Papież przypomniał o potrzebie całkowitego rozbrojenia – diabelsko ciekawe, prawda?
- Autor: Andrzej Turczyn
- 14 listopada 2017
- komentarzy 47
Jak donosi Radio Watykańskie w Watykanie odbyło się międzynarodowe sympozjum pt “Perspektywy świata wolnego od broni jądrowej i całkowitego rozbrojenia”. Zostało ono zorganizowane przez Dykasterię ds. Integralnego Rozwoju Człowieka z udziałem wysokiej rangi przedstawicieli społeczności międzynarodowej, w tym ONZ i NATO. Z uczestnikami sympozjom spotkał się Franciszek Papież i oświadczył, że broń nuklearna nie tylko jest niemoralna, ale trzeba ją uważać za narzędzie wojny niezgodne z prawem. Ponadto Papież przypomniał, że wciąż pozostaje w mocy nauczanie Jana XXIII z encykliki „Pacem in terris” o potrzebie całkowitego rozbrojenia.
W encyklice „Pacem in terris” istotnie jest o potrzebie całkowitego rozbrojenia, bo papież Jan XXIII pisze w rozdziale encykliki pt. Rozbrojenie:
Wszyscy muszą zrozumieć, że nie da się ani powstrzymać wzrostu potencjału wojennego, ani zmniejszyć zapasów broni, ani – co jest najistotniejsze – całkowicie jej zlikwidować, jeśli tego rodzaju rozbrojenie nie będzie powszechne i całkowite oraz jeśli nie dokona się ono i w sercach ludzkich, to znaczy, jeśli wszyscy nie będą zgodnie i szczerze współdziałać, aby usunąć z serc strach i obawę przed wybuchem wojny. To zaś wymaga, żeby w miejsce zasady, uważanej dziś za najwyższą gwarancję pokoju, wprowadzić zupełnie inną, która głosi, że prawdziwy i trwały pokój między narodami musi się opierać nie na równowadze sił zbrojnych, ale jedynie na wzajemnym zaufaniu. Ufamy, że tak stać się może, ponieważ idzie o rozwiązywanie nie tylko nakazane przez właściwe zasady rozumu, ale również w najwyższym stopniu pożądane i przynoszące wielkie dobra.
Nie chodzi tylko o całkowitą likwidację broni w arsenałach państw, ale i o całkowite rozbrojenie z broni konwencjonalne oraz całkowite rozbrojenie ludzi. Papież Jan XXIII, do którego odwołuje się Franciszek Papież, w encyklice poucza poddanych:
Chodzi więc najpierw o rozwiązanie nakazane przez rozum. Istotnie, jak ogólnie jest, a przynajmniej powinno być, wiadome, wzajemne stosunki międzypaństwowe, podobnie jak współżycie między poszczególnymi ludźmi, należy układać nie przy pomocy siły zbrojnej, lecz według właściwych zasad rozumu, czyli wedle zasady prawdy, sprawiedliwości i czynnej solidarności duchowej.
Gdy pisałem we wpisie, Jestem chrześcijaninem, a nie katolikiem, przepraszam pacyfistą…:
Katolicyzm dzisiaj to religia pacyfistyczna, prowadząca na potępienie swoje owieczki. Nie złośćcie się na mnie katolicy, którzy uważacie, że katolik nie jest pacyfistą. Rozumiem wasze przekonanie, ale wasi pasterze zdaje się, że chcą prowadzić was w zupełnie inną niż wy chcecie stronę. To nie wy decydujecie czym jest katolicyzm i w co macie wierzyć. O tym decydują wasi katoliccy pasterze, bo katolicyzm to struktura na wskroś feudalna, z panem, książętami kościoła i poddanymi woli pana.
– wielu czytelników ze mną stanowczo się nie zgadzało. Macie zatem kolejny dowód na to, że jednak pisałem prawdę. Przypominam, że encyklika „Pacem in terris” została napisana (uwaga), w 1963 roku. Można chyba odpowiedzialnie powiedzieć, że Watykan już w tamtym czasie głosił tezy pochodzące wprost z Kremla. Podobnie jak dzisiaj, bo nie mam wątpliwości, że nakładanie na martwą rzecz znamienia niemoralności ma za cel obronę państw terrorystycznych, które zagrażają światu swoimi programami nuklearnymi – Kora Północna i Iran są tu przykładami wyraźnymi. Rozbrójmy się mówi papież do ludzi na całym świecie, zaufajmy komunistom z Chin, Rosji, Korei Północnej, że też się rozbroją, że nie będą niebezpieczni dla bezbronnych innych państw na całym świecie.
Jeszcze jedno spostrzeżenie mi się nasuwa. Otóż w katolickiej nauce nie jest prawdziwa teza, że złego człowieka z bronią może powstrzymać tylko dobry człowiek z bronią. Wszak Papież Franciszek odwołuje się do słów encykliki: “To zaś wymaga, żeby w miejsce zasady, uważanej dziś za najwyższą gwarancję pokoju, wprowadzić zupełnie inną, która głosi, że prawdziwy i trwały pokój między narodami musi się opierać nie na równowadze sił zbrojnych, ale jedynie na wzajemnym zaufaniu.”
Nie piszę aby dokuczać katolikom, no chyba, że ktoś zmuszenie do myślenia uznaje za dokuczliwe zjawisko. Piszę aby zmusić do myślenia, bo wam się zdaje, że nic się nie dzieje, a od tradycyjne wartości już nie obowiązują w Watykanie. Jest źle, a będzie coraz gorzej i zakrywanie oczu może tylko zaszkodzić, z całą pewnością nie może pomóc. Czy nie pojmujecie tego, że Papież Franciszek na tych z was, którzy widzą w posiadaniu broni nuklearnej gwarancję bezpieczeństwa: ludzie niemoralni?! Za moment usłyszycie to o zwyczajnej broni, pistolecie itp…