Rzecznik izraelskiego MSZ: nie chodzi o “polskie obozy śmierci” – w tym sporze państwo Izrael ma rację – ta ustawa to bubel prawny
- Autor: Andrzej Turczyn
- 29 stycznia 2018
- komentarzy 111
Rzecznik izraelskiego ministerstwa spraw zagranicznych Emmanuel Najszon napisał w poniedziałek na Twitterze, zwracając się do Polaków, że stronie izraelskiej krytykującej nową ustawę o IPN nie chodzi o “polskie obozy śmierci”. “Oczywiście, że nie były polskie” – dodał.
“Drodzy polscy internauci – problemem nie są obozy śmierci. Oczywiście, że nie były polskie. To były obozy niemieckie. Problemem jest prawnie dozwolona, fundamentalna wolność mówienia o zaangażowaniu Polaków w mordowanie Żydów bez obawy o groźbę kary. To proste” – napisał Najszon, zwracając się do osób śledzących jego tweety.
W niedzielę Najszon zapowiedział, że jego resort skontaktuje się w sprawie nowej ustawy o IPN z polskim rządem, “wysyłając bardzo jasny przekaz”.
“Nikt nie może zmieniać prawdy historycznej i nie ma tu miejsca na edukowanie rodzin osób, które przeżyły Holokaust” – dodał.
Sejm przyjął w piątek nowelizację, która wprowadza karę grzywny lub karę do trzech lat więzienia za słowa “polskie obozy śmierci”. Ustawa trafi teraz do dalszego procedowania w Senacie.
Zgodnie z ustawą, każdy kto publicznie i wbrew faktom przypisuje polskiemu narodowi lub państwu polskiemu odpowiedzialność lub współodpowiedzialność za zbrodnie popełnione przez III Rzeszę Niemiecką lub inne zbrodnie przeciwko ludzkości, pokojowi i zbrodnie wojenne – będzie podlegał karze grzywny lub pozbawienia wolności do lat trzech. Taka sama kara grozi za “rażące pomniejszanie odpowiedzialności rzeczywistych sprawców tych zbrodni”.
Jeśli sprawca działałby nieumyślnie, podlegałby karze grzywny lub ograniczeniu wolności. Nie byłoby przestępstwem popełnienie tych czynów “w ramach działalności artystycznej lub naukowej”. Nowy przepis ma się stosować do obywatela polskiego oraz cudzoziemca – “niezależnie od przepisów obowiązujących w miejscu popełnienia czynu”.(PAP)
Przez kilka dni byłem poza normalnym funkcjonowaniem internetowym, docierały do mnie strzępy wiadomości. Gdy usłyszałem, że rząd Izraela twierdzi, że nie możemy karać za określenie “polskie obozy śmierci”, zezłościłem się naprawdę.
Wróciłem do domu, włączyłem komputer, wyszukałem cały proces legislacyjny i samą ustawę na sejmowej stronie i stwierdzam, że Żydzi mają rację. W szczególności niezwykle rzeczowe jest powyższe stanowisko rzecznika prasowego MSZ Izraela, ono oddaje to o co chodzi, a cała opinia publiczna jest wprowadzana w błąd przez samych pisowców i media, że Żydzi sprzeciwiają się zakazywaniu używania określenia “polskie obozy śmierci”.
W tej ustawie nie ma słowa o “polskich obozach śmierci”, a sam akt prawny jest tak sformułowany, że jest to wzorowy przykład kultywowania w Polsce stalinowskiej zasady: dajcie mi człowieka, a paragraf się na niego znajdzie. Tą ustawę pisał jakiś teoretyk prawna, który w życiu nie miał do czynienia z rzeczywistym stosowaniem przepisów w praktyce sądowej i prokuratorskiej. Ustawa została uchwalona przez posłów, którzy nie zastanawiają się zupełnie nad czym łapy do góry podnoszą. Pan kazał, sługa musi, bubel prawny został uchwalony w rocznicę upamiętniającą Holokaust.
Postaram się wyjaśnić to w taki sposób, że każdy z czytelników będzie mógł samodzielnie wyrobić sobie zdanie. Przepis, o który udzie burza ma brzmienie:
Problemy podkreśliłem na czerwono. Po pierwsze użyte w ustawie znamiona czynu zabronionego są tak pojemne, że w istocie kompletnie nie wiadomo co znaczą. Prawo karne ma być jednoznaczne, tzn. każdy, bo każdy jest adresatem norm prawa karnego, musi w sposób niebudzący wątpliwości rozumieć co trzeba zrobić, aby wypełnić znamiona czynu zabronionego, tj. popełnić przestępstwo.
Mając tą fundamentalną zasadę prawa karnego pytam: co konkretnie oznacza znamię “lub w inny sposób rażąco pomniejsza odpowiedzialność rzeczywistych sprawców zbrodni”? Czy jak opowiem o przypadku szmalcownika, który wydał Żyda Niemcom na śmierć, nie wspominając zupełnie o tym, że to Niemcy są odpowiedzialni za zabójstwo tego konkretnego Żyda, no nie powiedziałem, bo nie było sposobności albo tak była ułożona ta wypowiedź, a moje słowa zostaną nagłośnione milion razy w internecie, to co będzie? Czy będzie przez to, że pomniejszyłem rażąco odpowiedzialność Niemców, przez to, że o tych ludobójcach nie wspomniałem mówiąc tylko o szmalcowniku? Zacznę bronić się, że przecież to było tylko jedno zdanie, a ja nie ponoszę odpowiedzialności za wielokrotne rozpowszechnienie zdania. Czy mi prokurator powie, że przecież czyn można popełnić nieumyślnie? Czyn zabroniony popełniony jest nieumyślnie, jeżeli sprawca nie mając zamiaru jego popełnienia, popełnia go jednak na skutek niezachowania ostrożności wymaganej w danych okolicznościach, mimo że możliwość popełnienia tego czynu przewidywał albo mógł przewidzieć. A co z artystami i naukowcami, czy oni mogą bredzić co im się podoba? Dlaczego oni mogą mówić co im się podoba, a ofiara Holokaustu ma się zastanawiać czy jakieś zdanie może powiedzieć lub czy ma jednak milczeć?
Jeszcze kilka zdań o samym procesie stanowienia prawa. Projekt został do Sejmu skierowany przez rząd Beaty Szydło w dniu 30 sierpnia 2016 roku. Na co pisowcy czekali półtora roku z tą ustawą? Czy na reportaż o falach w kształcie swastyki na torcie jakiś idiotów w lesie? Mam wrażenie, że to jakaś grubsza ustawka, o czym wspominałem w moim komentarzu na you tube.
Po wniesieniu projektu Biuro Analiz Sejmowych napisało w opinii z dnia 7 listopada 2016 roku, że ta ustawa to dziadowski bubel prawny, tylko bardziej akademickim językiem. Zwrócono uwagę na to o czym piszę, na karkołomne zabiegi interpretacyjne oraz na niejednoznaczność przepisu karnego. Na 100% żaden mundry poseł z PiSu tego nie czytał, bo po co czytać. Ich tylko interesuje miejsce na liście wyborczej czyli koryto. Samodzielne myślenie nie jest ich najmocniejszą stroną.
W konsekwencji posłowie stworzyli potwora prawnego, który rzeczywiście może rodzić obawy o kneblowanie ust w mówieniu o Holokauście. Nie wierzę w jakość prokuratorów i sędziów w Polsce. Wiem, że w Polsce prawo karne było, jest i będzie wykorzystywane do walki politycznej. Wie to każdy człowiek na świecie, który nie jest chociaż odrobinę rozsądny.
To konkretne przestępstwo jest przestępstwem za słowa, a zatem każdy kto będzie chciał coś powiedzieć o jakimś szmalcowniku z Polski – którzy przecież byli i niech smażą się w piekle – będzie miał dylemat, czy mówić czy bać się. Dobrze wiecie, że samo wpadnięcie w tryby machiny prokuratorskiej czy sądowej, nawet jeżeli kończy się uniewinnianiem, jest poważnym przeżyciem i dolegliwością finansową. Dodatkowo media na podstawie samego podejrzenia mogą z człowieka uczynić w przekonaniu społecznym sprawcę i ta świadomość może być wbita na stałe.
Żydzi to ludzie praktyczni, a nie ideolodzy jak pisowscy nieudacznicy, którzy chcieli dbać o dobre imię Polski, a w konsekwencji sprawili, że na kolejne dziesięciolecia w międzynarodowym przekazie i świadomości publicznej będzie utrwalone pojęcie “polskie obozy śmierci”, którego zakazaniu sprzeciwili się Żydzi. Przecież to nie mój wpis, mam nadzieję rzeczowy, rozejdzie się w milionach odsłon, a medialny bełkot o “polskich obozach śmierci”, o których w tej nieszczęsnej ustawie nie ma słowa!
O dobre imię Polski trzeba dbać, dbać bardzo mocno. Trzeba jednak być przebiegłym jak wąż i niewinnym jak gołębica, tej reguły jednak w Polsce niewiele osób się słucha. To reguła z Biblii, a Biblia to obca Polakom księga.
Dochodzę do wniosku, że pisowskie rządy są normalnie niebezpieczne dla Polski. Ta ustawa to albo najczystsza głupota albo sabotaż Polski w wykonaniu partii rządzącej. Ta kombinacja operacyjna, w którą wciągnęły Polskę pisowskie rządy jest czymś dramatycznym, co będzie miało poważne dalsze konsekwencje. A może po prostu jest jak mówi pastor Chojecki, pisowscy doprowadzili to tego, że lada moment Polska utraci ostatnie oznaki suwerenności i teraz każdy kto może grabi co jeszcze da się nagrabić…
Mój wpis jest może nieco emocjonalny. Nie dało się inaczej, zbyt zależy mi na dobrym imieniu Polski, na dobrych relacjach z Izraelem, do tego nie mam względu na osoby rządzących, abym mógł przejść do porządku dziennego nad tym co ci ludzie wyczyniają beztrosko.
Uzupełnienie 2018-01-29 21:38 (PAP) Ambasador Izraela: musimy tę kwestię zamknąć porozumieniem
Geostrategiczne relacje między Izraelem, a Polską są ważniejsze niż dużo innych rzeczy, ale musimy tę kwestię zamknąć porozumieniem – powiedziała w poniedziałek ambasador Izraela Anna Azari w kontekście nowelizacji ustawy o IPN.
W poniedziałek wieczorem Azari spotkała się z szefem gabinetu prezydenta Andrzeja Dudy Krzysztofem Szczerskim. Rozmowa odbyła się na prośbę strony izraelskiej i związana była ze sprzeciwem Tel Awiwu wobec uchwalonej w piątek przez Sejm nowelizacji ustawy o IPN.
Azari pytana w telewizji Polsat News2 czy po spotkaniu z szefem gabinetu prezydenta jest “optymistyczna” odparła: “Ja jestem całkiem osobą optymistyczną i myślę, że i u pana Szczerskiego, i chyba wczoraj w rozmowie między premierami jest optymizm”.
“Mówimy o dialogu konstruktywnym i o tym, że geostrategiczne relacje między Izraelem, a Polską są bardziej ważne niż dużo innych rzeczy, ale musimy tę kwestię zamknąć porozumieniem” – dodała.
Szczerski powiedział PAP po spotkaniu z ambasador Izraela, że rozmowa była trudna i szczera. Szef gabinetu prezydenta poinformował, że przedstawił zdecydowanie krytyczną ocenę głosów pojawiających się w Izraelu ws. noweli ustawy o IPN oraz warunki, które pozwolą na normalizację debaty.
Zgodnie z uchwaloną w piątek nowelą ustawy o IPN – Komisji Ścigania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu każdy, kto publicznie i wbrew faktom przypisuje polskiemu narodowi lub państwu polskiemu odpowiedzialność lub współodpowiedzialność za zbrodnie popełnione przez III Rzeszę Niemiecką lub inne zbrodnie przeciwko ludzkości, pokojowi i zbrodnie wojenne – będzie podlegał karze grzywny lub pozbawienia wolności do lat trzech. Taka sama kara grozi za “rażące pomniejszanie odpowiedzialności rzeczywistych sprawców tych zbrodni”.
Do nowych przepisów krytycznie odniosły się w sobotę władze Izraela, m.in. premier Benjamin Netanjahu. Ambasador Azari w sobotę podczas uroczystości 73. rocznicy wyzwolenia niemieckiego obozu Auschwitz, zaapelowała o zmianę w tej nowelizacji. Podkreśliła, że “Izrael traktuje ją jak możliwość kary za świadectwo ocalałych z Zagłady”.
Zastępca ambasadora RP w Tel Awiwie został wezwany w niedzielę do izraelskiego MSZ, “wyrażono sprzeciw Izraela wobec sformułowań w ustawie o IPN”. “Zwłaszcza termin przyjęcia (ustawy – PAP), w przeddzień Międzynarodowego Dnia Pamięci o Ofiarach Holokaustu, był zadziwiający i niefortunny” – napisało izraelskie MSZ.
Azari powiedziała w Polsat News2, że nowelizacja ustawy o IPN została przyjęta przez Sejm w “niedobrym czasie” – przed Dniem Pamięci o Ofiarach Holokaustu. “Nie chciałam, jako prywatna osoba komuś coś zrobić złego podczas tej uroczystości. (…) Musiałam, przekazać w Polsce, w Oświęcimiu, bo to symboliczne miejsce, ból i cierpienie, o które szło w Izraelu (…) w momencie publikacji tej ustawy” – wyjaśniała.
Zwróciła uwagę, że Izrael wie, że obozy śmierci na terytorium Polski budowali niemieccy naziści. “O to nie ma sporu. Ale w tej ustawie napisano coś innego. Tam nie ma słów, ani jednego słowa o tym, kto budował obozy śmierci. Tam jest kara za oskarżenie Polaków, polskiego państwa i narodu. Ta formuła nie jest jasna dla Izraelczyków” – powiedziała ambasador.
Jej zdaniem wprowadzenie nowych przepisów w życie może spowodować, że każdy kto powie o Polaku, że robił “niedobre rzeczy” podczas II wojny światowej, może zostać oskarżony i ukarany. “Już w pierwszych publikacjach dziennikarskich było napisane, że według tego prawa ocaleni z zagłady nie mogą opowiedzieć swojej historii” – stwierdziła.
Ambasador Izraela pytana w Polsat News2 o prognozy na przyszłość i czy spodziewa się w najbliższym czasie wizyt na szczeblu państwowym powiedziała: “mamy dużo planów w tym m.in. przyjazd naszego prezydenta (…); mamy dużo planów świętowania razem 70 rocznicy Izraela i 100-lecia odzyskania przez Polskę niepodległości i mam nadzieję, że wszystko wróci na swoje miejsce”.
Azari zaznaczyła, że relacje między Polską a Izraelem są bardzo dobre. “Bardzo intensywne. Wszyscy, z dwóch, stron spotykają się i planują spotkania i to jest normą” – powiedziała ambasador Izraela. (PAP)
Uzupełnienie 2018-01-30 10:31 (PAP) Azari: miałam coś innego do powiedzenia, ale dyplomaci mają swoje instrukcje (opis)
Ambasador Izraela w Polsce Anna Azari, odnosząc się we wtorek do swojego przemówienia podczas obchodów 73. rocznicy wyzwolenia Auschwitz, powiedziała, że miała “coś całkiem innego do powiedzenia”, ale “w Izraelu już była decyzja premiera”, a “dyplomaci mają swoje instrukcje”.
Azari pytana w radiu RMF FM dlaczego wywołała “wielki kryzys” w stosunkach polsko-izraelskich, odpowiedziała: “Myślę, że to nie byłam ja sama, a to była ta ustawa, odnowienie tej ustawy, i godzina, w której to było przyjęte”. Przypomniała, że “dla Izraela to był Dzień Pamięci o Holokauście”. Podkreśliła, że “ta burza zaczęła się w Izraelu”.
“Mówiłam tak dlatego, że musiałam” – podkreśliła, odnosząc się do swojego wystąpienia.
“Próbowałam powiedzieć panu (premierowi Mateuszowi) Morawieckiemu, że ja to zrobię przed ceremonią, ale niemożliwe (to) było. Miałam coś całkiem innego do powiedzenia, ale niemożliwe było normalnie funkcjonować, kiedy w Izraelu już była decyzja premiera, i kiedy dyplomaci mają swoje instrukcje” – powiedziała Anna Azari.
Do tej wypowiedzi ambasador Izraela we wtorek na Twitterze odniósł się wicedyrektor Centrum Informacyjnego Rządu Mariusz Chłopik, który napisał: “Pani Ambasador przekazała informacje PMM. Na uroczystości z racji na fatalną pogodę dotarliśmy 5 min przed ich rozpoczęciem”.
Azari w radiu RMF FM podkreśliła też, że Izrael jest przeciwny używaniu określenia “polskie obozy zagłady”. Na uwagę, że chyba nie wszyscy w Izraelu tak myślą, odparła: “Może nie wszyscy, ale państwo Izrael wie. I to powiedział kilka razy – nawet podczas tej burzy, która teraz jest – sam premier”.
Na uwagę, że b. minister finansów Izraela Jair Lapid używał określenia “polskie obozy śmierci”, Azari powiedziała: “Już wczoraj on nie powtórzył tego, powtórzył dużo innych głupot, ale nie to”.
Zdaniem Azari przyjęcie przez Sejm nowelizacji ustawy o IPN było niespodzianką. “Dla nas ten ostatni piątek był niespodzianką” – zaznaczyła.
Na stwierdzenie, że to nie mogła być niespodzianka, ponieważ ta ustawa procedowana jest już 1,5 roku, ambasador Izraela odpowiedziała, że w jej ocenie ustawa ta “była uśpiona”.
Według niej całą tą burzę wywołał również fakt, że przyjęcie nowelizacji ustawy o IPN nastąpiło “wieczorem przed międzynarodowym dniem Holokaustu”.
W ocenie Azari ta nowelizacja traktowana jest jako zamknięcie dialogu, otwartej dyskusji na temat Holokaustu.
Dopytywana, czy Polska nie ma prawa bronić swojego dobrego imienia, Azari przyznała, że ma takie prawo. “Ja też cały czas bronię Polski nawet, kiedy jeżdżę do Izraela. Uwielbiam Polskę” – podkreśliła. “Myślę, że słowa tej ustawy są szersze, niż muszą” – dodała.
Pytana, co w sytuacji, kiedy ta ustawa zostanie przyjęta i podpisana przez prezydenta Andrzeja Dudę, ambasador Izraela przypomniała o rozmowie między premierami Polski i Izraela w wyniku, której została podjęta decyzja o powstaniu grupy roboczej powołanej ds. dialogu historycznego z Izraelem
“Szukamy dialogu i nie chcemy przeszkadzać naszym relacjom. Ja mam nadzieję, że ten instrument grupy roboczej będzie działać” – podkreśliła.
Jak dodała, grupa izraelska została już powołana, a na jej czele stanął dyrektor generalny MSZ Izraela. Ambasador Azari wyraziła nadzieję, że grupa wyjaśni wszystkie kwestie sporne.
Szef kancelarii premiera Michał Dworczyk nie wykluczył we wtorek, że premier Mateusz Morawiecki w najbliższy czwartek powoła kilkuosobową grupę roboczą, której celem będzie prowadzenie dialogu z naszymi partnerami z Izraela. Dodał, że premier Netanjahu już powołał analogiczną grupę izraelską.
Sejm uchwalił nowelizację ustawy o IPN w piątek. Zgodnie z nią, każdy kto publicznie i wbrew faktom przypisuje polskiemu narodowi lub państwu polskiemu odpowiedzialność lub współodpowiedzialność za zbrodnie popełnione przez III Rzeszę Niemiecką lub inne zbrodnie przeciwko ludzkości, pokojowi i zbrodnie wojenne – będzie podlegał karze grzywny lub pozbawienia wolności do lat trzech. Taka sama kara grozi za “rażące pomniejszanie odpowiedzialności rzeczywistych sprawców tych zbrodni”.
Do tych przepisów krytycznie odniosły się w sobotę władze Izraela, m.in. premier Benjamin Netanjahu. W sobotę podczas obchodów 73. rocznicy wyzwolenia Auschwitz ambasador Izraela Anna Azari, zaapelowała o zmianę w tej nowelizacji. Podkreśliła, że “Izrael traktuje ją jak możliwość kary za świadectwo ocalałych z Zagłady”. (PAP)
Uzupełnienie 2018-01-30 10:45 (Media/PAP) “Jerusalem Post”: Polska była krajem, który stawiał opór nazistom
Historyczne prawdy to dobry punkt wyjścia, a prawdą jest, że Polska była jednym z krajów, które wysłały wielką liczbę mężczyzn i kobiet, by stawić opór nazistom – pisze we wtorek dziennik „Jerusalem Post”.
Autor artykułu Seth J. Frantzman odnotowuje „gniewną kontrowersję” między Polską a Izraelem w sprawie ustawy, „która mogłaby karać tych, którzy twierdzą, że Polska była odpowiedzialna za zbrodnie nazistowskie”. Zwraca uwagę na ostre, potępiające ustawę komentarze polityków izraelskich, m.in. premiera Benjamina Netanjahu i prezydenta Reuwena Riwlina. Jednocześnie odnotowuje wypowiedź premiera Mateusza Morawieckiego, który podkreślił, że Auschwitz-Birkenau nie jest polską nazwą a „Arbeit macht frei” nie jest polskim zdaniem.
Frantzman pisze, że wydaje się, iż jedna strona nie bierze pod uwagę tego, co mówi druga i vice versa. Podkreśla, że Polska nie zaprzecza Holokaustowi przez ustawę, mającą na celu karanie tych, którzy obozy śmierci opisują jako polskie. „Możliwe, że proponowana ustawa jest niefortunna, jest złym sposobem na zajmowanie się historią, ale Polska ma rację: nie jest odpowiedzialna za Holokaust, a naród polski mężnie stawiał opór nazizmowi, bardziej niż wiele innych krajów, które spieszyły kolaborować” – akcentuje.
Publicysta przypomina, że polski ruch oporu był także sprzeciwem wobec niemieckich zbrodni przeciw Żydom w Polsce, odnotowuje ofiary poniesione przez Polskę w czasie drugiej wojny światowej i pisze, że nasz kraj ma prawo do oburzenia, kiedy sugeruje się, że Polacy byli w jakiś sposób odpowiedzialni za Shoah. Podkreśla, że „w odróżnieniu od większości innych krajów okupowanych przez Niemcy w czasie wojny Polska nie dostarczyła gotowej bazy rekrutacyjnej dla kolaboracji z nazizmem”.
Frantzman pisze o przypadkach ”wybielania prawdziwej kolaboracji (z nazistami) w Europie Zachodniej”. „Często uczy się nas, że Dania ratowała Żydów. Jednak często zapomina się o tym, że ok. 6 tys. Duńczyków zgłosiło się na ochotnika do formacji kolaborujących z nazistami, łącznie z dywizją SS Wiking i dywizją SS Nordland” – wskazuje, odnotowując następnie skalę kolaboracji w takich krajach jak: Belgia i Francja. Przeciwstawia temu polską Armię Krajową z jej setkami tysięcy ochotników. Pisze też, że możliwe, iż indywidualni Polacy kolaborowali, a po Holokauście, w 1946 roku, doszło do osławionego, nikczemnego pogromu kieleckiego, ale – jak podkreśla – historia Polski to historia oporu wobec nazizmu.
Autor uważa, że Holokaust jest dziś zbyt często wykorzystywany jako narzędzie polityczne i technika retoryczna. Służy programom politycznym. Jego zdaniem błędna jest decyzja Polski, by zapisywać w ustawie, jak można dyskutować o Holokauście.
„Jednak równie błędna jest złość na Polskę oraz wypaczanie historii polskiego ruchu oporu” – pisze. Dodaje, że efektem obecnej kontrowersji powinno być raczej zapoznanie się z historią i może uczenie się z niej.
„Można sprzeciwiać się polskiej ustawie i dziękować narodowi polskiemu, który stanął przeciw nazistowskiemu zagrożeniu w najczarniejszej godzinie Europy. W tamtej godzinie, (…) kiedy zbyt wielu po cichu witało Niemców, Polacy zrywali niemieckie plakaty propagandowe i gromadzili broń na następną rundę” – pisze Frantzman na zakończenie. (PAP)
Uzupełnienie. 2018-02-01 10:31 (Media/PAP)
“Washington Post”: ustawa o IPN może ożywić dyskusję o roli Polski w Holokauście
Polska ustawa o IPN zamiast łagodzić dyskusję o roli Polski w Holokauście, może ją ożywić – ocenia w czwartek amerykański dziennik “Washington Post” w artykule redakcyjnym, zaznaczając, że określenie “polskie obozy śmierci” jest “kontrowersyjne” i “co najmniej mylące”.
Tak jak polscy dyplomaci wskazują od dekad, obozy zagłady utworzone na terytorium Polski w czasie II wojny światowej były zakładane i prowadzone przez niemiecki nazistowski reżim, a nie przez Polaków – podkreśla gazeta w tekście noszącym tytuł “Polskie obozy śmierci”.
“Choć przeważająca część ich ofiar była Żydami, zginęło w nich również wielu etnicznych Polaków. Więc nazywanie obozów +polskimi+ jest co najmniej mylące” – wskazuje “Washington Post”.
“Jednak jedna rzecz to wyrażanie sprzeciwu przez polskie władze wobec użycia określenia +polskie obozy śmierci+, a zgoła inna rzecz to straszenie przez polski rząd kogokolwiek, kto używa go, gdziekolwiek na świecie, trzema latami więzienia” – ocenia dziennik. Wolność słowa może sprawić, że określenie “polskie obozy śmierci”, poprawne czy nie, może paść więcej razy – konstatuje “WP”.
Jak zaznacza dziennik, debata historyków w sprawie stopnia odpowiedzialności Polski za Holokaust jest otwarta. “Choć obozy były inicjatywą nazistowską, antysemityzm był w Polsce rozpowszechniony przed wojną, w niektórych przypadkach pod protekcją władz” – uważa “WP”. “Chociaż wielu Polaków walczyło z nazistowską okupacją i podejmowało próby ratowania Żydów, niektórzy również pomagali w przeprowadzaniu na nich obław, kradli ich własność i uczestniczyli w masakrach” – dodaje.
Gazeta przytacza również opinię Instytutu Pamięci Ofiar Holokaustu Yad Vashem, zgodnie z którą nowa ustawa o IPN może poskutkować “przysłonięciem prawdy historycznej odnoszącej się do pomocy otrzymanej przez Niemców ze strony polskiej ludności”.
Według “WP” niepokojące są okoliczności przyjęcia ustawy: “prawicowy nacjonalistyczny rząd i jego lider Jarosław Kaczyński przyjęli (ideologię) ksenofobii, demonizując muzułmańskich uchodźców (…)”.
“Licząca przed wojną 3 miliony osób polska populacja Żydów była praktycznie w całości zgładzona przez Holokaust, a wielu Żydów, którzy zostali w kraju, opuściło Polskę w 1968 r. w wyniku prowadzonej przez komunistyczne władze kampanii antysemickiej” – przekazuje dziennik. “Ale nawet bez Żydów antysemityzm w kraju istnieje, umacniany przez skrajnie prawicowe media i polityczne stronnictwa” – ocenia.
W tym kontekście nowa ustawa w mniejszej mierze stanowi potrzebny mechanizm obronny polskiego honoru, a jest sygnałem dla najbardziej skrajnej części elektoratu Kaczyńskiego – uważa “WP”.(PAP)