Minneapolis: uzbrojona straż sąsiedzka czuwa nad bezpieczeństwem – służb brak

Cesia Baires puka do drzwi trzech mieszkań nad swoją restauracją i sąsiednim barem taco tuż przed godziną policyjną. Drzwi otwiera kobieta. Jej dwójka małych dzieci jest w środku.

“Pamiętaj”, mówi do nich po hiszpańsku. “To samo, co wczoraj. Przyjdę sprawdzić, co u ciebie. Jeśli czegoś potrzebujecie, zadzwońcie do nas natychmiast”.

W międzyczasie kilku mężczyzn wchodzi na dach budynku, są wyposażeni w broń samopowtarzalną – w Minneapolis zaczyna się godzina policyjna.

“Rzeczy materialne możemy zastąpić, to prawda”, mówi. “Ale tu są rodziny. To nie są puste budynki.”

Już w pierwszych dniach masowych protestów, po zabiciu czarnoskórego podczas interwencji policji, miasto pogrążyło się w chaosie i braku bezpieczeństwa. Policja zniknęła z tej okolicy. Wtedy ona i inni zaczęli formować patrole, w które włączani byli uzbrojeni ludzie z licencjami.

To ja sprawdzam wszystkich, mówi. Jeśli jesteś tu z bronią, a nie powinno cię tu być i nie masz licencji na jej noszenie, to nie pozwalam ci nawet iść na dach. Na dachu są tylko ludzie z legalną bronią.

Ale czy to jest droga do sprawiedliwości?

“To nie jest coś czego bym sobie życzyła, ale widzieliśmy, jak już w ciągu kilka pierwszych dni zostawiono nas samych”, mówi. “Nie było żadnej policji. Więc co mamy zrobić? Po prostu stać bezczynnie i czekać?”

Jej grupa – Security Latinos De La Lake – jest jedną z wielu grup patrolujących okolicę która funkcjonuje w Twin Cities i innych częściach stanu, ponieważ codziennie odbywają się dziesiątki protestów.

Zapytany o brak obecności policji rzecznik Departamentu Policji w Minneapolis powiedział w mailu, że departament stoi w obliczu “bezprecedensowej sytuacji”. Dodał, że obywatele potrzebujący pomocy powinni zadzwonić na 911. Departament jest również świadomy istnienia grup straży sąsiedzkiej. W rzeczywistości, szef policji i policjanci spotkali się z niektórymi, a departament nie jest zaniepokojony ich działalnością dopóki przestrzegają prawa.

W tej chwili, w chaosie zamieszek, nie wiadomo kto i dlaczego podsyca przemoc na ulicach. Mogliby to być demonstranci podpalający budynki w akcie desperacji, żądający by w końcu ktoś ich wysłuchał, mogliby to być anarchiści lub biali supremaci, lub oportuniści, albo wszyscy wyżej wymienieni.

Ale William Martinez jest przekonany, że ktokolwiek to robi, chce zniszczyć biznes Latynosów zbudowany w dzielnicy Minneapolis Powderhorn Park.

Ważne jest, by powiedzieć ludziom, że nikogo nie zastrzelimy… To nie jest nasz cel. Ale chcemy powstrzymać ludzi, którzy będą krzywdzić latynoskie rodziny.

Martinez ma na myśli wszystkie biznesy działające w tej społeczności, z miejsc gdzie można kupić jedzenie tylko dwa latynoskie sklepy przetrwały.

Martinez nosi neonowo-żółtą koszulkę z czarnym napisem “Security Latinos De La Lake.” Jest tak między innymi dlatego, żeby mieć pewność, że organy ścigania rozpoznają ich i nie będą podejrzewać o złe zamiary.

Kiedy omówią plany na noc i rozdadzą gaśnice dla sąsiadów, pojawia się grupa ludzi w ciężarówce, biały człowiek o imieniu Jordan podchodzi ubrany w kuloodporną kamizelkę z przypiętą krótkofalówką. Rozmawia z  Madrigalem i Hernandezem. Tłumaczy, że on i inni będą w pustym budynku obok rynku, aby zapewnić bezpieczeństwo w rejonie pobliskiego teatru.

“Więc powinniśmy mieć blisko 40 osób”, mówi Jordan.

“Czy ktoś ma broń?” pyta Hernandez.

“Tak,każdy jest uzbrojony i ma licencję.”

Koordynują kanały na krótkofalówkach i omawiają docelowe lokalizacje dla swoich ludzi.

Kiedy Jordan odchodzi, Madrigal mówi, że nigdy wcześniej go nie widział.

“Wszyscy ci ludzie, nie znam ich. Nie wiem, skąd są. Ale oni są tutaj, pomagają nam i to mi wystarcza. Cieszę się, że są tutaj, aby pomóc”, mówi.

Gdy zaczyna się godzina policyjna, grupa dzieli się obstawiając ich domy i firmy. Wewnątrz taquerii Hernandeza, on i Baires, właścicielka znajdującej się obok Abi’s Cafe, pracują z innymi aby zabarykadować drzwi wejściowe.

Ci którzy mają pozwolenie na broń przenoszą się na dach. Reszta zostaje w środku z wiatrówkami żeby odstraszać potencjalnych napastników.

Nie chcemy nikogo skrzywdzić. Ale jeśli znajdziemy się w niebezpieczeństwie, to na pewno użyjemy naszej broni. To będzie samoobrona. Nie zamierzamy nikogo zastrzelić. Ale jeśli oni zaczną strzelać, to będziemy gadać inaczej – mówi Hernandez.

(źródło npr.org opracowanie Maciej Rozwadowski)

Z serwisu PAP.

W niedzielę po raz kolejny przez amerykańskie miasta przetoczyły się demonstracje przeciwko rasizmowi i policyjnej brutalności – w większości bez poważniejszych incydentów. W Minneapolis rada miasta zagłosowała za rozwiązaniem miejscowej policji.

W odróżnieniu od protestów sprzed kilku dni, marsze były pokojowe i odbyły się bez większych incydentów. Wyjątkiem było Seattle w stanie Waszyngton, gdzie demonstranci starli się z policją. W stronę funkcjonariuszy poleciały kamienie i butelki z wodą, a policja rozproszyła tłum granatami hukowymi i gazem pieprzowym.

W Minneapolis, miejscu zabicia przez policjanta George’a Floyda, weekendowe protesty odbyły się pod hasłem zaprzestania finansowania policji. W niedzielę 12-osobowa rada miasta spełniła jeden z tych postulatów, głosując za całkowitym rozwiązaniem departamentu policji w Minneapolis. Nie oznacza to, że policja zostanie rozwiązana w najbliższym czasie, bo do takiego kroku potrzebna jest zmiana karty miejskiej w drodze referendum. Radni zapowiedzieli jednak wymuszenie reform policji m.in. za pomocą budżetu. Swoje propozycje reform ma zgłosić również szef policji w Minneapolis.

Tak sobie myślę, że wszyscy powinni widzieć kryzys jaki przeżywa chyba wszędzie coś co nazywamy policja. To coś się wynaturza, odrywa się od obywateli i staje się aparatem ucisku. W Polsce też, Polska niczym się nie różni od innych miejsc na świecie. Policja powstała po to aby pilnować bezpieczeństwa i porządku, a dzisiaj czy tak jest? Dzisiaj porządku często ludzie muszą pilnować sami, a policja… A policja ma ciekawsze zadania, staje się zbrojnym ramieniem politycznych grup trzymających władzę.

Ludzie niestety tego nie dostrzegają. Wierzą w bzdury podawane w telewizyjnych i internetowych informacjach. Dali się ogłupić i otumanić, że broń im nie jest potrzebna, bo od bezpieczeństwa jest policja. Jest policja od bezpieczeństwa, ale nie od tego osobistego, które jest albo go nie ma na parkowych alejkach. Gdy robi się problem to tak jak we wpisie każdy sam musi martwić się o swoje bezpieczeństwo. Takie mam smutne wnioski na temat tego co się na tym świecie dzieje.

Pamiętajcie proszę o wsparciu Fundacji Trybun.org.pl. Dzięki waszemu wsparciu strona działa.