelektualnego nieprzekonanego człowieka.

Przez wiele lat klepię na klawiaturze komputera wpis za wpisem, dzień po dniu zajmuję się tym blogiem. Miejscami stało się to męczące, ale dalej trwam. Przekonuję, używam przeróżnych argumentów aby intelektualnie wykazać, że mam rację, domagając się szerokich możliwości posiadania broni przez Polaków. Z argumentami rozumowymi to jest tak, że są czasem niezrozumiałe, a z postępującą głupotą ludzi, coraz mniej przydatne. To jednak wyzwanie zestawić w głowie ze sobą fakty, logicznie jego ocenić, wyprowadzić logiczny wniosek na tej podstawie. To się nazywa rozumowanie i co do zasady słabo wychodzi. Przyszło wybawienie, stało się coś, co wydawać by się mogło, że będzie argumentem ostatecznym. Wybuchła wojna na Ukrainie, a tam cywile złapali za karabiny i też walczą z okupantem, a rząd wzywa do strzelania, powszechnego stawienia oporu najeźdźcom. To nie jest argument rozumowy, wkraczają emocje. O, pomyślałem – smutek, strach przed śmiercią, gniew, złość, przerażenie itp. – to wszystko powinno przekonywać, bardzo mocno wpływać na proces motywacyjny człowieka i pchać go do przekonania, że konieczny mu karabin, teraz, na wszelki wypadek.

Czy to działa u ludzi chodzących ulicami  miast, miejscowości i wiosek? Nie wiem. Podniosła się wrzawa, że będzie projekt, że sejm, że Kukiz, że ktoś jeszcze… Otóż badam sprawę i wychodzi mi z tego co widzę, że nikt nic konkretnego nie robi, a już z całą pewnością nikt nie złożył projektu ustawy od sejmu. Może coś myślą, ale powoli. Może coś radzą, ale słabo im to idzie. Bardziej mi to wygląda na zainteresowanie słupkami sondażowni niż na troskę o nas.

Każdego kto coś przebąkuje o projekcie pytam czy to uzgodnione z naczelnikiem państwa. Najważniejsza osoba w państwie, naczelnik Kaczyński, przecież o wszystkim tak naprawdę decyduje. Jego jednoosobowa wola sprawia, czy coś będzie ustawą czy coś ustawą nie będzie, to automaty do głosowania z PiS (tzw. posłowie) uchwalają tylko to co pan naczelnik pozwala lub co pan naczelnik każe. No i cisza – raczej nic z naczelnikiem nie jest uzgodnione. Naczelnik zaś wie tyle ile powiedzą w telewizorze, a w telewizorze ciągle jesteśmy imperium. Do czego całkowicie bezpiecznym mieszkańcom imperium karabiny? Tak myśli naczelnik.

Napalamy się na zmiany prawa o broni. Niepokoimy się co to będzie jak Ukraina padnie, a Putin na nas swoje czołgi pośle. Po co to wszystko. Naczelnik wie lepiej, wie więcej, czuwa całą swoją mocą, broń palna to sprawa marginalna, on teraz uchwala ustawę wielkości kodeksu i myśli, że jak ją uchwali to stanie się wojsko. On wierzy w te swoje ustawy, zapisy, literki. Nie rozumiecie starca, filozofa, który myśli, że jak coś wymyśli, to się staje rzeczywistością. A właściwie to nawet nie musi się nic stawać, jego myśli to rzeczywistość.

No więc można odłożyć emocje, nowej ustawy nie będzie. Korzystajcie z aktualnych przepisów, namawiajcie do robienia pozwoleń znajomych. Nie utrudniajmy sobie codzienności w klubach, na egzaminach na patent, w wydziałach postępowań administracyjnych nie czepiajcie się pierdół, niech ludzie zdobywają pozwolenia. Tylko to nam zostało zmiana prawa w 2010 roku nastąpiła tylko z tego powodu, że wówczas nie było jeszcze naczelnika państwa. Za jego czasów nic dobrego w sprawie broni się nie wydarzy. Ten facet niczego nie pojmuje, a myśli, że jest geniuszem.

Duży jestem i oduczyłem się wierzyć w bajki, a ocen dokonuję po faktach, a nie po gadaniu. 🙂 Już raz się dałem nabrać na pisowski patriotyzm biało-czerwony i uwierzyłem w ich słodkie pierdzenie, że coś w sprawie broni pozytywnego zrobią. Teraz człowiek musi się wstydzić, że pozytywnie o nich mówiłem. Nie zrobią nic, ani pisowcy ani ich satelici. Ale będą pięknie gadać… szkoda czasu na słuchanie, tu tylko chodzi o słupki poparcia. Pozdrawiam i życzę miłego wieczoru.

A, dzisiaj byłem w TVP Opole i się nagrałem 🙂 Oglądajcie.

W uzupełnieniu fajne słowa pana Jacka Bartosiaka. Myślę tak jak on. Jacek Bartosiak co prawda mówi o siłach zbrojnych, ale analogiczne słowa można użyć do interesującego mnie zjawiska posiadania broni.